Nie tak miało być

 |  Written by Katarzyna  |  2

Wyobraźmy sobie, że swojemu dziecku każdego dnia mówimy; jesteś do niczego, nie dość że mały, głupi, to jeszcze brzydki. Masz za duży nos, odstające uszy, chodzisz jak pokraka. Wyprostuj się, nie garb się! Znowu dostałeś jedynkę, a Jacek szóstkę! Czy ty naprawdę jesteś taki tępy, czy leniwy?! Nawet ubrać się nie potrafisz. Daj, ja za ciebie to zrobię, bo nie mogę patrzeć, jak wszystko psujesz.
Nie trzeba zbytniej wyobraźni, by przewidzieć skutki takiego wychowania. Psychologia mówi o wycofaniu się dziecka, braku pewności siebie i własnego zdania, kompleksach, szukaniu akceptacji w grupach silniejszych, ucieczce w używki, by innym dorównać.

Czy nie tak rozpoczęto wychowywanie Polaków po roku 1989?

Tam za granicą żyli ludzie światli, pracowici i mądrzy. Jeśli nie wiedzieli, gdzie leży Polska, to dlatego, że to małe, nic nie znaczące państwo. A jej mieszkańcy dopiero uczą się demokracji, kultury i zachowania przy stole.
Każdego dnia mogliśmy usłyszeć w mediach , przeczytać w gazetach, jacy jesteśmy zacofani, leniwi i jak nam daleko do Europy.
I jak te dzieci, którym wbijano kompleksy, strofowano i innych dawano za przykład, uwierzyliśmy, że jesteśmy gorsi, musimy gonić światłą Europę. A bycie Polakiem to obciach.
A jak już zaczęliśmy się podnosić, jak już zaczęliśmy wierzyć, że potrafimy lepiej od innych pracować, tworzyć, uczyć się języków obcych, odzyskiwać narodową tożsamość i być z niej dumni, to nagle okazało się, że jesteśmy faszystami i antysemitami, a Niemcy graniczą z Rosją.
Fałszywy obraz Polaka przeniknął na Zachód. Wielu podjęło z tym obrazem walkę, ale jednocześnie cały aparat propagandy wmawia nam po dziś dzień, że jest źle, że nas oszukano, że rządzą nami obcy. I narzekamy, narzekamy, narzekamy...

Tylko człowiek wolny umie docenić siebie i innych. Tymczasem znowu zaczęliśmy narzekać, znowu jesteśmy nieszczęśliwi, bo nie tak miało być.

Nie, to nie moje rozważania, ja je tylko rozwinęłam. Tak zaczął swoją homilię mój proboszcz w niedzielę Święta Niepodległości. A posłużyły mu one do zobrazowania tego, jak ważne jest poczucie własnej godności dzieci Bożych, które tworzą wspólnotę narodową. Bez tej świadomości, że mamy własną godność, bez akceptacji siebie nie jesteśmy w stanie rozumieć innych i wspólnie rozwiązywać trudności, budować i cieszyć się z sukcesów nie kupując wszystkiego, co nam media pod nos podsuwają.
On, katolicki ksiądz pochodzący z rodziny ukraińskiej przygotował dla swoich parafian wspaniałą lekcję patriotyzmu. Uzmysłowił bez wzniosłych i patetycznych słów, że każdemu nie tylko dziecku, potrzebne jest dobre słowo, zachęta do pracy i zaufanie.

Lekcję patriotyzmu udzieliły nam też na koniec mszy św. dzieci z pobliskiej szkoły. W pięknie przygotowanej pantomimie pokazały historię Polski, rozdrapanej przez zaborców, odartej z czci, gnębionej i poniewieranej. Polski odartej z korny i biało-czerwonej szaty, Polski powstańców, żołnierzy walczących i ginących z wiarą, że ona zmartwychwstanie. I przyszedł świt... korona wróciła.
Nie było w kościele jednej osoby, która ukradkiem nie ocierałaby łzy. Budziły się serca. Wybrzmiał w świątyni Hymn Najjaśniejszej.

Jak w każdej niemal parafii na Warmii są tu nieliczni jeszcze Warmiacy, przybyli z Kresów Polacy, Białorusini i Ukraińcy. I jak to bywa w małych miejscowościach, każdy zna swojego sąsiada, nierzadko z nim się pokłóci, czasem oplotkuje, zatańczy na weselu, wypije piwo po robocie, czasem, niestety pod sklepem. Trudno jednak zachęcić do wspólnego działania. Każdy sobie po świętowaniu rzepkę skrobie.

Kiedy tak razem ze wszystkimi śpiewałam pełną piersią Mazurka Dąbrowskiego połykając łzy ze wzruszenia, czułam się wśród swoich, dumnych Polaków. Nie miało żadnego znaczenia, kto kim jest.
Stało się coś wielkiego, coś co od czasów wizyt naszego Ojca św. Jana Pawła II i czuwania przy jego śmierci nie było nam dane, poczuliśmy się Narodem. Na moment staliśmy się wspólnotą w radości.
Wciąż myślę o tej chwili i o tym, jak naładowane naszym wzruszeniem i poczuciem dumy akumulatory wykorzystać w pracy, we własnym domu, własnej gminie, szkole, parafii, by nie zostało to zmarnowane.
Może na początek częściej wyłączać telewizor, komputer, siadać przy wspólnym niedzielnym obiedzie, rozmawiać, słuchać, spotykać się z sąsiadami, zagrać w piłkę, zatańczyć, zaśpiewać, uśmiechnąć się, pomóc w biedzie i chorobie?
Może zacząć od zakazu narzekania na wszystko i na wszystkich? Może nie oczekiwać, że inni nam dadzą, załatwią za nas, docenić wolność i bezpieczeństwo, poznać historię prawdziwą swojej ojczystej ziemi i być z niej dumnym? Zapraszam do słuchania

_______________________________________________

Ilustracja:https://pl.wikipedia.org/wiki/Narodowe_%C5%9Awi%C4%99to_Niepodleg%C5%82o...

Zapraszam do słuchania
audycja 998 (niedzielna)
 
5
5 (2)

2 Comments

Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Też wyniosłem z domu nawyk narzekania. Dało się go zwalczyć. Rezultatem jest we mnie stale goszczące pytanie - w każdej sprawie - co ja mogę zrobić dla Polski? A oczywiście, choć brzmi górnolotnie, sprowadza się do działań lokalnych, najbliższej okolicy, miasta, gminy, powiatu, a czasem sąsiadów. Wszystko jednak zaczyna się w domu rodzinnym.

Stale narzekająca mama, która przenosi, mimo woli, swoje troski i zmartwienia na dzieci, staje się siewcą złych skojażeń i złych nawyków postrzegania siebie i innych. Ale sprawa tylko z pozoru sprowadza się do tego. Zmęczona, zniechęcona, zestresowana, sfrustrowana matka, nie ma sił i ochoty na bycie empatyczną i pogodną osobą. Jej pomniejszane w mediach poczucie wlasnej wartości, przy walnym udziale polskojęzycznych mediów, staje się coraz mniejsze. Aż do zaniku oraz nieuświadamianej, ciągle przypominanej niskiej samooceny. A jeśli nawet któraś mama ma silne przekonanie co do siebie to, z kolei media wskazują jej innych, słabych rodaków. Taki obrazek: "Syn sąsiadki musiał wyjechać do Irlandii". "Tam to przynajmniej pożyje".

Taki hipotetyczny dialog w sklepie czy na przystanku miejscowego PKSu pokazuje jak jedni drugich wbijamy w kompleksy, odrelaniamy naszą rzeczywistość i powodujemy spustoszenie w pojmowaniu świata który nas otacza. My go nie kreujemy, ale narzekając (jedynie), podążamy ślepo i niemo za kalkami myślowymi. A nasze postępowanie jest zdeterminiwane naszymi myślami, przecież. I tu posłużę się miom ulubionym przykładem. Dlaczego nie idziesz głosować w wyborach? Bo to nic nie zmieni. No, ale skoro nie głosujesz to, jak ma się coś zmienić? Nic się nie zmieni, bo wszyscy są siebie warci, czyli kłamcy albo zlodzieje. Ale czy ten X, którego znasz, też jest kałmcą lub złodziejem? No, nie, ale on sam nic nie zdziała.

Powyższy przykład dialogu, który nie odbiega daleko od rzeczywistości, z którą mam niemal na codzień do czynienia, pokazuje zamknięty krąg myślenia, z którego o własnych siłach wyrwać się jest niezwykle trudno. Dotyczy to ludzi prostych, którzy wielką polityką się nie interesują, bo ta podawana w formie w jakiej podają ją media centralne (wszystkie) jest niezrozumiała. Ale jest też tak, że jest niezrozumiała, bo brak edukacji młodzieży, która widzi wzorce u dorosłych, a jednocześnie nikt tego nie koryguje. Nie ma u nas skutecznej edukacji obywatelskiej. I nie mówię tu o lekcjach w szkole.

Nie ma kanonu nauczania tego wszystekigo co powienien wiedzieć Polak-obywatel. Ta wiedza jest wiedzą tajemną. Odszedłem od tematu, bo wątek pozytywnego nastawienia do samego siebie i wobec siebie nawzajem, jest zdeterminowany tak wieloma aspektami, tak pozornie daleko usytuowanymi, że wydało mi się zasadne pokazanie tylko jednego z nich, aby ukazać jak wiele mamy, jako nacja, do zdobienia w tej sprawie.

Nam, Polakom brakuje kilku przymiotów, a wśrod nich jest brak optymizmu, takiego werbalnego, codziennego oraz szacunku dla siebie samego oraz wszystkich wokół. A te cechy wynosi się z nauki zachowań w domu. Skłonni za to jesteśmy do podejżliwości, zazdrości i złośliwości wobec współplemieńcow. To co tu napisałem to, oczywiście tylko malutki ułamek problemu, który czeka na rozwiązanie. Ale problem jest tak wielki iż podlegamy mu wszyscy bez wyjątku. Mamy wykoślawiony i nie nasz własny, wypracowany w drodze rozwoju zbiór cech osobowości Polaków. Pomijam tu tych dla których polskość to puste słowo, a patriotyzm to jakiś niemodny przeżytek. Wielki wpływ na to miały zabory, a potem okupacja jedna i druga oraz ta ostatnia, trzecia. Mówię o trzeciej, bo obecnie nie czuję żebym żył w Polsce suwerennej, zdolnej do skutecznej obrony pewnych podstawowych wartości i praw jakie sami ustalamy w wyniku rozwoju własnego oraz instytucji państwa.

Ostatnie wydarzenia związane z reformami sądów, reakcjami rządu na traktowanie Polski, polskich instytucji państwowych za granicą, wskazuje, że ciągle jesteśmy zobowiązani do wykonywania poleceń, a podpisane umowy czy traktaty są stosowane wobec nas wybiórczo i instrumentalnie, albo zgoła są odstawiane na bok, jako nie funcjonujące. To, wbrew pozorom, bardzo silnie wpływa na nasze ogólne czy uśrednione poczucie dumy i godności, a w rezultacie samoocenę. Skoro dorośli nie są prawdziwie dumni z polskości, pewni swojej racji i pozycji i nie przekazują tego swoim dzieciom,  a zamiast tego stale narzekają i psioczą na tych lub tamtych to, co mają odczuwać ich dzieci? W jakiej atmosferze wyrastają i jakie mają przekonania? Zacznijmy od siebie samych, od spojżenia w lustro.

I tu pojawia się pewien problem. Z czego tak naprawdę mamy być przed tym lustrem dumni? Widać jak niekóre media usiłują zaklajstrować rzeczywistość aplikując nam papkę historyczną, ktora ma nam dać powody do dumy. Stulecie jest tu wielkim kołem ratunkowym. Ale stulecie minie i co dalej? A rzeczywistość skrzeczy coraz głośniej. Obiecanego wstawania z kolan nadal nie widać. W potocznym rozumieniu tego co się dzieje, u części Polaków wywołuje to, frustrację, u innej części złość, a u jeszcze innej, złośliwości. I tak obchodzimy nasze stulecie odzyskania niepodległości. Ewenement na skalę światową. Zamiast obchodzić tysiąc-pięćdziesìęcio-dwulecie państwa polskiego, co dało by co niekórym do myślenia w momemcie składania podpisu pod wpisem w księdze wyłożonej z tej okazji w Belwederze na przykład. No, tak, znowu wyróżniam się negatywnie "na tle klasy"?

Dziękuję i pozdrawiam.
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Nie wiem, jakimi słowami mogę podziękować za ten komentarz. Naprawdę, gdyby nam się chciało zamiast narzekać przemyśleć, podyskutować, wyprostować kręgosłup, spojrzeć w lustro i zapytać siebie, co mogę zrobić, by wstać z kolan.
To naprawdę świetna diagnoza obecnej sytuacji. Ona nie wzięła się znikąd. Czas o tym rozmawiać. 
Serdecznie dziękuję i pozdrawiam
Ps. Wrócę do tego, o czym Pan napisał.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>