Tytułowe zdjęcie okładki książki
Przeczytałem jednym tchem.
Książka Ewy Bagłaj to wyjątkowo interesująca forma przedstawienia życia Marka Treli. Książka obok przekazania olbrzymiej wiedzy o tym, czym jest hodowla koni arabskich, pokazuje także klasę i kulturę osobistą Marka oraz zachowanie godności pomimo tego, co go spotkało przez nagłe i niczym nie umotywowane usunięcie z pracy ze słynnej stadniny pomimo jego zasług w budowie prestiżu i rozwoju polskiej hodowli czystej krwi arabskiej na świecie. Autorka przytacza obszerne wypowiedzi tytułowej postaci i gładko i ze znawstwem zagadnienia wiąże swoim słowem. Nie jest to typowy wywiad rzeka, czyli pytanie - odpowiedź. Ale to jest zaleta - przy użyciu takiej formy książkę czyta się łatwiej, jak powieść biograficzną, chociaż jest swego rodzaju dokumentem.
"Marek Trela - moje konie, moje życie" autor Ewa Bagłaj. Wydawca - Instytut Wydawniczy Erica książka ukazała się 23 listopada 2016 r.
fragment książki tu
http://lublin.onet.pl/marek-trela-moje-konie-moje-zycie-fragment-ksiazki...
Przeczytałem jednym tchem.
Książka Ewy Bagłaj to wyjątkowo interesująca forma przedstawienia życia Marka Treli. Książka obok przekazania olbrzymiej wiedzy o tym, czym jest hodowla koni arabskich, pokazuje także klasę i kulturę osobistą Marka oraz zachowanie godności pomimo tego, co go spotkało przez nagłe i niczym nie umotywowane usunięcie z pracy ze słynnej stadniny pomimo jego zasług w budowie prestiżu i rozwoju polskiej hodowli czystej krwi arabskiej na świecie. Autorka przytacza obszerne wypowiedzi tytułowej postaci i gładko i ze znawstwem zagadnienia wiąże swoim słowem. Nie jest to typowy wywiad rzeka, czyli pytanie - odpowiedź. Ale to jest zaleta - przy użyciu takiej formy książkę czyta się łatwiej, jak powieść biograficzną, chociaż jest swego rodzaju dokumentem.
"Marek Trela - moje konie, moje życie" autor Ewa Bagłaj. Wydawca - Instytut Wydawniczy Erica książka ukazała się 23 listopada 2016 r.
fragment książki tu
http://lublin.onet.pl/marek-trela-moje-konie-moje-zycie-fragment-ksiazki...
(3)
8 Comments
Po audytach w stadninach
17 February, 2017 - 16:51
A co w stadninach?
17 February, 2017 - 17:16
A te nowe władze...
17 February, 2017 - 21:56
I bardzo dobrze, że nie odpuszczają Jurgielowi za te "złodziejstwa"...
Pzdr, Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."
Fachowcy z bożej łaski
18 February, 2017 - 00:21
Powiedz, Tomaszu, skąd u
22 February, 2017 - 00:50
Książka jak książka...
Wygląda na hagiografię.
Ja odnoszę wrażenie, że w tych stadninach powstały udzielne ksiąstewka, gdzie, komuna czy postkomuna, panowie na włościach żyli w luksusie i przyjmowali chlebem, solą, szyneczką z dzika, naleweczką... w luksusowycj kwaterach... i tak dalej... prominentów oraz celebrytów (którym na dodatek dawali pojeździć na konikach, albo im te koniki "garażowali").
A koniki... zdychały...
Nic nie słyszałeś o przekrętach na aukcjach, o skandalicznie niskich dzierżawach lokali i tym podobnych... hmmm...
Oj, nie bądź Sarzyńska!:):):)
A Jurgiela akurat mam... pod ogonem, więc nie zamierzam go bronić.
Skąd?
22 February, 2017 - 22:16
Tak! Przekręty na aukcji były, ale już po "dobrej zmianie" w stadninach. Teraz sprawa jest w prokuraturze. Poprzednie zarzuty wobec Treli i Białoboka umorzone. A przeciez prokuratura jest w rękach min. Ziobry, czyż nie? Z milionowych zysków staniny arabskie wpadają w straty. Dlaczego w ciągu roku dwukrotnie zmieniono "prezesów"?
Polecanej przeze mnie "hagiografii" zapewne nie przeczytasz. Szkoda.
Prawdę mówiąc, Tomaszu, tak
22 February, 2017 - 23:04
Mam krótkie (kręgosłup) ale intensywne i nadzwyczaj satysfakcjonujące przygody z jazdą konną.
Niby nic, bo dotycza tylko hucułów i pół-hucułów w Bieszczadach, a dodać muszę, że jestem wysoki i mam długie nogi, więc wygladało to, "jakby chorągiew na psach jechała:):):)
Długo mógłbym opisywać, ba, nadal mi się to śni (jazda nocą przel las w całkowitej ciemności...), ale nie będę się wygłupiał przed ekspertem.
Miałem potem, kiedy mieszkałem na wsi pod Krakowem, w pobliżu aż dwie prywatne stadniny.
Za późno, ale w życiu jednej uczestniczyłem.
Była to stadnina "z dziada pradziada", jakby żywcem przeniesiona z bardzo dawnych lat. Rodzinna atmosfera, dość skromne warunki, ale wiele serca. Doroczna "pogoń za lisem", wspólne kolędowanie, zapraszanie się na imieniny i urodziny.... Wokół niej wytworzyło się świetne towarzystwo (co ciekawe - miejscowe): profesor, kompozytor, te sprawy... Skromnie, ale z klasą. Grupa dobrych znajomych.
Niedaleko była, też prywatna, stadnina komercyjna.
Konie, kiedy chorowały, dostawały "szprycę" i nadal zarabiały na... właścieli. Potem, jakoś tak przypadkiem, wybuchł pożar. Wiele koni niestety się spaliło...
Za dużo już napisałem, więc dodam tylko, że znam realia.
Mój, dość daleki, krewny, pracował w "pegieerze" rybnym jako ichtiolog. Więcej ryb wpuszczano do stawów niż łowiono potem, a i z tego większość wyjeżdzała w bagażnikach samochodów "wizytujących" PGR prominentów. Potem facet wykupił upadający PGR, założył spółkę (no, on, żona, synowie i kilku pracowników) i interes rozkwitł, dając zatrudnienie całej okolicy (a to dużo, bo były to stawy w kilkunastu powiatach, trzech województwach i dwóch biskupstwach":):):)". Właściciel to bardzo barwna postać (czego ja z nim nie wypiłem i nie zjadłem...) i mógłbym w nieskończoność opowiadać smakowite anegdoty.
Niemniej to był już prywatny, nie państwowy biznes.
Pozdrawiam.
Krzysztof Jurgiel bez honoru
23 February, 2017 - 15:48