Kto lepiej wierzy

 |  Written by Katarzyna  |  22
W 2017 r. papież Franciszek ogłosił, że chciałby zmienić tekst modlitwy "Ojcze nasz". Chodziło o fragment "i nie wódź nas na pokuszenie". Zdaniem papieża, tekst opiera się na błędnym tłumaczeniu. - To nie Bóg popycha mnie ku pokusie, by patrzeć, jak upadam - mówił papież. - Ojciec tak nie postępuje, ojciec natychmiast pomaga wstać. To Szatan prowadzi nas na pokuszenie – dodał.
Nowa wersja tekstu modlitwy ma brzmieć "nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie".
- doniosła Rzeczpospolita
.
 
I zaczęło się; papież niszczy Kościół, papież zmienia modlitwę, którą podyktował sam Bóg.
Posypały się tytuły, które podgrzały emocje. Każdy, kto przeczytał treść komunikatu, musiał zauważyć różnice między tytułami:
Stało się! Papież zmienił tekst modlitwy „Ojcze nasz” – donosi Super Ekspres
Papież Franciszek zaakceptował zmiany w modlitwie Ojcze nasz - radio Zet
Czy papież ma prawo zmienić „Ojcze nasz”? – pyta Fronda i odpowiada stanowczo – NIE!

 

Właściwie to nie wiem, po co papieżowi Kongregacja Wiary, zespół biblistów, znawców Ojców Kościoła, Doktorów Kościoła, historii Kościoła? Czy nie byłoby lepiej, gdyby zamiast tego pytali się Frondy? I taniej, i szybciej byłyby podejmowane decyzje?

Aż dziw, że do tej pory Fronda nie wpisała do indeksu książek heretyckich Biblii Tysiąclecia, bo tam od dziesiątków lat modlitwa „Ojcze nasz” zawiera zwrot „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie i zachowaj nas od złego”. Podobnie jest w Biblii Jerozolimskiej.

Nie będę się spierać. Mam tylko pytanie:
Czy zgodnie z wiekową tradycją uznają dogmat nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności?
Na pocieszenie dodam, że Papież nie wykorzystał tego dogmatu, nie zmienił modlitwy, a jedynie zaakceptował zmianę w języku włoskim. Tę zmianę mogą, ale nie muszą wprowadzić kościoły w innych krajach w językach narodowych.

Wszystkim nam potrzeba trochę pokory, zanim wypowiemy się jak „Święte Oficjum”.
Nade wszystko potrzebna jest wiedza i przyznanie, że nie wszystko wiemy.
Peter Seewald, niemiecki dziennikarz i pisarz, biograf papieża Benedykta XVI, w wywiadzie - rzeka z ówczesnym prefektem Kongregacji Nauki Wiary, kardynałem Josephem Ratzingerem zadając pytanie, dzieli się spostrzeżeniem, które niestety wciąż jest aktualne.
Jak się zdaje, zaginęła również wiedza o tym, czym właściwie jest i czym winien być Kościół. Prawdziwe znaczenie znaków i słów tej wiary skryło się w gęstej mgle. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że bez jakiejkolwiek nauki i bez wysiłku można zrozumieć na przykład buddyzm zen.
Kardynał odpowiada:
Można by powiedzieć, że znów musi się pojawić zaciekawienie religią chrześcijańską, pragnienie jej rzeczywistego poznania. Musimy wyprowadzić wiernych poza to uczucie, że wszystko od dawna znają, że wszystko już zwietrzało, i obudzić zaciekawienie bogactwem, które kryje się w chrześcijaństwie i które należy traktować nie jako ciężar systemów, lecz jako życiodajny skarb, który opłaca się poznawać.

Pół biedy, kiedy brak wiedzy dotyczy historii obrazów wiszących w kościele parafialnym, gorzej, gdy wypowiadamy się autorytatywnie niczym członkowie Kongregacji Nauki Wiary.
Internet sprawił, że każdy z nas może się wypowiadać na dowolny temat bez względu na posiadaną wiedzę. Ulubionym tematem, budzącym emocje jest Kościół Katolicki. Nie wypowiadają się ani prawosławni, ani, np. luteranie, którzy wiernie służyli w Niemczech Hitlerowi, za to każda okazja jest dobra, by dołożyć Kościołowi Katolickiemu.
Nie dostrzegłam, np. na twitterze żadnej parafii protestanckiej, nie czują potrzeby roztrząsania publicznego swoich spraw prawosławni, ani grekokatolicy. Tylko nam, katolikom, dziką satysfakcję sprawia walenie patetycznymi z wrotami: kościół ginie!

Nie mam nic przeciwko krytyce, reagowaniu na niepokojące wiernych zjawiska; tak dotyczące wyznania wiary, dogmatów czy hierarchii. Nie przymykam oczu na to, co się dzieje.
Kto czynnie uczestniczy w życiu Kościoła w swojej parafii czy we wspólnocie charyzmatycznej, ten łatwo rozpozna fałszywych proroków i wrogów Kościoła.
Wrogowie zwykle liczą pieniądze rzucane na tacę, opłaty za chrzest, ślub czy pogrzeb. Tropią niepoprawnych politycznie księży, nagrywają kazania jak za dawnych ubeckich czasów, szukają skandali i wykorzystują do ataku księży. Któż w Internecie nie zna popisów ks. Lemańskiego, ks. Sowy czy tzw. nowoczesnego teologa o. Kramera?!

Wiernych zwyczajnie bolą ujawniane skandale, nieczyste ręce wznoszące Hostię w chwili najważniejszej, podczas Przeistoczenia.
Nie rozumieją, dlaczego posłanka, wojująca feministka, mogła dotrzeć do papieża z kimś, kto podawał się za ofiarę pedofilii, choć był zwykłym przestępcą, ośmieszyć autentyczne współczucie Franciszka całującego w geście pokory i przeproszenia jego dłoń?
Przecież ktoś tę posłankę rekomendował, udzielił poręczenia?

Czym innym jest jednak zgorszenie, którego jesteśmy czasem bezsilnymi świadkami, a czym innym zwyczajne nabieranie się na narracje rozbijające naszą jedność w Kościele.
Pół biedy jeśli ulegamy emocjom, a mimo to umiemy dyskutować merytorycznie. Niestety, im mniej niektórzy wiedzą, tym głośniej krzyczą.

Przeżyliśmy już niejedną medialną awanturę; a to o modlitwę za Żydów, a to o mszę trydencką i nadzwyczajną formę rytu rzymskiego, o Komunię św. na rękę i na stojąco, podważanie postanowień Soboru Watykańskiego Drugiego, komunii św, dla małżeństw niesakramentalnych. Czy coś tym zwojowaliśmy, coś naprawiliśmy, czemuś zapobiegliśmy?
Te gorące dyskusje z jednej strony wypływają z troski i obaw o to, by Kościół nie roztopił się w magmie synkretyzmu, z tęsknoty do Kościoła, który od nas wymaga, z drugiej z formalizmu, by nie powiedzieć faryzejskich dysput.
Bywa, że prześcigamy się w sporach, kto lepiej wierzy.
Nie ma w tym tylko jednego; troski o istotę naszej wiary.
A ona jest niezmienna. W centrum jej jest Jezus Chrystus. Nigdy dość przypominania, że w kruszynie chleba Bóg ukryty. Czy pamiętając o tym, sięgnę po Hostię rękoma, nie padnę przed Nim na kolana?
W dyskusjach teologicznych, sporach formalnych o tradycję Kościoła nigdy nie wolno zapominać o tym, co tak żarliwie przy każdej okazji podkreśla Joseph Ratzinger. W centrum Kościoła jest Bóg, który chce,
żebyśmy stali się ludźmi, którzy miłują - bo wtedy jesteśmy na Jego podobieństwo. Bóg jest bowiem, jak powiada św. Jan, miłością i chciałby, aby istniały istoty, które są doń podobne i które dzięki temu, wolne w swej miłości, stają się takie jak On, i łączą się z Nim, i krzewią Jego światłość.
Tylko w takiej perspektywie wolno nam roztrząsać czy trafniejsze jest tłumaczenie z wulgaty Ojcze nasz – „i nie wódź nas na pokuszenie”, czy też „ "nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie".
Zapraszam do słuchania

_______________________________________________

Ilustracja:Jerozolima, kościół Pater Noster, tablice ceramiczne z modlitwą Ojcze Nasz (m.in. w języku kaszubskim)

Zapraszam do słuchania
audycja 1051 (niedzielna)
 
 
 
5
5 (2)

22 Comments

Obrazek użytkownika ro

ro
Inaczej rzecz się ma, gdy (słuszną) zmianę wprowadza ktoś, kto jest opoką, a inaczej - gdy ten, kto kołysze łódką.

 
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Za dużo Pan poezji czyta, a ja wolę dyskutować o konkretach. wink
Obrazek użytkownika ro

ro
jak na zawołanie: list biskupów - jak to szumnie ujął portal "Do Rzeczy" całego świata.
Czy raczej głos wołajacego na puszczy... Pardon, na pustyni, albo na pustkowiu - to też trzeba było zmienić, bo na rodzimej "puszczy" wyrósł las... (Poezja drażni, bo tkwi w pamięci uporczywie i irytuje  pragmatycznie zapominaną prozę?)

Konkretem jest, że zmian dokonuje (łódką kołysze) pełniący obowiązki papieża, wybrany wbrew tradycji i rozsądkowi (nie mnie powątpiewać, czy wbrew Duchowi Świętemu). Wybrany z powodu rzekomej niemocy Benedykta. To już sześć lat tej "niemocy", a daj Boże dalsze lata w zdrowiu.

Ale dobrze, przyjmijmy ową niemoc za dobrą monetę. Czyż nie byłoby właściwym, gdyby p.o. żyjacego papieża kontynuował Jego pontyfikat (mówiąc "poetycko" przyjął imię Benedykt XVI')?
A dopiero po Jego śmierci, poddawszy się wyrokowi konklawe, prowadził swoją politykę jako niekwestionowana (przez różnych takich) Głowa Kościoła?

Pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Nie podejmuję dyskusji, dla mnie Franciszek jest papieżem.
 
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Warto by sobie zadać pytanie, jak to się stało, że słowa tej modlitwy nie są dokładnie tymi, które znajdują się we wspomnianych tłumaczeniach?  Możliwe, że dość bezwiednie dokonano pewnego skrótu, bo właściwy tekst, przynajmniej w tłumaczeniu polskim, wybija z rytmu, spowalnia mówiącego, jest odrobinę zawiły. Być może nie dokonano wysiłku aby skorygować błąd, co zaowocowało trochę bezmyślną, powszechną akceptacją? Być może dla wielu, którzy rozumieją sens każdego zdania i słowa i którzy znają właściwy tekst, taki skrót jest w pełni zrozumiały i uzasadniony? Przyznam szczerze, że dotąd nie specjalnie  zajmowałem się sensem każdego słowa wypowiadanej modlitwy. Aż się w tym momencie sam zawstydziłem, bo przecież należy rozumieć jakie słowa i po co się wypowiada w rozmowie z samym Panem Bogiem! Tymczasem poddałem się jakiemuś niezrozumiałemu trendowi(?) i powtarzałem tę modlitwę bez wnikania w sens każdego zawartego w niej słowa. Choć ogólny sens i przesłanie tej modlitwy są mi doskonale znane. Aczkolwiek przypominam sobie, ileś tam lat temu, miałem zapytać księdza, dlaczego takie zdanie istnieje w tej modlitwie i jak należy je rozumieć? Tyle, że kończyło się na samych chęciach. Czyżbym już wybrukował dno piekieł?

Pozdrawiam.
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Historię tłumaczeń mógłby nam dokładnie wytłumaczyć biblista, np. ks. prof. Waldemar Chrostowski, ja się nie podejmuję. Nie mam takiej wiedzy, a przede wszystkim nie znam greki, łaciny (wulgaty) czy hebrajskiego. Polegam na wykładni Katechizmu, Biblii, w tym komentarzy pod tekstam. Mam "Klucz do Biblii" Wilfrida J. Harringtona To stary podręcznik, więc konfrontuję go z innymi wyjaśnieniami. Sięgam do  dokumentów Kościoła i do encyklik czy adhortacji.

Mogę tylko powiedzieć, jak u mnie funkcjonuje słowo "nie wódź". Odkąd pamiętam, stawiałam sobie pytanie: Czy Pan Bóg wodzi na pokuszenie?
Rozróżniam znaczenie dwóch słów: "wodzić" i "dopuszczać" i tak się modlę. Pan Bóg na pewno rozumie, że proszę o oddalenie ode mnie pokus.
I to w tej modlitwie dla mnie jest najważniejsze. Nikogo nie poczam i we wspólnocie różańcowej odmawiam "nie wódź", by nie wprowadzać zamieszania.
Natomiast robienie z decyzji Franciszka afery jest niepoważne. Podobnie jak podważanie faktu, że Franciszek jest papieżem Kościoła katolickiego.
Nie mogę relatywizować i wprowadzać niepokoju. A tak robią wszyscy, którzy czepiają się nie tego, co w wierze jest najważniesze.  Jak mam wątpliwości, powtarzam Credo.
Każdy ma swoją drogę dojrzewania do wiary. Moja wiara jest bardzo prosta. Nie jestem teologiem i muszę opierać się na autorytetach. Co nie znaczy, że nie dostrzegam kryzysu wiary i problemów Kościoła hierarchicznego. 
Również pozdrawiam
Obrazek użytkownika krisp

krisp
Gorąco polecam książkę Kardynała Stefana Wyszyńskiego "Ojcze Nasz" wydaną jeszcze w latach 1970-tych, metodycznie analizującą każdy fragment Modlitwy Pańskiej. smiley

Pozdrawiam

krisp 
Obrazek użytkownika ro

ro
"owoc żywota Twojego"?
Z ręką na sercu: kto wypowiadając słowa Pozdrowienia Anielskiego, zatrzymawszy się na chwilę, nie pomyśli, że Jezus jest przywoływany w modlitwie jako dzieło życia Marii?
Bo ja nie mogę tego o sobie powiedzieć, zwłaszcza że gdzieś w okolicach piątej klasy trafiłem na "Żywot człowieka poczciwego", a niedługo potem na "Żywot Mateusza".  

I co? Też Franciszek zaleci (nam Polakom) zmianę? I na co? 
Obrazek użytkownika ro

ro
Jakoś nie pociąga mnie analiza etymologiczna poszczególnych słów w modlitwach, zwłaszcza tych najważniejszych. Zostawiam to doktorom Kościoła na ich (własny) naukowy użytek.

Stwierdziłem jedynie, że w języku polskim słowo żywot zatraciło swoje znaczenie pierwotne i przyjęło "nieanatomiczne" - chyba tylko w języku polskim i czeskim.
I po prostu nie chciałbym, żeby ktoś, choćby najważniejszy w Kościele, przywracał tamo znaczenie, dla czystości języka.
 
Obrazek użytkownika boldandcharm

boldandcharm
  Proszę się uzbroić w dużo mocnych nerwówi cierpliwości wynikających z miłości do Kościoła i wysłuchać nagrania ojca Pelanowskiego dostepne na stronie wydawnictwa Paganini.  Jesli potrzebuje Pani konkretów, aż do prawdziwego bólu katolickiego serca to po wysłuchaniu proszę wdać się w jak najbardziej rzeczową polemikę z tym kapłanem tutaj pod własnym wpisem. Potrzeba nam prawdy.
Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Proszę wybaczyć, ale nie znam o. Pelanowskiego. Swoją wiarę opieram na Nauczaniu Kościoła.


 
Obrazek użytkownika boldandcharm

boldandcharm
Nie tak prosto Pani Katarzyno.
Którego Kościoła Katolickiego? Niemieckiego czy endemicznie występującego do dziś polskiego?
Którego papieża? Jana Pawła II, czy Franciszka?
Bo to ani te sama Kościoły, ani te same dogmaty, ani te same papieskie nauczania.
Jeśli chodzi zaś o o. Pelanowskiego, to nie ma strachu, on również swoją wiarę opiera na nauczaniu
Kościoła Katolicliego w prawdzie - Jezusie Chrystusie.
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
 - muzułmanie przetrwali i "odwinęli się" pod Wiedniem (co też im nie przyniosło sukcesu), wreszcie jednak, ostatnio, "dali radę". 
No to możemy "bić się w piersi". Chyba jednak - nie wszyscy.
Franciszek powinien teraz pielgrzymować do krajów muzułmańskich i... przepraszać, przepraszać, przepraszać. We własnym imieniu! Zapewne wkrótce mielibyśmy nowe konklawe.
Gdy Pan Bóg chce kogoś pokarać, to mu wpierw... poczucie mniejszej wartości "zafunduje"...
Pozdrawiam serdecznie,
Obrazek użytkownika ro

ro
ani Wiedeń nie leżą na Bliskim Wschodzie. Karol Młot, Hunyady i Sobieski odpierali najazdy wyznawców Proroka, nie podbijali ich ziem.

Wyprawy Krzyżowe, powie ktoś, komu historyczne nauczanie Franciszka i poprawność polityczna są bliskie. Ale znów: ani  Poitiers, ani Belgrad i Kosowe Pole, ani Wiedeń nie były miejscami zaszczyconymi obecnością  Mahometa. Natomiast w Jerozolimie dwa tysiące lat temu coś się jednak wydarzyło. Nawet jeżeli przyjąć, że odbicie Grobu Pańskiego z rąk muzułmanów było tylko pretekstem. 

Patrząc (oczywiście jako laik) na wydarzenia ostatnich lat i  te które nadchodzą(!) wolę wierzyć, że Krucjaty były wojnami prewencyjnymi. Strategia znana i dziś, gdy się ma do czynienia z ekspansywną polityką nieprzyjaciela.

Pozdrawiam
 
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
gdzie, niestety, muzułmanie "dali radę". To Warna! Tam, rzeczywiście - wojna miała charakter prewencyjny, i wiemy - jak się skończyła. Bułgarię okupowali potem Turcy przez kilkaset lat. Wyzwolenie spod okupacji przypisują Bułgarzy Rosji. Carskiej! A ja, patrząc na obrazy uwieczniające ten historyczny moment - odnoszę nieodparte wrażenie, że ówczesnymi bohaterami w rosyjskim wojsku - także byli Polacy. Zwłaszcza że Moskale, do rozmaitych wojen zagranicznych wystawiali swoich "janczarów" - poddanych z krajów podbitych.
W Muzeum Historycznym w Warnie pokazany jest polski strój husarski - dar Polski z czasów międzywojennych.
I opisana jest bitwa!. Zginęło w niej ponad 4000 Węgrów i Polaków.
Drogo kosztowały Europę tureckie podboje. Może trzebaby Franciszkowi przeprowdzić krótki kurs historii nowożytnej (europejskiej). Bo on tej historii nie zna - w Płd. Ameryce chyba tego nie uczą!
Pozdrawiam serdecznie,
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
Bergolio, mam nadzieję, nie jest zafiksowany, na własnej "jedynej, słusznej prawdzie".
Ufam w asystencję Ducha Świętego.
Serdecznie pozdrawiam,
P.s. (z zupełnie innej beczki) - ten duet "Nas nie dogoniat" to nie żadne lesbijki. To pomysł na (międzynarodowy) lans - stworzony przez ich menedżera. Dziewczyny były w tej samej szkole muzycznej i poza tym - nic ich nie łączyło. Słuchałam kiedyś wywiadu z nimi - i "spaliły" tę "ideę" lansu. Ale  - orłami intelektu raczej nie są.
Serdeczności,
 
Obrazek użytkownika ro

ro
ale jakoś nie potrafię.
Porzekadło mówi Spiritus flat ubi vult - może wtedy tchnął poza Rzymem? 
Pewnie grzeszę przeciw Duchowi Świętemu, a to się może dla mnie źle skończyć...

Tamte lesbijki były na niby i ci z LGBT  w fabryce Volvo też będą na niby. Tak jak na niby komunistami byli towarzysze z podstawowych organizacji partyjnych w zakładach i instytucjach. Wtedy żeby zrobić karierę, wydać książkę, nakręcić film, trzeba było należeć lub mieć rekomendację PZPR, za parę lat w Volvo, IKEI i innych firmach które z pewnością pójdą ich śladem, trzeba będzie mieć rekomendację społeczności LGBT. A najlepiej należeć.

https://dorzeczy.pl/kraj/106687/afera-w-fabryce-volvo-firma-chce-utworzyc-spolecznosc-lgbtq-protestuja-zwiazkowcy.html

Historia wraca tęczową farsą.   

Pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika ro

ro
że naszemu rządowi nie starczy determinacji. A tylko nasłanie na tę firmę "kłopotów" mogłoby powstrzymać jej właścicieli przed implementowaniem swoich chorych pogladów w Polsce.
Nota bene w krajach arabskich ci szwedzcy dewianci godzą się na dyskryminowanie kobiet.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>