Dowód na istnienie Domu

 |  Written by Signa  |  15
[treść usunięta]
***

 
5
5 (13)

15 Comments

Obrazek użytkownika tł

Tam dom twój, gdzie serce twoje. Widzę, Signo, że Twój Dom trwa...

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Signa

Signa
Może to i łzawa historia, ale jest w wielu z nas potrzeba dotarcia do korzeni, a także do miejsc. Potrzeba sprawdzenia, zakotwiczenia w jakimś konkretnym miejscu, i stamtąd już możemy się spokojnie rozłazić po świecie. Świadczą o tym różne wpisy historyczne z zahaczeniem o dzieje rodzin, jakie nawet tutaj nasi Blogerzy umieszczają. Dlatego pozwoliłam sobie na taki jeden jedyny wpis.
Potrzeba zakotwiczenia jest powszechna.

Kiedyś spotkałam dwóch Żydów. Bardzo elegancki staruszek przywiózł do Polski swojego syna, któremu chciał pokazać dom rodzinny. Mieli adres, pytali o drogę. Staruszek jeszcze coś pamiętał po polsku, przeżył wojnę dzięki Polakom. Syn po raz pierwszy przyjechał do Europy. Podprowadziłam ich pod domek – mała, drewniana chatynka, trochę jak altanka na działkach pracowniczych. Ogródek tej wielkości, że mieściła się jedna jabłoń, składzik na opał, dosłownie dwie grzędy i... sławojka. Staruszek patrzył płonącymi oczami, w pełnym zachwycie. Pokazywał synowi: - To jest dom twojego dziadka i pradziadka. Tutaj się urodziłem.
Syn wyglądał, jakby się właśnie obudził na Marsie: - Tu?! To tutaj?! Takie małe?! Gdzie ten dom?
Starszy pan poprosił, żebym zapukała i w jego imieniu zapytała, kto tu dzisiaj mieszka. Zgodziłam się. Współcześni lokatorzy okazali się bardzo uprzejmi. Zaprosili ich do środka. Trzeba było widzieć minę młodszego Żyda, kiedy musiał schylić głowę przechodząc przez drzwi! Był tak zawiedziony tym, co właśnie oglądał... W przeciwieństwie do staruszka, przeżywającego euforię.

Pożegnałam się, a wtedy staruszek dał mi wizytówkę, z której treści wynikało, że jest dyrektorem w banku w Nowym Jorku (to było dziwne, bo był naprawdę bardzo stary). Cały czas powtarzał, że jest szczęśliwy, bo stąd się wywodzi jego rodzina i zdążył ten dom pokazać synowi. Jednego jestem pewna: syn nie sprawiał wrażenia, jakby chciał kiedykolwiek odzyskać siedzibę przodków. Ale to, co zobaczył, na pewno dało mu do myślenia.wink

Obrazek użytkownika tł

Cóż, dom moich pradziadów w Wilanowie był mały, drewniany i kryty strzechą. Dotrwał do początku lat `80 ub. stulecia. Dziadowie mieli już większe i murowane... z werandami ;-)!  Też już ich nie ma... Zostały w pamięci i na zdjęciach... Chciałem Ci je nawet pokazać, ale akurat skaner mi wysiadł :-(.

Nihilistyczny nieco filozof rumuński , Emil Cioran, stwierdził kiedyś, że fotografia to statyczna forma nieśmiertelności...

Dom rodzinny to nie rzecz, to idea. Trwa, dopóki jest kultywowana...
Obrazek użytkownika Hun

Hun
Dom rodzinny mojej May widziałem, wiele juz lat temu... Juz go chyba nie ma... Jest/był w obecnej stolicy sąsiedniego państwa... Dom rodzinny Ojca na pewno juz nie istnieje, sam dotykałem ruin domu... drewnianej chaty... Też w sąsiednim państwie... ale nie tym samym, w którym był Dom Mamy... Tyle mi zostało, co w pamięci i na czarno-białych zdjęciach... ...
Pozdrawiam, M

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika Signa

Signa
Racja, tł. To tak, jak z ojczyzną.
Cioran miał rację, chociaż z nim nie wiadomo. To chyba Cioran powiedział, że błogosławiony przez bogów jest ten, kto nie przywiązuje się do nikogo? Chyba nie chciałabym znać tych jego bogów. wink
Tł, skaner się naprawi, prawda?
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Przepiękna ta Twoja notka. Wyziera z niej tęsknota za czymś, czego nie widziałaś i nigdy nie zobaczysz, ale mimo to, zachowujesz dla tego obrazu miejsce w swoim sercu. Chyba wielu z nas ma takie swoje, nieistniejące już domy. I ja kiedyś o takim napisałam. Nie będę wklejać całego tekstu, ale może fragmenty - specjalnie dla Ciebie. Bo wiem, że zrozumieszsmiley.

Pierwsze było drzewo. To od niego zaczyna się ta historia. Wyrosło na porośniętym łąką niedużym wzniesieniu, pośród rozlewisk płynącej tu rzeki Bug. Mijały lata, a niewielka samosiejka rozrosła się w rozłożystą lipę. Opodal piął się ku górze brzozowy młodnik, a nieco dalej widniał gęsty, mroczny las.
Opowieść mogłaby się zaczynać w zupełnie innym miejscu, gdyby nie to, że ten malowniczy zakątek przyciągnął uwagę pewnego wędrownego cieśli, którego podróż właśnie tutaj znalazła swój kres.
[…] Znam ten dom tylko z opowiadań rodzinnych. Wojenna zawierucha zmiotła go niemal całkowicie z powierzchni ziemi, a to, co z niego pozostało, rozpadło się ostatecznie
w późniejszych latach. Był jednak taki czas, gdy rozgrywały się w nim wszystkie najważniejsze wydarzenia rodzinne – narodziny dzieci, wesela, które w ciepłej porze roku wychodziły  z niego do ogrodu, i pożegnania zmarłych, podczas których, zgodnie z tradycją,  zatrzymywano stojący w jadalni zegar i zasłaniano wszystkie lustra.
 
[…] Tuż przy domu rosła piękna rozłożysta lipa. Moja babcia, opowiadając o tej lipie, zawsze mówiła, że ludzie zgubili gdzieś swoją dawną mądrość, która kazała im budować domy w pobliżu zdrowych i pięknych drzew. […] Babcia wierzyła w ochronną moc swojej przydomowej lipy, która podobno nie pozwalała zbliżać się do domu piorunom, jednak dla wzmocnienia tej ochrony zawsze przed nadciągającą burzą stawiała w oknie zapaloną gromnicę.
 
[…] Dzisiejsze mieszkania budowane w wielopiętrowych blokach, nawet te najdroższe – ulokowane w ekskluzywnych „apartamentowcach” - są uboższe od dawnych domów, bo brakuje im duszy i pamięci. Duszy i pamięci wzrastających w nich  pokoleń,  zapewniających ciągłość rodzinnej tradycji. Bo dom  to nie są tylko ściany i dach - to przede wszystkim ludzie i uczucia, jakie ich ze sobą wiążą. To przekazywane z pokolenia na pokolenie wartości i emocje towarzyszące zdarzeniom, które stają się udziałem rodziny. Wydaje się czasem, że stare domy próbują przekazać nam swoje opowieści. Stare schody skrzypią i trzeszczą, nawet jeśli nikt po nich nie chodzi...  na strychu coś stuka... A to potęguje wrażenie, że wracają tu czasem ludzie, którzy kiedyś w tym domu mieszkali. Powiadają, że dom widzi, słyszy, czuje - jak człowiek. Gromadzi w sobie energię – dobrą albo złą, a nawet potrafi przeczuwać nieszczęścia, jakie mogą się przytrafić jego domownikom. Babcia opowiadała, że przed śmiercią jej własnej babci i dziadka, a potem także rodziców, zawsze spadał ze ściany obraz i zawsze był to ten sam obraz -  wiszący w jadalni, pełniącej zarazem rolę salonu.
 
Obrazek użytkownika Signa

Signa
Jesteś pewna, że samosiejka? Lipy sadzono od południa domu z rozmysłem. Tracą liście dokładnie wtedy, gdy dzień swietlny się skraca, słońce obniża, i trzeba wpuszczać światło. Latem dają cień i chłód, poza tym są miododajne. Taka prapolska klimatyzacja.
Bardzo dziękuję Ci, Ellenai, za piękną opowieść smiley
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Dzisiaj nikt już tego pewien być nie może, ale tak głosiła rodzinna opowieść.
Podobno mojego pra...pra.. zauroczyła właśnie ta samotna lipa.
Aż się prosiło, by właśnie tam postawić dom.
Jeśli to nawet nieprawda i tylko ktoś sobie to po latach wymyślił, to w każdym razie lipa
była na pewno, bo moja babcia ją pamiętała.
Ojciec babci miał pszczoły, więc podobno mnóstwo ich kręciło się wokół drzewa, gdy kwitła.
A babcia zbierała kwiat lipowy na napary.
Zbierała go zresztą także po wojnie, ale to już w zupełnie innym miejscu.
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Takie opowieści nie mogą nie wzruszać. Przecież chodzi o nasze korzenie, o kotwice.

Rodzina mojego męża (po kądzieli) powróciła do Polski z Zachodu, z Niemiec. Mówimy oczywiście o powrotach po zakończeniu WW II. Tak mało się wie, mówi i pisze o repatriantach zza zachodniej granicy. Oni, w przeciwieństwie do Polaków z Kresów, których brutalnie przegoniono, mieli dokąd wracać, mieli swe siedliska, wioski i miasteczka, skąd emigrowali za chlebem.

Pradziadek i Prababcia pochodzili z Wielkopolski. Oboje marzyli o powrocie w rodzinne strony. Jednak po przekroczeniu granicy zostali skierowani do ...Elbląga! Nic nie pomogły tłumaczenia pradziadka i błagania prababci, oficer był nieubłagany. Na wykorzenianiu polegała przecież polityka rządzenia "masami" wg Stalina.

Trzeba szukać, pytać i spisywać historię naszych rodzin, bo przecież one składaja się na historię Polski.
Pozdrawiam

 

Obrazek użytkownika Signa

Signa
To rzeczywiście ciekawe, bo o powrotach z drugiej strony mniej się mów.
PS. Bardzo mi się podobają i nick, i awatar smiley
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Dziękujęrumieniec

Miłego karnawałowego weekendu!

 

Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Sama odpowiadasz:
"Mam więc swój dowód, że to miejsce było. Adres wypisany wyraźnie, czarnym atramentem na kruchym dziś, żółtawym papierze."
To jest drogocenna pamiątka, tym bardziej, że jedna z nielicznych.
Dzięki za tekst.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>