Insygnia władzy są dobrem narodowym, nie mogą walać się po jakichś ruskich budach! Czy polskie berło, jabłko, sygnet i Korona Himalajów opuściły Belweder wraz z Komorowskim?

 |  Written by Ursa Minor  |  0

Fot.Facebook/Andrzej Duda
Fot.Facebook/Andrzej Duda

Rzecznik rządu Cezary Tomczyk bezwiednie dotknął bolesnego problemu, o którym media milczą jak zaklęte. Tomczyk z żalem stwierdził, że prezydent Andrzej Duda, mając aż nadto czasu (licząc od momentu zaprzysiężenia w czwartek do wtorku dzisiaj urzęduje on już ponad 120 godzin!), nie złożył wizyty Barackowi Obamie ani nie spotkał się z Angelą Merkel.

Już tylko z dobrego serca Tomczyk nie wspomniał, że Duda ciągle jeszcze nie spełnił obietnic, które złożył w kampanii wyborczej, choć od objęcia obowiązków mija już szósty dzień.

Jest to oczywiście niemiły zgrzyt w stosunku do prezydentury ustępującego prezydenta Komorowskiego, który natychmiast po wyborze, jeszcze będąc elektem, podjął owocne wysiłki, żeby zrealizować swoje hasło wyborcze „Zgoda buduje”. Jednym zwięzłym oświadczeniem doprowadził do spotkania pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu dwóch zantagonizowanych grup społecznych. Grupy podjęły wówczas debatę, która była tak gorąca, że w charakterze moderatorów, a często rozjemców, zaangażowano tak zwane służby siłowe.

Debata trwała miesiącami i w zasadzie trwa do dzisiaj, argumenty ścierały się do krwi, dosłownie i w przenośni. Rzecz jasna, Duda nie ma szans na powtórzenie tamtego sukcesu Komorowskiego, bo taki prezydent trafia się raz na tysiąc lat albo i więcej. Ale prezydent Komorowski po zwycięstwie nad krzyżem na Krakowskim Przedmieściu bynajmniej nie zasypiał gruszek w popiele. Będąc na fali sukcesu, postanowił spotkać się z najważniejszymi ludźmi w świecie i żelazną konsekwencją doprowadził do wymiany serdecznych uścisków ręki z Obamą, Merkel oraz z innymi rekinami światowej polityki.

I tu dochodzimy do bolesnego problemu, o którym wspomniałem na początku. Otóż wszyscy wiemy, gdyż ogłosił to wówczas prezydent Komorowski, w rezultacie tych spotkań wywalczonych krwawym trudem polskiej dyplomacji, otrzymał on w nagrodę Koronę Himalajów w dziedzinie kontaktów zagranicznych. Sęk w tym, że po odejściu Komorowskiego nie znaleziono jej ani w pałacu, ani w kancelarii prezydenta. A to jest własność narodu, bo Komorowski odebrał Koronę Himalajów jako przedstawiciel narodu. Tym bardziej, że korona jest jedyną narodową pamiątką po tych spotkaniach Komorowskiego, bo innego pożytku Polska z nich nie miała.

Poza tym trzeba pamiętać, że takie insygnia władzy występują zawsze w komplecie, jak sztućce. Klasyczny zestaw zawiera koronę, jabłko i berło, a często występuje też sygnet. Wszystko starannie zapakowane w atłasy i bogato zdobione szkatułki.

To jest zatem dobro narodowe i nie może walać się gdzieś po ruskich budach, rządowych willach albo jakichś instytutach, czy gdzie tam zamierza mieszkać były prezydent. Dlatego niech rzecznik Tomczyk nie rżnie głupa, tylko wypowie się w tej sprawie. Bo skoro powiedział A, to niech teraz powie B i w ogóle całe abecadło niech ujawni w sprawie insygniów władzy, które dziwnym trafem zaginęły akurat, gdy Komorowski wyjechał do Ruskiej Budy. Zatem, panie Tomczyk, moja mowa będzie krótka. Korona Himalajów, berło, sygnet, jabłko – gdzie są?!

http://wpolityce.pl/polityka/262016-bronislaw-komorowski-nie-przekazal-a...

0
Brak głosów

Więcej notek tego samego Autora:

=>>