Kadencja współfinansowana

 |  Written by waw75  |  4

Patrząc na wyniki wyborów do sejmików województw można odnieść wrażenie że wola wyborców była ściśle związana z przepływem środków unijnych na lokalne inwestycje. Polityka lokomotyw przyjęta przez Platformę Obywatelską już w 2008 roku, z zamiarem zabetonowania wyborczych mateczników, spowodowała że w dużych miastach dotychczasowe władze dziś są niemal nieusuwalne. Innymi słowy, tam gdzie pompowano unijne pieniądze tam ludzie są zadowoleni i nie chcą nikogo zmieniać. To zresztą żadne odkrycie, rzekłbym nawet że to w jakiś sposób zdrowa optyka, kłopot w tym że ten gigantyczny sponsoring lokalnej administracji całkowicie zdeprawował kryteria oceny władzy przez lokalną społeczność. Dziś gigantyczne nadużycia czy defraudacje nie są już obciążeniem dla władzy. Jak kasa unijna na infrastrukturę się skończy i przyjdzie czas rozliczeń zadłużenia, wtedy łuski spadną z wielu oczu. Natomiast aktualnie przeważa pogląd że być może władza bierze gigantyczne premie i odprawy, być może obsadza swoimi ludźmi wszelkie możliwe posady, być może okrada lokalnych przedsiębiorców i mnoży biurokrację ale za to buduje i remontuje, a jak przyjdzie ktoś inny to pewnie już budował nie będzie. Bo kasę unijną w oczach obywateli trzyma Platforma. Za unijne pieniądze po prostu kupiono poparcie wyborców.

Przetasowania następują przede wszystkim tam gdzie środki unijne albo nie dotarły lub nie zostały wykorzystane, albo tam gdzie ludzie patrzą na śliczne elewacje i odnowione ryneczki głównie w drodze do pośredniaka. O tym gdzie te unijne środki popłyną decydowały urzędy marszałkowskie i to widać w wynikach wyborów.

Po tym co dotychczas wiadomo, bardziej lub mniej oficjalnie, o wynikach tych wyborów widać też jeszcze dwa znamienne mechanizmy. Po pierwsze efekty „polityki personalnej” PSL-u w gminach i powiatach i wyklarowanie się roli Platformy Obywatelskiej w samorządach.

W przypadku PSL zasada jest prosta i od lat konsekwentnie przez ludowców stosowana: jeden pracownik zatrudniony po znajomości w urzędzie czy agencji to kilka głosów jego rodziny. Według tego co nieoficjalnie dochodzi z informacji lokalnych komisji w gminach dobry wynik ludowców w wyborach do sejmików może się jeszcze poprawić po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów do rad gmin i miast. Frapujące jest to że w tzw „Polsce powiatowej” czyli tam gdzie stopa bezrobocia na poziomie nawet ponad 20 procent nie jest żadnym wyjątkiem, tam partia koalicyjna nagle znajduje poparcie lokalnej społeczności. Jednocześnie zaś w ostatnich latach – jak choćby w urzędzie marszałkowskim województwa mazowieckiego pojawiło się ponad 3 tysiące etatów.

W przypadku poparcia dla PO – szczególnie w dużych miastach - pojawił się bardzo ciekawy mechanizm. Mówił o nim zresztą Józef Orzeł podczas powyborczej dyskusji w Klubie Ronina. Otóż tam gdzie dotychczasowi wyborcy Platformy wrzucając głosy do urny mają poczucie że decydują o swoich interesach, na swoim osiedlu, czy w swojej dzielnicy ( na przykład o podatkach od nieruchomości albo lokalnym przedszkolu) to tam wybitnym i dobrze opłacanym działaczom i menedżerom PO podziękowali za usługi. Oddali głos albo na bezpartyjnych działaczy albo na kandydatów krytycznych wobec władzy. Natomiast w wyborach na prezydenta miasta czy do rad powiatu częściej kierowali się sympatiami politycznymi i poczuciem że „każdy byle nie pisior”. Można więc powiedzieć że dominuje zasada: dajcie nam kasę – najlepiej unijną ale wara wam jak ją wykorzystamy bo mamy dość waszej zachłanności i nieudolności. A przecież to właśnie PO, która po wyborach 2010 roku obsadziła niemal wszystkie urzędy marszałkowskie od lat budowała wizerunek partii i środowiska które zarządza unijnymi środkami.

W 2010 roku wyborcy pokładali ogromne nadzieje w obietnicach inwestycji i w wysypie pieniędzy unijnych na „skok cywilizacyjny”. Patrząc na mapę wyborczą do sejmików w roku 2010 widać klęskę PiS-u, który dominował tylko w dwóch województwach (podkarpackim i lubelskim) i zwycięstwo PO aż w 13 województwach. Wizerunek partii która „zastała Polskę drewnianą a zostawi ją murowaną” za unijne pieniądze zapewnił sukces. I o ile wybory 2010 roku przebiegały pod znakiem kampanii obietnic o tyle po czterech latach nastąpił pierwszy sprawdzian i rozliczenie. Tam gdzie popłynęły realne pieniądze tam sponsorzy są bezpieczni – tam gdzie bezrobocie i niekompetencję próbowano przykryć propagandą i polityką wizerunkową, wynik jest bezlitosny.

Kampania „Nie róbmy polityki – budujmy drogi” w połowie Polski wystarczyła tylko na jedną kadencję. Na ile wystarczy narracja: „nie róbmy polityki – kochajmy ludzi”? Tam gdzie nie popłyną kolejne pieniądze może nie wystarczyć nawet na rok.

Img.: http://fakty.interia.pl/galerie/swiat/donald-tusk-i-wielki-tort-z-euro-z... @kot

5
5 (5)

4 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Pamiętam, był koniec lat 80-ych i wykłady na studiach z ekonomii politycznej socjalizmu smiley. Niewiele z tego rozumiałem, chcieliśmy tylko to zaliczyć. Ale jedno zapadło mi w pamięć. Wykładowca mówił, że dziwi się władzom, że są nastawione na pozyskiwanie gotówki. Mówił, że pieniądze same w sobie nie tworzą bogactwa kraju. Tylko środki trwałe. Wygląda na to że miał rację smiley.
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
chyba miałam lepiej ;)
Połowa lat 80., także ekonomia polityczna. Wykładowca komunikuje: w socjaliźmie ekonomia nie istnieje, przechodzimy do ekonomii kapitalizmu.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Ech... wtedy było tak: na ekonomię pod koniec 80-ych szli najwięksi nieudacznicy. Tam tylko mogli się dostać. Po przemianach oni wygrali los na loterii - dla nich były najlepsze fuchy. Może stąd też, jest jak jest...
Obrazek użytkownika waw75

waw75
A dziś jest jeszcze inny trynd :) Bogactwo kraju tworzą te rzeczy ktore sie oplacają poszczególnym grupom interesu. Dla mieszkańców wilanowskiego "lemingradu" bogactwem kraju są sieci korpo, dla udzialowców spólek spekulacje giełdowe, dla pracowników budżetówki szczelnosć systemu fiskalnego a dla przyjaciół wladzy likwidacja ustawy kominowej. 

Tylko dla tzw roszczeniowego społeczeństwa bogactwem państwa są uczciwe mechanizmy jego funkcjonowania, minimalizacja biurokracji i dostosanie fiskalizmu do możliwości zarobienia na życie. 

Pozdrawiam Serdecznie Polfiku

Więcej notek tego samego Autora:

=>>