
Podziwiam i serdecznie dziękuję tym, którzy pracowicie przedzierali się przez teczki dotyczące prof. Kieżuna. Sama nie zdołałam tego zrobić, mam teraz nawał pracy, czasu wystarcza, aby przez chwilę poczytać, co dzieje się na portalu, za mało go na kilkusetstronicową lekturę 
Ufam jednak wnioskom Ellenai i Maxa. A to niestety bardzo smutne wnioski.
Gdy spotyka mnie zawód ze strony człowieka, którego cenię, najpierw staram się zrozumieć intencje i dociec przyczyny jego postępowania, a może nawet znaleźć okoliczności łagodzące. Wygląda jednak na to, że tutaj już nic się nie zmieni i wnioski są jednoznaczne. Wprawdzie nie przeżywam jakieś traumy, mam na tyle dużo lat, że już wiele zawodów związanych z ludźmi mnie spotkało, nie znałam też profesora osobiście, więc szczególnego bólu egzystencjalnego również nie przeżywam, ale przykre, gdy ktoś ceniony okazuje się niewart zaufania.
Poza wypowiedziami na temat Powstania Warszawskiego, niezwykle cenne były diagnozy ekonomiczne profesora. Sytuacja gospodarcza Polski, jaka się z nich wyłania jest, delikatnie mówiąc, fatalna. Trudno tym diagnozom nie wierzyć. Właśnie ich trafność powoduje, że nie przestaje mnie nurtować kilka pytań:
1. Jak to się stało, że profesor stał się w ostatnim czasie tak bardzo znany i uznawany za autorytet?
- Wyszło przypadkowo, bez niczyjego zamiaru, gdyż ludzie potrzebowali takiego autorytetu?
- Ci, którzy bronili idei PW potrzebowali dawnego powstańca, nie zważali przy tym na jego przeszłość?
- Ludzie zatroskani o polską gospodarkę znaleźli i postanowili wylansować ekonomistę pokazującego prawdziwą sytuację?
- Ludzie, którzy są przeciwnikami Powstania lub/i zwolennikami opcji niemieckiej w naszej gospodarce, wiedząc o przeszłości profesora, wynieśli go na piedestał by głośno stamtąd zrzucić, ośmieszając to co mówi?
2. Dlaczego teraz zostały opublikowane informacje o współpracy profesora z SB?
- Z pragnienia poznania prawdy i podzielenia się nią ze społeczęństwem, dla idei zachowania przejrzystości w życiu publicznym?
- Z powodu rywalizacji czasopism, z chęci zajęcia dobrej pozycji i przyjęcia roli tych jedynych głoszących prawdę i uzyskania "rządu dusz"?
- Kolejna pijarowa zagrywka, która ma przykryć niekorzystne wydarzenia?
- W ramach opcji niemieckiej (PW i gospodarka), aby podważyć wiarygodność profesora, a tym samym głoszone przez niego tezy?
Tyle różnych wątpliwości przyszło mi do głowy.
Teorii na temat tego jak było naprawdę może powstać wiele, jeśli zestawimy dowolny odnośnik z pierwszego punktu z dowolnym odnośnikiem z drugiego lub dodamy jeszcze inne.
Gdy popatrzymy na nasz establish - męt, najmniej prawdopodobne wydaje mi się zestawienie naiwno-pensjonarskie: przypadkowe wykreowanie autorytetu i obalenie go przez szlachetne dążenie do prawdy.... ale może i tu się mylę, może dostrzegam powiązania tam, gdzie ich nie ma???

Ufam jednak wnioskom Ellenai i Maxa. A to niestety bardzo smutne wnioski.
Gdy spotyka mnie zawód ze strony człowieka, którego cenię, najpierw staram się zrozumieć intencje i dociec przyczyny jego postępowania, a może nawet znaleźć okoliczności łagodzące. Wygląda jednak na to, że tutaj już nic się nie zmieni i wnioski są jednoznaczne. Wprawdzie nie przeżywam jakieś traumy, mam na tyle dużo lat, że już wiele zawodów związanych z ludźmi mnie spotkało, nie znałam też profesora osobiście, więc szczególnego bólu egzystencjalnego również nie przeżywam, ale przykre, gdy ktoś ceniony okazuje się niewart zaufania.
Poza wypowiedziami na temat Powstania Warszawskiego, niezwykle cenne były diagnozy ekonomiczne profesora. Sytuacja gospodarcza Polski, jaka się z nich wyłania jest, delikatnie mówiąc, fatalna. Trudno tym diagnozom nie wierzyć. Właśnie ich trafność powoduje, że nie przestaje mnie nurtować kilka pytań:
1. Jak to się stało, że profesor stał się w ostatnim czasie tak bardzo znany i uznawany za autorytet?
- Wyszło przypadkowo, bez niczyjego zamiaru, gdyż ludzie potrzebowali takiego autorytetu?
- Ci, którzy bronili idei PW potrzebowali dawnego powstańca, nie zważali przy tym na jego przeszłość?
- Ludzie zatroskani o polską gospodarkę znaleźli i postanowili wylansować ekonomistę pokazującego prawdziwą sytuację?
- Ludzie, którzy są przeciwnikami Powstania lub/i zwolennikami opcji niemieckiej w naszej gospodarce, wiedząc o przeszłości profesora, wynieśli go na piedestał by głośno stamtąd zrzucić, ośmieszając to co mówi?
2. Dlaczego teraz zostały opublikowane informacje o współpracy profesora z SB?
- Z pragnienia poznania prawdy i podzielenia się nią ze społeczęństwem, dla idei zachowania przejrzystości w życiu publicznym?
- Z powodu rywalizacji czasopism, z chęci zajęcia dobrej pozycji i przyjęcia roli tych jedynych głoszących prawdę i uzyskania "rządu dusz"?
- Kolejna pijarowa zagrywka, która ma przykryć niekorzystne wydarzenia?
- W ramach opcji niemieckiej (PW i gospodarka), aby podważyć wiarygodność profesora, a tym samym głoszone przez niego tezy?
Tyle różnych wątpliwości przyszło mi do głowy.
Teorii na temat tego jak było naprawdę może powstać wiele, jeśli zestawimy dowolny odnośnik z pierwszego punktu z dowolnym odnośnikiem z drugiego lub dodamy jeszcze inne.
Gdy popatrzymy na nasz establish - męt, najmniej prawdopodobne wydaje mi się zestawienie naiwno-pensjonarskie: przypadkowe wykreowanie autorytetu i obalenie go przez szlachetne dążenie do prawdy.... ale może i tu się mylę, może dostrzegam powiązania tam, gdzie ich nie ma???
(9)
33 Comments
@autorka
30 September, 2014 - 20:11
Moim zdaniem nie powinniśmy się doszukiwać kto, dlaczego i po co. Prawda jest taka, że to My wszyscy potrzebowaliśmy tego (takiej bajki). To my potrzebowaliśmy kogoś, kto nam pomoże, nas poprowadzi. Tak naprawdę to my jestesmy winni tego co się stało. Gdybyśmy mieli chęć i pomysł jak zająć się samemu, nie byłoby sprawy.
A morał: wierzyć w bajki ale wziąść się do roboty.
Pozdrawiam
szary kot
30 September, 2014 - 20:18
*** Ano dlatego, ze nie bylo nikogo innego, kto tak jasno, zdecydowanie i precyzyjnie odpowiedzial na atak volksdojczyzny.
Przy tym wszystko co on mowil, jest powszechnie historykom zajmujacym sie tym okresem.
Nie mniej zadnemu nie starczylo cywilnej odwagi przeciwstawic sie temu wrzaskowi niby prawicowych dziennikarzy.
To jest wlasnie roznica miedzy wojownikiem a pospolstwem.
@fritz
30 September, 2014 - 20:23
To prawda. I o tym w tej całej sprawie nie można zapominać.
@autorka
01 October, 2014 - 07:54
- Dla nas jest obojętne, czy wulkan jest czynny, czy wygasły - rzekł geograf. - Nam chodzi o górę, a góra się nie zmienia.
- Co znaczy "efemeryczny"? - powtórzył Mały Książę, który nigdy w życiu nie porzucił raz postawionego pytania.
- Znaczy to "zagrożony bliskim unicestwieniem"/
- Mojej róży grozi bliskie unicestwienie?
- Oczywiście.
"Moja róża jest efemeryczna - powiedział do siebie Mały Książę - i ma tylko cztery kolce dla obrony przed niebezpieczeństwem. A ja zostawiłem ją zupełnie samą..."
Polficu,
01 October, 2014 - 10:36
wulkanem, dzikimi zwierzętami (w "Małym Księciu" też pojawia się wątek chyba tygrysa, który może jej zagrozić :)) , a do obrony ma tak niewiele.
Ta opowieść jest o odpowiedzialności. Tutaj można ją przywołać, mówiąc o odpowiedzialności za ojczyznę, ale pokazuje też odpowiedzialność w relacjach międzyludzkich, także, gdy ktoś staje się dla innych autorytetem. "Stajesz się na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś".
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Szary Kot
01 October, 2014 - 10:43
Pamiętajmy, że róże mają kolce, w sensie czegoś złego :)
I jeszcze ten fragment:
"- Pańska planeta jest bardzo ładna. Czy są na niej oceany?
- Nie mogę tego wiedzieć - odpowiedział geograf.
- Ach... - Mały Książę był rozczarowany. - A góry?
- Nie mogę tego wiedzieć - powiedział geograf.
- A miasta, rzeki, pustynie?
- Tego też nie mogę wiedzieć - odparł geograf."
Szary Kot
01 October, 2014 - 10:05
Tak się zastanawiałem nad tym, co napisałaś i myślę, że warto dociekać, dlaczego?
Z tego co obserwuję, to od wielu już lat jest u nas tak, że każdego, kto odważy się mieć inne zdanie niż władza, oddane jej media i podporzadkowane mediom "autorytety" - te media i ta władza próbują zniszczyć, poniżyć w opinii publicznej, lub przynajmniej zszargać jego autorytet.
Nawet te tzw. media prawicowe, są z reguły prawicowe tylko z nazwy. Co by to była za władza i co by to była za propaganda, gdyby nie oddziaływała na społeczeństwo również poprzez media tzw. prawicowe. Dlatego i w tych mediach pracują ludzie, którzy może w mniej bezczelny sposób realizują cele władzy i uprawiają jej propagandę, ale jednak uprawiają i realizyją.
Serdecznie pozdrawiam
Te pytania
01 October, 2014 - 10:26
Chodzi o kontekst, o czas i w konsekwencji o możliwość zaufania ludziom, tytułom czasopism, które czytamy, na które sie powołujemy.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
01 October, 2014 - 10:35
W tym rzecz, że żyjemy w takich czasach, że ufać możemy chyba tylko Bogu.
Jeszcze raz pozdrawiam.
Bardzo trafne i trafione
01 October, 2014 - 11:49
Zauważ tez: w pierwszym odruchu ludzie oburzyli się na Cenckiewicza, Woyciechowskiego, czy nawet na całę "Do rzeczy". Kiedy jednak okazuje się, że jednak zarzuty były uzasadnione, nikt nie śpieszy się z oburzeniem na tych co "wiedzieli, a nie powiedzieli", na tych co bezkrytycznie Kieżuna pod niebiosa wynosili.
Gdybym chciał, wzorem wcześniejszych wypowiedzi, coś deklarować, powinienm napisać: do ręki "wSieci" nie wezmę, a dziennikarze i publicyści skupieni wokół Karnowskich mają u mnie pozamiatane.
Czego, oczywiście, nie zadeklaruję, a to z kilku przyczyn. :)
Raz, byłoby to generalizowanie, niezdrowe. Dwa, nie wiem, ile tam było ignorancji i głupoty, a ile złej woli, a na ile "dali się nabrać" niektórzy. Bo po głowie chodzą mi i takie pytania, dodatkowe.
Natoamist co najmniej niekonsekwentne jest potępianie panów C&W, nie zauważając o ile gorzej zachowali się inni. Gorzej lub głupiej, do wyboru. O ile duet historykó tylko ujawnił, niewygodna, ale prawdę, o tyle wcześniej odbywało się "pompowanie" postaci profesora, do niebotycznych rozmiarów. Bez sprawdzenia do końca, kto on zacz, co robił, z kim się zadawał. Anie było to trudne do przeprowadzenia, powinno być wręcz obowiązkiem dla tych, którzy chcą uważać się za rzetelnych.
Teorii spiskowych 'kto za tym stał", na samym początku, słyszałem już kilka. Nie będę ich powtarzał, fanem teorii spiskowych nie jestem, z dystansem traktuję różne domniemania. Ale one istnieją.
Natomiast "pompowaczom" mam ochotę powiedzieć: przestańcie traktować ludzi jak idiotów. Dobrze GG napisał, że tym "naszym" prawicowym guru wypada takl samo patrzeć na ręce, jak GW. I, być może, tak samo ufać. Popatrzcie, znaleźli się natchnieni, co wiedzą lepiej ile "prawicowy leming" powinien wiedzieć. Wciskają nam (podejrzewam, że to nie pierwszy raz) różne pozłacane historyjki, "ku pokrzepieniu serc". Wiedząc, że nie do końca prawdziwe. Ale że będą sie dobrze sprzedawać (dosłownie sprzedawać, tu chodzi o marketing, nakłady, abonamenty) gotowi są całą prawdę przemilczeć.
Jeden tylko przykład, aby nie pozostać gołosłownym, jak i Was nie zanudzić cytatami. Lichocka powiedziała (z pamięci przytaczam, wię może być niedokładnie), że od lat w "środowisku" było wiadomo, że z Kieżunem nie wszystko jest w porządku.
SIC!
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Recenzencie,
01 October, 2014 - 14:29
Trochę mnie wzięło na filozofowanie, pewnie to takie jesienno-październikowe nastroje
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
02 October, 2014 - 22:56
Szary Kot
01 October, 2014 - 13:15
Ja też. Mam inklinacje do tego, by próbowac bronić. Najczęściej po kilku takich karkołomnych próbach, pozostaje mi niesmak do samej siebie. Tak też stało się z Kieżunem. Powinnam była najpierw zapoznać się z całością materiału, a potem dopiero zabierac głos. A całokształt jest niestety porażający. Rodzą się także mocno niepokojące domysły co do sposobu robienia, błyskawicznej jak na czasy stalinowskie i gomułkowskie i jak na żołnierza AK, kariery przez profesora oraz jego podrózy zagranicznych już w latach pięćdziesiatych. Wyjaśnienia tego w tych aktach sie nie znajdzie, co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że ta "mini-lustracja" jest mocno niedoskonała i niedopracowana przez Woyciechowskiego i Cenckiewicza.
Pytania natomiast nasuwają mi się całkiem podobne do tych, kóre Ty zadałaś, a na które zapewne odpowiedzi się nie doczekamy.
Dla mnie w tej chwili jednak pytaniem absolutnie podstawowym jest pytanie, które już kilkukrotnie zadał Max - kto windował profesora Kieżuna na pozycję pierwszego obrońcy polskości i czy akurat własnie jemu nie było znane to, co podobno od lat było tajemnicą poliszynela w srodowisku historyków i dziennikarzy.
Ellenai
02 October, 2014 - 23:02
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ja nie szukam tu czyjejś podstepnej ręki. Kieżun ma na swoim koncie absolutnie niezwykłą przeszlość wojenną, powstańczą i jeniecką. I nawet jesli esbecka hołota postawiła go w okolicznościach które w latach 70-tych go przerosły, to nie powinno mu to w moich oczach odbierać tego co przez dekady robił dla Polski. Choć powinnśmy mu umozliwić pokorę.
@waw
02 October, 2014 - 23:05
@Waw75
02 October, 2014 - 23:47
Apelowanie o umożliwienie pokory sformułowałeś też chyba pod złym adresem. Tę pokorę musiałby najpierw chcieć wykazać sam zainteresowany. Tymczasem żadnej pokory czy choćby nawet śladowego żalu nie sposób dostrzec. Jedyne, co usłyszeliśmy, to oburzenie i pretensje do C&W o to, że "są za młodzi by zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło", banialuki na temat "gry prowadzonej z SB", w której to grze została ona ponoć "ograna", zaprzeczenie, że donosy były donosami i absolutne zdziwienie, że TW Tamiza był świadomym konfidentem, jak również bajki o tym, ilu to osobom tymi swoimi donosami Kiezun pomógł. Jednym słowem baśnie i mity powtarzane przez każdego kolejnego donosiciela, z tych, jakich udało się zdemaskować. Gdzie przyznanie się do winy, gdzie żal, gdzie prośba o wybaczenie skierowana choćby przynajmniej tylko do tych, na których się przez lata donosiło?
Nie wydaje mi się, by Kieżun odczuwał potrzebę mojego czy Twojego wybaczenia, więc i Twój apel trafia w pustkę.
Ellenai
04 October, 2014 - 18:58
Ja nie miałem wyrobionego zdania. Potem przeczytałem wywiad "W sieci" i mialem wrażenie że nawet Karnowscy którzy dawali swoją twarz w obronie Kieżuna byli tą rozmową mocno strapieni. Od spotkania z Cenckiewiczem i woyciechowskim w Klubie Ronina nikt nie ma już chyba wątpliwości. Profesor Kieżun przestał być ikoną - i problem jego przeszłości dotyczy już tylko jego samego. Mam nadzieję że wystarczy mu klasy żeby się z tym problemem zmierzyć.
Ellenai, Maxie
01 October, 2014 - 14:13
Gdyby się okazało, że wywindowali profesora ci, którzy chcą trzymać rząd dusz i wychować prawicowych lemingów, cóż, byłabym pewnie wkurzona, że ktoś próbuje traktować mnie jak przedszkolaka, opowiadając wybrana przez siebie bajkę i odmawiając przeczytania tej, którą ja chcę!
Z politowaniem popatrzyłabym na pychę, głupotę i brak umiejętności przewidywania. Jednak jak zwykle próbowałabym szukać motywacji i okoliczności łagodzących.
Znacznie gorsza byłaby wersja, że ktoś świadomie, znając przeszłość profesora, wyniósł go do roli autorytetu, zachęcał do wypowiedzi, żeby potem, podważając wiarygodność, zdezawuować wszystko to, co mówił.
Profesor wypowiadał się w niezwykle istotnych dla Polski sprawach, co więcej, można powiedzieć, że w tym, o czym ostatnio mówił, miał rację i w normalnej dyskusji wszystkie jego tezy byłyby trudne do obalenia.
Jest to może trochę spiskowa teoria, ale biorąc pod uwagę rozmontowanie naszej gospodarki i uczynienie z nas de facto państwa kolonialnego, nie niemożliwa. Tutaj nie znalazłabym nic na usprawiedliwienie.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Szary Kot
01 October, 2014 - 14:43
Może to po prostu jest tak:
Kieżun - wplątał się niechcący, był sk...synem, chciał dobrze ale nie wyszło (niepotrzebne skreślić), czy co tam jeszcze - zachował się tak bo taki miał okres w życiu,
Cenckiewicz - chciał dobrze, chciał się popisać, tak mu przyszło do głowy (niepotrzebne skreślić), czy co tam jeszcze - zachował się tak bo taki miał okres w życiu,
"Prawicowi" dziennikarze - brak wyobraźni, "jakoś to będzie", trafił się to go wykorzystamy (bo nie chce nam się, czy też nie umiemy znaleźć innego, lepszego).
I wiesz co? Myślę, że to tak właśnie było.
Polficu,
01 October, 2014 - 14:56
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Oczywiście Polfic
02 October, 2014 - 23:54
Baju, baju, będziesz w raju.
@ellenai
02 October, 2014 - 23:59
Złośliwa bestyjka :)
E tam złośliwa
03 October, 2014 - 00:09
Ty widocznie albo byłeś z tych silniejszych, albo miałeś większe grabki :)
@ellenai
03 October, 2014 - 00:17
Ja z piaskownicy nie wyszedłem.
Ale życie jest piękniejsze wtedy :)
@Ellenai
03 October, 2014 - 00:50
Pozdrawiam
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Danz
03 October, 2014 - 00:58
Żeby nie zdążyć pozwolić mu zmienić zdania
Dobranoc
Zaraz umierać!
03 October, 2014 - 09:23
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Klinika
02 October, 2014 - 13:25
To stara metoda "na klinika". Wstawia się klinik i w stosownej chwili polewa "wodą". Traci się agenta, ale efekt, w założeniu, ma być większy niż strata.
Można przyjąć, że nawet wśród demaskujących takiego agenta są inne kliniki. Nawet należy tak zrobić.
Do bycia inicjatorem całej
02 October, 2014 - 15:38
Do sprawy wciągnął Cenckiewicza.
O wszystkim miał wiedzieć jeszcze w zeszłym roku, pierwszy raz z Kieżunem spotkał się w maju. Cały proces zbierania i porządkowania dokumentów trochę trwał, jak widać.
Jest jedna ciekawa sprawa - jako żywo nie jestem w stanie znaleźć żadnych wypowiedzi profesora na temat Powstania, starszych niż niespełna dwuletnie. Pytałem mojego znajomego, historyka -z przekonaniem twierdzi, że nikt wcześniej o Kieżunie - powstańcu "nie słyszał". A lustrowany nie był, gdyż nie odgrywał w życiu publicznym żadnej ważnej roli. Tak po prostu...
A nam zaprezentowano powstańca, zapominając dodać, że ten sam powstaniec był członkiem PRL-owskiego establishmentu, a na dodatek parał się współpracą z SB.
Podobno - a nie widzę podstaw by Woyciechowskiemu nie wierzyć - panowie C&W rozważali też opcję publikacji swojego artykułu nie gdzie indziej, a w Gazecie Polskiej. Nie wiem, czy był plan na "potem", ale faktem jest, że wiele osób wiedziało o jego przeszłości i nie mówiło nic. Niektórzy czynnie pomagali w tworzeniu z gruntu fałszywego mitu człowieka bez skazy, inni zgrzeszyli milczeniem. Zadziwiające, w przeciągu dwóch lat mnóstwo ludzi uwierzyło, że "ten człowiek cały swoim życiem pokazał jak kocha Polskę".
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Wolałbym żeby to była
02 October, 2014 - 16:49
A na wPolityce zmiany, Pyza przechodzi do wSieci, zastąpi go Nykiel.
Hmm.. nic takiego :)
Do Marzeny Nykiel
02 October, 2014 - 17:04
Nie żebym uważała, że takie tematy nie są ważne i potrzebne, ale polityki może w nim być znacznie mniej. A czeka nas dużo politycznych "atrakcji".
Premierki, redaktorki, same -orki... i Matki Narodu ;)
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Miejmy nadzieje,
02 October, 2014 - 17:34
A mnie się marzą wojenne relacje z prasą zagraniczną, takie jakie swego czasu Wprost pod Janickim zadzierzgiwało : ) wraz z wymianą wzajemnych "uprzejmości".
Pyza potrafi nokautować
04 October, 2014 - 17:57