Elastyczność strategicznej kokoty

 |  Written by Gadający Grzyb  |  10

Zostaliśmy potraktowani niczym kolonia - „dziki kraj”, w którym mocarstwo załatwia sprawy zbyt szemrane, by smrodzić nimi u siebie.


I. Cena strategicznego partnerstwa

Odnoszące się do Polski fragmenty raportu amerykańskiego Senatu dotyczącego praktyk CIA w ramach wojny z terroryzmem pokazują po raz kolejny jaką cenę trzeba płacić za różne geopolityczne protezy. Potwierdza się zarazem wyrażana już przeze mnie na tych łamach teza, że nie ma strategicznych sojuszy ani „partnerstwa” dla słabych. Nie dotyczy to zresztą jedynie naszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Za przywilej dołączenia do Unii Europejskiej, czyli de facto za niemiecki protektorat polityczny, płacimy – jak zresztą cały region - kolonizacją gospodarczą połączoną z drenażem finansowym i upustem krwi w postaci siły roboczej dostarczanej bardziej zaawansowanym gospodarkom. Ceną za jako-takie kontakty z Rosją jest horrendalny haracz gazowy i uzależnienie surowcowe, co zresztą i tak nie chroni nas przed okresowymi embargami na nasze produkty, ilekroć Rosja zechce na nas coś wymusić, lub po prostu przywołać do porządku i zaakcentować swoją dominację. Natomiast opłatą na rzecz USA uiszczaną w zamian za podpompowanie naszego znaczenia w regionie i NATO-wski parasol było zaangażowanie militarne na drugim końcu świata połączone z różnymi robótkami na rzecz amerykańskich służb specjalnych.

Do pewnego momentu można zresztą było traktować tę cenę jako swoistą inwestycję w strategiczny sojusz. Były to czasy, gdy rosła szansa na stałą obecność amerykańskiego wojska w Polsce, pojawił się projekt tarczy antyrakietowej, a im bardziej Ameryka pod rządami Busha jr konfliktowała się ze „starą Europą”, tym bardziej okoliczności zdawały się grać na naszą korzyść. W kontekście permanentnie zagrażających nam rosyjskich neoimperialnych ambicji zdawało się to mieć ręce i nogi. Można się było nawet pogodzić z tym cholernym więzieniem w Starych Kiejkutach, tyle że koniec końców wyszło co wyszło.

Przede wszystkim okazało się, że o żadnym partnerstwie nie może być mowy. Zostaliśmy potraktowani niczym kolonia - „dziki kraj”, w którym mocarstwo załatwia sprawy zbyt szemrane, by smrodzić nimi u siebie. CIA zwyczajnie odmówiła podpisania memorandum w którym określono by odpowiedzialność Polski i amerykańskich służb. W praktyce oznaczało to wolną rękę CIA i brak jakichkolwiek narzędzi nadzoru ze strony polskich władz. Wydzierżawiliśmy Stanom w gruncie rzeczy na zasadach eksterytorialnych od grudnia 2002 do września 2003 fragment naszego terytorium państwowego. W momencie, gdy zaprotestowaliśmy przeciw przyjęciu Chalida Szejka Mohammeda okazało się, że wystarczy przekupić nasze służby, by wyszło, że „kraj X podchodzi teraz bardziej elastycznie co do liczby przetrzymywanych w więzieniu w kraju X oraz co do daty spodziewanego zamknięcia tego więzienia”.

II. Technologia „robienia laski”

I tu pojawia się kolejny wątek obrazujący skalę zapaści naszego państwa, jego fikcyjność oraz w jaki konkretnie sposób robimy – używając słów Radosława Sikorskiego - „laskę” Amerykanom. Dwa kartony z 15 mln dolarów przywiezione na początku 2003 roku do siedziby Agencji Wywiadu wystarczyły, by polski rząd nagle się „uelastycznił”. Innymi słowy, kupiono nas jak dziwkę, a rolę stręczyciela odegrały nasze własne służby specjalne. I jak tu nie wierzyć w teorię Stanisława Michalkiewicza, że Polską rządzą bezpieczniackie watahy pozostające z kolei na usługach zewnętrznych sił, a ci wszyscy demokratyczni przywódcy są tylko po to, by było ładniej? Swoją drogą, ciekawe, kto i w jakich proporcjach sprywatyzował sobie te 15 mln baksów i czy premier Leszek Miller wraz z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim załapali się za wykazaną „elastyczność” na swoją dolę? Bo że pan Zbigniew Siemiątkowski – ówczesny szef AW – zostałby pominięty w rozliczeniach wydaje się być nieprawdopodobieństwem. Jeżeli już, to raczej on dzielił te łupy wedle szarż i zasług. Tak, słuszną rację miał pan minister Sienkiewicz mówiąc, że państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie bowiem jest postawem czerwonego sukna, którym różne „stare kiejkuty”, że znów się odwołam do Michalkiewicza, frymarczą na potęgę – i to na ogół za drobne, na widok których miękną i stają się „elastyczni” niczym przechodzona kokota z rozłożonymi nogami.

Na domiar złego zostaliśmy na zakończenie tej jakże owocnej współpracy potraktowani jak pierwsza naiwna. My – czyli wtajemniczone i opłacone różne „stare kiejkuty” - sądziliśmy bowiem, że wszystko pozostanie bez echa, co zawsze jest słodką nadzieją cichodajek pragnących uchodzić za cnotliwe panienki, tymczasem sponsor ani myślał się krępować, gdy obwieszczał światu, że więzienia owszem, były – tutaj, tutaj i tutaj, bardzo proszę. W taki oto sposób zostaliśmy koncertowo wystawieni do wiatru tracąc cnotę nie zarobiwszy rubla. To znaczy, „rubla”, a konkretnie 15 mln amerykańskich talarów, ktoś tam jednak zarobił, jednak dla państwa polskiego cała afera zakończyła się kompromitacją. Poza wszystkim innym, unaoczniła reszcie „graczy międzynarodowych”, że z nami można wszystko i praktycznie za darmo – ot, za chusteczkę, za szminkę, za waciki, co z pewnością intensywnie wykorzystywane jest na różnych polach do tej pory.

W powyższym kontekście jak przedni dowcip brzmi fragment z senackiego raportu, iż „ujawnienie faktu istnienia więzienia CIA w kraju X stanowiło 'poważny cios' w bilateralną współpracę wywiadów obu państw”, oraz że „Przedstawiciele kraju X byli zaszokowani niezdolnością CIA do utrzymania tajemnicy", a także „'maksymalnie rozczarowani' brakiem ostrzeżenia, że prezydent Bush zamierza potwierdzić w 2006 r. fakt istnienia więzień” (cyt. za rp.pl). Takie płacze mogą wzbudzić co najwyżej uśmiech politowania. USA uznały z jakichś względów, że przyznanie się jest opłacalne, bądź że zwyczajnie nie da się dłużej iść w zaparte i należy skoncentrować się na zarządzaniu kryzysem, tudzież minimalizowaniu strat polityczno-wizerunkowych. Kim mieli się przejmować? Polską, Rumunią i Litwą? Czyli regionem, który i tak zaczął w globalnej rozgrywce nieuchronnie schodzić na trzeci plan? Wolne żarty.

III. Za jaką cenę?

Czy będzie to dla nas historia z morałem? Chciałbym, by opisane tu doświadczenie stanowiło impuls do wytężonej pracy nad odzyskaniem przez Polskę realnej podmiotowości w miejsce ciągłego pożyczania od różnych potęg geopolitycznych protez. Tak to już jest, że owe protezy mogą dawać pozór siły i znaczenia, ale tylko do czasu. Ich prawdziwi właściciele są bowiem władni nie tylko znienacka je odebrać w ramach jakiegoś „resetu” i to bez żadnych konsekwencji dla siebie, lecz mogą również w każdej chwili obnażyć rozmiary kalectwa tego, który ich używał. Obecnie mamy sytuację jak z koszmarnego snu - stoimy bez gaci wśród wrogiego tłumu zwanego „społecznością międzynarodową”, który tym chętniej będzie gardłował o torturach, popisywał się humanitaryzmem i zachłystywał z oburzenia, im bardziej będzie mu zależało na odwróceniu uwagi od własnych grzeszków.

I już na sam koniec chciałbym przeskoczyć do pozornie niezwiązanej z tematem sytuacji wewnętrznej Polski po wyborach samorządowych. Dla wszystkich, którzy mają oczy oczywistym jest, że system zwany „republiką okrągłego stołu” należy czym prędzej obalić, nim nastąpi ostateczny finis Poloniae. Jasne jest również, że trzęsące krajem sitwy dobrowolnie nie oddadzą władzy i żerowisk. Potrzebny jest zatem przewrót – majdan, rokosz, jak zwał tak zwał. Zastanówmy się więc, mając na względzie świeże doświadczenia z Ukrainy, jakie warunki brzegowe muszą zaistnieć, by podobny przewrót uskutecznić? Otóż, moim zdaniem, są one następujące: 1) wystarczająco wysoki poziom społecznej frustracji 2) możny sponsor gotów dla spodziewanych korzyści w takowy rokosz zainwestować i ogarnąć go od strony logistyczno-organizacyjnej 3) potęga zewnętrzna zapewniająca parasol międzynarodowy (by „opinia światowa” uznała rebelię za „słuszną”), tudzież innego rodzaju wsparcie. Przyjdzie to wszystko jeszcze zapewne rozwinąć w kolejnych tekstach, tu tylko napiszę, że jedyną siłą zewnętrzną gotową potencjalnie poprzeć polską rewoltę byłyby Stany Zjednoczone, pod warunkiem, że uznają za celowe znów na poważnie zaangażować się w nasz region.

Tylko, mając na uwadze dotychczasową historię naszego „strategicznego sojuszu”, wraz z kiejkuckim epizodem, powstaje pytanie – za jaką cenę?

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://blog-n-roll.pl/pl/ka%C5%BCdy-realista-ma-swojego-protektora#.VJhnyccA

http://blog-n-roll.pl/pl/polska-%E2%80%93-usa-zaufanie-traci-si%C4%99-tylko-raz#.VJhojccA

http://blog-n-roll.pl/pl/czy-polsk%C4%99-sta%C4%87-na-podmiotowo%C5%9B%C4%87#.VJhoEccA

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 50 (15.12 - 21.12.2014)

5
5 (5)

10 Comments

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Winna jest tutaj administracja Obamy, najbardziej lewackiego prezydenta w historii USA.  Mimo wszystko republikanie nie byliby tak nielojalni jak Obama.  Zresztą jeśli spojrzeć na politykę Obamy z szerszej perspektywy to jest 6 lat porażek na niebywałą skalę, gdzie USA skonfliktowały się nie tylko z Polską, ale również z Izraelem, krajami NATO, Niemcami, Kanadą, Meksykiem, czy rządami Ameryki środkowej i południowej.
Amerykanie ujawniając tajny raport w sprawie tortur, postąpili wbrew swoim narodowym interesom i narazili na zemstę amerykańskich żołnierzy, którzy stacjonują w różnych częściach świata (Irak, Afganistan, .  Coś na tej zasadzie, Obama chciał zrobić na złość republikanom i odstrzelił sobie paluszki u rączki (bo teraz już nikt (żadne państwo na świecie) nie będzie współpracował z CIA.
Słuchałem wielokrotnie dyskusji w panelach dyskusyjnych, gdzie wszyscy komentatorzy przyznawali, że polityka Obamy jest samobójcza i pozbawiona sensu. Tak, że może warto spojrzeć na to co się stało z szerszej perspektywy, gdzie Obama postępuje wbrew narodowym interesom USA, a Polska jest tylko ofiarą jego anty-republikańskiej vendetty.  Co oczywiście nie usprawiedliwia rządów Millera-Kwaśniewskiego...  Byłbym optymistą, jeśli Polacy wybiorą sobie normalnych polityków, to Amerykanie chętnie z takimi politykami będą współpracować.  Niestety, polityka Tuksa i Komorowskiego jest antyamerykańska, podporządkowana interesom Niemiec (i niestety Rosji).
Pozdrawiam.
Country Total Army Navy USMC USAF Reference
 Afghanistan 5,500   [3]
 Iraq 3,100   [4]

 

Country Total Army Navy USMC USAF Reference
 Kuwait 9,515 7,566 80 420 1,449 [1]
 Bahrain 3,372 21 3,160 164 27 [1]
 Turkey 1,524 121 6 2 1,395 [1]
 Qatar 600 355 6 0 239 [1]
 United Arab Emirates 338 26 16 197 99 [1]
 Saudi Arabia 324 208 26 0 90 [1]
 Egypt 283 238 17 1 27 [1]
 South Africa 216 3 1 209 3 [1]
 

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
No tak, ale pierwsze przyznanie się USA do więzień i tortur bylo jeszcze za Busha jr...
Co do Obamy - pełna zgoda, niemniej nawet biorąc poprawkę na jego nie-rządy, jaką mamy gwarancję, że kolejni prezydenci analogicznie nie wystawią nas do wiatru? Zwróć uwagę, że CIA nie chciala podpisywać memorandum rozgraniczającego odpowiedzialność za więzienia - a było to za republikanów. Nie wspominając juz o tym, że oni, prawda, czyste rąsie, bo na terytorium USA nikogo nie torturowali (abstrahuję już, czy było warto itd.), za to w krajach satelickich, typu Polska, Litwa, Rumunia - bardzo proszę.

Podstawowa sprawa - taka usługa jak to, co działo się w Kiejkutach z naszego punktu widzenia byla uzasadniona tylko w jednym przypadku: jeżeli traktowaliśmy to jako rodzaj inwestycji w strategiczny sojusz i związane z nim bezpieczeństwo polityczno-militarne. Okazało się, że nie dość, że nikt po naszej stronie nie rozumował w tych kategoriach, to jeszcze teraz wszyscy potencjalni "protektorzy" i "sousznicy" wiedzą, że można nas kupić za drobne.
 
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Myślę, że zgoda na "ośrodki" była związana z obietnicami "pomocy wojskowej" (jeśli spojrzymy na korzyści takich krajów jak na przykład Turcja, Jordania, Egipt, Pakistan, to są to spore sumy, plus sprzęt wojskowy, plus myśl techniczną, itp., itd.), plus "tarczy antyrakietowej".  Z Amerykanami można, a nawet trzeba negocjować, nie można przyjmować wszystkiego za "jeden uśmiech".  Takie są realia, więc nie wiem czemu zarzucać Amerykanom, że wykorzystali idiotów (Millera i Kwaśniewskiego?).
Co do Busha jr., to niestety w 2007-2008 całkowicie nie panował nad CIA (opublikowano ostatnio dużo ciekawych dokumentów na ten temat), wiele decyzji które podjęto w latach 2007-08, było skrajnie niedobrych.  Nie mówiąc już o wojskowej współpracy z Rosją, która nasiliła się w tym okresie...
Ale to i tak nic w porównaniu z tym, do czego doprowadził Obama...
Niestety, ale następne wybory mają dużą szansę wygrać demokraci, a wystawienie kolejnego Busha (Jeffa Busha) po stronie republikanów to głupota.
Niestety, ale tyko klan Bush-ów ma wystarczająco dużo pieniędzy, aby wygrać preliminaries.
Niestety, chce się powiedzieć, albo raczej zakrzyknąć!
Pozdrawiam.
 

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Ależ ja nie mam pretensji, że potraktowali Kwacha z Millerem jak pętaków. Trzeba negocjować i być twardym, to oczywistość - dlatego zadaję na koniec pytanie w perspektywie ewentualnehgo powrotu do czynnej roli USA w naszym regionie i związanej z tym możliwości przesilenia politycznego na naszym podwórku: za jaką cenę?
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...muszę się w wielu punktach nie zgodzić :)  Byłem bardzo niechętny Obamie, teraz widzę plusy. 
1) nie doszło do ataku na Iran 2) skonfliktowanie z Izraelem dało wzrost poziomu bezpieczeństwa w świecie 3) to z republikanami robiliśmy deale i oni ich nie dotrzymywali, od Iraku oraz off-setu za eFy-16 poczynając. 4) Turcja dostaje pomoc? Ale zawsze wcześniej ją bierze niż sama coś daje 5) Kwaśniewski i Miller? Przecież to Amerykanie po 1989 forsowali kandydaturę Jaruzelskiego i zniechęcali do opcji zerowej w naszych służbach, bo chcieli się czerwonymi przewerbowańcami posłużyć.

Długo można ciągnąć... Ale największą winą - nie powiem Busha juniora, bo to figurant, lecz raczej - jego prezydentury (Cheney, Bush senior, neokoni) jest przywrócenie Rosji statusu regionalnego mocarstwa (surowcowego). Napaść na Irak wywindowała ceny ropy i jej pochodnych, dając Putinowi pieniądze do wyciągnięcia państwa z okresu smuty. Zaczął płacić pensje i renty - stał się carem. Bez durnowatej tzw. wojny z terroryzmem, polegającej na atakowaniu pod takim pretekstem prezycyjnie wybranych państw, świat byłby w innym miejscu. Skutki? Realny wzrost radykalnych islamistów, kariera Putina i Rosji.

Zawsze dotąd w USA byłem republikaninem, Bush junior skutecznie mnie odstręczył. Podobnie jak teraz McCain obrażający Orbana... Nawet przełom w stosunkach z Kubą wydaje się korzystny. 

Dobrych Świąt ponad polityką :) 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Witam, moje opinie wyrażają się w kilku punktach:
1.Obama nie mógł atakować Iranu, skoro utracił Irak.
2.Izrael, rzeczywiście, dobrze, że Żydzi dostali "po nosie".wink  Plus dla Obamy.
3.Offset, paraliż negocjacji ze strony polskiej (warto spojrzeć na życiorysy generałów i specjalistów negocjonujących po stronie polskiej).
4.Turcja bardzo dobrze wychodzi na "współpracy wojskowej" z USA.
5.Kwaśniewski i Miller, to Kwaśniewski i Miller, jakiej klasy są ci panowie, to dobrze wiemy.
6.Jaruzelski, możemy obwinić Amerykanów, skoro samych Polaków nie możemy obwiniać za to co się stało po 1989 roku.
7.Atak na Irak po 2001, początek końca USA jako mocarstwa światowego.
8.Bush, wolę się nie wypowiadać.  Tak jak napisałem pod koniec swojej prezydentury stracił kontrolę nad służbami, nie potrafił być aktywnym graczem na Bliskim Wschodzie i w Europie, swoją indolencją ekonomiczną przyczynił się do krachu ekonomicznego w 2008.
Pozdrawiam i wesołych Świąt.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Początek utraty Iraku zaczął się od inwazji w 2003. Tak, znam newsa o tej utracie kontroli nad służbami w połowie minionej dekady. To potwierdza moją tezę o pajacowatości Busha juniora, ale zastanawiam się, czy on w ogóle miał realną kontrolę nad służbami już we wrześniu 2001... 

Jasne, że generalnie sami jesteśmy winni, że daliśmy się tak gładko wykolegować po 1989. Faktem jest jednak, że Amerykanie zgodnie ze swą tchórzliwą i dwustandardową doktryną 1) "zachowywania stabilności i obliczalności w krajach pragnących wyjść z opresji", 2) hodowania i wspierania użytecznych dla siebie sukinkotów w różnych regionach świata - naprawdę mocno wtedy naciskali na wybór Jaruzela i dyskretnie dezawuowali radykalne środowiska w "S" i wokół niej. Myśmy wtedy jeszcze o Bolku i planie kremlowskiej "rewolucyjnej restauracji systemu" nie wiedzieli, Amerykanie z pewnością tak. I wzmocnili ten proces przeciw naszym interesom. 

Weź pod uwagę, że wpływowe lobby w USA, to okupujące Wzgórze Kapitol, było nam od początku niechętne, choćby blokując długo akces do NATO, a potem sprowadzając to do członkostwa drugiej kategorii. Oni, ze względu na ziomków budujących przez półwiecze komunizm, nie chcieli w Polsce realnych rozliczeń, dlatego nie było prawdziwej lustracji i dekomunizacji. I zobacz kogo w stanie wojennym głównie dokształcali na stypediach nawet Departamentu Stanu (już nie mówię o prywatnym Fulbrighcie) i to za czasów sprzyjającej Polsce administracji Reagana. A ci stypendyści to są późniejsi operatorzy systemu neokolonialnego, który (z niewielką pomocą przyjaciół) nam tu po 1989 zainstalowano. 

Jeszcze raz Wszelkiej Pomyślności 
i Merry Christrmas! 
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
nie ma strategicznych sojuszy ani „partnerstwa” dla słabych.

Święte słowa. A ci, którzy się godzą, oczekują lub wręcz zabiegają o to, 
by ich sprawy porządkował ktoś inny, ktoś z zewnątrz, ktoś z wewnętrznych 

mniejszości, ktoś lepszy i mądrzejszy - to są właśnie modelowi słabi.
Właśnie dlatego zawsze zbiorą po rzyci.

I w zasadzie dobrze im/nam tak.  
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika GORAL

GORAL
At Autor.
Potrzebne jest przypomnienie,ze nie ma rowniez "Starej Ameryki"..
Ta hybryda ,ktora powstala na jej miejscu w ciagu ostatnich 20 lat nie posiada nawet nominalnie korzeni " Starego Swiata"
"Marching Orders" are not coming from Washington anymore..but from Tel Aviv..
.." czynnej roli USA w naszym regionie i związanej z tym możliwości przesilenia politycznego na naszym podwórku: za jaką cenę?"..
Nie wroci cos czego juz nie ma..
Alternatywa dla Polski jest Turcja..i staro-nowa koncepcja geo-polityczna OSI Polnoc-Poludnie..
Tego sie wszyscy boja w "Starej Europie"..
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Zawsze mile jestem zaskoczony, gdy mogę się zgodzić w jednej sprawie z adwersarzem, choć w innej już zgodny nie jestem... Oś południowa byłaby dla Wschodu i Zachodu zagrożeniem poważnym, na tyle poważnym, że cała ich polityka koncentruje sie na tym, aby do niej nie dopuścić. Od wieluset lat, tzn. od upadku dynastii Jagiellonów.
Niestety sami Jagiellonowie sami sobie byli winni. Niepotrzebny program czarnomorski dał Moskwie możliwość odebrania Litwie Smoleńska i ogromnych włości.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>