Pielęgnować wojnę

 |  Written by Gadający Grzyb  |  8

Z polskiego punktu widzenia wojna rosyjsko-ukraińska jest istnym darem niebios i w naszym interesie leży, by trwała ona jak najdłużej.

I. Silni cudzą słabością

Z nieco markotną miną przeczytałem informację o przyjęciu przez Ukrainę ustawy o nadaniu specjalnego statusu zrewoltowanym wschodnim obwodom i amnestii dla rebeliantów (w tym, jak rozumiem, również „separatystów” z importu). Sugeruje to bowiem, iż konflikt zaczyna wkraczać w fazę schyłkową i wkrótce może zostać wygaszony. Tymczasem uważam, że z polskiego punktu widzenia wojna rosyjsko-ukraińska jest istnym darem niebios i w naszym jak najlepiej pojętym interesie leży, by trwała ona w swej obecnej formule ograniczonego konfliktu jak najdłużej. Już tłumaczę w czym rzecz.

Otóż państwo jest silne nie tylko wtedy, gdy dysponuje odpowiednimi zasobami własnymi – armią, gospodarką, bądź potencjałem demograficznym. Równie istotne jest, by miało możliwie słabych sąsiadów – inaczej mówiąc, by było silne słabością innych. I właśnie wojna na wschodzie Ukrainy jest spełnieniem tego drugiego warunku, gdyż osłabia obie strony.

II. Dwóch przegranych

Spójrzmy. Po jej zakończeniu Ukraina będzie organizmem na granicy dezintegracji terytorialnej, z ograniczonym potencjałem przemysłowym i licznymi problemami wewnętrznymi (już widzę to mozolne wdrażanie standardów unijnych wynikających z umowy stowarzyszeniowej z UE). Czyli, zajęta sobą i pozostająca w klinczu z Rosją długo nie będzie w stanie choćby potencjalnie nam zagrozić, co ma swoje znaczenie zważywszy na recydywę banderowszczyzny. Ponadto ukraiński nacjonalizm na skutek wojny został skanalizowany w kierunku antyrosyjskim – Rosja już nigdy nie będzie postrzegana przez Ukraińców jako przyjazny starszy brat, tylko jako agresor, co oczywiście także gra na naszą korzyść.

Z kolei Rosja również wyjdzie z tej wojny osłabiona i politycznie skompromitowana. Stosunki z Zachodem niezależnie od chęci kręgów biznesowych przynajmniej przez jakiś czas nie powrócą do idylli z okresu budowy Nord Streamu czy partnerstwa militarnego w ramach Rady NATO-Rosja. Nad stosunkami Rosja-Zachód przez lata jeszcze będzie unosić się atmosfera wzajemnej nieufności. Trwałym geopolitycznym osłabieniem pozycji Rosji będzie wyłuskanie Ukrainy z postsowieckiej strefy wpływów, niezależnie od ostatecznego statusu Doniecka i Ługańska, co automatycznie kładzie kres imperialnym aspiracjom Kremla. Umowa stowarzyszeniowa Ukrainy z Unią Europejską, nawet w obecnej nieco kulawej formule (jej część gospodarcza ma wejść w życie dopiero w 2016 roku) oraz wywołane wojną wspomniane wyżej antyrosyjskie nastroje sprawią, że Ukraina pozostanie dla Rosji nieosiągalna.

Równie istotne znaczenie mają spowodowane konfliktem turbulencje w rosyjskiej gospodarce. Już teraz Rosja balansuje na granicy recesji i wedle prognoz agencji ratingowych nastąpi ona jeszcze w tym roku. Dodajmy do tego odpływ kapitału, rosnącą inflację (napędzaną m.in. wzrostem cen wskutek embarga na towary z UE), dewaluację rubla i otrzymamy kryzys. Rosja dysponuje wprawdzie zgromadzonymi w latach surowcowej prosperity piątymi co wielkości rezerwami finansowymi na świecie wartymi ok. 500 mld dolarów, lecz i te szybko stopnieją. Już teraz rosyjscy giganci przemysłowi jak Rosnieft wyciągają ręce po te środki i kolejka chętnych będzie rosnąć. Gdyby wojna potrwała jeszcze rok, to może się okazać, że w skarbcu pojawi się dno. Warto dodać, iż ok. jednej trzeciej rezerw ulokowanych jest w funduszach mających łagodzić obniżki cen ropy. Jeśli Rosja wydryluje się finansowo, stanie się bardziej podatna na wahania cen surowców, co dodatkowo zdestabilizuje jej gospodarkę.

III. Wspierać słabszego

Co w tej sytuacji powinna zrobić Polska? Najlepszym wyjściem byłoby dyskretne (powtarzam – DYSKRETNE) wspieranie Ukrainy jako strony słabszej w toczącej się wojnie i w ten sposób podtrzymywanie, rzekłbym nawet – troskliwe pielęgnowanie konfliktu. Podkreślę to raz jeszcze – im dłużej Rosja i Ukraina będą wodzić się za łby, tym lepiej dla nas, bowiem walka w której żaden z uczestników nie jest w stanie definitywnie zwyciężyć drugiego osłabia obu i automatycznie działa w naszym interesie. W grę wchodzą – na miarę naszych możliwości – dostawy różnorakiej pomocy, sprzedaż gazu, nawet dostarczanie broni, choć to ostatnie najlepiej za pośrednictwem państw trzecich. Tak zrobiły Węgry, które z jednej strony oficjalnie trzymają prorosyjski kurs, a z drugiej sprzedały 58 czołgów T-72, te zaś przez prywatnego pośrednika w Czechach najprawdopodobniej trafiły docelowo na Ukrainę. Uczmy się.

Natomiast jak ognia powinniśmy wystrzegać się bezpośredniego zaangażowania militarnego i szafowania polską krwią. Przerobiliśmy już Irak i Afganistan, w zamian za co zostaliśmy wskutek resetu Obamy zostawieni na lodzie, bez baz NATO, bez tarczy antyrakietowej i bez widoków by nasi „strategiczni sojusznicy” zechcieli udzielić nam jakichkolwiek konkretnych gwarancji bezpieczeństwa. Ostatni szczyt NATO i groteskowa „szpica” jest tego najlepszym potwierdzeniem. Wystarczy. Możemy liczyć wyłącznie na siebie, więc zacznijmy tak robić – grać bez oglądania się na inne stolice. Osobną sprawą jest, gdyby jacyś ochotnicy zechcieli posmakować wojaczki i ponaparzać się z Ruskimi pod Donieckiem czy nad Morzem Azowskim. Czemu nie, jednak państwo polskie oficjalnie nie powinno mieć z tym nic wspólnego.

Zyskany osłabieniem naszych wschodnich sąsiadów czas powinniśmy przeznaczyć na własne wzmocnienie militarne i gospodarcze. No i wreszcie wybudować gazoport w Świnoujściu, który da nam oddech w relacjach z Rosją. Oczywiście, nie ma nic za darmo. Ceną jaką płacimy obecnie i będziemy płacili do końca wojny na wschodzie jest rosyjskie embargo na naszą żywność. Tyle, że Rosja nakładała je także wielokrotnie w minionych latach przy byle okazji i będzie tak czyniła również w przyszłości - niezależnie od tego, czy jest wojna, czy jej nie ma. To koszt, który w relacjach z Rosją zawsze należy brać pod uwagę i w ostatecznym rozrachunku warto go ponieść, bo nasz „urlop od historii” już dawno się skończył.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 38 (22-28.09.2014)

 
5
5 (6)

8 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Generalnie się zgadzam co do spostrzeżeń o użyteczności konfliktu dla nas. Przede wszystkim daje nam czas na pozbycie się obecnej ekipy. Mam tylko watpliwości co do braku zaangażowania militarnego. Uważam, że powinno jednak nastąpić, ale tylko w dwóch przypadkach:
- jeżeli to rzeczywiście by pomogło w wygranej Ukrainy,
- wtedy gdy już będzie wiadomo, że Ukraina wygra.

Pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika Max

Max
Diagnoza ze wszech miar słuszna. Niestety, polityka to nie zajęcie dla wrażliwców, Choć tutaj potencjalne "wyrzuty sumienia" powinien łagodzić fakt, że obie nacje do kochających nas narodów raczej nie należą. Gdyby jeszcze "zyskany czas" spożytkować sensownie i spróbowąc odbudować polskie siły militarne, jak też poprawić pozycję Polski na arenie międzynarodowej, na jaką ze wszech miar zasługuje, jako duże i potencjalnie silne państwo europejskie. Ale to ostatnie - nie z tym rządem, jaki mamy. :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Właśnie o to chodzi, by ten czas wykorzystać. Dlatego najlepiej by ta wojna przeciągnęła się poza horyzont najbliższych wyborów parlamenatrnych.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika ciociababcia

ciociababcia
Żeby to od nas zależało, ale to zależy od Putina... widoki są wątpliwe.

_________________
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Z tym gazoportem to niekoniecznie musi byc jak mówisz.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>