Gość Michała Rachonia odniósł się do wywiadu Joanny Lichockiej z historykiem Sławomirem Cenckiewiczem, dotyczącego likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Historyk stwierdził w nim, że największym przełomem było zlokalizowanie w WSI czołowego esbeka cenionego przez Kiszczaka – płk Aleksandra Makowskiego. Wówczas ludzie WSI rozpętali histerię i zaczęły się groźby.
- Trzeba podkreślić, że tak samo, jak ustawodawca przygotowywał się do likwidacji WSI, tak WSI przygotowywały się do tej chwili – stwierdził Lew-Mirski. Jak dodał, proces ustawodawczy trwał kilka miesięcy i w tym czasie wyprowadzone zostały aktywa materialne i operacyjne, niszczone i ukrywane były akta. - Przygotowano pewien grunt, na który chciano wpuścić komisję weryfikacyjną i likwidatorów, po to, żeby oni poruszali się po wyznaczonym polu - ocenił. - Kiedy okazywało się, że oni nie chcą być zamknięci w tym obrysie, że wychodzą, szukają i dociekają - zaczynała się panika i różnego rodzaju groźby - dodał. W jego opinii chodziło o stworzenie atmosfery strachu, psychiczne oddziaływanie i wpływanie na likwidatorów powodując strach oparty na związkach mafijnych.
Jak mówił, groźby te czy próby zastraszania miały różne formy. - Czasem te groźby były wypowiedziane, czasem to były półsłówka, czasem zniszczone mienie - wyliczał. - To były rzeczy, za które nie można kogoś złapać, ale chodziło o to żeby ktoś się przestraszył - dodał.
Jedną z takich oczywistych gróźb za którą nie sposób postawić zarzuty była strona tytułowa dokumentów kierowanych do rąk własnych Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza.

Lew-Mirski przywołał także nieoficjalne rozmowy, które miały miejsce po przesłuchaniach oficerów WSI. - Dwukrotnie spotkałem się z taką sytuacją, że oficerowie, którzy służyli jeszcze w Zarządzie II Sztabu Generalnego, powiedzieli mi wprost, że gdyby ten proces miał miejsce w latach 90., to na pewno kilka osób z komisji weryfikacyjnej nie dożyłyby jego końca - powiedział. Dodał, że podczas tych rozmów usłyszał, że gdyby to były lata 90. - byłyby trupy, ale zmieniły się czasy.
Jak wspominał, członkom komisji weryfikacyjnej nie było wówczas do śmiechu. Nikt nie miał wątpliwości, że było to zastraszanie, tworzenie atmosfery strachu. - Ale nikt się nie ugiął – stwierdził. – Choć byłoby to zrozumiałe - dodał.(...)
http://telewizjarepublika.pl/lew-mirski-gdyby-proces-likwidacji-wsi-prze...