W życiu każdego z nas nastają takie chwile kiedy przypominamy sobie przeszłość. Czasami staje ona tak blisko nas, że mamy wrażenie że czas się cofnął. Brakuje nam naszych bliskich, którzy odeszli tam, gdzie bólu już nie ma. Tylko nas wciąż boli tęsknota za czasem, który nie wróci.
Wędrujemy po tej Ziemi czasami uśpieni we własnym pojmowaniu rzeczywistości. Mój dziadzio umarł gdy miał 62 lata. Był młodszy niż mój tatuś teraz. Umarł 28 lat temu, a mi go wciąż brakuje. Wciąż czuję zapach jego wody kolońskiej, kiedy się do niego przytulałam. I dźwięk akordeonu gdy grał .Był dla mnie bardzo dobry, a ból który mi zadał gdy odszedł trwał bardzo długo.
Babcia odeszła 3 lata temu. Straciłam bardzo bliską osobę. Osobę, która wywarła na mnie niewątpliwy wpływ. To jej słuchałam z zapartym tchem jak opowiadała o froncie, który przez jej wioskę niedaleko Chyrowa przetaczał się dwa razy. To ona przekazała mi czym jest bestialstwo UPA, gdy opowiadała o ukrywaniu się całej rodziny, gdy przyszli ich mordować. Babcia miała niewątpliwy talent do przekazywania opowieści o swoim dzieciństwie i młodości. Jak prawdziwy bard snuła opowieści o miłości, wojnie, cierpieniu i przetrwaniu. Bardzo mi jej brakuje.
Tekst , który prezentuję nie jest mojego autorstwa. Pochodzi z pamiętnika mojego tatusia, który pozwolił mi go tutaj opublikować. Tatuś przeszedł w 2013 roku bardzo dużo. Czterokrotnie był operowany, otarł się o śmierć. Miał dużo czasu na przemyślenia. To wspomnienia pełne nostalgii, i miłości do rodziców i, kraju, ludzi i świata. Oto jego opowieść :
„ Jedna z wielu noc. Radio grało jakąś francuską melodię. Akordeon kaskadą walczyka budził wspomnienia. Widział w nich umiłowanego tatusia jak gra, niemiłosiernie fałszując basami instrumentu, jego spełnionego marzenia. I widział radość w oczach ukochanego taty, który zatracał się zupełnie płynął, płynął z melodia wymykającą się spod palców kaskadą tej szczęśliwej chwili.
A teraz gdy on sam bierze do ręki relikwie ojca i palce biegną tak prawidłowo po klawiszach, jemu brakuje, tak bardzo mu brakuje tamtego fałszowania.
Zaparzył kawę. Mamusia przeżyła tatę o 25 lat. Gdy patrzył jak urna ,tak jakoś po skosie wciskana w wykopany w ziemi dołek, przytula się w spotkaniu po latach rozłąki i znalazła swoje miejsce, on nie płakał. Tylko była w nim kompletna pustka, ból ogromny i nie mający ujścia, tak dławiący, że aż oczy były bez łez. I smutek, że mogło być inaczej. Czy jego miłowanie przegrało z nienawiścią w tej rodzinie, z tym przekleństwem z pokolenia na pokolenie? Kochał, a cierpienia mu nie oszczędzono. A na koniec, tydzień przed śmiercią mamy, brat nie pozwolił mu jej widywać. Nie pozwolił mu umierającej trzymać za rękę i gładzic srebrnych włosów konającej mamy. Ten jeden , ostatni raz. Zatrząsnął mu drzwi przed nosem. Rodzony brat. I jego żona. Nie mógł pojąć jak tak można. W takiej chwili?
Trudne doświadczenie. Niezwykle trudne. Ale już wtedy zaczynał się budzić. Zrozumiał, że nie może oczekiwać miłości od ludzi słabych, strachliwych i podporządkowanych. Odrzucających wartości na rzecz zaciekłej walki o rację. Przebaczył, odpuścił ale nie usprawiedliwił. Bo zła nie można usprawiedliwić. Zrozumiał wtedy co znaczy „spać” .
Oni wszyscy „śpią”, dlatego odpuścił. Uczynił to wyłącznie dla siebie. Dlaczego miał bez końca rozpatrywać, analizować. Dlaczego miał karać siebie za ich czyn? Zrozumiał, że niczego nie może zmienić w innych, zrozumiał, że może zmienić jedynie siebie. Odpuścił, i stał się wolny, zamknął pewien rozdział w życiu. Zrozumiał, że to trudne doświadczenie było potrzebne na jego Drodze. Zdarzenie, które mogło zrujnować- wzmocniło go. Bóg podał mu rękę i wstrząsnął , aby wreszcie, po tylu latach, zaczął się budzić. Aby zrozumiał, że nic, nigdy nie jest przypadkowe. On niby już wiedział, ale nie rozumiał.
Sięgnął po filiżankę. „ Nawet niezła ta kawa”- powiedział na głos. Myśli poszybowały w cudowny świat dzieciństwa.
Zawsze był inny, odstawał, dostrzegał to czego inni nie widzieli - Bajkę. Była w nim od kiedy pamięta, a on był w niej. Brylanty rosy, zapachy kwiatów , rozświetlony słońcem świat podwodny płytko zalanej wiosennym roztopem łąki. Pierwszy szron na źdźbłach trawy i Pierwsze Płatki Śniegu. Wspaniały nastrój Mikołajowej Tajemnicy rozpoczynający cudowny okres niewiarygodnego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia.
Czas płynął. Dorastał. Ale Bajka przytłumiona „ realnym życiem” nie poddawała się w nim. Trwała i wzmacniała go. Podtrzymywała i inspirowała do działania. Zawsze miał marzenia do spełnienia, niektóre czekają na realizacje już wiele lat. Spełni je, tak jak spełnił wiele innych. Nie może być inaczej, dlatego zawsze się podnosił gdy mu błędnie wmawiano, że nie da rady. Wiedział, wtedy intuicyjnie, że jeśli straci marzenia to po prostu umrze za życia i dla Życia. Kochał je, niekiedy rozpaczliwie, mimo niedostatku, uczucia niespełnienia w miłowaniu. Odbudowywał Nadzieję. Ciągle. Nieustannie.
Deszcz bębnił w dach baraku- kontenera. Włączył stację radia, jedna z niewielu, które pozostały niezależne w jego Ojczyźnie. Minęło ponad trzydzieści lat, kiedy tak jak wielu innych, sprzeciwił się złu marząc o Wolności. A teraz znów zdrada. Jak jakieś straszliwe, uporczywe fatum w historii. Jego Ojczyznę dopadła zdrada. Tak wielu odrzuciło to co piękne i szlachetne. Śpią i dlatego tak jest na tej udręczonej ziemi, pełnej śniących dramatycznie ludzi. Tak bardzo udręczonych. Sięgnął po filiżankę. Popłynął dalej na fali wspomnień (…)”
To koniec pierwszej części. Wkrótce postaram się dodać kolejne. Pozdrawiam cieplutko.
Wędrujemy po tej Ziemi czasami uśpieni we własnym pojmowaniu rzeczywistości. Mój dziadzio umarł gdy miał 62 lata. Był młodszy niż mój tatuś teraz. Umarł 28 lat temu, a mi go wciąż brakuje. Wciąż czuję zapach jego wody kolońskiej, kiedy się do niego przytulałam. I dźwięk akordeonu gdy grał .Był dla mnie bardzo dobry, a ból który mi zadał gdy odszedł trwał bardzo długo.
Babcia odeszła 3 lata temu. Straciłam bardzo bliską osobę. Osobę, która wywarła na mnie niewątpliwy wpływ. To jej słuchałam z zapartym tchem jak opowiadała o froncie, który przez jej wioskę niedaleko Chyrowa przetaczał się dwa razy. To ona przekazała mi czym jest bestialstwo UPA, gdy opowiadała o ukrywaniu się całej rodziny, gdy przyszli ich mordować. Babcia miała niewątpliwy talent do przekazywania opowieści o swoim dzieciństwie i młodości. Jak prawdziwy bard snuła opowieści o miłości, wojnie, cierpieniu i przetrwaniu. Bardzo mi jej brakuje.
Tekst , który prezentuję nie jest mojego autorstwa. Pochodzi z pamiętnika mojego tatusia, który pozwolił mi go tutaj opublikować. Tatuś przeszedł w 2013 roku bardzo dużo. Czterokrotnie był operowany, otarł się o śmierć. Miał dużo czasu na przemyślenia. To wspomnienia pełne nostalgii, i miłości do rodziców i, kraju, ludzi i świata. Oto jego opowieść :
„ Jedna z wielu noc. Radio grało jakąś francuską melodię. Akordeon kaskadą walczyka budził wspomnienia. Widział w nich umiłowanego tatusia jak gra, niemiłosiernie fałszując basami instrumentu, jego spełnionego marzenia. I widział radość w oczach ukochanego taty, który zatracał się zupełnie płynął, płynął z melodia wymykającą się spod palców kaskadą tej szczęśliwej chwili.
A teraz gdy on sam bierze do ręki relikwie ojca i palce biegną tak prawidłowo po klawiszach, jemu brakuje, tak bardzo mu brakuje tamtego fałszowania.
Zaparzył kawę. Mamusia przeżyła tatę o 25 lat. Gdy patrzył jak urna ,tak jakoś po skosie wciskana w wykopany w ziemi dołek, przytula się w spotkaniu po latach rozłąki i znalazła swoje miejsce, on nie płakał. Tylko była w nim kompletna pustka, ból ogromny i nie mający ujścia, tak dławiący, że aż oczy były bez łez. I smutek, że mogło być inaczej. Czy jego miłowanie przegrało z nienawiścią w tej rodzinie, z tym przekleństwem z pokolenia na pokolenie? Kochał, a cierpienia mu nie oszczędzono. A na koniec, tydzień przed śmiercią mamy, brat nie pozwolił mu jej widywać. Nie pozwolił mu umierającej trzymać za rękę i gładzic srebrnych włosów konającej mamy. Ten jeden , ostatni raz. Zatrząsnął mu drzwi przed nosem. Rodzony brat. I jego żona. Nie mógł pojąć jak tak można. W takiej chwili?
Trudne doświadczenie. Niezwykle trudne. Ale już wtedy zaczynał się budzić. Zrozumiał, że nie może oczekiwać miłości od ludzi słabych, strachliwych i podporządkowanych. Odrzucających wartości na rzecz zaciekłej walki o rację. Przebaczył, odpuścił ale nie usprawiedliwił. Bo zła nie można usprawiedliwić. Zrozumiał wtedy co znaczy „spać” .
Oni wszyscy „śpią”, dlatego odpuścił. Uczynił to wyłącznie dla siebie. Dlaczego miał bez końca rozpatrywać, analizować. Dlaczego miał karać siebie za ich czyn? Zrozumiał, że niczego nie może zmienić w innych, zrozumiał, że może zmienić jedynie siebie. Odpuścił, i stał się wolny, zamknął pewien rozdział w życiu. Zrozumiał, że to trudne doświadczenie było potrzebne na jego Drodze. Zdarzenie, które mogło zrujnować- wzmocniło go. Bóg podał mu rękę i wstrząsnął , aby wreszcie, po tylu latach, zaczął się budzić. Aby zrozumiał, że nic, nigdy nie jest przypadkowe. On niby już wiedział, ale nie rozumiał.
Sięgnął po filiżankę. „ Nawet niezła ta kawa”- powiedział na głos. Myśli poszybowały w cudowny świat dzieciństwa.
Zawsze był inny, odstawał, dostrzegał to czego inni nie widzieli - Bajkę. Była w nim od kiedy pamięta, a on był w niej. Brylanty rosy, zapachy kwiatów , rozświetlony słońcem świat podwodny płytko zalanej wiosennym roztopem łąki. Pierwszy szron na źdźbłach trawy i Pierwsze Płatki Śniegu. Wspaniały nastrój Mikołajowej Tajemnicy rozpoczynający cudowny okres niewiarygodnego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia.
Czas płynął. Dorastał. Ale Bajka przytłumiona „ realnym życiem” nie poddawała się w nim. Trwała i wzmacniała go. Podtrzymywała i inspirowała do działania. Zawsze miał marzenia do spełnienia, niektóre czekają na realizacje już wiele lat. Spełni je, tak jak spełnił wiele innych. Nie może być inaczej, dlatego zawsze się podnosił gdy mu błędnie wmawiano, że nie da rady. Wiedział, wtedy intuicyjnie, że jeśli straci marzenia to po prostu umrze za życia i dla Życia. Kochał je, niekiedy rozpaczliwie, mimo niedostatku, uczucia niespełnienia w miłowaniu. Odbudowywał Nadzieję. Ciągle. Nieustannie.
Deszcz bębnił w dach baraku- kontenera. Włączył stację radia, jedna z niewielu, które pozostały niezależne w jego Ojczyźnie. Minęło ponad trzydzieści lat, kiedy tak jak wielu innych, sprzeciwił się złu marząc o Wolności. A teraz znów zdrada. Jak jakieś straszliwe, uporczywe fatum w historii. Jego Ojczyznę dopadła zdrada. Tak wielu odrzuciło to co piękne i szlachetne. Śpią i dlatego tak jest na tej udręczonej ziemi, pełnej śniących dramatycznie ludzi. Tak bardzo udręczonych. Sięgnął po filiżankę. Popłynął dalej na fali wspomnień (…)”
To koniec pierwszej części. Wkrótce postaram się dodać kolejne. Pozdrawiam cieplutko.
(3)
5 Comments
@Amelio,
17 January, 2014 - 18:45
Są na stronie publikowane tego rodzaju wspomnnienia, które z racji zawartości materiału ściśle historycznego, faktograficznego - dat, okoliczności, itp., idealnie nadają się do dzialu Historia.
Są i takie - jak powyższy wpis, - dla ktorych dział historyczny czy kulturalny - to wręcz za mało.
Może Redakcja w przyszłości utworzy taki dział, takie miejsce, na historie wspomnieniowe... Te pełne emocji, chwytające za serce.
Serdecznie pozdrawiam, Amelio
Kochana Signo!
17 January, 2014 - 19:27
Amelia
@Droga Amelio,
17 January, 2014 - 19:33
Tata dał Ci więcej, niż materialne pamiatki. Dał Ci wspaniały przykład postawy wybaczania. To jest wielki dar.
Przy okazji: nasz dom też stoi pod lipą.
Bo lipy mają coś w sobie. Są
17 January, 2014 - 20:09
Amelia
Pomysł działu "Wspomnienia"
17 January, 2014 - 19:33
Pozdrawiam Panie :))
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."