Jeśli my zapomnimy o nich... (2)

 |  Written by Geolog1988  |  4
Trzy przypadki, które zostaną niżej przedstawione są bezsprzecznie związane z polityką. O ile, w poprzednio opisywanych przypadkach czasem nie było to aż tak oczywiste, to tutaj jest to fakt nie do obalenia. Niżej opisani "samobójcy", byli bowiem czynnie zaangażowani w działalność opozycyjną i niepodległościową, a także byli oni "rozpracowywani" przez organy MSW.
 
Śp. Zbigniew Simoniuk
Człowiek ten był na tyle "bezczelny", aby dwukrotnie zgłosić porwania, których według jego zeznań dokonali towarzysze z MO. W obu tych przypadkach nie udało mu się jednak niczego wskórać, ponieważ "niezawisły sąd PRL" skupił się tylko i wyłącznie na udowadnianiu ponad wszelkie zgromadzone dowody i zeznania, że zarzuty Zbigniewa Simoniuka są fałszywe. W ramach drugiego z tych postępowań przyjęto nawet, że Pan Simoniuk dopuścił się przestępstwa z art 241 § 1. "Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.", przez co zastosowano wobec niego tymczasowe aresztowanie, a następnie skazano na karę łączną 2 lat pozbawienia wolności. W "skład" tej kary wchodził również wyrok za dwukrotne samo uwolnienie ze szpitali psychiatrycznych, w których Zbigniew Simoniuk był bezzasadnie osadzany na obserwacje w trakcie postępowania przygotowawczego. W trakcie procesu "sędzia" Leszek Kudrycki nie zareagował na oświadczenie obrońcy Z. Simoniuka, iż dokonano w jego mieszkaniu przeszukania i zakwestionowano szereg dokumentów koniecznych do obrony jego klienta.
Postępowanie w sprawie śmierci Z. Simoniuka toczyło się tylko i wyłącznie pod kątem zbierania dowodów mających udowodnić za wszelką cenę tezę o samobójczej przyczynie zgonu. Prokurator prowadzący postępowanie - Henryk Trawid - odstąpił od przesłuchania członków załogi karetki pogotowania ratunkowego udzielającej pomocy Z. Simoniukowi. Odstąpił on również od przesłuchania współwięźniów, z którymi przebywał domniemany samobójca w Areszcie Śledczym w Białymstoku a nawet nie pozwolił na przeprowadzenie eksperymentu symulującego próbę samobójstwa przez powieszenie.
 
Śp. Kazimierz Majewski
W przypadku tego postępowania "nie stwierdzono przestępstwa", dlatego zostało ono umorzone. Bezpośrednio przed śmiercią Pan Kazimierz był przez kilka kolejnych dni wzywany na przesłuchania do Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Jeleniej Górze. W czasie tych przesłuchań stosowano wobec niego przymus i terror psychiczny, co zapewne miało niebagatelne znaczenie w targnięciu się przez niego na własne życie. W postępowaniu nie przesłuchano wszystkich świadków, którymi byli funkcjonariusze SB, którzy przesłuchiwali Pana Kazimierza, ponieważ WUSW w Jeleniej Górze odmówił podania ich nazwisk, powołując się przy tym na tajemnicę państwową, ponieważ podobno chodziło o pracowników kontrwywiadu. Należy podkreślić, że śledztwo prowadzone przeciwko K. Majewskiemu było związane z zamiarem założenia koła Polskiego Związku Katolicko-Społecznego - stowarzyszenia wówczas zawieszonego. Należy więc się zastanowić czy dlatego był on przesłuchiwany przez funkcjonariuszy kontrwywiadu PRL? Czy była to aż tak niebezpieczna organizacja?
 
Śp. Jadwiga Kryńska
Pani Jadwiga na 4 dni przed śmiercią została zatrzymana pod zarzutem prowadzenia nielegalnej działalności. Zwolniono ją po 48 godzinach. Po wyjściu z aresztu skarżyła się na bóle brzucha, w związku z którymi umieszczona została w szpitalu. Lekarz, który z nią rozmawiał około 20 minut przed śmiercią stwierdził, że była bardzo zdenerwowana, dlatego dał jej środek uspokajający, jednak nie zauważył w jej zachowaniu absolutnie nic, co wskazywałoby na zamiary samobójcze. Tam też wyskoczyła przez okno. Do dziś nie wyjaśniono, jakie miały być motywy tego samobójstwa.
 
Postępowania prowadzone w opisanych wyżej i w poprzednim poście sprawach nie miały na celu ustalenia ewentualnej odpowiedzialności funkcjonariuszy MSW. Tymczasem w przytoczonych przeze mnie przykładach można śmiało postawić (hipo)tezę, że w każdym z tych "samobójstw" mieli oni jakiś udział.
 
Tomasz "Geolog"
Pozdrawiam Serdecznie
5
5 (6)

4 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Rokita zamieścił w raporcie 122 przypadki niewyjaśnionych lub mocno podejrzanych zgonów osób niewygodnych dla ówczesnej władzy. W znakomitej większości nie są to nazwiska, które wryłyby się w powszechną świadomość. Dlatego dobrze, że postanowiłeś niektóre z nich przypomnieć.

Ale nalezy pamiętać, że Rokita wskazał zarazem nazwiska 100 prokuratorów, policjantów i ubeków, którzy prawdopodobnie przyczynili się do śmierci tych osób. Ich nazwiska także w większości nie stały się powszechnie znane, a ich samych nie pociągnięto do żadnej odpowiedzialności.
Obrazek użytkownika Geolog1988

Geolog1988
Jeśli my zapomnimy o nich, Ty, Boże, zapomnij o nas...

Kiszczak przeciez obiecywał:
"Nic wam nie będzie".

Ich jedyną "odpowiedzialnością" za zbrobnie jest pobierana w III RP sowita emeryturka.
Jak przecież może być inaczej skoro "niezawisły sąd" skazuje morderców z Wybrzeża, którzy strzelali do obywateli za "pobicie ze skutkiem śmiertelnym"?

Pozdrawiam Serdecznie!

PS. Niedługo przypomnę kolejne nawiska z Raportu Rokity.
Obrazek użytkownika JaN

JaN
To bardzo przygnębiające że SBcy mają wysokie emerytury na które na pewno sobie niczym nie zasłużyli a my głodem przymieramy a nasi koledzy od lat leżą w zapomnianych mogiłach. Kilka dni temu byłem na cmentarzu na grobie mojego kolegi z Solidarności z którym podczas demonstracji na Starówce własnymi ciałami osłanialiśmy kobiety pod pałacem prymasowskim przed bandytami z ZOMO którzy siedząc we włazach suk z odległości kilku metrów strzelali do nas na wprost z kałachów (racami łzawiącymi). Wtedy mnie się udało odskoczyć obracając bokiem i zaliczyłem tylko obcierkę po brzuchu ale i tak bolało jak diabli a Andrzejowi zomowiec strzelił prosto w twarz. Zasłaniał kobietę więc się nie schylił tylko zasłonił twarz rękami i dostał w zewnętrzną część dłoni. Raca połamała mu kilka kości więc przez dwa lata był na rencie chorobowej. Gdy wrócił do pracy i działalności nieznany "seryjny samobójca" spowodował że wyleciał z pociągu którym wracał do domu z drugiej zmiany. Pochowano go o drugiej w nocy w asyście funkcjonariuszy SB, księdza i żony. Żonę tak zastraszono że nawet po 90tym roku bała się wystąpić o wyjaśnienie sprawy. 
Obrazek użytkownika Geolog1988

Geolog1988
Bardzo dziękuję za Pana komentarz. Czytając go od razu stanęły mi przed oczami sceny przedstawione i opisane w filmie i książce "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł. Gdynia 70."

To dla mnie zaszczyt, że ktoś taki jak Pan czyta moje wpisy.
Jestem przekonany, że nie jedna osoba, która pisze dla blog-n-roll może opowiedzieć podobną historię. Warto je spisywać, warto wyciągać, gdy znowu jacyś debile będą chcieli ogłosić "Rok Gierka" czy innego komunisty i/lub gdy ktoś zacznie znowu publicznie czy prywatnie bronić tamtych czasów, bo przecież "tak cudnie się żyło i było tak śmiesznie"...

Pozdrawiam Serdecznie!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>