W 1989 roku, jako człowiek młody i naiwny sądziłem, że wraz z obaleniem komunizmu odejdzie też do historii tradycyjna pierwszomajowa propagandowa obłuda, hucpa i pompa, kiedy to jak Polska długa i szeroka przekonywano nas, że bylibyśmy nikim gdyby nie przynależność do rodziny państw socjalistycznych z bratnim Związkiem Radzieckim na czele. Wbrew elementarnej logice próbowano wbijać nam w głowy w myśl „doktryny Kononowicza”, że w Polsce nie byłoby nic. I oto nagle pojawili się zainstalowani tu przez Stalina komunistyczni tytani, którzy wydźwignęli nasz kraj z ruin i zgliszcz.