Wojna o prof. Kieżuna

 |  Written by Gadający Grzyb  |  40

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, przyjemnie i że problemy lustracyjne dotyczyć będą jedynie ferajny „resortowych dzieci”.

I. Wojna medialna

Wojna podjazdowa po prawej stronie rynku opinii przeszła ze stadium wzajemnych złośliwości i podgryzanek do otwartej konfrontacji. Stało się tak za sprawą zlustrowania profesora Witolda Kieżuna przez autorów „Do Rzeczy” - Piotra Woyciechowskiego i Sławomira Cenckiewicza. O współpracy TW „Tamiza” za chwilę, warto przedtem jednak zarysować tło całej sprawy. Sytuacja przedstawia się następująco. Oto mamy dwa konkurujące ze sobą prawicowe tygodniki opinii, oba wywodzące się z zespołu dawnej „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. Po pacyfikacji „Presspubliki” przez zblatowanego z rządem PO biznesmena, Grzegorza Hajdarowicza, ekipa rozpadła się na dwa obozy – jeden pod przywództwem braci Karnowskich, którzy na bazie portalu „wPolityce.pl” założyli pismo „wSieci” pozyskując sponsora w postaci SKOK-ów i drugi pod wodzą Pawła Lisickiego, który z kolei dogadał się z Michałem Lisieckim z Point Group i stworzył „Do Rzeczy”. Przy czym wszystko wskazuje na to, że zapobiegliwi Karnowscy montowali swą inicjatywę medialną jeszcze gdy byli w „URz”, za plecami swego naczelnego i korzystając z redakcyjnego sprzętu „Rzepy” i „Uważaka”.

Z czasem do naturalnej konkurencji tytułów prasowych i personalnych animozji doszła walka wizerunkowa – kto jest bardziej, czy wręcz prawdziwie „niepokorny”, patriotyczny i niezależny z wyraźną intencją zagospodarowania możliwie największego segmentu prawicowych czytelników. Doprowadziło to do ciekawej polaryzacji biznesowo-ideowej: „wSieci” poszło w radykalny patriotyzm „romantyczno-insurekcyjny”, czego naturalną konsekwencją było gloryfikowanie narodowych zrywów, w tym Powstania Warszawskiego, natomiast „Do Rzeczy” postawiło na historyczny rewizjonizm z pozycji „realistycznych”, określany niekiedy mianem „zychowszczyzny” od nazwiska Piotra Zychowicza, autora książek „Pakt Ribbentrop – Beck” i „Obłęd 44”. Ton narzuca tu głównie trójka Sławomir Cenckiewicz - Piotr Zychowicz - Rafał Ziemkiewicz. Nieco na uboczu pozostała „Gazeta Polska”, która wprawdzie podziela stanowisko insurekcjonistyczne, ale obecnie przejawia się ono raczej w tropieniu „ruskich agentów” i „pożytecznych idiotów” wśród osób nie podzielających bezkrytycznego zachwytu nad post-majdanową Ukrainą.

W sferze politycznej „wSieci” dość jednoznacznie popiera PiS, natomiast publicyści „Do Rzeczy” usiłują wynajdywać jakieś, w ich mniemaniu bardziej estetyczne, alternatywy na prawicy. W warstwie przekazu, o ile „wSieci” balansuje na granicy prawicowego populizmu i tabloidalnego grzania emocji, o tyle „Do Rzeczy” pragnie uchodzić raczej za pismo wyważone - taką prawicową „Politykę” - z ambicjami by wychowywać sobie czytelników „krytycznie myślących”, czyli de facto podzielających historyczne obsesje wspomnianego wyżej tercetu autorów.

II. Ofiara systemu?

To musiało doprowadzić do wybuchu. Pismo i portal Karnowskich zarzucały narracji historycznej „Do Rzeczy” wpisywanie się w niemiecką propagandę dążącą do zamazywania odpowiedzialności za II Wojnę Światową, przeciwstawiając krytyce Powstania Warszawskiego autorytet prof. Witolda Kieżuna – światowej sławy naukowca, powstańca i więźnia sowieckich łagrów. Na to „Do Rzeczy” odwinęło się wyciągnięciem „kompromatów” wskazujących na wieloletnią współpracę profesora z bezpieką jako TW „Tamiza”. Cios był potężny.

Tylko co ma z tym zrobić skołowany czytelnik rozrywany między Sasem a Lasem? Najlepiej przyjąć po prostu do wiadomości fakty. Jeśli jesteśmy za lustracją, to musimy być przygotowani na przykre niespodzianki. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, przyjemnie i że problemy lustracyjne dotyczyć będą jedynie ferajny „resortowych dzieci”. Z drugiej strony – ewidentnie mamy do czynienia z wendetą na konkurencji i elementem międzyredakcyjnej, środowiskowej wojenki. Z materiałów ujawnionych na stronach „Do Rzeczy” wynika, że prof. Kieżun faktycznie został zarejestrowany jako TW „Tamiza” i w latach 1973-1980 odbywał szereg spotkań z oficerami SB. Ponadto jego postawę wobec PRL-owskiej rzeczywistości trudno określić jako negatywną. W dużym stopniu akceptował tamten system i władzę, udzielał się w oficjalnych gremiach, doradzał, wykładał na partyjnych szkoleniach... Do tego dochodzi członkostwo we władzach „sojuszniczego” Stronnictwa Demokratycznego. Pytanie, jak swe postępowanie oceniał wówczas sam profesor. Wydaje się, że kontakty z SB traktował jako oczywistą w tamtych realiach konieczność, podobnie jak swą ówczesną działalność publiczną. Świadczyłby o tym chociażby fakt, że kilka spotkań z esbecją sam omówił w swej autobiograficznej książce „Magdulka i cały świat” – nie robił więc z tego tajemnicy.

Przypuszczam, że prof. Kieżun dał się wmanipulować w rodzaj „socjalistycznego pozytywizmu" na zasadzie: „rzeczywistość jest jaka jest i trzeba próbować coś zrobić w ramach systemu". Sądzę również, że do końca uważał, iż wszystko - w tym kontakty z SB – ma pod kontrolą. Możliwe, że racjonalizował sobie w ten sposób swe postępowanie - zdolność nawet wybitnych intelektów do samooszukiwania się bywa nieograniczona. Miał do wyboru – albo wegetować gdzieś na marginesie na co skazywałaby go nieprawomyślna biografia, albo ułożyć się jakoś z komuną, bacząc by cena nie była zbyt wysoka, a kompromis nie przekształcił się w zeszmacenie. Wybrał to drugie. Nie jemu jednemu wydawało się, że może „grać” z esbecją i PRL-owską machiną władzy. I nie on jeden przegrał. Jest jeszcze pytanie na ile materiały SB powstawały wskutek bezpośrednich kontaktów z prof. Kieżunem, na ile zaś stanowiły kompilację jego poglądów lub analiz wygłaszanych i publikowanych w różnych okolicznościach. Tu już każdy musi wyrobić sobie opinię przeglądając dostępne w internecie akta, odkładając na bok artykuł Cenckiewicza i Woyciechowskiego. Niemniej, trudno mieć wątpliwości, że współpraca była, choćby nawet sam prof. Kieżun traktował to inaczej.

Osobną ciekawostką jest, że zarejestrowanie go jako TW było w środowisku dziennikarskim i historycznym tajemnicą Poliszynela, musieli o tym wiedzieć także we „wSieci”, a mimo to wyciągnęli profesora Kieżuna na sztandary. Trudno uciec tu od podejrzeń, że Karnowscy potraktowali naukowca instrumentalnie, jako „dyżurny autorytet” do pacyfikowania oponentów. A teraz, u kresu swych dni stał się ofiarą naparzanki między dwiema polityczno-dziennikarskimi koteriami. Smutne.

III. Anty-polityka historyczna

Ponieważ spektakl którego jesteśmy świadkami zaczął się od niezgody profesora na „rewizjonizm” (w skrócie - powinniśmy iść z Hitlerem na Ruskich, a po ich rozgromieniu w kluczowym momencie zmienić sojusze i pójść z zachodnimi aliantami na Hitlera, no i nie wywoływać skazanych na porażkę powstańczych awantur) warto jeszcze wspomnieć kilkoma słowami o tym zjawisku. Początkiem, jak się zdaje, był tekst Rafała Ziemkiewicza opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” w 2009 roku pt. „Polityka realna – czyli jaka?”. Jego myślą przewodnią była konstatacja, że „Zachowanie suwerenności wyszło z naszego realnego zasięgu. Musimy znaleźć się w całości w jednej ze stref wpływów, należy więc zadać sobie pytanie: Rosja czy Niemcy?”. No i Ziemkiewiczowi wyszło, że z dwojga złego, lepiej już znaleźć się pod niemieckim protektoratem.

Nie sposób opędzić się od myśli, że cała propaganda historyczna obecnej „zychowszczyzny” jest pokłosiem tamtego fundamentalnego wyboru geopolitycznego i pozycjonowaniem się pod niemieckiego protektora. Gdyby Ziemkiewiczowi wyszło odwrotnie, to może mielibyśmy dziś teksty gloryfikujące Bolesława Piaseckiego i PAX, Rzewuskiego, Wielopolskiego, Królestwo Kongresowe i wreszcie Jaruzelskiego, jak czyni to na innym biegunie rusofilski odłam polskiej prawicy (i to również z pozycji „realistycznych”). Niewykluczone zresztą, że sami zainteresowani zareagowaliby szczerym oburzeniem na insynuowanie im, że są przyczółkiem opcji niemieckiej na polskiej prawicy, tak jak prof. Kieżun zareagował na wieść, że miałby być komunistycznym konfidentem. Ba, jestem wręcz przekonany, że trzon środowiska „Do Rzeczy” odpowiadający za obecną narrację historyczną tygodnika uważa swe motywacje za z gruntu szlachetne. Oni we własnym mniemaniu tylko za pomocą krytycznej i rzeczowej analizy pragną urzeczywistniać polską rację stanu tak jak ją rozumieją, by uchronić obecną Polskę przed powtórzeniem błędów i tragedii z przeszłości. Nie bez przyczyny wspominam o tej specyficznej anty-polityce historycznej właśnie przy okazji sprawy prof. Kieżuna, bo mamy tutaj do czynienia z identycznym racjonalizowaniem swej kolaboracji intelektualnej z niemiecką linią jak prof. Kieżun racjonalizował swe kontakty z SB, czy generalnie – z PRL-owskim aparatem władzy. Ciekawe, czy trzej panowie C-Z-Z sobie to uświadamiają?

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 40 )06.10-12.10.2014)

5
5 (6)

40 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Alez bym chętnie skomentował, aż mnie nosi :)))))
Ale obiecałem sobie, że tej sprawie się nie będę odzywał :)

Pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
OK.
Po pierwsze: ja nie mogę oceniać profesora, bo nie mam prawa. Gdy miałem tyle lat co profesor kiedy bił się z Nemcami w Powstaniu, ja byłem po drugiej stronie (tzn. nie niemieckiej smiley tylko komunistycznej ). Nie do końca była to moja wina - w takiej byłem rodzinie. Potem też zrobiłem zły wybór - popierałem UW. Uważałem, że są lepsi, tak, mnie też GW zrobiła wodę z mózgu.
Po drugie: Dużo ważniejszym dla mnie w tej sprawie jest inne pytanie. Nie to; czy był agentem, natomiast czy jeżeli BYŁ to czy NIE JEST. To jest generalnie istotniejsze.
Po trzecie: Uważam za błąd strategiczny zrzucenie profesora z piedestału. Jeżeli już Go tam postawiono należałoby Go tam pozostawić. Takie jest moje zdanie. NIEZALEŻNIE od tego czy był czy nie był. Niemoralne? Na pewno. Ale jak już pisałem: wyszło na to, że Stauffenberg był bohaterem, a osoba, która z nim (w przenośni) walczyła w Powstaniu jest zdrajcą.
I tak to w skrócie z mojej strony wygląda.
Nie zabija się bajek.
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
A ja uważam, że błedem bylo stawianie go na piedestale - zwłaszcza tak wysokim. Wszystko co teraz się dzieje jest konsekwencją tamtego błędu. Czuję się oszukany - i to zarówno przez profesora jak i jego promotorów. Swoją drogą - zwróć uwagę, że zarówno na stronach internetowych "Do Rzeczy" jak i "wPolityce.pl" zapanowała krępująca cisza. Chyba zorientowali się - jedni i drudzy - co nawywijali...
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika polfic

polfic
"A ja uważam, że błedem bylo stawianie go na piedestale"

Co do tego, nie ma wątpliwości, że to błąd. I znów, niezależnie czy był agentem czy nie był. Pod tym względem jestem konsekwentny :)
Obrazek użytkownika ro

ro
Napisałeś dzisiaj komentarz (nie pamiętam w którym miejscu), że błędęm jest prognozowanie przyszłości na podstawie dzisiejszych doświadczeń.

Otóż twierdzę, że jeszcze większym błędem (do którego za żadnego z chińskich bogów nie chcą przyznać się krytycy profesora Kieżuna), jest ocenianie  przeszłości na tej jakże kruchej podstawie.
Przyszłość z teraźniejszością zawsze sobie jakoś poradzi. W ostateczności ją zweryfikuje, a autorowi prognozy pozostanie tylko wykazać, że była ona trafna, mimo że zupełnie chybiona. devil

Ocena przeszłości z perspektywy "szklanej góry" na którą autor oceny się wdrapał, lub udaje, że się wdrapał jest po prostu przejawem arogancji pomieszanej z fizjologicznie uzasadnioną przecież niepamięcią. 
Zwłaszcza że "szklana góra" jest tak na prawdę ruchomym piaskiem, bo z każdą chwilą "podstawa oceny" ulega zmianie.
-Panta rhei - zdaje się nie dostrzegać dzisiejszy modniś, z uporem krytykujący krój garnituru swojego dziadka.
 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
To prawda.
Nikt, nigdy nie będzie wiedział, co tam tkwiło w głowie profesora.
Ja do sprawy lustracji mam stosunek pragmatyczny. Patrząc na lustrację z perspektywy. Czy osiągnęliśmy jakiś cel strategiczny w jej wyniku. W ŻADNYM przypadku. Mówię o wyniku strategicznym, czyli coś co zmieniło losy Polski na korzyść. Natomiast przeciwko nam zagrano bardzo skutecznie. To co mówię: tak sie kończy gra z szulerem, który ma wszystkie karty. I taka jest rzeczywistość. Krótko mówiąć: wszystko albo nic.
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
A jaką strategiczną korzyść odnieśli z lustracji Niemcy, Czesi? To tylko i wyłącznie nasza wina, że nie zrobiono tego wcześniej, tylko wlecze się to wszystko i szarpie paroksyzmami. Tego nie da się schować i zabetonować. I nie życzę sobie być manipulowany i szantażowany moralnie za pomocą fałszywych autorytetów.

Przepraszam, bo już nie mogę - kurwa, nagle gdy wybuchło szamo z Kieżunem objawiło się na prawicy mnóstwo wrażliwców i pragmatyków, którzy będą teraz dzielić włos na czworo jak "Wyborcza" pod rządami Maleszki.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika polfic

polfic
"A jaką strategiczną korzyść odnieśli z lustracji Niemcy, Czesi?"

Oni odnieśli, bo oni zrobili. A my nie odnieśliśmy bo nie zrobiliśmy. Ale nie możemy ciągle wspominac, że to błąd był kiedyś.
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Kiezun z jego perspektywy infiltrowal ubecje  i komune a nie wspolpracowal z nimi w normalnym znaczeniu tego slowa (donosy).
 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
I jeszcze jedno.
Ja nie jestem prawica, popieram PiS ze względów logicznych smiley, pragmatycznych i egoistycznych - dla jasności.
A odnośnie lustracji. Mnie wkurwia coś innego. Przypomina mi to mecze z Anglią. Za każdym razem, gdy z nimi gramy, wspominamy słynny cud na Wembley. Rzygać mi się chce jak wspominają mecz sprzed kilkudziesięciu lat, mając nadzieję, a może tym razem też się uda. Już od tego czasu dostaliśmy od nich w dupę chyba kilkadziesiąt razy. I zamiast się wziąć do roboty, wyszkolić zawodników - znowu przy następnym meczu będzie to samo. I w koło i w koło to samo.
Z tym nie inaczej: wynika jakas sprawa z lustracja i lamęt: ach, ach, jaki to był błąd zrobiony 25 lata temu. Jacy my biedni, poszkodowani. Ojej, ojej. Ale gdyby zrobiono lustrację 25 lat temu to ho, ho, ale byśmy byli gościami. I tak w koło i w koło. A w dupę już dostaliśmy kilkadziesiąt razy.
I ciekawy jestem: przed wyborami parlamentarnymi, jak będą zagrożeni przegraną - zobaczysz, że wyciągną jakieś kwity na Macierewicza albo Kaczyńskiego. Mniej lub bardziej wiarygodne. I zacznie się jazda. I znowu w dupę dostaniemy. zobaczysz, że tak będzie. Naszą reakcję już znają.
 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Uhm... zatem skoro nie zrobiono lustracji 25 lat temu, to teraz trzeba siedzieć cicho, bo za późno i szkodzimy sprawie? Sorry, ja tego nie kupuję. Walę głęboko taki pragmatyzm, który każe nam łykać wszystko, co "liderzy opinii" z "naszych" gazet nam podtykają. Powtarzam - oszukano nas grając na naszych emocjach w wyjątkowo paskudny sposób. I nie zamierzam o tym milczeć.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Hmmmm.
Wniosek więc jest jeden: według Ciebie nasi liderzy opinii to kretyni i oszuści, jak rozumiem. Że kretyni pewnie się mógłbym zgodzić. Czy oszuści - chyba już niekoniecznie.
Tylko - co dalej? Zastanawiałeś się?
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Pare punktow
....
Tez mnie nosi jak polfica.
Tylko nie wiem, czy w tym samym kierunku. he.
Z paromo rzeczami rzeczywiscie sie nie zgadzam i na tym poprzestane.
I malo gwiazdek tez NIE dam ;)
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Przy tym nie chodzi o Prof. Kiezuna per se.
To dobrze wyszlo, moglo byc znacznie gorzej ;)

pozdrawiam

PS Dzieki za scharekteryzowanie Do Rzeczy: "natomiast publicyści „Do Rzeczy” usiłują wynajdywać jakieś, w ich mniemaniu bardziej estetyczne, alternatywy na prawicy."

*** Innymi slowy, robia wszystko zeby PiS przegral, a wiec Polska zostala zlikwidowana, w domysle zaanektowana przez Niemcy. Co wlasnie celem folskdojczerow jest.
I co rowniez jak w kometarzach na niezaleznej przeczytalem, ze TW Republika na noze PiS zwalcza. Jeden z komentatorow stwiedzil,  ze to wszystko ma w TVN rowniez i z TW Republika zrezygnowal.
Tylko ze nazywanie Do Rzeczy prawicowym konserwatywnym, w domysle patriotycznym tygodnikiem, brzmi jak bluznierstwo.
Moze i bardzo prawicowe Do Rzeczy  jest.. z jego stosunkiem do niepodleglosci Polski niemiecka prawica z nazistami na czele akceptuja ich z otwartymi ramionami i wyciagnietym ramieniem.
 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Zasadniczo w ocenie opcji niemieckiej różni nas jedynie to, że Ty uważasz to za celową, zaprogramowaną robotę, ja zaś sądzę, że to w znacznej mierze jest chęć autolansu za pomocą "kontrowersyjnych" treści i zwykła głupota. No i może jeszcze trochę chęć podlizania się geopolitycznemu hegemonowi...
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Czy mozesz sobie wyobrazic jakies wydarzenie czy serie wydarzen, ktora sklonilaby Ciebie do stwierdzenia: jednak robia jak najbardziej swiadomie, nie jest to przypadek glupoty wynikajacy z "lansowania"?

Odpowiedz na to przed samym soba. Jezeli tak, to sprobuj taka sobie wyobrazic.
To jest b. wazne, poniewaz bedzie znaczyc, ze zachowales "zdolnosc operacyjna" ;), ktora bardzo duzo osob utracilo.
A jezeli sobie takie konkretne (sic!) scenariusze potrafisz wyobrazic, znaczy wyobrazisz, jestem przekonany, ze wczesniej czy pozniej zobaczysz jak  jest realizowany.

pozdrawiam

PS. Jezeli potrafisz sobie takie wydarzenia wyobrazic, to sprawdz przypadkiem nie mialy juz miejsca. Ich sens mogl ujsc Twojej uwadze poniewaz nie probowales ich polaczyc w jedna calosc.
 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Ależ jestem w stanie sobie wyobrazić bardzo wiele :)
Tyle, że tragizm sytuacji polega na tym, że obce potęgi często nie muszą werbować u nas agentów opinii, bo nasi robią sami z siebie - i w efekcie wyglada to tak, jakby za wszystkim stał wszechogarnijący spisek.
Teraz odwrócę pytanie - czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, że to nie spisek, tylko splot zazębiajacych się różnych motywacji i okoliczności?
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Dwa punkty:
1. Tyle, że tragizm sytuacji polega na tym, że obce potęgi często nie muszą werbować u nas agentów opinii, bo nasi robią sami z siebie - i w efekcie wyglada to tak, jakby za wszystkim stał wszechogarnijący spisek.

*** Poruszasz dwie sprawy.
a) Srodowisko promujace opinie antypolskie. Co do ich istnienia jak widac nie masz watpliwosci. Promujac antypolska propagande wpisuja sie  w cele obcych agentur wplywow.
Sa wrecz marzeniem obcych agentur wplywow, ktorych celem jest likwidacja Polski. Bo oni wlasnie w ten Polske i Polakow unicestwiaja.

b) Czy musza byc werbowani przez obce panstwa np.  Niemcy, Rosje?
Nie, ojkofobia, antypolski rasizm u ludzi narodowosci polskiej jest rowniez poteznym motywem niszczenia Polski i Polakow. 
W tym srodowisku sa rowniez ludzie, ktorzy nie Polakami w sensie etnicznym, ich  napedza polakfobia, czysty antypolski rasizm

Niezaleznie od tego, czy zostali explicit zwerbowani i biora za to pieniadze, czy tez robia z nienawisci do Polski i Polakow, jezeli ich dzialania sprowadzaja sie do likwidacji Polski, to mamy antypolski spisek. Robia wszystko, zeby niepodleglosciowe polskie partie polityczne nie wygraly wyborow.
Warto sprawdzic, czy nie dostaja absolutnie zadnych "drobnych wyrazow uznania i wdziecznosci" od sasiadow.

2. Punkt
...czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, że to nie spisek, tylko splot zazębiajacych się różnych motywacji i okoliczności?

*** "Nie spisek" rozumiem jako glupote z punktu widzenia polskich interesow bedaca wynikiem jakiego splotu.

Owszem. Np. bylem fanem Ziemkiewicza. Przez pierwsze pare lat  (czytalem Ziemkiewicza chyba z 5-6 lat) jak atakowal JK i PiS zakladalem, ze jest to po prostu zwykla animozja, przedziwne ambicje etc.
Dokladnie tak jak Ty teraz.

Znasz technika pisanie Ziemkiewicza.
Demagogia polega na tym, ze w kazdym demagogicznym tekscie masz praktycznie jedno zdanie z wbudowanym klamstwem. Klamstwo to w sposob logiczny jest dalej krok po kroku rozwijane. Jezeli nie potrafisz wylapac tego switch-zdanie jestes zgubiony ;).
Ja potrafie. I nagle w tych switch zdaniach wbudowane anty JK klamstwa byly tak ordynarne, ze zrozumialem, ze to nie ma nic wspolnego z emocjami. To byla precyzyjna robota absolutnie bezemocjonalnego ataku na wroga, ktorego trzeba zniszczyc wlasnie dlatego, ze jego celem jest niepodlegla Polska.

Dam Ci inny przyklad. Kochalem wrecz Grzegorza Brauna za jego analizy. Wyskoki ze strzelnica etc. przyjmowalem jako pewnego rodzaju dziwactwo malo praktycznego intelektualisty.
Do wykladu o Powstaniu Listopadowym.
Skladal sie z dwoch czesci, historycznej i politycznej.
Wysluchaj czesci politycznej. Braun mowiac o JK czy tez poczynaniach Polakow probujacych cos postawic na nogi, znajduje sie wrecz na granicy histerii (posluchaj jego glosu) tak to neguje. Zeby nie bylo watpliwosci, ze to jest rowniez przekaz polityczny stwierdza ze polakofob herr Tusk likwidujacy Polske i JK walczacy o silne panstwo i niepodlegla Polske to sa to dwie twarze tej samej monety.

Czesc historyczna jest czesciowo rowniez bez sensu.

Kazda glupota ma swoje granice zwlaszcza jezeli mamy docznienia z ludzim inteligentnymi. Glupota, dziwny splot wydarzen prowadzi do jednorazowego wydarzenia, no moze dwoch, trzech.
Tutaj mamy docznienia z przemyslana, latami ciagnaca sie kampania.
To nie ma nic wspolnego z przypadkiem.

Kamapanie nie jest glupota, tylko przemyslanym dzialaniem
Pojedyncze dzialania sa glupota.

Pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
A moim zdaniem oni wcale nie kierują się nienawiscią, jak Ty uważasz. Oni są przekonani, że robią dobrą robotę dla Polski, piętnując to, co w ich mniemaniu było i jest w naszej historii i teraźniejszości błędne. To żadna ojkofobia, ani rasizm. To według nich walka z przyczynami naszych narodowych klęsk.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
...Oni są przekonani, że robią dobrą robotę dla Polski, piętnując to, co w ich mniemaniu było i jest w naszej historii i teraźniejszości błędne.

*** I ta napietnowanie, korygowanie wszelkiego zla sprowadza sie do zlikwidowania Polski i Polakow.

To jest bardzo orginalny sposob zwalczania narodwych klesk.. przez likwidacje narodu.

Ratunku!  help!

Edit:

A tak powaznie, jaka kleska narodowa jest gorsza od unicestwiania narodu, bo do tego wlasnie prowadzi w prostej lini  ratowanie Polakow  to co robia,  a wiec " piętnując to, co w ich mniemaniu było i jest w naszej historii i teraźniejszości błędne."

W ten sposob staja w jednym szeregu z Niemcami unicestwiajacymi Polske i Polakow zarowno w przeszlosci z akcentem na hitlera, jak teraz, wlasnie przy pomocy ekonomicznych, antyrodzinniej polityki i wlasnie niszczenia tozsamosci narodowej.

Taki "patriotym" sprowadzajacy sie do likwidacji narodu nazywa sie wlasnie ojkofobia.
Polakofobi maja dokladnie ten sam cel.

Oczywiscie absolutnie pozbawione wszelkich rasistowskich uczuc byloby dzialanie w charakterze zwerbowanej przez Niemcy agentury wplywow.

Musze powiedziec, ze mnie calkowicie zaskoczyles  ocena sytuacji: goracy patrioci ratuja narod przez unicestwienie.

Pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika nurni

nurni
Przepraszam, odniosę jedynie do fragmentu Twego postu choć chełpliwie zapewniam że miałbym sporo do powiedzenia przy okazji Twego prawie że doskonałego opisu relacji między tzw tygodnikami opinii.

Zostawmy na chwilę Kieżuna.

Dla mnie pewną sensacją, pewnym zjawiskiem doprawdy trudno wytłumaczalnym, jest stanowisko profesora Jana Żaryna.

Z jednej strony profesor Żaryn jest (o czym może nie wszyscy wiedzą)  kims na kształt kustosza pamieci Żołnierzy Niezłomnych, czyli niepodległosciowego podziemia rzeczywistości już sowieckiej.
Z drugiej ten sam prof Żaryn opowiada o ponoć trudnych wyborach jakich dokonowywali działacze przedwojennej endecji którzy wsiąkli w stalinowską PRL. "Wsiąkli" jest tu moją niezamierzoną życzliwością wobec kolaborantów.

I ci mieli racje i tamci mieli widać jakieś dobre powody. Jak w znanym żydowskim dowcipie racje mieli wszyscy.

No dobrze.
Kogo byśmy dziś szanowali w sytuacji gdy żolnierz NSZ tak zwyczajnie strzela do narodowego patrioty który zapragnął włączyć się w budowanie nowej rzeczywistości?

To pytanie wydaje mi się istotniejsze niż znane podsrywajki (pardon) między dzisiejszymi tygodnikami. Niż Kiezun nie pasujący tu zresztą zupełnie.

Nie może być tak że ofiara jest tak samo godna szacunku jak i ten kto ją zastrzelił. Prawda?

Wydaje mi się , to wyłacznie moja opinia, że dzisiejeszy ruch narodowy ma pewien problem z odczytaniem swojej tożsamosci.
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Ruch narodowy sam wystawia sobie świadectwo w postaci "bojowników", którzy walczą po stronie Nowej-Rosiji we wschodniej Ukrainie.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika nurni

nurni
Pan profesor Żaryn jest zasłużonym historykiem IPN.
To jest osoba która ma tyle zasług dla upowszechniania naszej wiedzy o PRL że nie sposób tego opisać.

Pan profesor jest, na własne życzenie, i twarzą dzisiejszego ruchu narodowego.

Tyle że tych jego ładnieszych odsło,n niż te które przywołujesz.

Trudno powiedzieć czym jest ten ruch, Czy odwołuje się do tradycji NSZ czy może do tych patriotów którzy właczali się w budowanie PRL. Tak zwyczajnie nie da się odwoływać do jednych i drugich.

Profesor zdaje się przekonywać że mozna czcić Żołnierzy Niezłomnych jak i rozumieć  kolabarantów do których oni słusznie strzelali.

Przypuszczam że nie nie sądzę.
Obrazek użytkownika Max

Max
Zapytam przewrotnie...
Ci bojownicy źle.
Zgadzam się.

A jak inni, i nie bojownicy, a politycy (polscy), stali pod czerwono-czarnymi, banderowskimi sztandarami na Majdanie - było dobrze?
Bo mnie się trzewia na trzecią stronę wywracały..

PS. Wiesz, że RN niespecjalnie trawię.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Popełniasz zasadniczy, acz popularny błąd - wrzucasz narodowców do jednego wora. Na starych Niepoprawnych nadarłem się kotów na ten temat z Dixim :)

Po ruskiej stronie pojawiło się KILKU pajaców z "Falangi", która NIE NALEŻY do Ruchu Narodowego!!! To absolutny margines marginesu.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Zdaje sie, ze odnosisz sie do wypowiedzi Zaryna, ze Kiezun zostal zaarejestrowany jako TW  a TW wedlug siebie smego nie byl.. no i czy moglby zostac zastrzelony czy nie.

Donosiciel powinien zostac zastrzelony.
Tylko  ze Kiezun nie byl donosicielem.

Kiezun nie dal sie  zlamac w latach stalinizmu, nie dal sie zlamac w czasach Gomulki, a kontakty zaczal po przejeciu wladzy przez Gierka. Gierek rozluznil rezim. Na zachodzie byl uznawany jako super maneger i reformator. Dopiero wtedy  Kiezun zabral sie za infiltrowanie komuny uzywajac do tego ubecji. TAK on to widzial.

Wracajac do wyjasnienia Zaryna: sytem ubecki rejestrowania ludzi, z ktorymi mieli kontakt byl "niezwykle rozbudowany i pozwalal na wprowadzenia subtelnych" roznic, mianowcie skladal sie dokladnie z 2 (dwoch) opcji.  Albo byles figurantem albo byles TW. Kropka.
Poniewaz Kiezun nie byl figurantem, musial byc TW. Kropka.

W tym sensie wszyscy nie-figuranci byli TW.

Innymi slowy, Twoj problem jest problemem klasyfikacji ktora genaralizujesz  a nie problemem zolnierzy NSZ zabiajacych donosicieli komunistycznych.
Dlatego Zaryn rowniez tego problemu nie ma, poniewaz nie istnieje.
 
Obrazek użytkownika nurni

nurni
iz powinieneś wrócić do swej wyartykułowanej tu na BnR koncepcji iż ja, zresztą w doskonałym towarzystwie Sławomira Cenckiewcza, jestem agentem.
Nigdy nie dałem internauto Fryc do zrozumienia iż jakoś mnie to boli.

Mam taką propozycje internetowa kreacjo pod xywką Fryc,  łowco agentów i folksdojczów - byś tak zwyczajnie spadał.
Propozycja nie będzie ponawiana. EOT.
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Wiceprezesm NBP był wcześniej. Fritz, nie broń tego, czego obronić się nie da. Kieżun byl człowiekiem PRL-owskiego establishmentu i tu biję się w piersi - sądzę zresztą że generalnie prawicowa blogosfera powinna się w swe piersi uderzyć - że bezrefleksyjnie połknęliśmy medialna kreację, ktorą nas uraczono, nie sprawdzając "kto zacz".
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Wiceprezesm NBP był wcześniej....

*** Zwroc uwage, ze panstwo musialo funkcojnowac a kadra zydokomunistyczna byla w olbrzymiej czesci banda polanalfabetow.  Po prostu nie mieli ludzi do funkcjonowania panstwa. Dlatego tez "normalni" robili kariery zawodowe.
Analfabeta moze zaklinac rzeczywistosc tylko do pewnego momentu, a potem brak wiedzy i fachowosci go dogania.



 
Obrazek użytkownika ro

ro
A ile razy sprawdzaliśmy, kto zacz, jeżeli chodzi o Jawnych Współpracowników (JW)?
Ile razy słyszałeś, jak obecnie zacny Polak bije się w pierś, na której jeszcze przed chwilą nosił czerwoną legitymację?
Ile razy sprawdzaliśmy, jak to było z tym rzuceniem legitymacji 13 grudnia (niedziela, wojsko na ulicach, komitety pozamykane, a oni trzepali tymi legitymacjami, aż furczało)?
Czy IPN wydał jakąś publikację o najbardziej zasłużonych dla PRL jawnych współpracownikach? 

Jaka jest różnica między ToWarzyszem, który poszedł do nich, "żeby coś dla Polski zrobić", a TW, kóry poszedł do nich, "żeby coś dla Polski zrobić"?
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Żaryn poszedł złą drogą - uznał, że głód autorytetów jest tak wielki, że by go zaspokoić wykreuje się autorytet przypudrowany. Z tego co na Naszych Blogach pisal mi Targalski wynika, że ci co milczeli o Kieżunie kierowali się zasadą - "a nuż się uda". No to się k...a nie udało.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Max

Max
Ciekawy felieton. Z oceną linii prezentowanej przez oba tygodniki, linii w sensie marketingowym, tym łatwiej mi się zgodzić, że stałym czytelnikiem żadnego z nich nie jestem, stąd i brak "sympatii" do którejkolwiek ze "stron". Przy braku wspomnianych sympatii, pewne rozeznanie mam, więc i polemizować nie bedę; zbyt wiele we mnie sceptycyzmu, au general, co do prawicowej naszej prasy.

Ale pozwolę sobie popolemizować z czym innym - ile warty byłby komentarz samozwańczego adwokata diabła, gdybym napisał "znakomita notka" (a jest znakomita)? :)
Otóż, nawiązując do sprawy Kieżuna, i traktując ją jako element wojny gang.. tzn. rywalizacji zaprzyjaźnionych redakcji o prawicowego czytelnika (popłyńmy z prądem poprawności) zarazem marginalizujesz bardzo istotny, moim zdaniem, aspekt.

Otóż, "Do rzeczy" wpadło w ręce wunderwaffe. A raczej została im ona sprezentowana. Lansowanie Kieżuna, najpierw Powstańca, potem akomunistycznego aparatczyka (co kazdy mógł sprawdzić, ale nikomu się nie chciało, łącznie z piszącym te słowa - do czasu) samo w sobie było ryzykowne. Dalej, z marketingowego punktu widzenia patrząc. Ciemny lud kupi? No, kupował, do czasu - to, inna sprawa, bardzo zły znak. Prtawicowa lemingoza i zupełnie niepotrzebny głód autorytetów. Niech idą złożyć kwiaty pod pomnikami Inki i Pileckiego, a potem, przy niedzielnym schabowym, przemyślą gdzie Kieżun w tej perspektywie się plasuje. Dobra, dobra - nie wiedzieli...

Ale były jeszcze teczki. "Środowiska" wiedziały. Niektóre ze środowisk postanowiły mimo to promowac Kieżuna - pierwszy krok na drodze do "pięknej katastrofy". Kamień węgielny, a uwieńczeniem mozolnie wznoszonego przez dwa lata monumentu jest, mająca miejsce teraz, histeryczna obrona "autorytetu". Wyciąganie michnikowskiej retoryki, która nagle okazuje się być całkiem cacy, gdy chodzi o "naszego". I to byłoby jeszcze nie tyle usprawiedliwione, co zrozumiałe, gdyby nie fakt, że profesor Kieżun nigdy "nasz" nie był. Spójrzta, pany dziennikarze, w życiorys. A, zpaomnialem, wiedzieliście już wcześniej, tylko znaleźli się niepokorni, co "mytu" budować nie chcieli. No, to przechlapane macie. ;)

Wracając, Grzybie, do Twojej narracji. Gdybym regularnie kupował wspomniane periodyki, i czytał te periodyki (czego nie czynię), bliższe byłoby mi "politykujące" "Do rzeczy". Jedna i jedyna holistyczna wizja wszystkiego razi mnie bardziej niż bluźnierczy pluralizm. :) Bo tutaj masz świętą rację, ukazując czym obie prawicowe "tygodniówy" się różnią. 

Dla jasności, mam dystans. Kiedy pan Ziemkiewicz, którego od długiego czasu, wręcz idiosynkratycznie, nie trawię, pisał "turku, turku, koła pociagu stukają, jadę pociągiem, wiecie, na spotkanie nowopowstającej redakcji, a te koła stukają, a ja sobie myślę na tematy, ale, wiecie, będzie nowa gazeta, my z Hajdarowiczem nie pójdziemy, niepokorni dziennikarze, a koła stukają..." - miałem niezły ubaw. Podobnie Karnowscy - będziem kwadray wydawac, no może prostokąt, ale to taki inny kwadrat, w formacie, my som oryginalne ludzie.

Dosyć znęcania się, wypadałoby się pochylić (modne słowo) z troską i współczuciem nad nędzą ogólną dziennikarstwa prawicowego, ale ja zły mężczyzna jestem. No i znowu nie dotrzymałem słowa - już naprawdę koniec. :)

Natomiast, raczej volens niż nolens, pisząc o Kieżunie zestawiasz automatem publikację wzmiankowanego artykułu z dyskusją o Powstaniu Warszawskim. Jak wiesz, była to pierwsza linia obrony w/w "autorytetu". Bo "po co oni to zrobili" i "kto to pisze". 

Z tym drugim, sprawa jest interesujacą. Otóż pisze Woyciechowski. Cenckiewicz "doszedł" dużo później. Pisze Woyciechowski, który całą sprawę rozpoczął, potem poprosił o pomoc dużo bardziej znanego i chwalonego Cenckiewicza. Który, ten ostatni, był "cacy", kiedy pisał o Walęśie, Annie Walentynowicz - tera on je, panie, public enemy no 1. Mniejsza.

Ów Woyciechowski nigdy Powstania Warszawskiego nie krytykował, wręcz przeciwnie, był jego żarliwym obrońcą - zanim o Kieżunie ptaszki zacwierkały w mediach. Bo prawda taka, trochę to i zaskakujące, a o sile (jednak) mediów świadczy, ze dwa lata temu o panu profesorze, tak uznanym , tak bohaterskim. wiedział może jeden procent populacji Polaków. A ci, i tak, słyszeli nazwisko Kiezuna w związku z prakseologią (komentarz, złośliwy, Maxa: taka pseudonauka, pochodna marksizmu, Max Tatarkiewicza też nie lubi, jakby się kto pytał), nie w związku z Powstaniem, nie w związku z krytyką przemian po '89...
Łapka w górę, kto o Kieżunie słyszał przed, powiedzmy, 2010.
Tera bohater, autorytet - och, jakie to urocze.

Więc teza, jakoby prawdziwym powodem "niegodnego" wyciagnięcia na światło dzienne sprawek pana profesora  K. było Powstanie Warszawskie (i dyskusje wokół) jakoś przestaje być przekonująca. Oczywiście, Lisicki (tak mu jest? zawsze mi się mylą...) opublikował, zrobił okładkę, znowu - marketing. Pewnie.

Ale Woyciechowski i Cenckiewicz odwalili kawał dobrej roboty. O, i jeszcze starali się podchodzić w rękawiczkach, a to oprawcy. Pan profesor K. wiedział. Pan profesor K. był najpierw pytany czy złoży wniosek o lustrację (sam), potem na bieżąco informowany i konsultowany.

Jak wiemy, córka (której nie było w pobliżu) panu profesorowi K. pistolet wytrąciła z ręki, taki wirtualny jednak, bo przecież nie ma w domy broni. Przepraszam, powstrzymać się nie mogłem ,ale ja tylko kompiluję tutaj różne relacje "autorytetu".

Jak w kawałku Aerosmith: "Pink it's like red but not quite". Co zresztą tyczy się również tłumaczeń Kieżuna: współpracowałem, ale nie szkodziłem, "grę" prowadziłem, i tak dalej, i tym podobne

Mówiąc wprost - oddzielmy dobrą robotę (znowu; prakseologia się kłania) panów C&W w kwestii kolejnego TW- "autoryteta" od "polityki rewizjonistycznej" (lubię ten termin, przewrotnie przypomina mi czasy komuny i "rewizjonim" imperialistyczny) odnośnie Powstania Warszawskiego. Element wojenki "tygodnikowej" na pewno jest, święta racja, nie bez powodu Lisicki opublikował - z hukiem.

Ale intencje panów historyków czyste, jak ktoś ma wątpliwości, niech posłucha ich wypowiedzi, a jak ma wątpliwości, co do zasadności zarzutów względem profesora K., niech przeczyta akta. Potem niech broni.

Chyba wyszła mi, objętościowo, notka. Ale może GG, po starej znajomości, wybaczy, mię się nie chce poprawiać stylu, zapomnianych przecinków wstawiać, zdublowanych czasowników zamieniać, literówek eliminować (notka wymaga, komentarz niekoniecznie)  - a i wpisów "w temacie" TW Tamizy było już kilka. :)

PS. "Pink it's the color of passion - 'cause today it just goes with the fashion" - pewnie, bronić konfidenta, bo "nasz". Jasne, "profesurowi", "wybitnemu" (jak diabli wybitnemu, ale to inna sprawa - że nie), wolno więcej. I, takie były czasy. I, nie szkodził (tu akurat góralska trzecia prawda, Panie wybaczą, "gówno prawda")

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Fakt, wyszła Ci notka :)

Ja odpowiem krótko - też mnie wnerwia to nagłe stado wrażliwców, które zaczęło powielać antylustracyjną retorykę "Wyborczej". Proste pytanie - czy gdyby podobne materiały wypłynęły na kogoś z ferajny Michnika, to też by tak dzielili włos na czworo? Wystarczy przeczytać "Resortowe dzieci" - na szereg opisanych tam postaci materiały są SŁABSZE niż na Kieżuna... a nikt po "naszej" stronie jakoś nie protestował...

Cenckiewicz i Woyciechowski - ja nie mam pretensji , że ujawnili. Naświetlam tylko kontekst. Sądzę, że Woyciechowski ma czyste intencje, ale z Cecnckiewicza, gdy porzuca rolę historyka wyłazi publicystyczno-polityczny fighter i czasem oba porządki mu się mieszają. Moim zdaniem Cenckiewicz chciał jednak przysrać konkurencji.

Prakseologia - to konstrukt czysto teoretyczny sporządzony przez prof. Kotarbińskiego, by jakoś oswoić siermięgę komunistycznej biurokracji. Dość powiedzieć, że współcześnie następcą Kotarbińskiego jest prof. Witold Kulesza - główny architekt reformy samorządowej rządu Buzka :)
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
.... Cenckiewicz i Woyciechowski - ja nie mam pretensji , że ujawnili.

*** Problemem NIE JEST TO, ze ujawnili, tylko JAK to UJAWNILI.

To nie bylo ujawnienie w sensie naukowym tylko publicystyczna egzekucja politycznego wroga, ktory zatrzymal TRWAJACA ofensywa folksdojczerow nieszczenia polskiej tozsamoscI narodowej, pacyfikowania i deprawowania narodu, tak zeby nie walczyl o niepodleglosc w przyszlosci.
Walka o niepodleglosc przeciwko Niemcom moze sie okazac rzeczywistoscia i to wlasnie w najblizszej przyszlosci. PW jest symbolem tak poteznego oporu i sily moralnej, ze jest rowniez symobolem zwyciestwa Polakow I barbazynstwa Niemcow.
Przy tym niemieckie barbarzynstwo staje sie z kazdym dniem bardziej aktualne.
 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Kieżun wykreowany na autorytet, skrywając swą przeszłość, ZASZKODZIŁ sprawie której chciał bronić. O tych co go lansowali, bądź milczeli szkoda nawet gadać. Wszystko inne jest konsekwencją podstawowego kłamstwa/przemilczenia. Podtykano nam g...o w złotku i kazano wierzyć że to cukierek.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika fritz

fritz
Przeciez Kiezun nie skrywal swoich kontaktow z ubecja.
Pisal o nich, jak jest teraz oczywiste, za malo precyzyjnie co bylo wlasnie olbrzymim bledem.

Roznica polega na ich interpretacji.
Kiezun uwazal, ze infiltrowal ubecje niezaleznie od tego, czy  sluszne czy nie.

Ty uwazasz, ze jest na odwrot.

Sa raporty ubeckie przemilczane przez Cenckiewicza a pokazane w Roninie, ze Kiezun rzeczywiscie tak postepowal wypowiadajac sie o metodach rzadzenia zydokomuny.

Po przeczytaniu czesci docs uwazam, ze Kiezun w swojej naiwnosci rzeczywiscie mogl uwazac, ze ubecje infiltruje.
Z cala pewnoscia nie jest slodki ale g. tez nie jest

pozdrawiam.

PS Mam nadzieje, ze bedzie w stanie dalej promowac sens walki o niepodleglosc, sens niepodleglej Polski, ktora bez tej walki TERAZ jest skazana na zaglade.
Nie widze nikogo, kto w przyblizeniu tak wiarygodnie przenosilby by ten emocjonalny ladunek niepodleglosciowy.
Bede szczesliwy, jezeli zobaczymy dalsze postacie przekazujace te emocje w ten sposob, ze antypolska kampania folksdojczerow przemiania sie w idiotyczna farse. Jak to wlasnie Kiezun zrobil.

 
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Dziękuję za komentarz-felieton.
"Pierwsza" prawda!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>