
Od tematu kultury bycia w polityce niestety uciec się nie da. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby na przykład problem kręcił się wokół kwestii czy premier Donald Tusk powinien całować w rękę wicepremier Bieńkowską czy też odwrotnie. Niestety o kulturze w tej dziedzinie przypomniano sobie dopiero wówczas, kiedy przyszło nam dokonać wyboru między honorem i dyshonorem na kanwie donosicielstwa i kłamstwa Boniego oraz rękoczynu Korwina.
(1)