
W dorobku poetyckim Jana Lechonia znaleźć można piękny, patriotyczny wiersz (a właściwie opowieść wierszem) dla dzieci. Wiersz powstał pod koniec II wojny światowej i został opublikowany przez Wydawnictwo Światowego Związku Polaków z Zagranicy w Londynie w 1946 roku. Książeczkę pięknie ilustrował Wojciech Jastrzębowski. Tomik wpisuje się w imponującą tradycję wydawniczą polskiej emigracji. Po zakończeniu wojny podobne inicjatywy mnożyły się, jak grzyby po deszczu i świadczą o wielkim przywiązaniu polskich uchodźców do historii i Ojczyzny, zniewolonej po "wyzwoleniu" pod sowieckim butem. Także ta fala emigracji, do której należeli Lechoń, Wierzyński i Andrzej Bobkowski zasługuje na miano "wielkiej".
Wykorzystany w filmie egzemplarz tomiku Lechonia pochodzi z kolekcji Henryka Wójcika, znanego polonijnego bibliofila i posiadacza imponującego zbioru polskich wydawnictw emigracyjnych.
Muzykę do filmu Aleksandra Rybczyńskiego przygotował kompozytor i pianista Tomasz Trzciński.
Wykorzystał on własną improwizację utworu dla dzieci na fortepian Witolda Lutosławskiego.
"Marsz" Lutosławskiego pochodzi z cyklu "Trzy utwory dla młodzieży"
2 Comments
Wszelki duch!
17 January, 2014 - 09:57
No to co najmniej jedną stałą czytelniczkę swojego bloga już masz
Przyjdzie wojsko co wypędzi wszystkich Niemców i Moskali...
Jakże inny ten wiersz od dzisiaj pisanych wierszyków dla dzieci. Wierszyków o niczym.
A mnie przypomniał sie nagle wiersz A. Waligórskiego, który pisał wierszyki prześmiewcze, ale akurat ten jest inny.
Ballada o żolnierzyku
W długi, śmieszny karabin
I w stary bagnet zbrojny,
Zjawił się u mnie żołnierz
Z pierwszej światowej wojny.
I stanął w okienku strychu
Z tym karabinem w dłoni,
I strzela przez to okienko
I widać się przed kimś broni.
Na próżno mu tłumaczę
Że teraz to nie ma sensu,
I żeby sobie odpoczął
Bo ręce mu się trzęsą
I żeby przestał strzelać
Bo wszędzie jest spokojnie,
I jest nie tylko po pierwszej
Ale i po drugiej wojnie.
On milczy i patrzy w przestrzeń
Nieruchomymi oczami,
I strzela często i gęsto
Zardzewiałymi kulami.
Do wrogów nieistniejących
Lecz wciąż tak samo złych,
I czasem mój mały synek
Idzie do niego na strych.
Zanosi mu miskę zupy
Albo trzy - cztery bułki,
A idąc zawsze zabiera
swój łuk i strzały z półki.
A żołnierz jest bardzo głodny,
Lecz nim się rzuci na żarcie,
Ustawia mojego synka
Na niepotrzebnej warcie.
Więc synek wkłada hełm,
W którym wygląda śmiesznie,
I strzela z łuku, a żołnierz
Jedzeniem się dławi pośpiesznie,
Lecz jedząc spogląda czujnie
Ku ciemniejącym polom,
Posłuszny przebrzmiałym rozkazom
Żałosny i smutny dziwoląg.
A mnie wcale nie śmieszy
Tej sprawy absurd niezmierny,
Mnie imponuje ten żołnierz,
Przynajmniej jest czemuś wierny.
Przeprowadzka
17 January, 2014 - 13:56
Wierszyk Waligórskiego niezwykły, dzisiaj jeszcze bardziej wieloznaczny...