Liberalizm także wymaga dojrzałości

 |  Written by waw75  |  5

Od kilku tygodni natykam się co krok na mieszankę rechotu z oburzeniem, po słowach ministra Waszczykowskiego z rowerzystami i wegetarianami w tle. Oczywiście Witold Waszczykowski nie krytykował jazdy na rowerze czy wegetarianizmu, ani tym bardziej nie przypisywał im jakichkolwiek negatywnych motywacji. Jednak zachęty zapoznania się z tym co właściwie szef MSZ powiedział w wywiadzie dla „Bilda” nie mają kompletnie żadnego sensu – większości ludzi i tak za wiarygodne i prawdziwe uznaje jedynie te informacje które pasują do ich przekonań.

Warto się jednak zastanowić dlaczego, sama wypowiedź Waszczykowskiego dla setek tysięcy, a może i milionów ludzi, nie była tak wiarygodna jak jej karykatura „informująca” że szef MSZ w rządzie PiS, uważa promowanie kultury jazdy rowerem czy rezygnację z jedzenia mięsa za szkodliwą społecznie. Innymi słowy dlaczego potrzeba usłyszenia, jak minister rządu PiS w absurdalny sposób neguje wartość neutralnych politycznie choć modnych zainteresowań wielkomiejskich środowisk, była aż tak wielka, że mimo iż szef MSZ niczego takiego nie powiedział to wiadomość o tym zaczęła żyć własnym życiem. Niemalże jak sygnał do głośnego wyrażenia swojej liberalnej i obywatelskiej wolności. Podobną sytuację mieliśmy zresztą też w przypadku słów o „gorszym sorcie”, o „prawdziwych Polakach” czy nawet o „Polsce w ruinie”. Wszystkie te wypowiedzi – z przekierowanym przesłaniem lub wręcz wymyślone, funkcjonowały wyłącznie po to żeby wywołać poczucie ataku na jakieś aksjomatyczne punkty dumy określonej grupy elektoratu. Na jej elitarność, dominację intelektualną, wiodącą przydatność dla państwa czy kreatywność w wytwarzaniu wspólnego dorobku.

Wracając do oburzenia na to co rzekomo miał powiedzieć minister Waszczykowski, problem w dużej mierze polega na tym, że tzw wartości liberalne od lat przedstawiano społeczeństwu jako tożsame z nihilizmem i brakiem jakiegokolwiek zainteresowania istotnymi problemami państwa. Innymi słowy „polski liberał” miał być człowiekiem którego nie interesuje nic co wymagałoby jakiejkolwiek analizy. Przede wszystkim zaś wiedzy wymagającej jakiejś, nie daj Bóg, krytycznej, oceny – w myśl zasady, że prawdziwy liberał nie wychodzi poza zainteresowanie własnymi interesami bo łamałby w ten sposób wolność innych jednostek. Dlatego Waszczykowski, definiując jako społeczny problem to że media publiczne zawężają percepcję społeczeństwa – poprzez nadawanie mu ciągłych „igrzysk” i promocji różnych form relaksu, operował na innym poziomie poznawczym. Mówiąc obrazowo – w społeczeństwie przez lata promowano pewien model mentalności dworskiej. Utożsamiając ją błędnie z atrakcyjną skądinąd doktryną liberalną. Absurdalność tego infantylnego modelu postawy obywatelskiej doprowadził do tego, że całe (zazwyczaj lepiej sytuowane i oderwane od realnych problemów) grupy społeczeństwa właściwie przestały się interesować w życiu czymkolwiek poza sposobem pozyskiwania pieniędzy oraz obserwacją i pielęgnacją własnego organizmu. Zapatrzenie w siebie stało się punktem odniesienia do wszelkich wartości. Maraton w biało – czerwonej koszulce stał się wyznacznikiem patriotyzmu, wyścig rowerowy połączony z kwestą na chore dzieci stal się przejawem humanitaryzmu, jazda na wrotkach w zielonej koszulce manifestacją walki o środowisko, dieta bezmięsna z licznikiem kalorii sztandarem ochrony zarzynanych zwierząt itd.

Taki model kultury obywatelskiej w istocie działa dokładnie odwrotnie niż się ludziom wydaje. Owszem – skupia ludzi wokół jakichś dobrych i aksjomatycznych wartości ale motorem napędowym nie są przemyślenia podparte rzetelną wiedzą ale wręcz odwrotnie – staje się nim uszlachetnienie relaksu, poprzez okraszenie go pożytecznymi hasłami. Ludzie przestają się interesować tym co się realnie dzieje, a zaczynają się zamykać w obszarze celebrowania przyjemnych czynności – często zresztą zdrowych i poprawiających sylwetkę – ale kompletnie pozbawionych rozwoju społecznej czy też obywatelskiej dojrzałości. I choć wydaje im się że model taki rozwija ich obywatelską świadomość to w istocie właśnie wtedy stają się bezwolną masą społeczną, którą łatwo manipulować.

 

Znakomity przykład tego typu aktywności mamy zresztą okazję zaobserwować patrząc na ogromną popularność (bo pewnie właśnie to słowo pasuje tu najbardziej) demonstracji Komitetu Obrony Demokracji. To idealny przykład postaw wypromowanych na modelu wypaczonego liberalizmu. Ludzi tych ściągnęła słuszna idea – walki o demokrację, walki z faszyzmem, z totalitaryzmem czy łamaniem wolności słowa. Nie mają wiedzy, duża część z tych ludzi być może przez lata uważała wręcz, że interesowanie się polityką czy sprawami państwa to mieszanka głupoty z frustracją. Ale dziś wychodzą na ulicę skupieni wokół słusznych haseł. Moda na relaks, fitness, squasha, golfa, sushi, marzenie o sesji fotograficznej przy „ściance” i kolejne atrybuty nowoczesności i dominacji „kulturowej” czy „cywilizacyjnej”, z czasem przestały dawać poczucie prawdziwej wartości dla nowych elit. Poza odliczeniem się w siłowni, spa czy ulicznym evencie (ulicznym joggingu, rowerowym kryterium czy akcjach typu „Orzeł może”) istniała potrzeba zrobienia wreszcie czegoś poważnego. Wyższego ideologicznie – z większą dozą dramaturgii. Stąd może kogoś zaskakiwać uderzający kontrast, że na demonstracjach KOD satysfakcja z piknikowej atmosfery i „liberalnego” braku złych emocji, towarzyszy hasłom zwiastującym zagrożenie, że za chwilę zostaną spałowani, rozgonieni przez oddziały szturmowe policji czy wręcz zamknięci w ciemnych kazamatach. Ci ludzie nie doświadczają realnie tych zagrożeń ale skupia ich wspólna idea poważnego protestu. Idea – która przy braku rozeznania musi epatować wystarczająco silnym i wyrazistym natężeniem wartości. Nie może być to protest przeciwko nieprawidłowościom bo do uzasadnienia takiego zarzutu potrzeba by było wiedzy i rozeznania. Nieprawidłowości przy wyborze pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego są dla tych ludzi większym naruszeniem zasad demokracji niż niegdysiejsze zabiegi marginalizacji roli Prezydenta RP , którego sami przecież wybierali. Jednak same hasła walki o demokrację, walki o wolność słowa czy też walki z faszyzmem, nienawiścią i totalitaryzmem dają o wiele bardziej poręczną motywację do odszukania swojej tożsamości. Tak definiowany słuszny protest podlega także wszelkim zasadom modelu społecznego które francuski filozof i socjolog Guy Debord zdefiniował niegdyś jako „społeczeństwo spektaklu”.

Co najważniejsze jednak, wielu ludzi przekonano, że liberalizm, oparty na szacunku dla wolności jednostki i wolności jej wyborów, jest całkowicie pozbawiony wszelkich mechanizmów recenzji, oceny czy krytyki innych ludzi współtworzących wspólnotę. A tym samym leży u podstaw społeczeństwa zbudowanego nie na zasadach społecznej symbiozy ale „struktury sypkiej” złożonej z indywidualnych jednostek zajętych dbałością o własne interesy. Taki model społeczeństwa nie ma oczywiście nic wspólnego z wartościami liberalizmu a tym bardziej z modelem społeczeństwa liberalnego. Bardzo klarownie opisał to choćby William A. Galston w książce pt „Cele liberalizmu”:

Państwa liberalnego nie można interpretować zgodnie z argumentacją Michaela Oakeshotta jako pozbawionego celu stowarzyszenia obywatelskiego, działającego zgodnie z regułami przysłówkowymi. Państwo liberalne, tak jak każda inna postać wspólnoty politycznej, jest stowarzyszeniem celowym. [...] Państwa liberalnego nie da się też sensownie interpretować jako „neutralnego” w żadnym z obecnie przyjętych znaczeń tego terminu. Tak jak każda wspólnota polityczna, promuje ono jakąś wizję ludzkiego dobra, sprzyjając pewnym stylom życia i ograniczając inne.

Państwa liberalnego, na koniec, nie da się interpretować jako areny, na której mają się przejawiać bez ograniczeń „odmienności”. Liberalna jedność ogranicza różnorodność właśnie po to, aby ją zachować.” *

Liberalne społeczeństwo to zatem społeczeństwo zdolne definiować wspólne cele i uzasadniać drogi do własnego rozwoju. Liberalizm nie zwalnia z odpowiedzialności za całą wspólnotę, do tego potrzebna jest jednak rzetelna wiedza, informacja i misja opiniotwórcza mediów publicznych. Promowanie zdrowego trybu życia, jeżdżenia na rowerze czy stosowania wegetarianizmu nie wystarczy do kreowania nowoczesnego społeczeństwa liberalnego.

I właśnie to próbował ludziom powiedzieć minister Waszczykowski zapowiadając odinfantylizowanie mediów publicznych. Czy jednak miał szansę zostać zrozumiany...?

* William A. Galston „Cele liberalizmu”, Wydawnictwo “Znak”, Kraków 1999 (str. 19, 20)

5
5 (5)

5 Comments

Obrazek użytkownika tł

Świetny tekst.

Czy Waszczykowski miał szansę zostać zrozumiany? Nie. Wśród ludzi, którzy metaforę traktują dosłownie, a dosłowność metaforycznie - zależnie od potrzeby - nie miał.

Pzdr.
Obrazek użytkownika Max

Max
Ludzie nie są tacy głupi.
Oni chcą być tacy głupi.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika tł

To prawdopodobna hipoteza, ale wciąż tylko hipoteza ;-).

Z jednym w tym tekście zasadniczo się nie zgadzam. Otóż to, co obecnie uchodzi za liberalizm, nie wymaga dojrzałości. Wymaga tylko bezrefleksyjnej akceptacji. Najchętniej entuzjastycznej...
Obrazek użytkownika Max

Max
Ale odwrotna korelacja posiadanej wiedzy i odczuwanego błogostanu jest potwierdzonym (statystycznie) faktem... ;)
A cóż bardziej naturalnego niż nasze, jakże ludzkie, odwieczne dążenie do osiągnięcia szczęścia. ;)
*
"Obecnie uchodzi za liberalizm" - a, tak. Choć odniosłem wrażenie, że Autor z taką wizją liberalizmu raczej polemizuje.


 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Max

Max
"...większości ludzi i tak za wiarygodne i prawdziwe uznaje jedynie te informacje które pasują do ich przekonań."

No i w samo sedno.
Obrazowo można problem ująć tak: sformatowany światopoglądowo konsument informacji przypomina ćpuna. Jest uzależniony od codziennego "strzału", bez niego odczuwa potworny dyskomfort. Działka to odpowiednio spreparowany "news" pozostający w zgodzie z jego obrazem rzeczywistości, utwierdzający go we wcześnie powziętych przekonaniach.


Dla informacyjnego ćpuna nie jest ważne, czy informacja jest prawdą, półprawdą czy ordynarnym fałszem. Komentowana (w odpowiedni sposób) wypowiedź może być wyjęta z kontekstu czy przekłamana, nie ma to znaczenia, ćpun potrzebuje towaru.

Z drugiej strony, ta sama osoba nie przyjmie do wiadomości informacji zaprzeczających jej oglądowi rzeczywistości. Albo wyprze niewygodne info ("nie zauważy"), albo wytłumaczy sobie (o ile już wcześniej ktoś za nią tej operacji nie przeprowadzi), że źródło niewiarygodne - możliwości redukcji potencjalnego dysonansu poznawczego jest kilka.

I jeszcze jedno, na zakończenie.
Gdy czytam opinie, że politycy PiS powinni wypowiadać się ostrożniej, unikać dwuznaczności i kontrowersji, "bo przecież wiemy jakie są media" - ciężko mi się nie uśmiechnąć. Właśnie dlatego, że media są jakie są, nic się tutaj zrobić nie da. Dowolne kilka zdań zawsze można przeinaczyć, wyrwać z kontekstu, a na podorędziu pozostaje też niezawodna ordynarna blaga. Każdą wypowiedź, każdy tekst.

PS. Komentarz piszę, co prawda, z myślą o leminżym betonie, ale bez złudzeń: można być impregnowanym na fakty niezależnie od posiadanych poglądów politycznych...

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."

Więcej notek tego samego Autora:

=>>