Nieco histrioniczny felieton historyczny

Z połączenia personifikacji wojny i personifikacji ładu i zgody nic dobrego wyniknąć nie może. Mam na myśli boga wojny i pewną nimfę, a ściślej, najadę. Konkretnie Aresa i Harmonię.

I tak w starożytności pojawiły się pierwsze feministko-dżenderystki. Oto one:

Te akurat są nieco nietypowe, You know, what I mean...

Ponieważ nie znały in vitro, pro-kreowały się tradycyjnie. Ale tylko z cudzoziemcami. Denerwowało to starożytnych, kulturowo uwarunkowanych homoseksualnie Greków. Współczesna nauka nie przesądza, czy przyczyną animozji grecko-amazońskich był heteroseksualizm prokreacyjny Amazonek, czy też ksenofobia Greków. Stąd wzięły się liczne amazonomachie, w które zamieszany był nawet ten macho Herakles, co widać na poniższym obrazku:

Herakles zabijający Hippolitę

Tak traktowane przez szowinistyczne męskie świnie Amazonki zdecydowały wycofać się taktycznie z Historii, co przyszło im bez trudu, bo ta Muza od historii też była kobietą. Gdzieś się schowały, może tam, gdzie zaginione plemiona Izraela, a może tam, gdzie zaginione plemię nazistów... Diabli wiedzą.

Przyczaiły się więc te Amazonki i czekały na stosowny moment. Ów nadszedł dzięki pewnemu mężczyźnie. Oto on:

  Marks Karol, mąż Jenny (kryptoamazonki?)

Tak się składa, że był on wyznawcą determinizmu ekonomicznego i twierdził, że byt kształtuje świadomość. Tak gdzieś po upływie stu lat Amazonki doszły do wniosku, że facet miał zasadniczo rację, choć nie do końca. I zmodyfikowały twierdzenie Karola:

Kultura kształtuje płeć.

Po czym ujawniły się w Historii ponownie. Teraz czekają nas liczne genderomachie. Heraklesie wracaj!!!

Felieton ten dedykuję okulawianemu i oślepianemu potomstwu Amazonek i cudzoziemców. Męskiemu potomstwu, dodam...