Wawrzyniec Kostrzewski mówi o czymś

 |  Written by alchymista  |  0

Rzadko kiedy daję się zaciągnąć do teatru lub kina. Dawno spostrzegłem bowiem, że ani teatr, ani kino nie poruszają tematów, które mnie najżywotniej interesują. Dlatego cieszę się z dnia, w którym w moje ręce wpadł wywiad z Wawrzyńcem Kostrzewskim (W sieci, 24-30.07.2017). To zresztą też jest kwestia czystego przypadku, bo treść naszych czasopism jest na ogół nudna i niezwykle przewidywalna, więc ich nie czytam.

Tym razem było inaczej. Tekst przeczytałem, bo poznałem Wawrzyńca dość dawno, więc byłem ciekaw co robi. I oto proszę: wyreżyserował sztukę w teatrze telewizji, i to nie byle jaką! Jest to ekranizacja Listów z Rosji Astolphe'a de Custine'a, i od pierwszych scen widać, że Wawrzyniec nadaje na tych samych falach, co ja (patrz Kocie łby oraz Putin szykuje rozbiory Europy).

 

"- Lękam się zarówno adwokatów, jak i wtórujących im gazet, których słowa brzmią donośnie nie dłużej, niż 24 godziny. Adwokaci i gazety. Oto nasi współcześni tyrani.

- O... u nas znajdzie pan innych, równie groźnych."

Natychmiast zajrzałem do książki, by sprawdzić, czy jest to cytat wierny, bo wierzyć mi się nie chciało, by newsy z roku 1839 miały żywotność tak krótką, bo tylko 24-godzinną. Jednakże de Custine jest zdumiewająco współczesny. Ten przeuroczy dialog de Custina z przygodnie poznanym kompanem podróży - rodowitym Rosjaninem - to jakby dedykacja dla polskiej i zachodniej prawicy, która dostrzegając degenerację rodzimej kultury i wszystkie zagrożenia, które stwarza genderowa rewolucja, jednocześnie poszukuje nadziei tam, gdzie nie można jej znaleźć. Na dalekiej północy, w złowrogim królestwie Morgotha.

Właśnie dlatego ten tekst jest tak groźny, także i dzisiaj. Groźny i ciągle aktualny. Wystarczy dobrze go odegrać, dobrze sprzedać, i wypisz-wymaluj otrzymuje się współczesny obraz relacji między zachodnią Europą a Rosją. A pomiędzy nimi nasza biedna, ukochana Polska, Intermarium.

To co, mi się w spektaklu podoba, to nastrój grozy i czarny humor, przywodzący na myśl znakomite dzieło Polańskiego pt. Bal wampirów. Audiencja na cesarskim dworze odbywa się w półmroku, a to kojarzy się z zimą. Co prawda koło podbiegunowe jest daleko od Petersburga, ale przez większą część roku Zatoka Fińska skuta jest lodem. W Balu wampirów główni bohaterowie nawiązują poufałą relację z samym księciem ciemności; w spektaklu Wawrzyńca narrator rozmawia z carem, który – jak się dowiadujemy potem – ma jakoby większą moc sprawczą, niż sam Bóg. Potem de Custine trafia na bal, przypominający przerażające wizje ciężko upośledzonych narkomanów. Teatralny De Custine odwiedza kraj ludzi, którzy tak naprawdę nie żyją, lecz całe życie umierają z uśmiechem na twarzy. Dotyczy to nawet cesarzowej, która zniewolona jest pod żelaznym berłem swego męża. Tyrania, która opiera się na niby-arystokracji, jest zdolna do tego, by podburzyć chłopów przeciw arystokratom i doprowadzić do krwawej rewolucji, dzięki której car wyśle wojska, które spacyfikują bunt i jeszcze bardziej zwiążą arystokrację z tronem. Władza żyje kłamstwem, gdyż tyran jak niewolnik boi się prawdy.

Dzieło Wawrzyńca ma także jakieś pokrewieństwo z gatunkiem science-fiction, a zwłaszcza z moim ulubionym serialem pt. Gwiezdne Wrota. W serialu tym umiejętnie zrównoważone są elementy horroru i komedii. Zło jest przedstawione jako zło, bohaterowie negatywni są tak skrajnie źli, że aż wydają się równie sympatyczni jak Stalin, lecz nie przestają być wrogami i kanibalami. Wędrówka głównego bohatera w spektaklu Wawrzyńca Kostrzewskiego odbywa się na pograniczu snu i jawy, rzeczywistości i nie-rzeczywistości. Tak jak dla szamana z prymitywnego plemienia, dla którego podróż samolotem niczym nie różni się od mistycznego snu i lotu do krainy przodków.

Marzy mi się, by Wawrzyniec zdobył fundusze na prawdziwą ekranizację, choćby dla widza amerykańskiego. Sądzę, że udałoby mu się przekroczyć wszelkie ograniczenia, jakie tworzy teatr i stworzyć dzieło w pełni filmowe.

 

Jakub Brodacki

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>