Abp Wielgus – ofiara okoliczności?

 |  Written by Gadający Grzyb  |  49

Współpraca arcybiskupa z bezpieką została potraktowana pretekstowo, zaś cała sprawa ma korzenie sięgające o wiele głębiej.

I. Zmowa milczenia

W związku z opublikowanymi pod koniec ubiegłego roku wspomnieniami abp. Stanisława Wielgusa wracają wydarzenia z przełomu lat 2006/2007. A w zasadzie – miałyby szansę powrócić, gdyby książka „Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki. Historia mojego życia” została dostrzeżona przez media i publicystów, którzy w sprawie arcybiskupa odegrali wówczas wiodącą rolę. Tymczasem, jakoś tak się składa, że wszyscy z „Gazetą Polską” na czele, starannie patrzą w innym kierunku, pomijając publikację wymownym milczeniem. Zastanawiające, tym bardziej, że przecież konfliktowi wokół hierarchy nadano status sporu fundamentalnego dla dalszych losów polskiego Kościoła. Książkę zauważyły – co naturalne – media związane z ojcem Tadeuszem Rydzykiem, które konsekwentnie broniły i bronią dobrego imienia arcybiskupa, natomiast ze strony jego ówczesnych oskarżycieli – cisza. Podobnie było z wcześniejszą o rok książką dziennikarza „Naszego Dziennika”, Sebastiana Karczewskiego „Zamach na Arcybiskupa. Kulisy wielkiej mistyfikacji”. W jednym i drugim przypadku zero odniesień do argumentów, opinii, polemik. Przytoczę tu wymowny obrazek: otóż podczas jednego z niedawnych spotkań w Klubie Ronina ktoś z publiczności zwrócił się do Tomasza Terlikowskiego w tonie, czy ten odnośnie swej postawy wobec abp. Wielgusa nie ma sobie nic do zarzucenia. Skonfundowany publicysta, odwracając głowę, był w stanie rzucić tylko „nie ja go odwoływałem i nie ja werbowałem”. I tyle.

Dlatego dobrze się stało, że autobiografii poświęcił obszerny tekst Sławomir Cenckiewicz. Artykuł „Krzywda i thriller arcybiskupa Wielgusa” zawieszony na portalu tygodnika „Do Rzeczy” pozwala nam wejrzeć w splot okoliczności towarzyszących sprawie aż po dramatyczny finał w trakcie pamiętnego ingresu do warszawskiej archikatedry 7 stycznia 2007. Przyznam się, że sam również prześlepiłem ukazanie się książki, więc z tym większym zaciekawieniem przeczytałem analizę Cenckiewicza.

II. Drugie dno

W tym miejscu muszę powiedzieć, że w czasie trwania wydarzeń składających się na tzw. „sprawę Wielgusa” bez większych zastrzeżeń przyjmowałem narrację „Gazety Polskiej” - TW „Grey” to TW „Grey” i nie powinien obejmować godności kościelnych, koniec kropka. Zresztą, kwestia kościelnej lustracji, nigdy do końca nie przeprowadzonej, wciąż pozostaje aktualna, podobnie jak oczyszczenie wielu innych środowisk oddziałujących na życie publiczne oraz atmosferę intelektualną i duchową współczesnej Polski. W miarę upływu czasu w coraz większym stopniu dopuszczałem jednak możliwość, że współpraca arcybiskupa z bezpieką została potraktowana pretekstowo, zaś cała sprawa ma korzenie sięgające o wiele głębiej.

Jak pamiętamy, przy okazji „sprawy Wielgusa” zawiązały się dość egzotyczne sojusze. Część medialnego mainstreamu doznała nagłego nawrócenia na lustracyjną wiarę powtarzając argumenty tak znienawidzonych w innych okolicznościach rozliczeniowych „inkwizytorów” grzebiących się w „ubeckim szambie”. Z kolei np. Radio Maryja czy „Nasz Dziennik” momentami ocierały się o kopiowanie antylustracyjnej retoryki „Gazety Wyborczej”, która nota bene zajęła wówczas ambiwalentne stanowisko, w pewnym momencie udostępniając nawet atakowanemu arcybiskupowi swe łamy na wywiad w którym znalazła się pochwała linii „Wyborczej”.

Sam abp Wielgus przyczyn nagonki upatruje w zakulisowym działaniu masonerii, której nie w smak były konserwatywne poglądy dostojnika piętnującego wielokrotnie lewacki postmodernizm i lansowane przezeń antywartości. Nie ulega wątpliwości, iż ten konkretny hierarcha na tak prestiżowym stanowisku jak warszawskie arcybiskupstwo był dla wielu osób i środowisk szalenie niewygodny i to z szeregu różnych przyczyn. Metropolita warszawski o tak jednoznacznych i wyrazistych przekonaniach, otwarty sympatyk Radia Maryja, był nie do strawienia dla lewicowych salonów, polityków obozu postmagdalenkowego, czy kościelnych liberałów. Co innego, gdy głosi swe przesłanie w prowincjonalnym Płocku, a co innego, gdyby podobny przekaz wybrzmiewał z archikatedry warszawskiej. Ale nie tylko ta strona mogła mieć interes w usadzeniu hierarchy. I tu pozwolę sobie naszkicować własną hipotezę, która z tego co się orientuję, chyba do tej pory nie zaistniała w przestrzeni publicznej.

III. Akcja polityczna?

Na jej trop naprowadziła mnie lista wrogów i przyjaciół, których arcybiskup wymienia w swej książce. Do przyjaciół zalicza m.in. Romana Giertycha, Andrzeja Leppera, Waldemara Pawlaka, Jana Engelgarda, Bogusława Kowalskiego, Waldemara Gontarskiego i Włodzimierza Blajerskiego. Widać tu pewną prawidłowość – są to albo osoby związane z Radiem Maryja, albo polityczni konkurenci PiS z różnych opcji, w tym narodowo-katolickiej, przy czym obie grupy częściowo się pokrywają. Przypomnijmy sobie teraz polityczną atmosferę końca 2006 i początku 2007 roku. Koalicja PiS-LPR-Samoobrona wisi na włosku. Trwają przepychanki wokół uchwalenia ustawy budżetowej, realna staje się perspektywa przedterminowych wyborów. Polityczne zapasy w łonie koalicji nie ustają ani przez chwilę, dopiero co miała miejsce wykreowana przez TVN afera z „taśmami Beger”. I w tym wszystkim nagle narodowo-katolicka konkurencja PiS po prawej stronie zyskałaby potężnego sojusznika w osobie metropolity warszawskiego – abp. Stanisława Wielgusa. Do tego możnego protektora w szeregach episkopatu pozyskałby ojciec Rydzyk, którego lojalności PiS i bracia Kaczyńscy nigdy nie mogli być do końca pewni i który promował w swych mediach rywali PiS z grona „przystawek”.

W międzyczasie, od 29 października 2006, trwają rozmowy na temat objęcia metropolii warszawskiej przez abp. Wielgusa, ostatecznie papież Benedykt XVI podpisuje bullę nominacyjną 6 grudnia. Wkrótce następuje odpalenie afery – 19 grudnia Tomasz Sakiewicz, nie kryjący się ze swymi sympatiami zwolennik PiS, ogłasza, że nowo mianowany metropolita był tajnym współpracownikiem komunistycznych służb. Rozpoczyna się medialna jatka zakończona, jak wiemy, ustąpieniem arcybiskupa. 3 stycznia 2007 prof. Marek Wichrowski kopiuje w IPN dokumenty dotyczące abp. Wielgusa i przekazuje je Tomaszowi Sakiewiczowi (z czego wynika, że wcześniej Sakiewicz prawdopodobnie dysponował jedynie informacjami z drugiej ręki), fakt współpracy potwierdza 5 stycznia Kościelna Komisja Historyczna, wreszcie dochodzi do narady w nocy 6/7 stycznia w Pałacu Prezydenckim z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nuncjusza apostolskiego abp. Józefa Kowalczyka, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp Józefa Michalika i sekretarza KEP bp Piotra Libery, podczas której ustalono, że abp Wielgus zrzeknie się urzędu podczas ingresu. Nieco wcześniej do Rzymu udał się Przemysław Gosiewski, który wspólnie z ambasador Hanną Suchocką uzyskał zgodę papieża Benedykta XVI na rezygnację abp Wielgusa. Resztę znamy.

Podsumowując, uważam, że przeciwko abp Wielgusowi zagrał splot różnych czynników i interesów. Widzę to następująco: mainstream polityczno-medialny III RP (i być może ta nieszczęsna masoneria) wszedł w temat, bo nadarzyła się okazja utrącenia niewygodnego ideologicznie hierarchy. W interesie Jarosława Kaczyńskiego i PiS leżało niedopuszczenie do wzmocnienia rywali politycznych po prawej stronie i zbytnie usamodzielnienie się ojca Rydzyka. Swoje, prócz robótki dla PiS, miał tez do ugrania Tomasz Sakiewicz – zależało mu na osłabieniu toruńskich mediów ojca Rydzyka z którym rywalizuje o patriotyczny target i „rząd dusz” na prawicy. No i jeszcze liberalne skrzydło episkopatu, także niechętne redemptoryście. Słowem, chodziło tu o wszystko, tylko nie o lustracyjne pryncypia. Sądzę, że w innych okolicznościach abp Wielgus objąłby godność metropolity bez przeszkód. Pamiętajmy, że abp. Józef Kowalczyk nie ucierpiał w związku ze swą rejestracją jako Kontakt Informacyjny „Cappino”. Nic dziwnego więc, że ówcześni oskarżyciele teraz wolą wspomnień swej politycznej ofiary nie zauważać.

Na marginesie, przypuszczam, że przynajmniej część publicystów mogła w całej aferze uczestniczyć nieświadomie, choć trudno mi uwierzyć, by był to akurat Sakiewicz. Ale już Terlikowski, Pospieszalski czy ks Tadeusz Isakowicz-Zaleski mogli nie zdawać sobie sprawy o co tak naprawdę toczy się gra. Zapewne wielu łyknęło lustracyjny pic – że chodzi tu o oczyszczenie, rozliczenie, naprawę Kościoła itd. Sam tak sądziłem. To trochę jak ze sprawą prof. Kieżuna – ot, wojenka między dwoma tygodnikami wymknęła się spod kontroli, a my się mamy ekscytować „pryncypiami”.

***

Kończąc – abp Stanisław Wielgus nie jest moim bohaterem. Fakt współpracy z SB wydaje się ewidentny. Nie po drodze mi również z niektórymi jego „przyjaciółmi”, antylustracyjnymi poglądami i kilkoma innymi kwestiami. Jednak nie znoszę być traktowany przedmiotowo – niezależnie, czy robią mnie w trąbę „nasi” czy „nie-nasi”. A przede wszystkim, lubię wiedzieć co jest grane – i stąd ten tekst.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 4 (74) 02-08.02.2015

3.4
3.4 (5)

49 Comments

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
przyznam, że z olbrzymią przykrością czytałam Twoje wywody.
Zastanawianie się, kto wykorzystał, być może kto ujawnił, więcej, kto ośmielił się protestować i powiadomić Stolicę Apostolską... Retoryka typu: "Niech się wstydzi ten kto widzi". Coś mi to przypomina....

Istotne jest zupełnie coś innego, zupełnie inne pytanie. Współpracował, czy też nie współpracowł z SB? Był TW Greyem, czy nie był?
Jeśli był, nie należy oczywiście karać, ale żadne zaszczyty i honory nie powinny być jego udziałem! Także inni, którzy współpracowali nie mogą otrzymywać wysokich urzędów w Kościele!
Wiedział jaką ma przszłość i mógł sam, stając w prawdzie, uznać, że nie zasłużył na to, aby zostać arcybiskupem warszawskim. Rozumiem, że przeżył spore upokorzenie, ale mógł go uniknąć, jedną decyzją i pokorną postawą. Gdyby był jednym z wielu biskupów i szanowanym wykładowcą, zapewne nikt by o tym nie wspominał.
To, że wydał ksążkę i sam siebie broni, cóż nie można być sędzią we własnej sprawie.
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Chyba się nie zrozumielismy. Ja nie bronię Wielgusa. To jasne, że był TW i nie powinien zostać metropolitą. Twierdzę jedynie, że w tym konkretnym przypadku kwestię lustracji wykorzystano jako pretekst do osiągnięcia zupełnie innych celów - i, dodatkowo, w perfidny sposób zagrano emocjami publiczności (a być może i części zaangażowanych w sprawę oczyszczenia Kościoła postaci takich jak ksiądz Isakowicz-Zaleski).
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
napisałeś:
"To jasne, że był TW i nie powinien zostać metropolitą."

Skoro cała machina Kościoła ruszyła, skoro papież, nie znając szczegółów, już podpisał nominację, a biskup nie wykazywał woli, żeby zrezygnować, a nawet poczatkowo szedł w zaparte, co należało zrobić? Przyjść na ingres, ucałować pirścień i uznać, że nic się nie stało?
A może młodym klerykom stawiać za wzór kariery kościelnej?
Czy słuszne jest nazwanie prefidną grą przeciwdziałanie temu, aby jednym z najważniejszych hierarchów w Polsce został człowiek, który dla kariery naukowej splamił się współpracą z SB???

I żeby nie było, kard. Nycz wielokrotnie podnosi mi ciśnienie, ale to nie ma bezpośredniego związku. Czy na urząd metropolity warszawskiego nie można było znaleźć biskupa, który ma poglądy podobne  do poglądów bp Wielgusa, ale nie skażonego współpracą?
Wiem, pytanie stawiane w próżnię!
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Wszystko powinno być tak właśnie jak piszesz - tyle, że nie było. Lustracyjne pryncypia były moim zdaniem w tej sprawie na ostatnim miejscu. Uważam, że była to intryga polityczna na użytek której wykorzystano słuszne skadinąd postulaty oczyszczenia Kościoła. To oczywiście tylko moja hipoteza, ale sądzę, że prawdopodobna.
Zwróć uwagę, że jakoś nie spotkaliśmy się z podobnym medialno-politycznym wzmożeniem, gdy wyszła sprawa "Cappino" - Kowalczyk mógł być latami nuncjuszem, potem nawet prymasem. Niezależna wrzuciła do internetu jego kwit i na tym się skończyło. Żaden Gosiewski z Suchocką nie interweniowali w Watykanie. Nie było politycznego zapotrzebowania? Weź to pod rozwagę.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika ro

ro
Już pal licho uwikłanie. Nie każdy jest Stasiem Tarkowskim.

Ale nikt za "kontakty" głowy nie urywa. Wdepnąłeś, a nie potrafiłeś się zebrać na odwagę, gdy była pora? Ta siedź cicho! Odmawiaj brewiarz i nie pchaj się na afisz, choćbyś nie wiem jak potrafił. Nie ty, to znajdą się inni.
Nie bój się, Kościół bez ciebie nie zginie.

Że nie jesteś winny uwikłania?
Może i nie...
Ale to tak jak z brzydką chorobą - mogłeś się zarazić bez grzechu, czasem tak sie zdarza. Ale oddawać krwi, ani nerki czy wątroby do przeszczepu już nie możesz.
Bo jak zataisz chorobę i oddasz, to wiesz, co się stanie.
 
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
no jakbym własne myśli słyszała!
Dokładnie tak. Mógł skupić się na tym, co robił wcześniej - profesor filozofii, pracował na KUL-u.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Odnoszę wrażenie, że odebraliście mój tekst jako jakąś szarżę w obronie Wielgusa. Czyli, albo ja nie potrafię jasno formułować myśli, albo wyczytaliście to, co chcieliście wyczytać. Jeśli dalsza dyskusja ma pójśc w kierunku ping-ponga na zasadzie "Wielgus dostał za swoje, bo był TW" (ping) - "w sprawie nie chodziło o lustrację, tylko o cele polityczne" (pong) - to owszem, można. Ciekawe, ile jeszcze komentarzy nam to zajmie, zanim się znudzimy. Chyba będę musiał po prostu przeklejać swoje wcześniejsze komenty, albo stosowne fragmenty notki.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Jeszcze jedno. Ja nie roztrząsam, czy Wielgus był TW i czy powinien być metropolitą - był i nie powinien, to jasne. Ale w tekście w ogóle nie o to chodzi. Ja formułuję hipotezę, że wtedy, w konkretnych uwarunkowaniach, był niewygodny z różnych przyczyn i postanowiono go uwalić za pomocą lustracji. W innych okolicznościach żyłby sobie jak pączek w maśle, niczym nuncjusz-prymas "Cappino" Kowalczyk.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Na pewno nie jest wskazane, żeby na skład episkopatu mieli wpływ ludzie od Kiszczaka i jego poprzedników czy następców, ale to samo dotyczy ingerencji polityków oraz ludzi mediów. Główna teza tekstu, że przyczyną interwencji przy obsadzaniu akurat tego jednego urzędu kościelnego nie była ani troska o Kościół, ani przywiązanie do pryncypiów lustracyjnych, lecz zwykła polityczna interesowność kilku ośrodków, moim zdaniem, została tutaj wystarczająco uprawdopodobniona.

Gdyby szło naprawdę o oczyszczenie Kościoła, to inaczej potoczyłyby się również losy nie tylko zdumiewająco długo sprawującego swe funkcje nuncjusza-prymasa Kowalczyka, ale ów proces objąłby niestety jeszcze co najmniej kilku biskupów, pełniących już po administracyjnej reformie Kościola w Polsce ważne obowiązki odynariuszy. Nazwiska są znane, więc je tu pominę.

Gdyby zaś liderzy PiS byli naprawdę pryncypialni w sprawach lustracji, to Lech Kaczyński nie zdekomponowałby dobrego projektu nowelizowanej ustawy o lustracji, zgodnie z sugestiami m.in. senatorów Piesiewicza i Romaszewskiego. I raczej nie byłoby Zyty Gilowskiej w rządzie PiS. Przykłady oczywiście na zasadzie pars pro toto.

Ta selektywność działań dowodzi, że względy lustracyjne posłużyły jako pretekst, natomiast realne motywy eliminacji TW Greya były inne. Przedstawiona tu ich rekonstrukcja mnie przekonuje.

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Cenię Pana za radykalne stawianie sprawy, ale Pańskie rozumowanie można podważyć w dwóch sprawach.
Po pierwsze: należałoby zdefiniować te "kilka ośrodków", bo inaczej brzmi to jak "Żydzi i masoni". Może to byc prawdą, ale trzeba to jednak napisać.
Po drugie: "gdyby szło naprawdę o oczyszczenie Kościoła...", nie wiem o co chodziło. Jeśli - jak Pan pisze - działało w tym "kilka ośrodków", to rozwój wydarzeń był wypadkową działań tych ośrodków. Nie można zakładać z góry, że Kaczyńskim nie chodziło o oczyszczenie polskiego kościoła. Mogło być tak, że Wielgusa udało im się uwalić, a Kowalczyka już nie - wot i wsjo. Nie traktujmy braci Kaczyńskich jako wszechwładnych demiurgów, którzy spiskują z establishmentem III RP.

Zgadzam się, że podejście braci Kaczyńskich do lustracji i dekomunizacji nigdy nie było pryncypialne. Mnie to boli, ale też mogę zrozumieć ich motywy. Przykładowo, do PC Kaczyński zaciągnął mnóstwo PAXowców, chyba na zasadzie mięsa armatniego i wypełniacza pewnej pustki, jaka została po zdradzie polskiej inteligencji i jej gremialnym zawierzeniu gazecie wiewiórczej. Kaczyński jest politykiem, a nie idealistą, jak Pan i ja. Lustracji nie przeprowadził, natomiast przeprowadził rozwiązanie WSI, a raczej powierzył sprawę jedynemu człowiekowi, który mógł to politycznie i organizacyjnie przeprowadzić - Antoniemu Macierewiczowi. I chwała Kaczyńskiemu za to!

Niech Pan zwróci uwagę, że gracze "nocnej zmiany" z 1992 roku nadal są obecni na scenie politycznej, na czele z Januszem Mikke. Ten ostatni będzie pompowany aż do ostatnich chwil politycznej kariery Kaczyńskiego. Chodzi o to, aby kolejno demontować wszelkie realne plany polityczne przy uzyciu nośnych, prawicowych haseł, w tym także lustracji (Mikke), dekomunizacji (Giertych), wolnego rynku (Wipler), interesu narodowego (Ruch Narodowy en masse), opieki socjalnej (Piotr Duda), oburzenia smoleńskiego (Paweł Kukiz) i tak dalej.
Obrazek użytkownika ro

ro
Rzadko mi się zdarza tak z Tobą zgadzać! Tę wyliczankę z ostatniego zdania należałoby oprawić w ramki.   
Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
wynika, że jest u nas mniej więcej jak w Sodomie lub innej Gomorze: dziesięciu sprawiedliwych nie uświadczysz. Kaczyński w roli Lota? Fakt, jest ohydnie ale jednak bez przesady.

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
"bez przesady" ?

A z tym to bym polemizował, az chyba notkę na ten temat napisze.
Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
ze zdemaskowaniem :))
. Wiesz, nawet w czasach carskiej ochrany, mistrzyni w zakładaniu partii politycznych, nawet gdy MBP zakładało V Zarząd Główny WiN, nawet wtedy istniały obszary myśli i działalności nie zinfiltrowane przez bezpieczniaków. Więc w odniesieniu do wyliczanki alchymisty powtarzam: bez przesady. Zwłaszcza, że pominął on takie prawicowe ugrupowanie opozycyjne jak PiS. Ono jest czyste jak rozumiem? 

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Oczywiście, że nie jest "czyste".
Zrozumiałem to "bez przesady" jako odnosżace się do Kaczyńskiego jako jedynego Lota :)
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
dziękuję za przypisanie mi radykalizmu, ale w tej sytuacji zabraknie już określeń dla Pańskiej postawy. It's a practical joke :)

należałoby zdefiniować te "kilka ośrodków", bo inaczej brzmi to jak "Żydzi i masoni".

'Żydzi i masoni' - to Pan powiedział :) A serio, przecież nie robiłem tu wykladu, tylko pochwaliłem tekst GG, gdzie te ośrodki są wymienione wprost. Przytaczam rekonstrukcję Autora tekstu: 1) taktyczny interes miał PiS, żeby nie wzmocnić LPR i SO; 2) rynkowy interes miał Sakiewicz, żeby przeciwdzialać wzmocnieniu swej medialnej konkurencji, walczącej o ten sam segment rynku; 3) niestety, różne taktyczne interesy miała także grupa 'modernizujących' hierarchów, niechętna konserwatywnym, antyintegracyjnym poglądom biskupów sprzyjających mediom o. Rydzyka.
Upraszczając - abp Życiński vs. abp Wielgus.

Inna rzecz, że zaangażowanie abp. Kowalczyka w sprawę TW Greya powinno iść w parze z zamiarem rozwiązania np. sprawy KI Cappino, czego jednak nie było :) Warto natomiast przypomnieć odmienną  postawę prymasa Glempa ("nie chcemy świstków trzykrotnie kserowanych"). To miałem na myśli.

Panie Jakubie, proszę czytać wypowiedzi innych co najmniej z takim wewnętrznym zobowiązaniem, jakiego Pan oczekuje od czytelników przy lekturze własnych tekstów. Nikt nie oczekiwał od braci Kaczyńskich (czy jakichkolwiek polityków) ingerencji w sprawy Kościoła, napisałem o tym w pierwszym zdaniu. Kościół powinien przeprowadzić proces samooczyszczenia, wielekroć pisał o tym ks. Isakowicz-Zaleski, no ale z jego opiniami to się Pan nie liczy. Tym bardziej raziło zaangażowanie prezydenta RP w odwołanie metropolity warszawskiego, a dla mnie osobiście naprawdę zdumiewające było pochwalenie się przez Sakiewicza nocnym telefonem od LK w tej sprawie.

Lustracji nie przeprowadził, natomiast przeprowadził rozwiązanie WSI,

Rzeczowa i niehagiograficzna ocena prezydentury (szerzej działalności politycznej) Lecha Kaczyńskiego dopiero przed nami. Były rzeczy dobre, były rzeczy złe. Lustrację praktycznie utrącił, Rozwiązania WSI nie przeprowadził niestety do końca. Nie wiem, z jakich względów zatrzymał publikację aneksu. Ale to był błąd, którzy skutkował Smoleńskiem, później m.in. recydywą SOWY, aktywnością seryjnego samobójcy czy działalnością Polskich Nagrań, doprowadzając do stanu obecnego.

Niech Pan zwróci uwagę, że gracze "nocnej zmiany" z 1992 roku nadal są obecni na scenie politycznej,

Dobrze, że Pan to pisze, bo pewnie bym przeoczył :)

PS Od dawna rozśmieszają mnie emocjonalne wahania masonów: z jednej strony, do żadnych złych rzeczy się nie przyznają (bo wszystko oczywiście Pro publico bono), z drugiej - chwalą się post factum, ilu to braci działało w rewolucyjnych radach, rządach, komitetach i przy innych ruchawkach czy przewrotach społecznych.

Czy wie Pan, że nawet eliminacja greki (niewykluczone, że i łaciny) z programów nauczania była dziełem ministra-masona?
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
OK, może istotnie nie wszystko rozumiem.
Sama sprawa bp Wielgusa po prostu mało mnie interesuje. Natomiast jakikolwiek głos w obronie jakiegokolwiek TW mnie razi. Oczywiście nie było intencją GG bronić Wielgusa, ale w takim razie po co wracać do tej sprawy? Każdy tego typu głos w sprawie nie obroni Wielgusa, natomiast obroni każdego kolejnego, wykrytego TW.

Można się tu zastanawiać, dlaczego w takim razie bronić Lecha Kaczyńskiego, który to i owo zepsuł w sprawie lustracji, a bp Wielgusa nie bronić? No cóż, ja bym tu wyważył racje: Lech Kaczyński coś dla lustracji zrobił, bp Wielgus zrobił coś przeciw lustracji. A to dość poważna różnica.

Druga sprawa jest taka, że sprawa Wielgusa miała miejsce na samym początku prezydentury Kaczyńskiego, gdy wszyscy mieliśmy wielkie nadzieje. Kaczyński w tej sprawie chyba zjednoczył wiele środowisk, więc w sensie taktycznym ruch był słuszny. Potem sytuacja zaczęła się komplikować.

Faktem jest, że brakuje nam dynamicznych rewolucjonistów, a zamiast tego mamy taktycznych architektów, graczy i kunktatorów. No, ale to jest już chyba temat, który wymaga nie narzekania, tylko modlitwy o elitę.

W sprawie łaciny i greki, to myślę, że masoneria też miała różne pokolenia i ta jej forma XIX-wieczna to już było umasowienie i degeneracja. Ale to tylko taka ad hoc postawiona hipoteza, bo historii masonerii nie znam (i któż ją zna - przecież nie Cegielski???).
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Każdy tego typu głos w sprawie nie obroni Wielgusa, natomiast obroni każdego kolejnego, wykrytego TW.

Dyrektywa rzetelnych badaczy akt byłych służb zawsze rekomendowała szczegółowe rozpatrywanie każdego indywidualnego przypadku, więc Pańska uwaga jest trochę nie na temat. Jeśli oczywiście faktycznie interesuje nas prawda materialna.   

Lech Kaczyński coś dla lustracji zrobił, bp Wielgus zrobił coś przeciw lustracji.

Co abp Wielgus zrobił przeciwko lustracji?

masoneria też miała różne pokolenia i ta jej forma XIX-wieczna to już było umasowienie i degeneracja. Ale to tylko taka ad hoc postawiona hipoteza,

Za pieniądze wczesnych angielskich lożowców (masoneria powstała w roku 1717)  przeprowadzono wielką 'modernizację' najstarszej córy Kościoła, czyli Francji. Mówię o tzw. rewolucji francuskiej z rzezią Wandei włącznie.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
jednak nie poddam się tak łatwo. wink

Znam częśc prawdy i Pan zapewne zna też część prawdy. Rewolucję francuską przeprowadzili prawnicy, filozofowie i spiskująca szlachta. Tyle, że szlachcie się ta spokojna zrazu rewolucja wymknęła spod kontroli. Takie były koszta zdławienia monarchii stanowej przez absolutum dominium (które i tak nie było takie całkiem absolutne, bo ograniczone prawem - i może ten element zaważył na upadku króla, ale nie ciągnę tego wątku, bo jest zbyt trudny nawet na wpis, a co dopiero na komentarz).

Nie chcę się czepiać słówek, ale tym razem jednak muszę to zrobić. Mówi Pan "prawda materialna". To jest termin prawniczy. Mnie natomiast interesuje prawda.

Co bp Wielgus zrobił przeciw lustracji? Opublikował swoje pamiętniki, bagatelizując fakt swojej współpracy. Czyli zrobił to co robią wszyscy inni TW. Co powinien zrobić? Szczerze już dawno o wszystkim opowiedzieć, a najpóźniej zaraz po roku 1992. Miał prawo przedstawić swoją wersję wydarzeń, czyż nie?

 
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
ostatnia rzecz, jakiej bym chciał, to żeby się Pan (czy ktoś inny w dyskusji) poddawał. Mnie nie idzie o postawienie na swoim, lecz o dojście do prawdy. OK, niech będzie bezprzymiotnikowa. Arystotelejska: zgodność myśli (opisu) z rzeczą. Bez wchodzenia w scholastyczne spory, jak by się ta zgodność 'myśli z rzeczą' miała ontycznie realizować :) 

Rewolucję francuską przeprowadzili prawnicy, filozofowie i spiskująca szlachta.

Ale, o ile wiem, za angielskie pieniądze. Pomińmy to, bo rewolucja i masoni stanowią w tej rozmowie tylko dygresję.

Co bp Wielgus zrobił przeciw lustracji? Opublikował swoje pamiętniki, bagatelizując fakt swojej współpracy.

Zgoda, że arcybiskup (proszę go nie degradować) powinien wyznać rzecz od razu, że nie powinien w ogóle niczego podpisywać i mówić, ale... Ale już prawa do mniej czy bardziej zręcznej i mniej czy bardziej zasadnej obrony proszę mu nie odmawiać. To nie jest działanie przeciw lustracji. Tak jak jadnostkowy akt kradzieży i kłamstwa podejrzanego nie są działaniem przeciwko wymiarowi sprawiedliwości.

Przeciwko lustracji działano w sejmie, przyjmując bardzo okrojoną, ułomną, sprzyjającą TW definicję współpracy, wybierając Kieresa na pierwszego szefa IPN; także w realu - opóźniając powołanie sądu lustracyjnego, robiąc antylustracyjną nagonkę w mediach itp. Proszę rzetelnie formułować argumenty, Panie Jakubie :) 

Dla lustracji, niestety, bardzo wiele złego zrobiła poprawiona przez LK ustawa, zwiększająca kuriozalnie jej zakres, zamiast skorygowania np. definicji wspólpracy. Przeciwko lustracji wystąpiła Platforma w kolejnej nowelizacji, robionej głównie dla utrącenia prezesa Kurtyki itp. etc. 

Jasne, że Niezabitowska, Boni, Jurczyk czy Wałęsa, także abp Wielgus (co szczególnie przykre, bo to człowiek Kościoła, wysoki hierarcha), nie mogą być wzorami osobowymi, ale mówienie, że oni zrobili coś przeciwko lustracji jest zwyczajnym nadużyciem semantycznym.

Zaniedbanie autolustracji przez Kościół to poważny błąd, który skutkuje do dziś wieloma złymi konsekwencjami, ale gbyby się lustracja nawet w Kościele odbyła, to i tak nie byłaby publiczna. Po prostu, osoby z brzemieniem współpracy powinny były zostać odsunięte od pełnienia ważnych funkcji w Kościele (niekoniecznie zresztą tylko w hierarchicznym), w tym np. od bycia spowiednikami. 

Pozdro,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
"Oczywiście nie było intencją GG bronić Wielgusa, ale w takim razie po co wracać do tej sprawy?"

Dlatego, że ta sprawa jest podręczxikowym przykładem emocjonalnej manipulacji. Nam się wydawało, że chodzi o zasady, a tak naprawdę była to polityczna rozgrywka. To przestroga na przyszłość, byśmy nie dali się wkręcać różnym narracjom - również tym serwowanym przez "naszych".
 
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Dzieki za ten komentarz. Przywraca mi Pan wiarę w czytanie tekstu ze zrozumieniem ;)
 
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika ro

ro
Nie odebrałem Twojego tekstu jako obrony Wielgusa. Raczej jako coś pomiedzy uszczypliwością, a frontalnym atakiem na Kaczyńskiego.
Zauważ, że nie staję w obronie Prezesa, ale nie dlatego, że uznaję Twoje (dość swobodnie wyłuszczone) racje, lecz dlatego, że nie ma możliwości ich zweryfikowania. W kazdym razie mnie brakuje wiedzy na ten temat.  
Co do Sakiewicza - nie mam wcale przekonania, że z niego aż taki pisowiec, jak twierdzisz.
Myślę, że podobnie jak ksiądz Rydzyk uprawia swoją działkę i tylko od czasu do czasu jego interesy pokrywają się z interesami PiS.  

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Atak na Kaczyńskiego? Po prostu opisuję ówczesne polityczne realia w kontekście sprawy Wielgusa - jakie były sojusze, rywalizacje i kto w co grał. Kaczyński grał wtedy na skonsumowanie "przystawek" którym sprzyjał Wielgus. Sakiewicz z kolei grał na osłabienie Rydzyka, któremu również sprzyjał Wielgus. A że polityka nie zawsze ładnie pachnie, to inna sprawa.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika ro

ro
To że Kaczyńscy przechodzili wtedy obok, to nie znaczy zaraz, że z tragarzami.

Ale że polityka jest jak bukiet z mniszka lekarskiego: potrzebna, miła dla oka, niezbyt ładnie pachnąca, a w dodatku brudząca ręce - z tym zgoda.

Pozdrawiam 
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Wszystko prawda, zresztą piszę o moim stosunku do abp Wielgusa w ostatnim akapicie tekstu. Tyle, że w całej sprawie nie chodziło o żadną czystość Kościoła - patrz mój komentarz powyżej.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
To jasne, że był TW i nie powinien zostać metropolitą.

Co w takim razie trzeba zasłonić, akurat teraz, tą sprawą?

 
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Moje "koncepcje" mogę wyłożyć dość krótko.
Temat uważam za interesujący, dlatego 4 lutego zamieściłem w rubryce "Nie przegap"

http://www.blog-n-roll.pl/pl/s-cenckiewicz-krzywda-i-thriller-arcybiskup...

Także nie byłem i nie jestem zwolennikiem abp Wielgusa, tak jak każdego TW.
Niestety, jego imienne listy przyjaciół i wrogów budzą niesmak. Jak najszybciej po przeczytaniu ostatnich materiałów chciałbym o tym już zapomnieć. Książki pamiętnika nie kupię szkoda pieniędzy i czasu.
Roztrząsanie kto i co chciał załatwić sprawą Wielgusa, nie da nic pozytywnego,  wnosi tylko to, co negatywne.
 
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Wyszły pamiętniki abp. Wielgusa, zgrabnie przemilczane, ale Sławek Cenckiewicz, znany lustrator :) zdziwiony kontrastem między ówczesnym hałasem a obecną ciszą, przeczytał je, przeanalizował i uznał, że abp. Wielgus został, w stosunku do innych hierarchów, skrzywdzony.

Pańską metodę (dlaczego teraz o tym?) można właściwie zastosować do wszystkiego.
Znaczy się, jest uniwersalna.

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
się wypowiadać z aką pewnościąt, bo nie wie. Pamiętniki to specyficzne źródło - własciwie wypada sprawdzać każdy podawany przez autora fakt. Zresztą żaden z historyków nie wie do końca. 
Chociaż jest jeden sposób by sprawdzić i w 100% zweryfikować twierdzenie, że abp Wielgus to TW Grey. Mi zajęłoby to 5 minut. Ale wątpię czy kiedykolwiek będzie to mozliwe.

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz


się wypowiadać z aką pewnościąt, bo nie wie.


Cenckiewicz ma to do siebie, że prócz pamiętników abp. Wielgusa przeczytał
jeszcze kilka innych źródeł w sprawie: akta Greya, książkę Karczewskiego itp. 

jest jeden sposób by sprawdzić i w 100% zweryfikować twierdzenie, że abp Wielgus to TW Grey. Mi zajęłoby to 5 minut.

Jonathanie, poświęć te 5 minut dla dobra ogółu i sprawdź.

Pozdro,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
chętnie, poświęciłbym nawet cały dzień, ale akta w których jest rozstrzygnięcię są niedostępne właściwie dla nikogo.
Tak sie domyślam, że Cenckiewicz czytał i czyta różne dokumenty i książki też. Tych jednak dokumentów, w których jest pół odpowiedzi nie przeczytał (wprzeciwieństwie do mnie). No, a drugie pół, to niezbędne dla 100% potwierdzenia  jest poza zasięgiem. I impas. 

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
są rejestrowani - system rejestracji czytelników stosuje każde archiwum, IPN szczególnie starannie. Nawet taki tytan pracy jak dr hab. Cenckiewicz nie jest w stanie przeczytać wszystkiego, nieprawdaż? A dokumenty SB miały dość specyficzny obieg (polecam prace F. Musiała) i odniajdują się w różnych teczkach. Dlatego nie wystarczy wygodnie usiąść i zarządać od archiwisty takiej czy innej teczki.

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
A dokumenty SB miały dość specyficzny obieg (polecam prace F. Musiała) i odniajdują się w różnych teczkach.

To akurat wiem, znam też zasadę rejestrowania kolejnych czytelników. Z pierwszego opisu trudno było wnioskować o archiwum, do jakiego należą przywołane przez Ciebie dokumenty. Teraz już rozumiem, również powody niedostępności tej przesądzającej połówki. Obyś miał rację, kiedyś się to przecież odtajni.

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
nieco bardziej skomplikowana. W zasobach IPN jest teczka pewnej SOR, w której znajdują się notatki dotyczące spotkań esbeka z TW Greyem. Są w nich informacje na tyle charakterystyczne i precyzyjne, że po skonfrontowaniu z innymi informacjami znajdującymi się w innym archiwum, pozwoliłyby definitywnie przesądzić kwestię tożsamości TW Greya. Materiały IPN znam (w przeciwieństwie do Cenckiewicza), to drugie archiwum jest przede mną (i wszystkimi) zamknięte. Schade, jak mawiają nasi sojusznicy z bliskiego zachodu.

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...jak mawiają Germanie z Północy :)

Ale jeśli tak, to powiem Ci, że to może wcale nie być przesądzające. Dlaczego? Bo o ile teraz już właściwie rekonstruuję sytuację, kryptonimy nadawane TW nieraz się powtarzały, mogło być więcej Greyów :(

Chyba że da się to ujednoznacznić, porównując unikatowy numer rejestracyjny.

Pozdrowienia dla Stasi,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
precyzyjnie (na 90%) ujednoznacznić na podstawie wspomnianej notatki esbeka zestawionej z rocznym podsumowaniem agentury w owej SOR, Bowiem wynika z tych dokumentów (z początku lat 70-tych), że Grey był duchownym ze stopniem doktora i pracował na pewnym szacownym uniwersytecie katolickim. Więc dwóch Greyów w tym samym miejscu raczej nie było. Ale... ponieważ niestety nie mogę zajrzeć do tego drugiego archiwum, musze pisać "na 90%" oraz "raczej".  Jednak dla mnie osobiście rzecz jest przesądzona. Dziwię się tylko historykom warsiawskim, że tak słabo eksplorują archiwa na prowincji... Jakie ciekawe rzeczy wyczytałem o Konstantym Myszkiewiczu sypiącym wszystkich z "Ruchu" :)

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Będzie nią "Skrzywdzony roku ...".
W 2014 statuetkę uzyskałby na pewno prof. Kieżun.
W 2015, jak się zdaje, uzyska ją zapewne bp Wielgus. Choć w miarę rozkręcania kampanii wyborczej zapewne pojawią sie kolejni kandydaci i niewykluczone, że trzeba będzie przyznać pierwszą nagrodę kilku skrzywdzonym przez tych od kołyski pisowskich łobuzów: Cenckiewicza i Sakiewicza.

(nota bene Sakiewicz początkowo balansował między PiS a PO, ale to mały szczegół).

Już spuszczę zasłonę miłosierdzia na to kto powinien zasiadać w jury. Niestety Oleksy odszedł na wieczną służbę.

Nagroda miałaby też możnych sponsorów ze wschodu i zachodu.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Ja mogę być w jury jednoosobowym.
Za rok 2015 już z góry mogę przyznać nagrodę dla pokrzywdzonych.
Pokrzywdzeni będą wszyscy Polacy. Oczywiście pokrzywdzeni przez Kaczyńskiego.
Wyborcy PO - dlatego, że musieli głosować na PO przez Kaczyńskiego.
Wyborcy PiS - dlatego, że Kaczyski jest zły, nie umie dobierać ludzi i dlatego PIS przegrał.
Cała reszta - która ma wszystko w d.... też przez Kaczyńskiego.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Genialne. Zwycięstwo zbiorowe jest zgodne z zasadą sprawiedliwości społecznej. Natomiast klęska jest zawsze dziełem jednostek. cheeky
Obrazek użytkownika Max

Max
Sakiewicz to koniunkturalista. Gdyby największym poparciem patriotycznie nastawionej części społeczeństwa cieszyła się opozycyjna patia Kowali i Gospodyń Wiejskich jej uroku opiewałby redaktor Sakiewicz, niezależnie jaki miałaby program. "Czytelniczy elektorat" po lewej stronie i w centrum jest już zagospodarowany, a nadrzędnym celem redaktora Sakiewicza jest sprzedaż jego gazet. To nie PiS ma (większe) poparcie dzięki Sakiewiczowi, ale GP i GPC sprzedają się (lepiej) dobrze, bo piszą pozytywnie o PiS.

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

Gadający Grzyb
Szkopuł w tym, że Sakiewicz przegiął w tendencyjności - z dziennikarza stał się propagandystą i sprzedaż "GP" poleciała na łeb.
pozdr.
GG
Obrazek użytkownika Max

Max
Och, ten akurat fakt, przyznaję, martwi mnie w stopniu niewielkim, jeśli nie żadnym. ;)
Prasa może być dobra lub zła, nawet jeśli GP stoi cokolwiek wyżej od GW (a stoi) nie bedęwylewał łez nad spadkiem popularności gazety tendencyjnej i chwilami wręcz kiepskiej, tylko dlatego, że formalnie znalazła się po właściwej stronie barykady.

Akurat odwrotnie niż w politycznym "real life" gdzie od zawsze głośno mówię, że demokratyczne głosowanie to wybór mniejszego zła - tutaj jestem bezlitosny.

Kiepskie, badziewne, złe, tendencyjne - niech idzie na dno. Wyroby gazetopodobne nie powinny mieć racji bytu. Oczywiście, jeśli GP niespodziewanie podwyższy loty, będę kibicował. Na razie, niestety, loty obniża, podobnie jak niezalezna.pl, o GPC już nie wspominając.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Sakiewicz to koniunkturalista.

To prawda, ale... jak by to ująć?
Może: non solum sed etiam. 

Waldemar Żyszkiewicz

Więcej notek tego samego Autora:

=>>