Autonomia dla Wileńszczyzny!

 |  Written by Jan Bogatko  |  26
Wileńszczyzna – polska ziemia zagranicą. Wbrew zapewnieniom Stalina o Polsce w etnicznych granicach Wileńszczyznę dyktator przypisał do Litwy w granicach ZSSR. Jak Lwów, Grodno czy Brześć.

Tytułem wstępu: niech tu nikt nie pisze, że Wilno zawsze było stolicą Litwy.  Wilno było stolicą WXL. Położone było na podbitych słowiańskich ziemiach. W WXL Litwini stanowili przytłaczającą mniejszość. W Wilnie też. A na Wileńszczyźnie większość stanowią Polacy. Ponieważ jednak mimo UE

Litwini prześladują Polaków

w ich własnej ojczyźnie, to rząd w Warszawie, zamiast strugać głupa, powinien zażądać od Litwy autonomii dla Wileńszczyzny. Tak,  jak to w zwyczaju wśród państw cywilizowanych. Wyspy Alandzkie są tu przykładem. Dla tej autonomii Warszawa powinna zażądać gwarancji ze strony Unii Europejskiej. W zasadzie

Polska

mogła to wszystko uzyskać PRZED akcesją RL do Unii, ale wskutek usilnych starań Michnika (opowiadał mi o tym w Wilnie poseł Emanuelis Zingeris) Polska odstąpiła od żądań autonomii, licząc na …dobrą wolę RL. Ponieważ jednak w polityce dobra wola to pojęcie nieznane, to Polacy dostali po łbie.

Michnik

musiał się tego spodziewać i na tym polega perfidia jego działań. Zdradzeni przez Warszawę mieszkańcy Wileńszczyzny skazani są na własne siły. Jak dyrektor administracji samorządu powiatu solecznickiego, Bolesław Daszkiewicz.  Sąd skazał polityka  na zapłacenie 14 tysięcy euro kary za

dwujęzyczne(!) tablice

z nazwami ulic na prywatnych posesjach. W tym regionie Polacy stanowią 80 procent mieszkańców. Tymczasem RL prowadzi brutalną politykę lituanizacji, podobnie, jak przez wojną w Kownie. Na zapłacenia kary złożyli się Polacy, uczestnicząc w zbiórce. Moim zdaniem popełnili oni rażący polityczny błąd.

Bolesław Daszkiewicz

to polityk. Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Powinien był poddać się karze. I wywołać międzynarodowy skandal. Pieniądze przydałyby się np. na cele społeczne dla prześladowanej mniejszości. Daszkiewiczowi grożą w czerwcu dwa kolejne procesy o dwujęzyczne tablice. Lecz Daszkiewicz to nie jedyna

polityczna ofiara

reżimu w RL. Także Lucyna Kotłowska, dyrektor administracji samorządu w powiecie wileńskim (60 procent mieszkańców to mimo ludobójstwa, wypędzeń i lituanizacji nadal Polacy!) została skazana na zapłacenie grzywny za dwujęzyczne (!) tablice z nazwami ulic. Czy w Warszawie świta?

Trochę historii:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Autonomia_Wile%C5%84szczyzny
http://pl.wikipedia.org/wiki/Polski_Kraj_Narodowo-Terytorialny
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lituanizacja
http://fakty.interia.pl/swiat/news-14-tys-euro-kary-za-tablice-z-polskimi-napisami,nId,1421479

Post scriptum: na dłuższą metę tylko autonomia dla Wileńszczyzny może zapewnić pozostanie tego polskiego regionu w RL. Powinno więc teoretycznie zależeć na tym samym Litwinom. Teoretycznie, rzecz jasna. Nie wykluczam jednak, że pewnego dnia dojdzie do rozpadu RL. Ale nie wykluczam też, że nauczona bezczynnością Warszawy Wileńszczyzna nie będzie wówczas chciała mieć z Polską nic wspólnego.
 
 
4.42857
4.4 (7)

26 Comments

Obrazek użytkownika Piotr

Piotr
Wartościowy, tekst. Dziękuję.
Przed wojną Kowno było stolicą Litwy. W Wilnie przecież prawie każdy kawałek muru jest polski.
Część mojej rodziny stamtąd pochodzi. Pamiętam opowieści babci o polskim Wilnie i o Polakach żyjących w samym mieście i w okolicach Wilna.
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
Kowno po IWS było też etnicznie polskim miastem. RL dokonała szalonych wysiłków w celu lituanizacji Kowna. Teraz powtarza ten zabieg w Wilnie, a sądząc po punktacji, antypolskie pociągnięcia rządu RL cieszą się sympatią i na tym forum.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Najwyraźniej nie zawsze możemy się ze sobą zgadzac ;-) W sprawie Ukrainy się zgodziliśmy, ale w sprawie wileńszczyzny... nie!

Mógłbym zgodzic się z Pańską propozycją, ale najpierw nalezy przeforsować autonomię dla Petersburga, Syberii, Samary i kilku innych regionów Rosji. Jak już zagrożenie ze wschodu będzie mniejsze, będzie można wrócić do rozmowy z Litwinami i do rozsądnych argumentów. Tymczasem wszelkie wpisywanie się w rosyjską narrację w sprawie "prześladowania mniejszości" (wszędzie tylko nie u nich, w Rosji) jest wysoce ryzykowne.
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
O sprawy Polaków należy moim zdaniem walczyć zawsze i wszędzie. Nie wiem, dlaczego Polacy mieliby zabiegać o autonomię dla Petersburga ( czy stanowią tam większość? Jeśli tak, to w porządku, o ile Rosja jest w UE) i czekać na załatwienie własnych spraw. Mając na uwage zajmowanie się tą kwestią przeze mnie mogę śmiało powiedzieć,że to Rosja wpisuje się na Ukrainie w moją narrację na temat prześladowania mniejszości. Ja piszę o tym od lat. Przy takim nastawieniu ryzykuję twierdzenie, że Sląsk uzyska autonomię (dla nieistniejącego narodu!) a Polacy (mimo, że są narodem) na Wileńszczyźnie nie. To będzie kolejny nocnik, do którego z pluskiem włożymy rękę.

Pan widać w myślach idzie w swych żądaniach dalej ode mnie - ja nie żądam powrotu Wileńszczyzny do Polski, a jedynie domagam się rozwiązania pokojowego, przyjętego w Unii Europejskiej na przykład dla Wysp Alandzkich. Innymi słowy chcę rozwiązania z pomocą Brukseli, a nie Moskwy. A to kapitalna różnica.

Pozdrawiam,

 
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
...widocznie nie wszyscy. Poprawność polityczna nas zabija tam, gdzie do głosu musi dojść serce i dlatego nas rozgrywają, jak chcą.

Pozdrawiam,
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
W tej chwili Rosjanie stawiają sprawe na ostrzu noża: albo jesteście po stronie ludów morza (atlantyckich) albo po stronie ludów Euroazji. I żądają od Europy aby podjeła decyzję. Bruksela jest bezsilna, dobrze Pan o tym wie. Domaganie sie autonomii dla regionu, który graniczy z Białorusią to tworzenie czegos w rodzaju Donieckiej Republiki Ludowej, tylko z Matką Boską w klapie. Zresztą terroryści w doniecczyźnie też chętnie odwołują się do symboliki chrześcijańskiej...
 
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
...rozumiem Pańskie obawy, ale dla mnie Donieck nie wytrzymuje porównania z Wleńszczyzną; nie przypominam sobie, by Ukraińcy mordowali tam Rosjan czy poddawali ukrainizacji.Doniec ma dla Moskwy historycznie i kulturowo mniejsze znaczenie, niż dla Polski Smorgonie, znane z Akademii,

pozdrawiam,
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
Zgoda, oczywiście. Ake jak wytłumaczyć postaw y Polaków,krytyczne wobec żądania praw (!) dla rodaków w RL? NIe tylko niezbędna jest samodzielność państwowa, ale także i reedukacja społeczna.

Pozdrawiam,
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
żarty na bok, wystarczą dobre chęci. A o obozach nie pisałem, podobnie, jak i o anszlusie Wileńszczyzny z pomocą Rosji. To Pan mi sugerował,że co innego piszę, a co innego myślę, (pisze autonomia, myśli rozbiór Litwy wspólnie z Rosją; ja o reedukacji, Pan - że chcę wprowadzić obozy) kiedy ja piszę zawsze tylko to, co myślę. Ale widocznie w narodzie istnieją pragnienia przyłączenia ziem zabranych zgodnie z nakazem hymnu narodowego. A na to pora jest zawsze zła, a zarazem dobra, bo to zależy od szczęścia poprzedzonego wolą.Gdyby  ktoś (poza Piłsudskim) powiedział w 1914 roku że niepodległość się zbliża, to by mu powiedziano,że to niebezpieczne mrzonki.

Reedukacja ma dla mnie takie znaczenie, co właściwy, antyinflacyjny program oświatowy. Obozy u

Pozdrawiam!
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
i chyba inną wizję polskości, niż Pan. Również ofensywną, ale inną. W tym rzecz.
Obrazek użytkownika MD

MD
Alchymisto, niestety to nie jest zabawne jak na forach WybGazety albo tym podobnych przekaziorów osobnicy posługujący się językiem polskim wypisują takie rzeczy o Rodakach na Litwie, że na Kremlu muszą skakać z radości. Pan Jan ma tu 100% racji w kwestii odbudowy naszej pamięci narodowej. Nikt nie nawołuje do przywrócenia granicy z traktatu ryskiego czy też rozejmu andruszowskiego, ale nie pozwólmy aby zamiast pamięci narodowej funkcjonowało coś co zrzucono nam ze spadochronami w grudniu 1941 roku. Rodacy na Litwie tak jak i na Grodzieńszczyźnie czy we Lwowie muszą wrócić do naszej pamięci narodowej.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
I tu się mylisz MD, choć zarazem masz rację... Otóż ja nawołuje aby przywrócić granicę z 1449 roku plus Inflanty i Nowogród Wielki/Petersburg jako samodzielna republika morska!

Tyle tylko, że mam świadomość, że nikt w Polsce tego nie chce. Dlatego z pełną świadomością daję fory Litwinom i Ukraińcom.
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Rozumiem że Autor ma jakieś niezabliźnione rany związane z Wileńszczyzną. JA jestm za młody by takie rany mieć. I szczerze przyznam (i zaraz pożałuję tej szczerości) że nie bardzo rozumiem dlaczego jedynie jakaś autonomia miałby zapewnić dalsze trwanie polskości na tamtych ziemiach?
Wydaje mi się że najpierw to Polacy muszą zrobić porządek u siebie. Dopiero potem można brać się za sprawy poza naszym terytorium. Wiemy nie od dziś że właściwie wszystkim Polskom, którym przesunięto granice w 1945 stała się i dzieje nadal krzywda. Przez tyle lat nic nie zrobiono w tej sprawie. Teraz zamierzamy nadgonić stracony czas? Polacy na Wileńszczyźnie byliby bezpieczniejsi i silniejsi gdyby w Polsce był rząd, który dba o Polskę o Polaków tak w Poslce jak i poza nią. Od tego należy zaczynać.
Rozdzieranie szat i rozpacz jak to bardzo źle traktują Polaków na Litwie i nie tylko, nic nie załatwia. I myślę że nam Polakom brakuje po prostu czasu by walczyć na tylu frontach z wielogłową hydrą antypolskości. Bo policzmy ile jest tych frontów? "Polskie obozy zagłady", kłamstwo katyńskie, kłamstwo smoleńskie, Wileńszczyzna, Kresowiacy, Polacy na dalekim wschodzie, mniejszość polska w Niemczech... I żeby było trudniej ta walka musi być toczona i tu na miejscu i poza granicami. Jest tego dużo za dużo. Pospolitego ruszenia nie będzie ani w sprawie Wileńszczyzny ani w żadnej z pozostałych, oraz nie wymienionych tu spraw. Polacy są zmęczeni każdym kolejnym dniem w którym otrzymali przydziałową, kolejną porcję kłamstw na temat ich dnia bierzącego. Nie usprawiedliwiam tu braku działań, ale satram się uświadomić, że potrzeb natychmiastowego działania jest takie mnóstwo że nie wystarczy już zwykłe zaangażowanie poszczególnych ludzi, społeczników. Tu trzeba dzialać na poziomie instytucji, agencji rządowych lub wspieranych sowicie przez rząd. A tego jak widać, nie ma. Może gdyby były i działały jak trzeba, nie byłoby tak palącej kwestii talic z nazwami, nazwisk, niszczenia szkolnictwa, rugowania języka, wreszcie jawnej i ukrytej państwowej arogancji i lekceważenia Polski i Polaków na Litwie. Mści się z nawiązką lekceważąca postawa rządów ostatnich lat. Kapitulanckie działania całej bandy Tuska. Nie naprawimy tego bez udziału prawdziwego polskiego rządu. Chociaż opisywać, dokumentować należy dla samej żelaznej zasady.
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
Bardzo dziękuję za ten list. Mam co prawda niezabliźnione rany, ale nie tyle z Wileńszczyną, co z polskością i Polską jako taką. Pan nie rozumie (i otwarcie się do tego przyznaje, brawo!) dlaczego "jakaś autonomia miałaby zapewnić dalsze trwanie polskości".

Otóż sprawa ta ma pozornie coś wpólnego z Polską. Polaków na Wileńszczyźnie (to w pewnym sensie sukces RL) powoli sprawy Polaków w II PRL interesują tyle samo, co mieszkańców II PRL losy Polaków na Wileńszczyźnie. Jest tylko jedna różica - w RL prześladuje się ich za pisownię nazwisk i pielęgnowanie polskich tradycji (w większości już obcych mieszkańcom II PRL).

Aby przekonać się o tym, co autonomia dale ludziom i co dla nich ratuje zachęcam do podróży na Wyspy Alandzkie.

Wracając do tezy: "Polacy musą zrobić porządek u siebie".  Ale już jak to mają zrobić, Pan niestety nie pisze, a to jest przecież najważniejsze. W mej opinii Polacy u siebie porządku nigdy nie zrobią, z tym nastawieniem jakie wyraża Pan pisząc o tym, że nie warto nic robić dla Polaków w RL bo "Przez tyle lat nic nie zrobiono w tej sprawie. Teraz zamieszamy nadgonić stracony czas"? Normalnie odpowiedziałbym na to pytanie - nawet tym bardziej.

Pisze Pan dalej, że potrzeb natychmiastowego działania jest mnóstwo. Nie przeczę, ale ja wybrałem teraz tę jedną. Czy do walki Polaków o prawa w RL potrzebna jest Polska? Coraz mniej. Polacy w Wilnie wiedzą, że na Polaków w Polsce (poza wyjątkami) nie mają co liczyć.

Pozdrawiam,
Obrazek użytkownika MD

MD
Nie wolno nam dla jakiejś "strategii", "taktyki" albo innych "celów wyższych" pozwolić zepchnąć sprawę Polaków na Litwie na dalszy plan. To są tacy sami Polacy jak my a nawet bardziej kochający Polskę. Oderwanie Wileńszczyzny poprzez przesunięcie granic było potężnym ciosem w naród. Mimo tego Polacy na Litwie przetrwali wierni Ojczyźnie pod sowieckim panowaniem. Trwają nadal ale wysiłki mające na celu oderwanie ich, tym razem duchowo, od Ojczyzny nie ustają. Jeśli nie wyciągniemy do nich ręki grozi nam, że może i pozostaną przy polskiej mowie i obyczaju ale Polskę będą traktować jak obcy kraj. Wyrasta między nami jeszcze większa bariera niż między czytelnikami WybGazety a środowiskami patriotycznymi. Tego nie wolno odłożyć na później. Już jest wystarcząco późno.
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
Jestem dokładnie tego samego zdania. Stosunek mieszkańców II PRL do Polaków na Wileńszczyźnie jest wynikiem sowieckiej edukacj hisorycznej. Pani Michnikowa się kłania. Pańskie porównanie z barierą i GW nadzwyczaj trafne.

Wszystkie tchórzliwe rządy po 1989 roku bały się przywrócenia obywatelstwa RP tym,których go pozbawili Rosjanie w 1939 roku.

W tym kontekście podziwiam Niemców.

Pozdrawiam,

 
Obrazek użytkownika ro

ro
też trochę winy można znaleźć. 
Zakładają fora dyskusyjne i...  są na nich całkowicie impregnowani. Wykrzykują na tych forach swoje racje, czasem oddadzą pokłon Tomaszewskiemu lub ulubionemu publicyście i żadnych wzajemnych realcji między sobą. Tak jakby każdy z nich wszedłszy przypadkiem między pospólstwo, nie chciał się z nim zadawać. Zaczepieni imiennie, jeżeli - to odpisują coś zdawkowo. Na pytania zadane wprost nie odpowiadają.

Odwiedzałem kiedyś takie fora. Jedynymi chętnymi do wymiany zdań byli litewscy Polacy... mieszkający w Polsce.
Nie zachęca to do angażowania się w ich problemy.
Nie oczekuję zaraz wylewności - "klękajcie narody, bo rodak nas odwiedził". Nie. Wystarczyłby zwykły savoir vivre.

Tak nawiasem mówiąc, na naszym blogu niektórzy też cierpią na tę "litewską" przypadłość. 
Ale na szczęście tylko niektórzy...
Obrazek użytkownika Jan Bogatko

Jan Bogatko
To jest to, o czym mówię. Polacy na Wileńszczyźnie odwrócili się od olewających ich Polaków z II PRL i szukają sojuszników. Z rozpaczy. Mają do tego pełne prawo. Co więcej - muszą z uwagi na zdradę rodaków. Zostawiajmy pole obcym, a zobaczymy, jak na tym wyjdziemy. My kochamy, jak się walczy o nasze sprawy, ale sami do walki skorzy nie jesteśmy. Jak to powiedział Piłsudski?...

Pozdrawiam,
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie przesadzajmy z tą rozpaczą. Rozpacz to była za Związku Sowieckiego, a nie za Republiki Litewskiej. I to jest problem numer 1 - sowiecka tożsamość Polaków za kordonem.

Problem numer 2 - to polityka "naszego" rządu. No comments.

Problem nr 3 - jakie cele chcemy osiągnąć za Bugiem i jaka rolę widzimy Polaków za bugiem. Pomijam oczywisty postulat, aby normalnie mogli żyć i odbudowywać tożsamość polską. Chodzi o coś innego. Czy mniejszość polska ma zadanie denerwować wszystkich dokoła, czy raczej - i to byłoby pożądane - wchodzić w struktury państwowe i dążyć do zbliżenia tych państw z Polską? Ja bym bardzo chciał tej drugiej opcji, ale jak widać to pieśń przyszłości.
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Wileńszczyzna przez całe dekady była obecna tylko w umysłach ludzi, którzy mieli jakiekolwiek powiązania i/lub wiedzę, bo oficjalna propaganda wogóle nie używała nawet terminu Wileńszczyzna. O nauce w szkołach na ten temat wiemy lepiej niż dobrze. Świadomość istnienia Polaków na Wileńszczyżnie, ich potrzeb, ich pragnień nie istniała. Dla ludzi takich jak ja, problem tamtych Polaków nie istniał. Podobnie jak pozostałych odgrodzonych nowym pasem granicznym. To była celowa polityka obliczona na długie lata zamilczenia problemu i wyrugowania go z naszej wspólnej świadomości. To dlatego muszę nadrabiać braki wiedzy, mylę się co do oceny sytuacji i być może wydaję się nie przejmować losem Rodaków, którzy nigdy nie opuszczając Polski, zostali nagle obywatelami Sowieckiej Rosji. Tak, sprawa jest bardzo poważna i bardzo pilna. Jednak nie wiem czy istnieje w Polsce potencjał ludzi gotowych poświęcić swój czas, tak zawodowy jak prywatny. Ale może mylę się w ocenie sytuacji oraz możliwości i gotowości angażowania się większej liczby ludzi w tę sprawę. Może powinna zostać powołana do życia organizacja wspólna dla Polaków z obu środowisk?
Od dość dawna jestem przekonany że sytuacja w Posce jest na tyle zła i szkodliwa iż postrzeganie życia powinno być oparte na zasadach zbliżonych do postrzegania jej jak w czasie IIWŚ. Może przesadzam, ale wydaje mi się że pewne działania, które musimy podejmować aby dążyć do naprawy sytuacji, wychodzą poza zakres jaki w normalnych warunkach obejmują. Musimy zajmować się niemal budową od podstaw całych sfer życia by móc prowadzić normalną dyskusję opartą na prawdzie i być zodolnym do właściwej oceny naszej sytuacji. Z całą pewnością żyjemy w w świecie całkowicie zakłamanym. Mam silne przekonanie że sprawy poszły tak dalece w złą stronę, że bez jakiegoś instytucjonalnego działania, pojednanie Polaków z obu stron granicy nie będzie możliwe. Nie ma co ukrywać że chodzi tu o pieniądze, poza wszystkim innym co niezbędne. Do tego potrzeba jednak przedewszystkim spełnić jeden warunek, którym jest silna Polska, która budzi jesli nie respekt, to przynajmniej jakiś elementarny szacunek. To tyle gwoli uzupełnienia mojego komentarza.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
To prawda, ale chciałbym, aby ci, którzy czują powołanie w tej sprawie, starali się także opisywać całokształt sytuacji Międzymorza. Portal kresy.pl koncentruje się na wąsko rozumianym nacjonaliźmie. To nigdy nie przynosiło dobrych efektów. Pamiętajmy, że Polacy na Litwie to w znacznej mierze także spolonizowani Litwini i Białorusini. A więc nie orężem, ale blaskiem cywilizacji zostali przyciągnięci do polskości, i to w XIX wieku - w czasach, które polskości nie sprzyjały. Również w wiekach wcześniejszych użycie siły należało do rzadkości. Stare imperium - Rzeczpospolita - nie powstało na bazie etno-religijnego nacjonalizmu, ale na bazie patriotycznego sarmatyzmu. Podążając tą drogą prędzej czy później odzyskamy dla sprawy i Litwinów, i Ukraińców, a może i Białorusinów...

Nota bene tożsamość "sarmacka" pojawiła się ostatnio na Ukrainie. Coraz częściej Ukraińcy pomajdanowi mówią o sobie "my Ukraińcy różnych wyznań i narodowości" - to jest właśnie to o co chodzi. Plus przywiązanie do wolności - i mamy typiczny sarmatyzm!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>