Bo SB-kom się przecież należy...

 |  Written by Geolog1988  |  7
Dzisiaj rano przeczytałem poruszający komentarz użytkownika JaN, pod tekstem "Jeśli my zapomnimy o nich... (2)". Pozwolę sobie przytoczyć ten komentarz:

 
To bardzo przygnębiające że SBcy mają wysokie emerytury na które na pewno sobie niczym nie zasłużyli a my głodem przymieramy a nasi koledzy od lat leżą w zapomnianych mogiłach. Kilka dni temu byłem na cmentarzu na grobie mojego kolegi z Solidarności z którym podczas demonstracji na Starówce własnymi ciałami osłanialiśmy kobiety pod pałacem prymasowskim przed bandytami z ZOMO którzy siedząc we włazach suk z odległości kilku metrów strzelali do nas na wprost z kałachów (racami łzawiącymi). Wtedy mnie się udało odskoczyć obracając bokiem i zaliczyłem tylko obcierkę po brzuchu ale i tak bolało jak diabli a Andrzejowi zomowiec strzelił prosto w twarz. Zasłaniał kobietę więc się nie schylił tylko zasłonił twarz rękami i dostał w zewnętrzną część dłoni. Raca połamała mu kilka kości więc przez dwa lata był na rencie chorobowej. Gdy wrócił do pracy i działalności nieznany "seryjny samobójca" spowodował że wyleciał z pociągu którym wracał do domu z drugiej zmiany. Pochowano go o drugiej w nocy w asyście funkcjonariuszy SB, księdza i żony. Żonę tak zastraszono że nawet po 90tym roku bała się wystąpić o wyjaśnienie sprawy. 

Między innymi w związku z tym chciałbym napisać kilka słów na temat m.in. emerytur SB-ków.

Chyba wszyscy mają wrażenie, że od Bałtyku aż po Tatry, od Odry po Bug III RP jest usiana nie tylko układami, ludzką krzywdą, wyzyskiem, ale również absurdem. Wszystko, co ja przynajmniej codziennie słyszę, to jakiś kompletny "Supernatural" (pozdrawiam fanów serialu :)) w wersji tragikomicznej.

"Bycie funkcjonariuszem organów bezpieczeństwa państwa łączyło się zawsze z nienormowanym czasem pracy, a także z narażeniem na stres, zwiększonym ryzykiem śmierci, kalectwa, choroby lub wypadku." - tak posłowie lewicy uzasadniali, dlaczego pracownikom służ PRL nie wolno odbierać emerytur i przywilejów emerytalnych.

Że niby co? UB-cy, SB-cy i inni śmecy się zmęczyli? Że byli narażeni na niebezpieczeństwa? Przecież praca w Gestapo też była bardzo męcząca. Dniami i nocami katować delikwentów, zrywać paznokcie, okładać razami na wszelkie możliwe sposoby, przecież to człowiek musiał się ciężko zmachać, nierzadko spocić i zestresować, gdyby nie udało się wyciągnąć z kogoś informacji. SS-man mógł spaść z wieży wartowniczej, mieć wypadek samochodowy, broń mogła sama wystrzelić etc. Na to samo byli narażeni również nasi... "obrońcy" PRL.
Jest przecież totalnie skretyniałym debilizmem, żeby w państwie, w którym tak często podnosi się okrzyki na temat demokracji, miały miejsce aż takie patologie jak walka o pieniądze i godne traktowanie dla zbrodniarzy, która na drodze sądowej jest prawie zawsze dla nich zwycięska.

Nie jestem prawnikiem (co najwyżej znam prawo górnicze i geologiczne), ale nie muszę nim być, żeby wiedzieć, że odebranie pracownikom Służby Bezpieczeństwa ich przywilejów emerytalnych, to tak jakby przepłynąć Atlantyk na pontonie, który przecieka.

Jeżeli od razu po roku 1990 nie powiedziano stanowczo i wprost: "PRL NIE BYŁ PAŃSTWEM SUWERENNYM! PRL BYŁ PAŃSTWEM MARIONETKOWYM ZARZĄDZANYM Z MOSKWY! PRL NIE BYŁ PAŃSTWEM BUDOWANYM DLA POLAKÓW, TYLKO PRZECIWKO NIM!", jeżeli uznało się, że UB, SB, Służby Wojskowe PRL, a w szczególności te wszystkie specjalne wydziały, takie jak Wydział D czy też Wydział Y, które były stworzone tylko i wyłącznie do dokonywania zbrodni i wykonywania wyroków okaleczenia lub zamordowania niewygodnych dla władz obywateli są takimi samymi policjantami, oficerami polskich służb jak ci po roku 1990, że są takimi samymi, niewinnymi pracownikami, którzy po prostu wykonywali wówczas swoje zadania, bo przecież musieli za coś żyć i utrzymywać swoje rodziny, no to nie oszukujmy się - teraz nie można się dziwić, że nie ma siły, która mogłaby im odebrać to, co otrzymali w wolnej Polsce.

Nie chodzi mi już nawet o to, że komuś zabierzemy tą emeryturę na poziomie kilku tysięcy złotych, że w jakimś stopniu dokona się przez to symboliczny akt sprawiedliwości (chociaż dla mnie nie może być mowy o jakiejkolwiek sprawiedliwości). Chodzi mi po prostu o elementarny powrót do dawno już zapomnianego przez nasze "elity intelektualne" zdrowego rozsądku i pokazania tego skretynienia, jakiego jesteśmy od prawie ćwierćwiecza świadkami. Ja całkowicie rozumiem, że III RP mogła dać pracownikom służ PRL amnestię. Problem jednak polega na tym, że ja nie rozumiem, za co przyznano im tą amnestię. Nie rozumiem, co mieliśmy im wybaczyć, skoro to tak kryształowi ludzie, którzy dla dobra naszego kraju byli narażeni na stres, kalectwo, choroby etc, jak to uzasadniali posłowie lewicy. Skoro nie mieli oni nic na sumieniu, to czemu niby mamy im cokolwiek wybaczać? Taki dyskurs został wmówiony ogromnej części naszego społeczeństwa i nawet gdy już znalazł się ktoś, kto zapytał "Ale za co my wam wybaczamy? Co takiego zrobiliście? Kogo skrzywdziliście?", to okazywało się wówczas, że jest on oszołomem, niebezpiecznym ekstremistą, plującym nienawiścią nienawistnikiem, podłym bandytą itd.

Prawo? Co to jest w III RP tak naprawdę prawo? Jest to twór używany w dyskursie publicznym tylko wówczas, gdy jest to na rękę establishmentowi III RP. Sprawa emerytur pracowników służb PRL i różnego rodzaju precedensy z nią związane (np. http://wpolityce.pl/wydarzenia/49999-szkolenie-w-kgb-podstawa-do-wyzszej...) pokazują, że kiedy wszystko jest w porządku, kiedy jest to na rękę temu, komu trzeba, to podnoszą się głosy oburzenia "Hola, hola! Przecież istnieje prawo! Przecież tak orzekł sąd, a kto nie szanuje sądu, ten nie szanuje demokracji i państwa prawa!"
Kiedy natomiast na początku lat 90. było prawo i można było skazać ludzi odpowiedzialnych za zbrodnie dokonane nawet w świetle prawa PRL, jakimi były: Wprowadzenie stanu wojennego, Masakra na wybrzeżu w 1970 roku, Poznański Czerwiec, Ursus, Radom, organizacje takie jak WRON-a etc, to wówczas ci sami przedstawiciele establishmentu, którzy dzisiaj również wyznaczają linię rozwoju polskiej inteligencji z żalem przyznawali "Narodzie Polski - prawo prawem, ale są potrzeby chwili. To są aktualnie nasi partnerzy i nie możemy ich drażnić, bo nie uda się stworzyć wolnej Polski. Daliśmy słowo i musimy go dotrzymać".

Warto, wydaje mi się, poruszyć tutaj jeszcze jeden aspekt. Mianowicie, w moim przekonaniu Ubek, SB-ek etc, który dzisiaj żyje tylko z emerytury, który walczy o nią jak lew w sądzie etc, to chyba jakiś kompletny frajer. Jeśli bowiem nie odnalazł się on w rzeczywistości po okrągłostołowej i nie załapał na dużo większą kasę jak ta specjalna emeryturka, to pewnie jest pośmiewiskiem w swoim środowisku.

Może znowu się mylę, ale walka nie jest już tak naprawdę o to czy ci ludzie powinni dostać te pieniądze czy nie. Jak działa nasze prawo każdy widzi. Jak działają sądy tym bardziej. W mojej ocenie najważniejsze w tym wszystkim jest to, czy będziemy mogli powiedzieć naszym dzieciom, naszym wnukom: "Bądźcie uczciwi! Bądźcie prawi! Kochajcie ojczyznę, a jak przyjdzie kiedyś niebezpieczeństwo, to nie bójcie się za nią walczyć i ryzykować własnym zdrowiem i życiem!"? Jeśli zaś już to powiemy, to czy nie usłyszymy w odpowiedzi: "Ojciec, dajże spokój! Pierdzielisz coś o uczciwości, sprawiedliwości i patriotyzmie, a masz 700 zł renty. Wolę kolaborować, sprzedać się okupantowi, popełniać zbrodnie, oszukiwać etc, bo dostanę za to 10 razy większą emeryturę od ciebie! W taki sposób UB, SB walczyło o wolną Polskę, więc czemu niby mnie nie wolno..."
 
Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie
edit foto: SK,  żródło: www.tvn24.pl
5
5 (12)

7 Comments

Obrazek użytkownika Geolog1988

Geolog1988
Bardzo dziękuję Administracji za drugie już odpowiednie zdjęcie do mojej notki!

Pozdrawiam Serdecznie! :-)
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Niestety masz rację. Nie ma siły, która mogłaby im odebrać te przywileje. Nawet nie po to, by komuś coś odbierać, bo ma za dużo, ale zwyczajnie po to, by stała się sprawiedliwość dziejowa.
Słynna "gruba kreska" wyrządziła niepowetowane szkody. Także - jak piszesz - w psychice ludzkiej. Każdy na własne oczy może zobaczyć, że nagradzana jest zbrodnia, a uczciwi ludzie muszą egzystować czasami na granicy biologicznego przeżycia. Zbigniewowi Romaszewskiemu niektórzy wypominają, że ośmielił się żądac finansowego zadośćuczynienia za prześladowania, jakich doświadczył za czasów PRL. Uważają, że to nie w porządku. Ale w porządku, gdy Kiszczak ma zagwarantowane spokojne i dostatnie życie,  bo miał przecież "stresującą robotę i nienormowany czas pracy".
Zbrodniarze swoim ofiarom śmieją się dziś prosto w oczy.
Obrazek użytkownika Geolog1988

Geolog1988
Nie tyle takim ludziom jak śp. Zbigniew Romaszewski wypomina się "walkę o zadośćuczynienie", co ich domniemaną pazerność na pieniądze... Tą samą manipulację zastosowano swego czasu wobec małżeństwa Gwiazdów i śp. Anny Walentynowicz.

Wychodzi na to, że Jaruzelski, Kiszczak oraz wszyscy kaci i mordercy z UB, SB etc. zrobili więcej dla Polski, a zwłaszcza dla tej "wolnej Polski" niż opozycjoniści, który niejednokrotnie oddawali swoje zdrowie i życie "stając im na drodze"...

Odnośnie ostatniego zdania w Twoim komentarzu:
Jeden z opozycjonistów opowiadał kiedyś jak w wolnej Polsce spotkał się zupełnie przypadkowo ze swoimi katami, którzy zrobili z niego kalekę (dostawał wówczas emeryturę w wysokości ok 600 zł na rękę miesięcznie). Kaci ironicznie popatrzyli na niego (ubrani w markowe garnitury i nie tylko) i powiedzieli:
"- No i jak się Panu żyje? Bo nam się dobrze żyje... A Panu?"
Mój Boże kochany, aż łza mi się w oku kręci, bo cóż on mógł im wtedy odpowiedzieć... :-(

Pozdrawiam Serdecznie!
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Przypomina mi się, jak II Rzeczpospolita traktowała zasłużonych patriotów. Myślę o weteranach Powstania Styczniowego. Rozkazem specjalnym Piłsudskiego zyskali uprawnienia żołnierzy Wojska Polskiego i prawo do stałej pensji wypłacanej przez państwo. Taka – honorowa emerytura, bo przecież wszyscy z nich mieli już swoje lata, jako że od Powstania minęło niemal 60 lat.
Zaprojektowano dla nich specjalne, fioletowe mundury z czapką rogatywką ozdobioną srebrnym orłem lub biało-czerwoną kokardą. Mogli mieszkać w specjalnie dla nich utworzonych Domów Weteranów. Byli otoczeni troskliwą opieką i szacunkiem – przez państwo, władze i społeczeństwo.
Nawet generałowie oddawali im cześć salutując im jako pierwsi.

Ale to były inne czasy, inne władze, inne społeczeństwo i inny świat wartości.
Służba Ojczyźnie była najwyższym nakazem, honor i wierność zasadom– najlepszym drogowskazem, patriotyzm budził szacunek, a senior był kimś, od kogo można się czegoś nauczyć, a nie wyłącznie stetryczałym dziwakiem, który wszak nie jest ani „cool”, ani też „spoko”.
 
Obrazek użytkownika Geolog1988

Geolog1988
"Ale to były inne czasy, inne władze, inne społeczeństwo i inny świat wartości." - cóż mogę więcej do tych słów dopowiedzieć, poza tym, że w pełni się z Panią zgadzam? :-)
Również przypomina mi się wypowiedź jednego z historyków, którego nazwiska teraz nie pamiętam, który opowiadał o początkach II RP. Wynikało z jego wypowiedzi, że pierwszy budżet II RP wynosił kilkaset milionów złotych mniej niż bierzące potrzeby państwa a mimo to II RP potrafiła obronić się przed bolszewikami i stworzyć ustrój, którego system III RP, mimo nieporównywalnie lepszych warunków na starcie nie osiągnął i w takiej formie - nie osiągnie przenigdy.

Dzisiaj niejedna (delikatnie pisząc) szmata, która uchodzi za autorytet potrafi powiedzieć, że przecież przedstawiciele tajnych i jawnych służb PRL też kierowali się honorem i przysięgami złożonymi władzy ludowej i właśnie dlatego musieli robić to, co robili a my mamy im to wybaczyć, bo inaczej nigdy nie byłoby "wolnej" Polski.

Pozdrawiam Serdecznie!
Obrazek użytkownika JaN

JaN

U nas tez się hołubi tych opozycjonistów co to własnymy rencamy coś obalali z komuną a np. po okrągłej zdradzie kupili sobie 20 TIRów z oszczędności i nagle z kierowcy zmienili się w intelektualistów a zapomina się o tych co na dole wykonywali czarną związkową robotę. Nie każdy mógł być w Komisji Krajowej czy Zarządzie Regionu. Robota w zakładach pracy była często bardziej niebezpieczna niż tych ze świecznika. Popatrzmy na setki ofiar reżimu komunistycznego i zauważmy że większość z nich była znana bardzo lokalnie np. w swoich zakładach pracy. Dodatkowo Sbecja swoim ofiarom dorabiała gębę złodzieja, pijaka itp. Po śmierci Andrzeja o którym wyżej pisałem też na wszelki wypadek rozpuszczali plotki że on był członkiem jakiejś grupy złodziei i zginął z powodu niesnasek przy podziale łupów. Andrzej zostawił żonę, trójkę małych dzieci i nie skończoną budowę domu w Kobyłce pod Warszawą który budował własnymi rękami. Gdy próbowałem załatwić jakąś pomoc dla nich próbując dotrzeć do kolegów z jego zakładu spotkałem się z nieufnością nawet z zarzutem że staram się ich naciągnąć na kasę. Sbek na rozmowie ostrzegawczej straszył mnie że też mam małe dzieci i też nikt palcem nie kiwnie gdyby mnie się zdarzył jakiś „wypadek”. 

Obrazek użytkownika Geolog1988

Geolog1988
Gdyby się o nich pamiętało, to trzeba by również pamiętać o losie, jaki ich spotkał i tych, którzy im go zrządzili...

Swego czasu czytałem wywiad Teresy Torańskiej z Urbanem - Urban mówił dokładnie to samo, co Pan, że opozycjoniści, którzy według prowadzonego "śledztwa" popełnili samobójstwo lub zostali zamordowani albo okaleczenie przez "nieznanych sprawców" byli pijakami, złodziejami, awanturnikami i ogólnie rzecz ujmując zwykłymi nygusami i bandytami, którzy sami są sobie winni.

Czy komisja Rokity zajęła się śmiercią Pana przyjaciela - Andrzeja?
Czy wie Pan, jaki jest los "nękających" Pana SB-ków w III RP?

Pozdrawiam Serdecznie!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>