
Muszę napisać, że z coraz większym rozbawieniem czytam kolejne diagnozy, analizy, przepowiednie i tym podobne teksty naszych władz, opozycji parlamentarnej, komentatorów, dziennikarzy, blogerów i cholera wie, kogo tam jeszcze. Sami eksperci, a wszyscy wszystko wiedzący. Nie będę się wymądrzał. Nie o to mi chodzi. Nie jestem ekspertem – ekspertów ci u nas dostatek – jestem jednak chyba trzeźwo myślącym facetem stąpającym po matce ziemi.
Chcesz pokonać wroga – przyjmij jego punkt widzenia. To podstawowe vademecum.
Ukraina po odzyskaniu państwowości nie stała się z dnia na dzień tworem w pełni demokratycznym i niezależnym od kogokolwiek. Zmieniły się granice, ale stosunki gospodarcze i związana z tym infrastruktura w powiązaniu z logistyką pozostały na poziomie ówczesnych regulacji tak w stosunkach z Zachodem, a przede wszystkim z Rosją. Nowa republika nie miała szans na zmianę uwarunkowań gospodarczych. Mogła co najwyżej uzależniać się teoretycznie od początku swojego funkcjonowania od wpływów z zewnątrz. Ze zrozumiałych względów uzależnienie dotyczyło stosunków z Rosją. Niejednoznaczność Zachodu i mrzonki - oczekiwania - o partnerstwie z UE wytworzyły sytuację bierności, zawieszenia i braku autentycznej inicjatywy.
Putin, wytrawny gracz i niewątpliwie na dzień dzisiejszy, zwycięzca w dialogu ukraińskim, przedstawił spójny, rosyjski plan.
Dodajmy, że szeroko rozumiany Zachód spójnego planu nie posiada. Nie udało się zebrać przywódców państw unijnych, spychając przy okazji płaszczyznę dialogu o dwa, trzy szczeble niżej w dyplomatycznej hierarchii. To ewidentna porażka.
Putin mówi, że Janukowycz jest politycznym trupem. Tylko litość (?) skłania go do podania mu humanitarnej ręki , jednocześnie honorując go jako legalnego prezydenta Ukrainy. To oczywiście gra. Gra podobna do gierek, które obserwowaliśmy na Majdanie. Tam też chciano coś ugrać. Kto i dlaczego, to już temat na przyszłość. Ocenią to wygrani, bo tak naprawę to wygrani mają rację. Krym, histeryczna postawa mediów, które każdy wystrzał – odgłos wystrzału – kwalifikują jako wojnę, a to bynajmniej nie głos możnych tego świata.
W opublikowanym niedawno sondażu tylko 14 % Polaków lubi Ślązaków. To jednak wartość zdecydowanie zawyżona, bo tych autentycznie zdecydowanych jest tak naprawdę prawie o połowę mniej. Wychodzi więc statystycznie , że Ślązacy lubią Ślązaków, a cała reszta ma ich w głębokim poważaniu. To oczywiście nadinterpretacja z mojej strony.
Coś jednak w tym jest. Może to, że część zdeklarowanych autentycznie Ślązaków, wyrażających swoje przekonanie co do narodowości w ubiegłorocznym spisie powszechnym, poczuła się Ślązakami z krwi i kości wbrew terminologii i praktyce prawnej, która jest zbiorem paragrafów określających „co wolno, a czego nie wolno”. A może tu chodzi o duszę, której się nie dostrzega ? Przecież tożsamość narodowa nie rodziła się przy użyciu paragrafów. Rodziła się z potrzeby serca głównie.
Nie jestem zwolennikiem RAŚ-iowskiej teorii regionalnej autonomii, ale też nie mogę odmówić im prawa do swoich przekonań. Jednym słowem – jestem daleki od potępiania ich aspiracji, co czyni się nagminnie w dyskusji dotyczącej tematu autonomii dla Śląska.
W tym kontekście dziwi minie bezrefleksyjna i bezdyskusyjna „miłość” do Ukraińców. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie podważam w jakiś tam sposób uczucia ludzi związanych z Kresami. Może nawet te związane z ich traumą i traumą ich starszych krewnych, znajomych. Ja to jestem w stanie zrozumieć.
Nie rozumiem zaś bezrefleksyjności. Nie rozumiem braku pierwiastka zwiastującego zdrowy rozsądek. Przecież my jako ogólnie pojmowani Polscy nie ucierpieliśmy w stopniu większym od Rosjan niż od Niemców. To tylko kwestia przedziału czasowego. Może ja się znów mylę, bo jestem Ślązakiem. Dla mnie zawsze wrogiem byli Niemcy. Rosjan nie zaznaliśmy. Babcia mi mówiła, że rodzice zrobili mi wielką krzywdę nadając słowiańskie imię – Zbigniew. Przyjdą znów Niemcy i będziesz pierwszy na liście.
To może być dla Was śmieszne, ale niestety jest jak najbardziej prawdziwe. Gdyby nie Śląsk po referendach, Polski by dziś nie było. Nie wygralibyśmy wojny z Rosją w roku ’20. To bezdyskusyjne. Dziś zaś May problem z Ukrainą. Rozumiem, że lada moment zostanę wrogiem „narodu”, ale wytłumaczcie mi na cholerę, dlaczego Ukraina w strukturach UE jest dla nas korzyścią ? Przecież nie wy wykupicie tam latyfundiów – co najwyżej pojedziecie na sentymentalną wycieczkę. Tyle będziecie z tego mieli.
Dla Polski to zaś będzie katastrofa. Spichlerz Rosji stanie się spichlerzem Unii Europejskiej, a tak naprawdę jej decydentów. Przypadnie nam rola tranzytu w imię jedności zjednoczonej Europy.
Paradoksem dzisiejszych czasów jest to, że centralizm komunistyczny zostaje na naszych oczach przejęty przez struktury brukselskie. Putin zaś wyciągnął zgoła inne wnioski.
Uznał, ze przyszłością świata jest regionalizacja wyrażona formą szeroko pojętej – kontrolowanej - autonomii.
My sobie możemy tworzyć scenariusze oparte na narracji, ale to zbyt mało, by pchnąć koleje świata na inne tory.
Putin taką próbę właśnie podjął.
Ed. foto SK źródło: http://adrianwozniak.com
Chcesz pokonać wroga – przyjmij jego punkt widzenia. To podstawowe vademecum.
Ukraina po odzyskaniu państwowości nie stała się z dnia na dzień tworem w pełni demokratycznym i niezależnym od kogokolwiek. Zmieniły się granice, ale stosunki gospodarcze i związana z tym infrastruktura w powiązaniu z logistyką pozostały na poziomie ówczesnych regulacji tak w stosunkach z Zachodem, a przede wszystkim z Rosją. Nowa republika nie miała szans na zmianę uwarunkowań gospodarczych. Mogła co najwyżej uzależniać się teoretycznie od początku swojego funkcjonowania od wpływów z zewnątrz. Ze zrozumiałych względów uzależnienie dotyczyło stosunków z Rosją. Niejednoznaczność Zachodu i mrzonki - oczekiwania - o partnerstwie z UE wytworzyły sytuację bierności, zawieszenia i braku autentycznej inicjatywy.
Putin, wytrawny gracz i niewątpliwie na dzień dzisiejszy, zwycięzca w dialogu ukraińskim, przedstawił spójny, rosyjski plan.
Dodajmy, że szeroko rozumiany Zachód spójnego planu nie posiada. Nie udało się zebrać przywódców państw unijnych, spychając przy okazji płaszczyznę dialogu o dwa, trzy szczeble niżej w dyplomatycznej hierarchii. To ewidentna porażka.
Putin mówi, że Janukowycz jest politycznym trupem. Tylko litość (?) skłania go do podania mu humanitarnej ręki , jednocześnie honorując go jako legalnego prezydenta Ukrainy. To oczywiście gra. Gra podobna do gierek, które obserwowaliśmy na Majdanie. Tam też chciano coś ugrać. Kto i dlaczego, to już temat na przyszłość. Ocenią to wygrani, bo tak naprawę to wygrani mają rację. Krym, histeryczna postawa mediów, które każdy wystrzał – odgłos wystrzału – kwalifikują jako wojnę, a to bynajmniej nie głos możnych tego świata.
W opublikowanym niedawno sondażu tylko 14 % Polaków lubi Ślązaków. To jednak wartość zdecydowanie zawyżona, bo tych autentycznie zdecydowanych jest tak naprawdę prawie o połowę mniej. Wychodzi więc statystycznie , że Ślązacy lubią Ślązaków, a cała reszta ma ich w głębokim poważaniu. To oczywiście nadinterpretacja z mojej strony.
Coś jednak w tym jest. Może to, że część zdeklarowanych autentycznie Ślązaków, wyrażających swoje przekonanie co do narodowości w ubiegłorocznym spisie powszechnym, poczuła się Ślązakami z krwi i kości wbrew terminologii i praktyce prawnej, która jest zbiorem paragrafów określających „co wolno, a czego nie wolno”. A może tu chodzi o duszę, której się nie dostrzega ? Przecież tożsamość narodowa nie rodziła się przy użyciu paragrafów. Rodziła się z potrzeby serca głównie.
Nie jestem zwolennikiem RAŚ-iowskiej teorii regionalnej autonomii, ale też nie mogę odmówić im prawa do swoich przekonań. Jednym słowem – jestem daleki od potępiania ich aspiracji, co czyni się nagminnie w dyskusji dotyczącej tematu autonomii dla Śląska.
W tym kontekście dziwi minie bezrefleksyjna i bezdyskusyjna „miłość” do Ukraińców. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie podważam w jakiś tam sposób uczucia ludzi związanych z Kresami. Może nawet te związane z ich traumą i traumą ich starszych krewnych, znajomych. Ja to jestem w stanie zrozumieć.
Nie rozumiem zaś bezrefleksyjności. Nie rozumiem braku pierwiastka zwiastującego zdrowy rozsądek. Przecież my jako ogólnie pojmowani Polscy nie ucierpieliśmy w stopniu większym od Rosjan niż od Niemców. To tylko kwestia przedziału czasowego. Może ja się znów mylę, bo jestem Ślązakiem. Dla mnie zawsze wrogiem byli Niemcy. Rosjan nie zaznaliśmy. Babcia mi mówiła, że rodzice zrobili mi wielką krzywdę nadając słowiańskie imię – Zbigniew. Przyjdą znów Niemcy i będziesz pierwszy na liście.
To może być dla Was śmieszne, ale niestety jest jak najbardziej prawdziwe. Gdyby nie Śląsk po referendach, Polski by dziś nie było. Nie wygralibyśmy wojny z Rosją w roku ’20. To bezdyskusyjne. Dziś zaś May problem z Ukrainą. Rozumiem, że lada moment zostanę wrogiem „narodu”, ale wytłumaczcie mi na cholerę, dlaczego Ukraina w strukturach UE jest dla nas korzyścią ? Przecież nie wy wykupicie tam latyfundiów – co najwyżej pojedziecie na sentymentalną wycieczkę. Tyle będziecie z tego mieli.
Dla Polski to zaś będzie katastrofa. Spichlerz Rosji stanie się spichlerzem Unii Europejskiej, a tak naprawdę jej decydentów. Przypadnie nam rola tranzytu w imię jedności zjednoczonej Europy.
Paradoksem dzisiejszych czasów jest to, że centralizm komunistyczny zostaje na naszych oczach przejęty przez struktury brukselskie. Putin zaś wyciągnął zgoła inne wnioski.
Uznał, ze przyszłością świata jest regionalizacja wyrażona formą szeroko pojętej – kontrolowanej - autonomii.
My sobie możemy tworzyć scenariusze oparte na narracji, ale to zbyt mało, by pchnąć koleje świata na inne tory.
Putin taką próbę właśnie podjął.
Ed. foto SK źródło: http://adrianwozniak.com
(3)
3 Comments
Zebe,
10 March, 2014 - 12:00
A jeśli chodzi o Śląsk, hmm, znalazłam mapkę, trochę złośliwą ;)))
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@kot
11 March, 2014 - 19:06
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Szary Kocie
10 March, 2014 - 12:34