Franek

 |  Written by  |  16

Na franka dało się nabrać ponad 600000 rodaków. Rodacy dali się nabrać na franka ponieważ byli łatwowierni, leniwi i chciwi. No dobrze, nie chciwi, ale... Setki tysięcy rodaków uznało po prostu, że są mądrzejsi od milionów innych krajowych kredytobiorców, którzy brali kredyty w złotówkach.

 

Rodacy byli przekonywani przez tzw. doradców bankowych, że Franek to po prostu opoka. Że jego kurs może mieć wahania, ale tak w ogóle to będzie trwać i trwać, tym bardziej że przeliczano go po LIBORZE, a nie WIBORZE. LIBOR – wiadomo, Londyn, Europa, świat!

 

Z trwać zrobiła się mać. Kurwa mać.

 

Rodacy od Franka, a wystarczyło zweryfikować prawdomówność „doradców”. Wystarczyło przyjrzeć się fluktuacjom kursu franka w latach `90. Oto co byście, Drodzy Rodacy, zobaczyli:

 

http://www.czasnazysk.pl/kursy-walut/nbp/CHF

 

Czy banki udzielające kredytów frankowych oszukały swoich klientów? Oczywiście! Wymyśliły przekręt, ale bezpośrednimi wykonawcami przekrętu na rodakach byli inni rodacy pracujący w tych bankach jako „doradcy”. Za całkiem niezłe prowizje, zresztą...

 

Lecąc Gogolem: Z czego się śmiejecie? Z „nieporadności” Dudy, Kaczora, Morawieckiego? Z siebie się śmiejcie. I z władców, których wtedy wybieraliście, a którzy do tego przekrętu dopuścili. Zapewne całkiem świadomie, zapewne niebezinteresownie...

 

I pamiętajcie, Drodzy Rodacy, że prawo – szczególnie to, pisane przez współautorów przekrętów – bywa wobec tych przekrętów bezsilne. Z założenia. Może wtedy zrozumiecie, dlaczego PIS użera się z TK zamiast natychmiast zmusić banki do przewalutowania kredytów.

 

Grobelny nabrał klientów, bo działał w czasach, kiedy wszystko wydawało się możliwe. Ale dlaczego nabrał klientów Amber Gold? Przecież złoto, fizycznie, mógł i nadal może kupić sobie każdy obywatel, bez podatku i anonimowo? A potem lokatę może zakopać w ogródku.

 

Mundus vult decipi, ergo decipiatur.

 

 

5
5 (4)

16 Comments

Obrazek użytkownika Hun

Hun
wspomnieć, że frankowicze chcieli "decipi" nir tyle "mundus", co całe "universum", wraz z wszystkimi obecnymi i przyszłymi pokoleniami synów Lecha...
Oprócz tego chcą obecnie zrujnować System bankowy... No i kolejny raz (sic!) okraść synów i córki Lecha, no bo "ktoś za to będzie musiał zapłacic"...
Za chwile dojdziemy do dzieci i wyrobu macy...

Pzdr, H

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika tł

Rozumiem Twoje rozgoryczenie, Hunie, ale nie zmienia ono mojej opinii. Polacy nie są bynajmniej pierwszymi naiwnymi (chciwymi, głupimi, etc. niepotrzebne skreślić). W konia - i to swoim - dawali się robić ludzie znacznie lepiej wyedukowani ekonomicznie niż my. Przypomnę tylko junk bonds Milkena, piramidę Madoffa i Lehman Bros. Tam też zawiodły instytucje nadzoru, tam też klienci instytucji finansowych wykazali się łatwowiernością i chciwością...

Ale powiedz z ręką na sercu, sprawdziłeś kurs CHF/PLN w ostatnim dziesięcioleciu przed wzięciem kredytu, czy uwierzyłeś "doradcy"?

Pozdrawiam współczująco
Obrazek użytkownika Hun

Hun
...jednym z ostatnich uczuć, które "mam" w tym temacie... Nie chcę zmieniać Twojej opinii, wystarczy, że określę ją jako (w dużej mierze) niesprawiedliwą i krzywdzącą i dodam, że potrafie to (imho) udowodnić...

Tak, sprawdzałem kurs CHF względem PLN... bujał sie  tak jakoś między 2,3 a 3,1 zeta. Ja brałem (chyba, bo dokladnie nie pamiętam) po 2,7 - wzrost do 3,0 - 3,1 był dla mnie do zakceptowania. Na korzyści związane z ewentualnym nizszym kursem nie liczyłem - interesowało mnie wybudowanie domu i zdolność do regularnej spłaty rat (czyli w moim mniemaniu nie nastawiałem się na finansowe dymanie crek i synów Lecha ani na szyderczy rechot nad gnebiącymi ich wyższymi ratami). Musze wyjśc do 18.00 - jak coś, to służę po powrocie... 

Pzdr,
Frankofilski H...

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika ro

ro
że bez kredytu drepcze się w miejscu.
Choć oczywiście, gdyby się przyjrzeć oczami Korwina czy Cejrowskiego niemal każdy kredyt jest niepotrzebny.
Ja ani Cejrowskim, ani Korwinem nie jestem...
W "czasie frankowym" wziąłem, ale... w złotówkach - przydało się moje zacofanie. No i faktem jest, że panienka nie mogła mi wcisnąć kitu, że nie mam zdolności, "chyba że we frankach". Ale przebąkiwała, że we frankach taki korzystny... Powiedziałem, że jak będę zarabiał we frankach, to nie omieszkam.
 
Zraziłem się do kredytów walutowych w ubiegłym wieku, kiedy byłem jeszcze na etacie i kupiłem samochód na raty w salonie. Kredyt był w banku, którego nazwę pominę, w dojczmarkach. Oczywiście z moim "murphim" szczęściem wziąłem przy prawie najniższym kursie DM/PLN. Ale kurs wzrósł stosunkowo niewiele - rata mi podskoczyła o jakieś 15 - 20%, więc nie to mnie zraziło.
Zraził mnie pan z banku: przed podpisaniem umowy - dr Jekyl, po złożeniu podpisu zamienił się w Mr Hyde'a; zaczął mi... wygrażać, co się stanie jeżeli wpłata nie zostanie dokonana w terminie. A to nie był jeszcze czas Elixiru i przelewy szły czasem kilka dni. W dodatku wpłata w złotówkach musiała być po kursie dnia terminu wskazanego w umowie, niedopłata groziła karą, nadpłata... chyba by przepadała, bo "bank nie tworzył subkonta" - tak mi w każym razie tłumaczono. W rezultacie jeździłem co miesiąc do oddziału banku (w moim mieście filii nie było).
 
W połowie spłacania przeszedłem na swoje (działalność gospodarcza), "mój" bank otworzył mi kredyt, zarejestrowałem auto na firmę i spłaciłem tamten dług. Miałem satysfakcję na widok miny tego banksterzątka, kiedy mu podałem gotówkę.
Obrazek użytkownika tł

Hunie, od stycznia 1993 do stycznia 2000 roku frank szwajcarski kosztował od 1,082 (min) do 3.112. Jeżeli wahania w takim przedziale w ciągu 8 lat uznałeś za wyraz stabilności kursowej franka wobec złotówki to nie mam nic do dodania.

Oczywiście, że nie liczyłeś na korzyści związane z niższym kursem, bo liczyłeś na korzyści związane z niższym oprocentowaniem.

Nie uważam, żeby taka kalkulacja była czymś nagannym, ale była - jak się okazało - błędna. A o spreadach bank prawdopodobnie Cię nie informował.

Nigdzie Ci też nie imputowałem, że "nastawiałeś się na finansowe dymanie crek i synów Lecha ani na szyderczy rechot nad gnebiącymi ich wyższymi ratami", nastawiałeś się tylko na niższe koszty całkowite kredytu. 

Wyszło, jak wyszło...
Obrazek użytkownika ro

ro
Jest jeszcze inny rodzaj prawdy. 
Ta Prawda, która niedawno skończyła 50 lat i została nagle sama, bez mieszkania, z oszczędnościami, które wystarczyły na niewielki wkład własny.
Prawda, która  usłyszała od "doradcy", że nie ma zdolności kredytowej. Pani magister inżynier, po trzydziestu latach pracy. Nie ma zdolności kredytowej.
Ale gdy już wstawała z fotela, usłyszała:
-Chyba że we frankach...

Jaki kurs złotego do franka widać przez połykane łzy?
Obrazek użytkownika tł

Wiesz co, Ro? Rozumiem, że ta Twoja prawda wzięła kredyt frankowy. To napisz mi teraz jak się ona miewa, o ile nie wygrała w totka? Bo przypuszczam, że gorzej niż przed kredytem....

I bardzo proszę, bez chwytów zaprezentowanych w ostatnim zdaniu Twojego komentarza.
Obrazek użytkownika ro

ro
Ma się znakomicie. Humor jej dopisuje, jak czterdzieści lat temu.
Po ośmiu latach spłacania jest dokładnie na starcie.
Na razie mieszka. I pracuje. Bo pracodawca póki co uznaje, że (Ania ma na imię) ma jeszcze zdolność "kredytową". I sądząc z wyglądu - jeszcze przez parę lat będzie miała.

Krótka piłka (dla rządu, prezydenta i banków): niech bank udowodni, że w chwili zawierania umowy miał depozyt we frankach.
-Nie ma już dokumentów? Archiwum zlikwidowane? Oj, szkoda!.
Nie było depozytu? Trudno, przyjmujemy, że kredyt był w PLN. A WIBOR, LIBOR czy TIBOR? Umowa jest umową, a procent procentem.
Tak chyba by było trochę sprawiedliwie, n'est-ce pas? 
Zwłaszcza po iluś tam latach było nie było nieuzasadnionego chapania.
 
Obrazek użytkownika tł

Czyli jest w sytuacji gorszej niż przed kredytem. Nadal nie jest w pełni właścicielką mieszkania i zamiast skromnych rezerw ma pokazne zadłużenie.

Jeśli ma być sprawiedliwiej, to krótką piłkę kieruj do sądu. Lub sejmu stanowiącego prawo, które zresztą retro non agit. A umowy kredytowe w PLN nie miały w tym okresie oprocentowania stałego, tylko zmienne wg. WIBOR. Twoja krótka piłka powinna mieć odpowiednie opakowanie prawne (paragrafy, artykuły, ustępy, etc.)

Przekonanie o "nieuzasadnionym chapaniu" - które całkowicie podzielam - nie jest niestety argumentem prawnym. Jest nim natomiasat dobrowolność umowy kredytowej.

 
Obrazek użytkownika ro

ro
Jeżeli ktoś wziął kredyt pod zastaw nieruchomości, której nie posiada (posługując się sfałszowanym tytułem własności) popełnił oszustwo, nawet jeżeli ten kredyt solidnie i w terminie spłaca.
Jeżeli bank twierdził, że może udzielić kredytu we frankach szwajcarskich, a tych franków nie miał, to popełniał oszustwo, nawet jeżeli kredytobiorca o te franki nie zapytał.
A oszustwo jest karalne (w każdym razie powinno).
I to nie z powództwa cywilnego.
Obrazek użytkownika tł

Artykuł 286 KK. Zatem to sprawa dla prokuratury.Nie dla prezydenta, rządu, etc. Ciekawe, że nikt przed Tobą na to nie wpadł.
Obrazek użytkownika ro

ro
Zgadzam się, że dla prokuratury.
Z tym że od jakiegoś czasu prokurator rejonowy lub okręgowy ma nad sobą prokuratora generalnego, a nawet ministra sprawiedliwości.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Jak widzę, cała dyskusja toczy się pomiędzy zwolennikami prawa naturalnego (poczucie sprawiedliwości, elementarne zasady moralne wynikające m. in. z chrześcijaństwa, gra fair play ze strony silniejszego, fory dla słabszych) a zwolennikami "dura lex, sed lex". Piszesz:

"Jeśli ma być sprawiedliwiej, to krótką piłkę kieruj do sądu. Lub sejmu stanowiącego prawo, które zresztą retro non agit"


- tł, nie podejrzewałem Cię o uwielbienie dla przysłów łacińskich. Ja szczerze mówiąc od jakiegoś czasu uznałem, że nie mają one zastosowania do naszej rzeczywistości. inne prawo, inna filozofia prawna. Rzymianie mieli tych praw znacznie mniej, niż my dzisiaj. Zajrzyj do jakiegokolwiek dziennika ustaw - stosowanie do niego maksym łacińskich nie ma sensu! Co najwyżej można zastosować staropolskie:

"prawo jest jak pajęczyna - bąk sie przebije, a mucha zaplącze".


Jakie to ładne, prawda? Bo już w czasach staropolskich nasi przodkowie pisali prawo... bardzo jasno, przejrzyście i czytelnie. Zajrzyj do Volumina Legum z połowy XVII wieku i poczytaj ten bełkot. Ale tamten bełkot to nic w porównaniu z dzisiejszym. Nasze prawo dzisiaj jest pisane wg filozofii chińskich legistów:

W idealnym państwie w legistów cała władza spoczywa w rękach władcy, który stanowi wszelkie prawo, jednakowe dla wszystkich poddanych bez wyjątku. Władca ma też wyłączność na stosowanie wszelkich wybiegów i sposobów do kontroli nad poddanymi i manipulacji ich podstawowymi zachowaniami. http://www.chiny.pl/wpis-baijia

Pod słowo "władca" nalezy tylko podstawić "środowiska władzy" i wszystko jasne.

Piszesz:

"Przekonanie o "nieuzasadnionym chapaniu" - które całkowicie podzielam - nie jest niestety argumentem prawnym. Jest nim natomiasat dobrowolność umowy kredytowej."

Przekonanie o nieuzasadnionym chapaniu byłoby dowodem prawnym, gdyby nasi rządzacy kierowali się zasadami prawa naturalnego. Ale oni gadają o prawie naturalnym tylko wtedy, gdy mowa o aborcji. Prawdopodobnie po to, żeby powkurzać ludzi.
 
Obrazek użytkownika tł

Na wstępie chciałbym Ci zwrócić uwagę, że zacytowana przeze mnie w zakończeniu notki rzymska sentencja ma się nijak do prawa rzymskiego ;-)!

Pochwała "twardego prawa" nie była moim zamierzeniem, było nim natomiast zwrócenie uwagi na roszczeniową postawę frankowiczów wobec obecnej władzy, którego szczytowym wykwitem jest Twój postulat zapewnienia pomocy prawnej Gadającemu Grzybowi przez wicepremiera Morawieckiego :-)))!!!

Moim zdaniem obecna władza musi ukarać urzędników władzy poprzedniej, którzy są odpowiedzialni za dopuszczenie na rynek oszukańczych produktów typu "kredyty frankowe" i tolerowanie ich przez długi czas. To racja stanu!

Moim zdaniem obecna władza powinna - choć nie musi - wystąpić w roli wpływowego mediatora pomiędzy bankami a frankowiczami. Co czyni mniej lub bardziej udatnie...

Zważ proszę różnicę między "musi", a "powinna".

Moim zdaniem frankowicze stają na gruncie nie tyle prawa naturalnego, ile skrajnego woluntaryzmu.
Jak pewna czarnoskóra obywatelka USA, która zaskarżyła McDonalda za nieumieszczenie na kubku kawy ostrzeżenia, że jest gorąca. Wyrokiem sądowym otrzymała kilkumilionowe odszkodowanie (sic!).

Sugerujesz mi przywiązanie do zasady "dura lex...", ale w Twoim komentarzy przebija sympatia dla prawa jeszcze twardszego. Zamiast szczuć mnie "Volumina legum", poczytaj sobie Kodeks Hammurabiego, bo wydaje mi się, że wiele jego "kredytowych" postanowień bardzo by Ci odpowiadało ;-)))!

O ile władza powinna być prawa i sprawiedliwa, o tyle obywatele powinni być odpowiedzialni za własne czyny.

 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Głębi Twojej myśli nieco mnie przerosła. "lex retro non agit" to chyba zasada prawa rzymskiego, ale może sie mylę.

Nie jestem frankowiczem, więc mój postulat nie jest postulatem frankowicza. Może to i wykwit, ale jesli problem 600 tys. ludzi nie zostanie rozwiązany, to padną oni łupem manipulacji strony przeciwnej. To tak cynicznie i pragmatycznie patrząc.

Karanie urzędników popieram, ale jeszcze bardziej popieram ograniczenie wpływu banków - szczególnie z kapitałem obcym. Urzędnik niestety nie odpowie własnym majątkiem za złe decyzje. To jeszcze jedna przyczyna, dla której na ministrów w I RP wybierano ludzi majętnych. Dotyczyło to zwłaszcza podskarbich.  Dzisiaj natomiast... (...)

Ergo: banki powinny ponieść koszty swej złośliwej polityki. Nie kto inny. To jest trochę tak: agentów rozliczyć, oficerów prowadzących - zamknąć do pudła. Bank = oficer prowadzący. Pisząc w największym skrócie.

"nieumieszczenie na kubku kawy ostrzeżenia, że jest gorąca" - to niezupełnie tak i dobrze o tym wiesz. idąc do kasyna wiesz, że to jest kasyno - i to wynika z powszechnej wiedzy w tym zakresie. Od dziecka wiemy, że jak chcemy grać, musimy mieć pieniądze, a pieniądze nie biorą się znikąd. Natomiast gdy idziemy do banku, bank przedstawia się nieomal jak świątynia ekonomicznej prosperity, kreator bogactwa, niezbędny pośrednik między kapitalistą, a tym kto kapitału potrzebuje. W kasynie nie podpisujesz umowy, nikt nie żeruje Ci kredytu, nie przedstawiasz informacji o dochodach, nie wyceniasz swego majątku. W banku i owszem. Rytuał bankowy każe Ci wierzyć, że bank jest na tyle kompetentny, że prawidłowo wycenia Twoją zdolność kredytową. Chce na Tobie zarobić - to jasne - ale nie obedrzeć do gołej skóry.

Potrzebne jest nam strząśnięcie długów (Solon). Nie wiem czy Hammurabi to najlepszy pomysł, ale Ty z kolei sugerujesz prawa Drakona, które dawały wierzycielowi prawo sprzedaży dłużnika w niewolę. OK, żartuję cheeky

Tak, tak, obywatele powinni być odpowiedzialni, nie mieć niechcianych dzieci, nie robić długów, sprzątać po sobie, nie przeklinać i tak dalej. Póki co jednak nawet nie mogą w pełni poczuć sie obywatelami, więc o czym mowa?
Obrazek użytkownika tł

Prawo wstecz nie działa - to zasada obowiązująca współcześnie we wszystkich chyba systemach prawnych. Osobiście raczej nie ryzykowałbym zmiany w tym zakresie. Może się ona okazać katastrofalna np. dla pszczelarzy :-)))!

Fakt, że podobnie jak ja nie jesteś frankowiczem, niczego nie zmienia. Dlaczego rząd miałby pomagać finansowo dziennikarzowi oskarżonemu z oskarżenia prywatnego? Takie myślenie to absurdalny szczyt wishfull thinking w tej sprawie.

Wszyscy wiedzą jakie zasady panują w kasynie, tak samo jak wszyscy wiedzą, że kawa powinna być gorąca. Chyba, że zamawia się kawę mrożoną... Na marginesie, kasyna też udzielają kredytów, badając skrupulatnie status petenta.  Ale skarżenie McDonalda jest znacznie mniej ryzykowne. Podobnie, jak skarżenie się na władzę, zamiast skarżenia bankow....

PS. Normalnego człowieka, z doświadczeniami z okresu tzw. transformacji ekonomicznej, nie powinno interesować to, jak bank "się przedstawia". Powinno go natomiast interesować - i to bardzo - co zawiera jego umowa z bankiem!

PPS. Strząśnięcie długów - świetnie! Tylko, że oznacza to skarżenie państwa przez banki, czyli przejęcie przez nie odpowiedzialności za długi niektórych - podkreślam, niektórych - obywateli. Jako obywatel nie z tego grona przestałbym czuć się obywatelem! Może lepiej, żeby państwo po prostu spłaciło ich długi ;-)))?

Więcej notek tego samego Autora:

=>>