Dział Archeo kontra prokuratura

 |  Written by geoal  |  0
Zgodnie z zaleceniem prokuratora strony polskiej nie sprecyzowano daty ich przekazania do Polski, ten fragment raportu archeologów od razu skojarzyłem z Seksmisją.
Pomysł wysłania archeologów na miejsce katastrofy pojawił się, gdy ludzie odwiedzający miejsce tragedii zaczęli znajdować fragmenty odzieży i rzeczy osobistych ofiar.

"Pierwsze zapowiedzi o wyjeździe polskiej ekipy na miejsce tragedii pojawiły się 5 maja. - Profesjonalnie, fachowo, z użyciem odpowiednich narzędzi można cały teren przebadać, szukając wszystkich pozostałości - argumentował Michał Boni, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów."

Pomysł Rady Ministrów wywołał konsternację, potęgowaną przez wyznaczane kolejne terminy wyjazdu. Po kolejnej wiadomości, 15.06.2010

„Polscy archeolodzy jak na razie nie wyjadą do Smoleńska, aby zbadać teren po katastrofie prezydenckiego samolotu – poinformowało Radio ZET. Polski rząd jeszcze nie podpisał umowy z naukowcami w tej sprawie. Naukowcy byli gotowi do wyjazdu już dwa miesiące temu, ale blokuje ich brak umowy, która miała być podstawą ich działań. W tej chwili przeszukanie miejsca katastrofy jest już niemożliwe z powodu bujnej roślinności, która wyrosła na tym terenie i utrudnia poszukiwania. Badania będą możliwe dopiero jesienią.

Bloger dokonujący zestawienia informacji prasowych o wyprawie archeologów do Smoleńska podsumował ją krótko:

P.S. Słabi ci polscy archeolodzy. Dwumiesięczna roślinność uniemożliwia im badania. To jak oni sobie radzą cofając się całe wieki?

Nie należy się dziwić tej opinii, wystarczy zobaczyć jak ta propozycja była traktowana na forach archelogicznychW końcu wyjazd tej ekipy można było przeprowadzić dzięki włączeniu jej w skład oficjalnego postepowania wyjaśniającego prowadzonego przez WPO.

"Dopiero uwzględnienie projektu we wniosku o pomoc prawną, skierowanym do prokuratury rosyjskiej przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie dnia 21 maja 2010 r., po kilku miesiącach starań przyniosło oficjalną zgodę na przeprowadzenie prac, co umożliwiło ekipie
archeologów podjęcie działań terenowych w końcu września b.r
Realizacja projektu obejmowała dwa zasadnicze etapy prac terenowych: krótki rekonesans, służący wstępnemu rozpoznaniu terenu i zdiagnozowaniu sytuacji pod kątem dalszych badań (przeprowadzony w dniach 29.09-2.10. br.) oraz właściwą prospekcję terenową miejsca katastrofy Tu-154M z użyciem metod stosowanych w archeologii, zrealizowaną w dniach 13.10-27.10. br. przez ekspedycję archeologiczną działającą z ramienia Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie
"

Należy pamiętać, że dla archeologów

"zawsze aktualny był imperatyw zebrania z powierzchni ziemi szczątków ofiar i należących do nich przedmiotów, ponadto dodatkowym zamiarem prospekcji jesiennej stało się też zdiagnozowanie stanu miejsca katastrofy pod kątem stworzenia tam miejsca pamięci osób, które w katastrofie zginęły."

Niemniej jednak specjaliści działający z ramienia Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie podeszli do swej pracy profesjonalnie, ze swej strony zrobili wiele by kompleksowo przeprowadzić badania terenowe, których przebieg i wyniki tak mocno kontrastują z "badaniami" przeprowadzonymi przez polskich specjalistów przebywających w Smoleńsku w kwietniu 2010r. W związku z zawartym w raporcie spostrzeżeniem:

"Wyżej opisane spostrzeżenia są bardzo ważnym, dodatkowym elementem umożliwiającym zrekonstruowanie ostatnich chwil samolotu TU-154M. Dokładna analiza fragmentów duraluminium i skonfrontowanie ich z ogólnym planem zalegania w terenie, może wnieść wiele cennych informacji do śledztwa."

spróbuję przybliżyć dane z dokumentacji odnoszące się do strefy B czyli obszaru od ulicy Kutuzowa do miejsca wyznaczonego pierwszymi śladami upadku samolotu, choć w odcinku pierwszym wypada przedstawić kontekst prowadzonych badań. Podział terenu badań na sektory, precyzyjnie oznakowaną siatkę terenową (w tym wypadku o rozmiarze 10x10 metra) to typowe działanie dla archeologa na miejscu wykopalisk. Fotografowanie i opisywanie odnalezionych eksponatów wraz z podaniem lokalizacji  "w siatce" to również typowe działanie, zgodne z zasadami sztuki. Nietypowo, w ramach przygotowań do wyjazdu zakupiono urządzenia zwane GPS, w jakim celu?. Warto w tym miejscu wspomnieć o uzupełnieniu ekipy o dwóch geodetów z firmy "GEOPRZEM" w Skawinie. Prace geodezyjno-pomiarowych były wykonywane przez geodetów tachimetrem elektronicznym NIKON NIVO 2.0 M. Zwracam uwagę na znaczenie tych prac, od początku zaplanowane dla uzyskania celu nie związanego z samym zbieraniem "pozostałości po katastrofie" jak sądzili przedstawiciele RM.

"Prace geodezyjne objęły : zorientowanie siatki kwadratów do północy, nadanie oznaczeń układowi lokalnemu siatki (linie W- E otrzymały oznaczenia literowe, linie N- S -oznaczenia cyfrowe), dowiązanie poziomu odniesienia dla mierzonych punktów do reperu RPN l wskazanego przez rosyjskiego geodetę, który wykonał wcześniej pomiary pod projekt drogi dojazdowej do miejsca katastrofy. Na rożniki siatki kwadratów stabilizowano w terenie palikami drewnianymi lub oznaczano farbą (na betonowych płytach)."

Jednym słowem siatka pomiarowa została dowiązana do reperu RPN1 czyli wyniki pomiarów położenia znalezisk można określić wg współrzędnych geograficznych, ze wszelkimi tego skutkami badawczymi. Przypomnę swój tekst Geodeta w Smoleńsku  dotyczący weryfikacji położenia brzozy na działce Bodina, gdzie pisałem:

"Geodeta może wykonywać dowolne pomiary wybranych obiektów, otrzymując wyniki będące wartościami "względnego" ich rozmieszczenia między sobą. Gdy celem jest podanie bezwzględnych wartości, w tym przypadku współrzędnych geograficznych, niezbędne jest dowiązanie się do osnowy. Brzmi to tajemniczo, a sprowadza się do pozyskania wiedzy o istnieniu choćby jednego punktu w terenie, którego współrzędne położenia geograficznego będą znane i precyzyjnie określone (wg. prof. Czachora na pół papierosa), to tzw. znak geodezyjny."

Kto ma dostęp do NPW czy WPO powinien zapytać o numer repera, do którego dowiązano pomiary geodezyjne, wykonywane w grudniu 2011 roku (wykorzystane do sprawdzenia pracy prof. Cieszewskiego w opinii SWW), ekipa pod kierunkiem ppłk. Karola Kopczyka powinna znać ten raport archeologów i odpowiednio przygotować swój wyjazd. Jak przygotowano wyjazd archeologów możemy doczytać w ich raporcie.

"W trakcie prac archeologicznych na miejscu katastrofy cały czas obecni byli rosyjscy śledczy (dwaj do inwentaryzacji znalezisk na potrzeby śledztwa, dwaj technicy fotografujący znaleziska in situ oraz jeden nadzorujący czynności śledcze). W razie potrzeby na miejsce wzywany był patolog lub technik kryminalistyki, celem zebrania do analiz szczątków kostnych znajdowanych przez archeologów. Obecność śledczych w trakcie prac poszukiwawczych nie wpływała na jakość poszukiwań, miała natomiast znaczący wpływ na tempo prac dokumentacyjnych. Archeolodzy każdorazowo musieli konsultować możliwość podjęcia znalezisk z miejsca zalegania oraz dostosować się do tempa fotografowania i opisu znalezisk. W początkowej i w końcowej fazie (tj. 13- 14.10 oraz 25- 26.10. 2010) na miejscu katastrofy byli także śledczy z Głównego Wydziału Śledczego w Moskwie."

Niezły skład rosyjskiej ekipy nadzorujący "sprzątających" pozostałości po katastrofie. Polska ekipa uzupełniona została o jednego prokuratora, nazwisko jest w raporcie i litościwie go nie wymienię. Czy potrzebny był ktoś jeszcze?. Dla archeologa jest oczywistym, że jadąc na wykopaliska do Kruszwicy lub pod piramidy Gizeh potrzebują mieć w swej ekipie odpowiedniego specjalistę, co jest przecież oczywiste także dla strony rosyjskiej:

"Począwszy od dnia 18.10.20 l O r. w procedurze opisu znalezisk uczestniczył rosyjski specjalista ds. konstrukcji samolotu, który konsultował wyodrębnianie elementów wraku samolotu oraz uszczegóławiał ich opisy. Dzięki obecności specjalisty, który towarzyszył archeologom codziennie od godz. 10-11:00 do 19:00, udało się sporządzić opisy elementów samolotu z wykorzystaniem fachowej nomenklatury technicznej, wyodrębnić elementy związane z TU-154M oraz określić te z nich, które miały szczególny charakter. Specjalista definiował poszczególne części zgodnie z ich pierwotną funkcją, zwracał też uwagę na wszelkie oznakowania i cechy szczególne. Informacje te zostały zapisane i włączone do pełnego katalogu znalezisk. Charakterystyka fragmentów wraku odbywała się w języku rosyjskim, a ich zapis sporządzany był przez archeologów symultanicznie w języku polskim pomocne więc było wsparcie tłumacza"

Jak widać prokuraturze polskiej, która firmowała ten wyjazd nie przyszło do głowy, że na miejscu katastrofy samolotu wojskowego przydatny może być ich biegły z tej dziedziny. Czym to skutkowało?. Archeolodzy opisując odnalezione elementy pochodzące z Tu-154M korzystali z wiedzy rosyjskiego specjalisty, należy o tym pamiętać, w związku z przywoływanymi fragmentami raportu, typu:

"Spoczywające tutaj elementy konstrukcyjne samolotu były silnie rozdrobnione, a niektóre z nich pogięte i osmolone (...Przypuszczam, że mogły przelecieć przez turbiny silników samolot ,..)"

Warto przypomnieć uwagę znajdującą się w dzienniku prac, gdy pod datą 21.10.2010 zanotowano:

"my poświęcamy więcej uwagi opisom "rzeczy osobistych", strona rosyjska fragmentom samolotu"

A teraz fragment z podsumowania:

"Wszystkie znaleziska - zinwentaryzowane) zadokumentowane, zapakowane, czytelnie oznakowane - przekazano stronie rosyjskiej.
Strona rosyjska w ostatnim dniu prac archeologów zadeklarowała chęć zdeponowania zabezpieczenia znalezisk na terenie lotniska w Smoleńsku do czasu ich ewentualnego przekazania stronie polskiej po zakończeniu śledztwa. Wyjątek stanowią szczątki kostne, które przekazane zostały stronie rosyjskiej do analiz specjalistycznych. Szczątki te, zgodnie z deklaracją ustną przedstawicieli strony rosyjskiej, po ich ewentualnym powiązaniu z tożsamością ofiar katastrofy, mają być przekazane stronie polskiej wraz z rzeczami osobistymi odnalezionymi przez archeologów.
Nie doszło dotąd do skutku, mimo deklaracji strony rosyjskiej, przekazanie stronie polskiej pocztą dyplomatyczną "znalezisk wyróżnionych"(zinwentaryzowanych, spisanych na osobnej liście i zapakowanych przez archeologów w odrębny karton). Zgodnie z zaleceniem prokuratora strony polskiej nie sprecyzowano daty ich przekazania do Polski. Ostatecznie prokurator otrzymał listę "znalezisk wyróżnionych", zaś archeolodzy uzyskali deklarację ustną, iż przedmioty te będą przekazane polskiej żandam1erii wojskowej "tak szybko jak to będzie możliwe'.
"

Zgodnie z zaleceniem prokuratora strony polskiej nie sprecyzowano daty ich przekazania do Polski- właśnie dla tego jednego zdania litościwie pominąłem nazwisko tego prokuratora, brak słów na opisanie i ocenę takiego postępowania. Popatrzmy jakich działań nie podjęli jego koledzy, nie wspominając o przedstawicielach Państwa Polskiego. Integralną częścią raportu jest dokument zatytułowany CO DALEJ Z MIEJSCEM KATASTROFY?

"Najważniejszy na dziś postulat dotyczy pilnej potrzeby trwałego zabezpieczenia terenu przed ingerencjami osób postronnych już teraz. Obszar, na którym prowadzono badania, jest nie tylko miejscem rozbicia się samolotu, ale również pierwszym cmentarzem ofiar katastrofy, których szczątki są tam nadal obecne. Znajdowano je bowiem zarówno przed przybyciem na to miejsce archeologów, jak i w trakcie systematycznych prospekcji powierzchniowych. Jest też wysoce prawdopodobne, że po kolejnych opadach atmosferycznych, zazamarzaniu i rozmarzaniu gruntu, topnieniu śniegu, działaniach zwierząt żyjących w ziemi itp., na powierzchni pojawiać się będą kolejne przedmioty, w tym szczątki ludzkie, wypłukiwane przez wodę i odsłaniane w wyniku procesów naturalnych. Za kilka miesięcy pojawi się zatem prawdopodobnie konieczność powtórnego spenetrowania powierzchni terenu, w celu zebrania kolejnych przedmiotów, które niewątpliwie tam wystąpią. W skrajnym przypadku wyobrazić sobie można powtarzające się cyklicznie prospekcja powierzchni, kontynuowane przez wiele następnych lat, aż do momentu wyzbierania wszystkich pozostałości katastrofy.
W tej sytuacji wskazane jest trwałe zabezpieczenie zalegających nadal w ziemi pozostałości katastrofy. Obecną powierzchnię terenu przyrównać można do "krwawiącej rany", czy też "odsłoniętych reliktów niewidzialnych grobów", których w takiej postaci nie można pozostawić bez narażania się na zarzut profanacji miejsca. Sposobem trwałego zabezpieczenia terenu i odizolowania go od ewentualnych "poszukiwaczy pamiątek" może być nawiezienie w miejsce katastrofy, jednak po zakończeniu czynności śledczych, warstwy neutralnej ziemi i równomierne przykrycie nią terenu - co byłoby symbolicznym aktem "zamknięcia mogiły".
Najpilniejszą potrzebą na dzień dzisiejszy pozostaje konieczność podjęcia szybkich i skutecznych działań zmierzających do zabezpieczenia miejsca katastrofy przed czynnikami naturalnymi i ludzkimi - do czasu rozstrzygnięcia sposobu jego zagospodarowania i godnego upamiętnienia ofiar katastrofy (por. A. Buko, Załącznik 10). Dopóki teren katastrofy nie zostanie trwale zabezpieczony, powinien być ogrodzony i objęty ochroną
." 

No comment, wszak minęło przeszło 3 lata od przekazania tego raportu Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
data pierwszej publikacji 16.02.2014r.
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>