
Kopacz pytana przez TV Republika o aferę inwigilacji dziennikarzy odcięła się od Tuska, twierdząc, że może mówić tylko i wyłącznie o działaniach ministrów jej rządu. To ciekawe, bo to Tusk ją cały czas popychał na kolejnych schodach jej kariery. Teraz raptem Kopacz mówi: to nie ja, a z nim nie mam nic wspólnego? Czyżby to Tusk pilotował zza jej pleców tą akcją odwetową wobec dziennikarzy piszących o PO-wskiej aferze taśmowej? Zwróćmy uwagę na to - jest to potwierdzenie tezy, która mogła być dotąd stawiana tylko w oparciu o logiczną dedukcję.
Kopacz tłumaczy się i tłumaczy swoją psiapsiółke Terenię Piotrowską ... niewiedzą! Otóż, nie wywinie się w ten sposób, gdyby doszło do postawienia zarzutów, bo byłoby to zaniechanie, karane tak samo jak nadużycie. Decyzja o zrezygnowaniu z obejmowania faktycznym nadzorem ministry i premierki działania policji i innych służb nie może bowiem być w żaden sposób uznane za działanie nieświadome, czy nie wywołujące negatywnych skutków społecznych. Powtórzcie im, że nieznajomość prawa szkodzi.
1 Comments
@autor
14 January, 2016 - 10:51