Był „Sylwester marzeń z TVP” i mamy – jak co roku – festiwal wybrzydzania na kolejne niedopuszczalne „wpuszczenie na salony” wykonawców disco polo.
A prawda tutaj jest b. prosta – to nikt inny jak suweren pragnie disco polo, bo właśnie w tej muzyce się widzi i odnajduje. A nawet może sobie jedną czy drugą piosenkę zanucić prywatnie lub wyśpiewać na koncercie...
I to taką muzyką gra się - jak Polska długa i szeroka - na weselach, a nie ostatnie przeboje Edyty Górniak, czy innego dętego celebryty.
Ktoś w USA (Willie Nelson) kiedyś prosto wytłumaczył niesłabnący fenomen muzyki country -"to trzy akordy i prawda o życiu".
I tylko w niej usłyszymy o blaskach i cieniach małżeństwa, o kłopotach z nastolatkami, o sile przyjaźni, o alkoholizmie, o kłopotach życiowych i pytaniach egzystencjalnych, o cieniach starości, a nawet i o śmierci. A gwiazdy tego gatunku w USA od dekad sprzedają miliony płyt.
A odbiorcy ich muzyki to nie tylko owi archetypowi „redneckes z zadupia” – „deplorables”, jak raczyła ich nazwać pani Clinton - ale wszyscy ludzie dorośli i poważni.
Ale "obciach", nie? Przecież mamy być "wiecznie piękni i młodzi"...???
A co mamy w korporacyjnym mejnstrimie muzycznym sformatowanym – i tu, i tam - pod ideologię NWO?
Tam poruszany jest jedynie bunt młodych (kiedyś mający się, wg. tych macherów, przerodzić w upragniony przez nich zapał prawdziwie rewolucyjny) oraz temat miłości (rozumianej jako seks - i to niekoniecznie między chłopakiem i dziewczyną)... Wszystkie inne aspekty życia są przemilczane... Infantylizacja oraz indoktrynacja na maksa…
A disco polo dostarczy i tematu pożycia małżeńskiego i zauważy wątek więzienny, pochyli się nad upadkiem człowieka i jego "powrotem do świata żywych". A poza tym wiele tam też radosnej zabawy i młodzieńczej miłości - czegóż chcieć więcej?
To autentyczna muzyka oddolna i „z głębi serca”, a przynajmniej mająca ambicje za taką uchodzić (choć przecież nie stroni od sukcesu komercyjnego).
To prosta muzyka - naprawdę "lekka, łatwa i przyjemna" - ale z tekstami faktycznie coś mówiącymi słuchaczom…
Czy disco polo to polska odpowiedź na amerykańską muzykę country i na podobne zapotrzebowanie słuchaczy?
Bo wbrew lansowanym w komercyjnych mejnstrimowych rozgłośniach narracjom - życie potrafi być ciężkie i trzeba być twardym, bywa gorzkie, i rzadko jest sprawiedliwe.…
A ludzie szukając szczerości, oddania i opowiadania właśnie o życiu, często znajdują je właśnie w tej muzyce.
Bo z dobrego country to naprawdę wiele się można o ludziach i życiu dowiedzieć.
I dobrze by było, by rodzime disco polo bardziej świadomie poszło w tym kierunku, bo takie jest dziś zapotrzebowanie społeczne – bo ludzie w Polsce wreszcie chcą być traktowani poważnie.
„Niech żyje wolność, wolność i swoboda”:
„Żona moja”:
P.S. A dzisiejsze wybrzydzania "salonów" na "gusta plebsu" jako żywo przypominają wieloletnie prlowskie kręcenie nosem na "katastrofalny poziom" występów niezmiennie wtedy przyciągającego autentyczne tłumy "Tercetu egzotycznego"...
Bo wtedy to oni najcelniej trafiali w potrzeby emocjonalne swych słuchaczy.