„Rząd chce rewolucji w ustawie o cmentarzach. Dopuszczalne stanie się rozsypywanie prochów – pisze Rzeczpospolita”. A za nią powtórzyli te rewelacje Gość Niedzielny i TVP Info.
Przyznam, że mocno zbulwersował mnie ten news. Jest on tak dalece obcy naszej kulturze i tradycji, wierze chrześcijańskiej, że mogę sobie pomysł Głównego Inspektoratu Sanitarnego za aprobatą Ministerstwa Zdrowia wytłumaczyć jedynie uleganiem lobby zarówno zakładów pogrzebowych jak i samorządów, które skąpią nowych miejsc na pochówek naszych bliskich oraz naciskami deweloperów szukających nowych placów pod zabudowę.
Na pewno spodoba się on wszystkim walczącym z polską tradycją odwiedzania grobów w Dzień Zaduszny i Wszystkich Świętych.
Bardzo też wdzięczni będą za nią przestępcy.
Tłumaczenie, że projekt jest jedynie zalegalizowaniem nielegalnych praktyk, nie wytrzymuje krytyki. Co by było, gdybym, np. w testamencie zapisała, że zgodnie z moją wolą proszę mnie pochować w przydomowym ogródku pod ukochaną jabłonią? Czy pozwolono by na to rodzinie? A może pozwolono by, zgodnie z wolą nieboszczyka, trzymać go w zamrażarce w piwnicy lub urnę z prochami przy łóżku ukochanej żony?
Niech mi nikt nie opowiada, że nowelizacja prawa w sprawie pochówku to wybór a nie nakaz.
Podobnie jest bowiem z chowaniem naszych zmarłych w jednej mogile. Owszem rodzina ma wybór; może wykupić miejsce obok, a może kolejną trumnę lub urnę wcisnąć na dziadka czy babcię. Nie testament w większości przypadków o tym decyduje, a wysokość zasiłku pogrzebowego i zaporowa, dla wielu, cena miejsca na cmentarzu.
Mówi się, że śmierć zrównuje wszystkich, biednych i bogatych. Czy na pewno?
Jak to jest, że tylko na nekropoliach narodowych takich jak Powązki grób nie jest likwidowany nawet wtedy, gdy nikt z rodziny już się nim nie opiekuje, zaś na cmentarzach komunalnych trzeba co 20 lat kupować miejsce pochówku powtórnie, by nie został „zasiedlony” przez nowego lokatora, a kości naszych zmarłych nie wysypano do wspólnego dołu lub skremowano?
Sarkofag sowieckiego zbrodniarza Bolesława Bieruta nie może być bez wrzasku oburzenia zlikwidowany, a można bez problemu ślad istnienia zwykłego Polaka zaorać? Tyle tylko jesteśmy warci?
Czy to normalne? Pytam, bo jestem z rodziny, która swoich przodków zostawiła w Tarnopolu. Przed laty przez ukraińskich gospodarzy miasta zostali potraktowani spychaczem, a na miejscu ich mogił wybudowano bloki mieszkalne.
Tyle się nasłuchałam, naczytałam o polskiej tradycji pamięci i szacunku do zmarłych, a tu tymczasem może się okazać, że zjem w Kątach Rybackich dorsza, który połknął ze smakiem wielbiciela nowej tradycji rozsypywania prochów na morzu.Naprawdę Ministerstwo Zdrowia nie ma nic innego do roboty, tylko nowelizować ustawę o cmentarzach?
Tak tylko pytam, Panie Ministrze Konstanty Radziwille, bo nie mogę uwierzyć w to, co dziś przeczytałam. Rozumiem, że nie jest Pan projektem zbulwersowany, bo Pan i Pana rodzina z pewnością będzie miała kiedyś przepiękny nie tylko pogrzeb ale i grób rodzinny, którego nikt nie zaorze i nie postawi na tym miejscu, np. kolejnej Biedronki czy Lidla.
_______________________________________________
Ilustracja: Cmentarz w Klukach z XVIII w
Zapraszam do słuchaniaaudycja 876 (czwartkowa)
3 Comments
@Katarzyna
19 September, 2017 - 16:16
Katarzyno! Niechętnie, a nawet z pewną przykrością muszę podjąć z Tobą polemikę, ponieważ uważam, że tezy Twojej notki są – w najlepszym przypadku – nieprzemyślane i sformułowane zbyt pospieszne.
Do tej polemiki uprawnia mnie chociażby fakt, że pierwszą bliską mi osobę – Ojca – chowałem jako sześciolatek, a ostatnią – Żonę – jako sześćdziesięciopięciolatek. Nawiasem mówiąc, Obydwoje leżą w tym samym, rodzinnym grobie, w którym spoczywa moja Matka, i w którym ja spocznę.
Zacznijmy od tego, że z prochu powstaliśmy i w proch się obrócimy. I od tego, że nasz Kościół Katolicki dopuszcza pochówek popiołów, a nie ciała.
Mój Ojciec pochowany został w sposób klasyczny tj. w pochówku ziemnym, który był standardem i regułą w roku 1960 i w grupie społecznej (chłopstwo), z której się wywodził. Moja Matka wymurowała 1975 roku katakumbowy grób rodzinny, w którym spoczęła w trumnie w roku 2007.Nieliczne, fizyczne szczątki Ojca zostały pogrzebane pod spodem katakumby.
W 2016 roku pochowałem tam popioły Żony. Obok spoczną moje.
Gdybym mógł (zaważyły względy rodzinne, a nie formalne), rozsypałbym popioły mojej Żony nad Jeziorem Świętym na Warmii. Dlaczego? Dlatego, że było Jej tam dobrze za życia. Życzyłbym sobie też, aby moje szczątki zostały tam rozsypane, bo i mnie było tam dobrze. Ale nie będę moimi kaprysami obciążał tych, którzy mnie będą chowali ;-).
Stwórca uniwersum jest obecny w każdym jego elemencie, także w Jeziorze Świętym, nomen omen ;-)!
Wbrew Twoim obawom dotyczącym dorsza w Kątach Rybackich nie mam i nie miałbym nic przeciwko jedzeniu węgorzy i sielaw z Jeziora Świętego.
Pochówek w „przydomowym ogródku, pod ulubioną jabłonią”? Dlaczego nie? Przypominam Ci, że groby polskiej arystokracji i szlachty dość często znajdowały się na ziemiach do nich należących, np. w dworskich parkach...
Obawiasz się, Katarzyno, buldożerów przeorujących cmentarze? Otóż stary cmentarz Służewiecki w Warszawie, na którym jest mój grób rodzinny, został zaorany przez Rosjan w ramach represji po Powstaniu Listopadowym. A był to cmentarz przy najstarszej parafii na obecnym terenie Warszawy!
Opieka i obecność na Grobach Przodków i Bliskich to wspaniała tradycja. Ale ważniejsza od nich jest Pamięć. Bowiem żyjemy na Ich kościach.
Pozdrawiam serdecznie.
@tł
19 September, 2017 - 17:00
Z jednym na pewno nie zgadzam się z Tobą. Nie jest to notka pochopna i nieprzemyślana.
Ja również pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
@Katarzyna
19 September, 2017 - 17:09