Człowieki Gazety Wyborczej

 |  Written by Seaman  |  13

Komsomolec Michaił Chodorkowski został Człowiekiem Roku Gazety Wyborczej. I mnie to wcale nie dziwi, bo właściwy człowiek na właściwym miejscu nie powinien nikogo dziwić. Zresztą,  zważywszy na korzenie imputowane czcigodnej redakcji, a także dawne nominacje do tytułu człowieka honoru i polskiego patrioty, wyróżnienie komsomolca jest kontynuacją tradycji historycznej, a zapewne także środowiskowej.

Mało kto pamięta jednak, że w ubiegłym roku Chodorkowski został również laureatem (zaocznie, bo jeszcze nie był człowiekiem roku GW, lecz zaledwie więźniem sumienia) Nagrody Lecha Wałęsy, którą stanowi czek na 100 tysięcy dolarów, ufundowany przez bank PKO. I to mnie też wcale nie dziwi, że Nagrodę Lecha Wałęsy funduje PKO, a nie Lech Wałęsa. Ale to jest tylko konieczna dygresja, gdyż przy tamtej okazji przypomniano drogę życiową laureata, która doprowadziła go do dzisiejszych zaszczytów.

Otóż Chodorkowski za młodu był komsomolcem i komunistą, zapewne i przodownikiem wyszkolenia ideologicznego, gdyż partia-matka dała mu szansę, żeby się sprawdził w biznesie. Delikwent wybrał ciernistą ścieżkę kariery, typową dla wyróżniających się komsomolców z przełomu lat 90-tych ubiegłego wieku. Bez żadnych krętactw czy mataczenia wziął i założył Centrum Naukowo-Techniczne Twórczości Młodzieży. Następnie wpadł na pomysł, żeby powołać do życia bank, więc Centrum po prostu bank powołało i już. A skoro miał ten bank, to dlaczego miałby nie nabyć w drodze przetargu – a jakżeby inaczej? - kilkadziesiąt procent akcji pewnej państwowej spółki naftowej. No więc ten bank nabył te akcje i zanim się nasz komsomolec obejrzał, już miał kilka miliardów dolarów w suchym.

Oczywiście, natychmiast  znaleźli się nienawistnicy, którzy zakwestionowali nadzwyczajne zdolności biznesowe Chodorkowskiego:  że to wszystko za zgodą KGB; że Chodorkowski to figurant, słup i przykrywka. Wiadomo, nie brak zawistnych na tym świecie, a już byli żarliwi komsomolcy są szczególnie prześladowani. No, ale niestety, tak wspaniale rozpoczęta kariera została nagle przerwana i to w sposób sugerujący, że zawistnicy mieli rację.

Chodorkowski zapomniał – tak właśnie twierdzą owi zawistnicy – skąd mu biznesowe nogi wyrastają i zaczął się stawiać prezydentowi Władimirowi Putinowi, który właśnie z KGB się wywodził. A wiemy przecież, że ta organizacja  niespecjalnie się patyczkuje z ludźmi nie dotrzymującymi  umowy i gryzącymi karmiącą rękę. Dlatego Chodorkowski z dnia na dzień przestał być miliarderem, a stał się tak zwanym więźniem sumienia. Jeszcze raz się okazało, że nawet najszlachetniejsze sumienie nie ma szans w starciu ze szlachetnym oficerem KGB.

Tu trzeba dodać, że Władimir Putin także był przodującym komsomolcem i komunistą, tak być musiało, gdyż w przeciwnym razie nie przyjęto by go do KGB, to oczywiste. A ponieważ jest on starszy od Chodorkowskiego o jakieś pół pokolenia, więc nie mógł się sprawdzić w biznesie. W tamtych czasach bowiem wyróżniający się komsomolcy nie powoływali do życia banków, lecz wstępowali do KGB właśnie. I tutaj mała dygresja – proszę zauważyć, jaką różnicę czyni te marne pół pokolenia – gdyby Putin urodził się kilkanaście lat później, to zamiast ścigać (albo kreować - w zależności od potrzeby etapu) biznesmenów, sam by nim został.

Nie muszę dodawać, że odwrotnie byłoby z Chodorkowskim, gdyby urodził się kilkanaście lat wcześniej. Jednak obecny stan rzeczy jest taki, że Putin jest dzisiaj bandytą roku, a Chodorkowski człowiekiem roku i na razie nie wygląda, żeby się w przewidywalnym okresie miało to zmienić. I to jest odpowiedni moment, żeby płynnie przejść do postaci Władimira Putina, któremu zbyt wczesne urodzenie uniemożliwiło zdobycie zaszczytnego tytułu Człowieka Roku Gazety Wyborczej. A trzeba koniecznie dodać, że był już na dobrej drodze; już jednał się z gąską, już spieszono składać ofiary na ołtarzu pojednania z braćmi Moskalami. No, ale tym razem nie wyszło.

To przekleństwo urodzenia ściga Putina i teraz, gdyż podniosły się głosy, że nie należy go zapraszać do Francji na obchody 70-lecia lądowania tam aliantów. Tym nienawistnikom dał odpór francuski prezydent, który zaproszenie podtrzymał, a także minister obrony Francji. Ten ostatni nawet wprost uznał, że „udział Putina w tej uroczystości jest czymś naturalnym, mimo kryzysu ukraińskiego”. I ja się także nie dziwię, że dla Francuzów naturalne, a nawet konieczne jest serdeczne traktowanie rosyjskiego prezydenta, który właśnie na oczach świata krwawo pacyfikuje Ukraińców.

Zważywszy bowiem na nieznośny charakter Putina, Francuzi mogli sobie łatwo wyobrazić jego reakcję na odmowę zaproszenia. Mógłby wtedy  Putin na przykład napomknąć, że właściwie to tylko jeden Charles de Gaulle sprawił, iż Francuzi w 1945 roku nie zasiedli wspólnie z Niemcami na jednej ławce w czasie procesu norymberskiego. A wówczas zaczęłyby się różne dywagacje i wspomnienia. Przypomniano by państwo Vichy, postać Lavala albo wspólne z Niemcami obławy na Żydów, w których Francuzi skwapliwie brali udział. Choćby słynny paryski Vélodrome d'Hiver, tor kolarski, na którym gromadzono nieszczęśników przed wysłaniem ich do obozów śmierci, a francuska policja wykazała się wielką gorliwością w pilnowaniu obiektu, aby żaden francuski Żyd nie uniknął losu zgotowanego mu przez niemieckich ludobójców. Tak to było i dlatego ja się wcale nie dziwię, że Francuzi dzisiaj bardzo dbają, żeby nie urazić rosyjskiego prezydenta.

Cała ta historia Chodorkowskiego i Putina, czyli ludzi mających te same korzenie ideologiczne, a mimo to jeden z nich zdobywa dzisiaj tytuł człowieka roku, a drugi zostaje bandytą roku;  jeden był symbolem złodziejstwa komunistycznej nomenklatury, a drugi uznanym patronem pojednania Polski z Rosją, aż prosi się o morał. No, bo dajcie spokój - dwaj żarliwi komsomolcy dobrowolcy, a jakże odmienne traktowanie! Przy czym wyciągając naukę moralną z tego przypadku trzeba wziąć pod uwagę także niezwykłe kryterium oceny, które bywa stosowane przez szacowne jury. A mianowicie pewną „nieciągłość” moralną delikwentów, która w ogóle nie przeszkadza przy wyróżnianiu.

Tutaj świetną ilustracją tej zasady  może być generał Czesław Kiszczak (też komsomolska natura niemal od maleńkości, a od 20 roku życia komunista), którego postać moralna uległa przeistoczeniu w 1989 roku. Do tej daty był naczelnym ubekiem, szefem zbrodniczej tajnej policji i równie zbrodniczej, jawnej peerelowskiej milicji, ale już po przekroczeniu owej magicznej granicy stał się człowiekiem honoru. To jest klasyczny precedens równie nagłej, co radykalnej zmiany sylwetki moralnej.

A jeśli ktoś nadal jest niewiernym Tomaszem, nie wierzy w możliwość nagłego moralnego przeistoczenia w każdą stronę, niech sobie przeanalizuje historię Edwarda Snowdena w kontekście jego azylu w Rosji. O Snowdenie bowiem dość raptownie ucichło po aneksji Krymu – okazał się być zmanipulowany przez bandytę roku Putina. Tego Putina, który najechał Ukrainę, wymordował setki dziennikarzy, a własnych obywateli wysadzał w powietrze, żeby sprowokować wojnę w Czeczenii. A przecież ci sami ludzie nic nie wspominali o zbrodniach Putina, gdy Snowden udawał się pod jego opiekuńcze skrzydła do Moskwy. Ani mru mru!

Snowden był wtedy herosem wolnego słowa, alegorią wolności, bohaterem praw człowieka, który uciekając przed siepaczami amerykańskiego imperializmu znalazł schronienie u cywilizowanego przywódcy Rosji. O ludobójstwie Czeczenów, najeździe na Gruzję i pomordowanych rosyjskich dziennikarzach przypomniano sobie dopiero, gdy Putin zaatakował Ukrainę, która była akurat u redaktorów na topie walki o prawa człowieka, więc nie można było jednocześnie kurtuazyjnie wyrażać się o Putinie, wielbić Snowdena i udawać, że na Ukrainie  tylko ciepły deszcz pada. Zatem nagle i niespodziewanie dokonało się przeistoczenie obu postaci - Putin stał się bandytą, a Snowden spadł z ekstraklasy do trzeciej ligi człowieków roku.

Jaki więc można wyciągnąć wniosek z powyższych doświadczeń? Ano, gdy kurz ukraiński opadnie, to się Putinowi odpuści Ukrainę, jak mu odpuszczono w swoim czasie Czeczenię. Morał z tego płynie taki, że przemija postać świata, kryteria zmieniają się jak w kalejdoskopie, a człowieka roku od bandyty roku dzieli zaledwie pół pokolenia. Nikt nie zna dnia ani godziny swojego przeistoczenia. Trzeba być zawsze gotowym na przyjście nowego Napoleona - mówił ojciec młodziutkiemu Rzeckiemu. Dlatego nie przekreślajmy jeszcze Putina jako pretendenta do tytułu Człowieka Roku Gazety Wyborczej. To jest kandydatura przyszłościowa.

PS. "ALFABET SZCZEREGO PRZYWÓDCY" - mojego autorstwa, w każdą sobotę na portalu wPolityce.pl...polecam! Dzisiaj litery "I-J" : http://wpolityce.pl/polityka/194917-alfabet-szczerego-przywodcy-i-j-jak-...

Edit img SK  http://niezalezna.pl
5
5 (5)

13 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Nic dziwnego. O Michniku zawsze się mówiło, że to trockista. Stalin ścigał Trockiego, Putin Chodorkowskiego. Michnik stoi na swoim miejscu.

Pozdrawiam :)
Obrazek użytkownika Joanna K.

Joanna K.
Mam nadzieję, że znajdzie się kiedyś jakiś J.Pietrzak, który to wszystko należycie obśmieje, razem z orderami dla kublikacji i bikonta. Mam także wątpliwości co do postawy stojącej Michnika, widzi mi się, że leży.  
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
"Do tej daty był naczelnym ubekiem, szefem zbrodniczej tajnej policji i równie zbrodniczej, jawnej peerelowskiej milicji, ale już po przekroczeniu owej magicznej granicy stał się człowiekiem honoru. To jest klasyczny precedens równie nagłej, co radykalnej zmiany sylwetki moralnej."

GW prawie jak Rzym, GW locuta, causa finita. Jeśli orzekli, że Kiszczak z Jaruzelskim człowiekami honoru są, sprawa zostaje in secula seculorum zamknięta.
Może kiedyś Putin zasłuży na honory... ;))
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Seaman

Seaman
"Jeśli orzekli, że Kiszczak z Jaruzelskim człowiekami honoru są, sprawa zostaje in secula seculorum zamknięta."

Dla nich, nie dla reszty.
Obrazek użytkownika JaN

JaN
W pewnym momencie UBecja zorientowała się że za dużo wymordowali opozycjonistów więc postanowili sobie stworzyć własnych. I kreowali ich z dzieci najbardziej zajadłej żydokomuny często zmieniając im nazwiska. 
Obrazek użytkownika Seaman

Seaman
"W pewnym momencie UBecja zorientowała się że za dużo wymordowali opozycjonistów więc postanowili sobie stworzyć własnych"

Ten sposób przejeli od carskiej Ochrany.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Chodorkowski rzeczywiście brylował ostatnio po Kijowie, próbując zapewne wyczuć, czy znajdzie się tu dla niego jakieś przytulne gniazdko. Nie ufałbym mu, ale sama tendencja jest sprzyjająca dla Ukrainy. Jeśli Ukraina będzie przyciągać wszystkich przeciwników Putina, może stać się tą "lepszą" Rosją - Rusią Kijowską. Z poparciem USA. Może taki quasi-Tajwan?

Warto posłuchać koncepcji nowej Ukrainy: http://blog-n-roll.pl/pl/pomys%C5%82-na-now%C4%85-ukrain%C4%99
 
Obrazek użytkownika Seaman

Seaman
"Jeśli Ukraina będzie przyciągać wszystkich przeciwników Putina, może stać się tą "lepszą" Rosją - Rusią Kijowską. Z poparciem USA. Może taki quasi-Tajwan?"

Wątpię. Ukrainę, bez względy jak potoczą się dalsze wydarzenia, czeka wiele lat zamętu, chaosu, smuty. 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Porzuć prosze ten prorocki styl. Przyszłości nie znasz, a to co się stało na Ukrainie było wystarczająco zaskakujące, aby nie wygłaszać opinii tonem tak kategorycznym.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>