Minister Sellin się zakiwał. Zresztą nie on jeden

 |  Written by Waldemar Żyszkiewicz  |  61
11 lipca 1943? 17 września 1939? A może jednak 1 września 1939? Wychodzi na to, że politycy mają problem ze zdroworozsądkowym oglądem świata. Że o dotrzymywaniu honorowych zobowiązań już nie wspomnę. 

Minister Jarosław Sellin, jak rozumiem nie z własnej inicjatywy, lecz realizując taktykę polityczną liderów swego ugrupowania, pozornie rzeczowo i przekonywująco dowodził dziś w Sejmie, że najlepszą datą dla upamiętnienia męczeństwa, poniesionego w czasie drugiej wojny światowej przez obywateli II Rzeczypospolitej Polskiej na Wschodzie, będzie data 17 września.

My uważamy, że z punktu widzenia długofalowej polityki i racji stanu ten symboliczny dzień męczeństwa nie powinien być wyznaczany na 11 lipca, bo to był mord ludobójczy, jeden z najbardziej tragicznych epizodów dotyczących męczeństwa Polaków na Wschodzie. Ale by go nie było, gdyby nam państwa nie rozebrali hitlerowscy Niemcy i Sowieci – przekonywał Sellin.

Słabości, że ujmę rzecz delikatnie, takiego sposobu argumentowania jest kilka. Przede wszystkim, warto przypomnieć, że tym bardziej nie byłoby 17 września, gdyby dwa i pół tygodnia wcześniej nie doszło do agresji Niemiec na Polskę. I gdyby jeszcze o osiem dni wcześniej nie został zawarty pakt Hitler–Stalin, przez grzeczność nazywany dość  powszechnie, ale przecież nietrafnie paktem Ribbentrop–Mołotow. 

Warto też zauważyć, że to Niemcy pofatygowali się do Moskwy, nie odwrotnie, więc to im przede wszystkim zależało, toteż może minister Sellin rozważyłby jednak datę 1 września? W końcu całe ludobójcze zło drugiej wojny światowej zaczęło się właśnie wtedy, od wizyty szkolnego pancernika Schleswig-Holstein na Westerplatte we wczesnych godzinach porannych?
 

Drugą słabością daty wskazanej przez wiceszefa resortu kultury w rządzie Beaty Szydło jest to, że taka zbiorcza (by nie rzec kolektywna) data upamiętnienia polskich ofiar na Wschodzie, przywołująca głównie skojarzenia z ludobójstwem katyńskim i ogromem zbrodni sowieckich na Polakach skutecznie przykryje okrutne i programowe przecież ludobójstwo dokonanywane przez szowinistycznych bojowców ukraińskich z OUN-UPA.

Problem jednak w tym, że o ile pamięć o Katyniu – w PRL-u,  państwie wasalnym wobec Sowietów ze zrozumiałych względów blokowana – po roku 1989 trafiła już do szerokiej świadomości, a ofiary sowieckich zbrodni doczekały się co najmniej przyzwoitego upamiętnienia, o tyle w suwerennej podobno III Rzeczypospolitej, pamięć o ofiarach ludobójstwa ukraińskiego nadal pozostaje w zasadzie wyłącznie przedmiotem zabiegów prywatno-społecznych: środowisk kresowych, lokalnych, kościelnych.

Po przeszło siedemdziesięciu latach, jakie upłynęły od zakończenia wojny, wymordowanie 100 do 150 tysięcy osób cywilnych: dzieci, kobiet i starców za to tylko, że byli Polakami, wciąż przegrywa z mirażem politycznych rachub oraz geopolitycznych rozgrywek. Państwo polskie po roku 1989, bez względu na zmianę kolejnych ekip, zachowywało wobec tej tragedii zdumiewający dystans, raz po raz zwodząc środowiska Kresowian niedotrzymanymi obietnicami. Wreszcie w zeszłorocznej kampanii Prawo i Sprawiedliwość obiecywało ostatecznie załatwić tę sprawę.
 
*
Od połowy czerwca wydawało się, że dzięki jasnemu stanowisku grupy posłów PiS skupionych wokół Michała Dworczyka wszystko zmierza do pomyślnego finału. Ale tylko do chwili, gdy o nowych ustaleniach korzystnych dla strony ukraińskiej Kresowianie – szerzej ci obywatele RP, dla których sprawa wołyńskiego ludobójstwa pozostaje fundamentalnie ważna – dowiedzieli się z wpisu Andrija Parubija na twitterze.

Nie sposób sądzić, żeby Marek Kuchciński samodzielnie poczynił te ustalenia podczas rozmów ze swym ukraińskim odpowiednikiem. Trudno uwierzyć, żeby marszałek sejmu nie wiedział, że w rozmowie weźmie też udział Jurij Szuchewycz, syna Romana. Sprawę próbował jeszcze ratować senator PiS Jan Żaryn, który zapewniał, że dawny komendant Majdanu wykorzystuje tylko grę dat i słów, że zadość czyniąca historycznej prawdzie, sprawiedliwa uchwała zostanie podjęta w dniu 11 lipca br.

Dziś okazało się, że miał rację ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który sygnalizował, że na PiS będą wywierane przemożne naciski. Niestety, grupa sprawiedliwych parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości okazała się politycznie słabsza. Dlatego po raz kolejny upamiętnienie zbrodni na Kresowianach przegrało ze swoistym kunktatorstwem polityków. Mało tego, że nie przynoszącym im ani naszemu państwu chluby, to jeszcze, wbrew temu co próbują głosić, strategicznie błędnym. 

Ponawiana argumentacja o geopolitycznej drażliwości problemu i wrażliwości historycznej Ukraińców, którą Polska powinna jakoby uszanować mimo zerowej wrażliwości czy wręcz arogancji strony przeciwnej – już tylko irytuje. I nasuwa myśl o potrzebie radykalnej przebudowy krajowej sceny politycznej.


ilustracja z:http://i.iplsc.com/jaroslaw-sellin-w-prywatnych-domach-przez-lata-byly-g...
Hun
 
5
5 (5)

61 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Zobaczymy co zrobią Ukraińcy. Ostatnia pielgrzymka Poroszenki i Sawczenko wskazuje na to, że rozpaczliwie potrzebuja pomocy. Ponieważ okazało się, że to nie Ukraina, ale Polska jest w centrum zainteresowania Obamy, więc może będą bardziej powściągliwi.
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...toteż odpowiadam. Skończyło się niby dobrze, ale kiepsko. Bo jednak po ogromnej mobilizacji oraz niepotrzebnej nerwówce dla obu stron: wołyniaków i patriotów oraz kunktatorów-taktyków.

W sumie, brak radości, dominuje raczej poczucie, że oczywiste sprawy trzeba było niejako wydzierać z gardła. Poza tym, sejm będzie (o ile będzie) spóźniony z tą uchwałą. Poza wszystkim, uchwała o wspomnieniu ofiar ludobójstwa sprawy nie załatwia.

Naprawdę potrzebna jest ustawa, aby zapobiec przedawnieniu się zbrodni, aby niemożliwe stało się w Polsce sławienie zbrodniarzy oraz pojawianie się w przestrzeni publicznej symboli OUN-UPA.

Potrzebny jest również program uhonorowania sprawiedliwych Ukraińców, którzy pomagali polskim sąsiadom czy powinowatym, a zwłaszcza uhonorowania tych z mieszanych małżeństw, którzy zapłacili życiem za nieprzyjęcie szowinistycznej ideologii OUN-UPA w praktyce.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika fritz

fritz
czy to Zydow, czy to Ukraincow sprowadza sie do tego,  ze Polacy zgadzaja sie na to zeby byc szambem obrzucani, pozbawiaja sie godnosci wlasnej i ponosza olbrzymie straty wizerunkowe.

Przykladem jest Jedwabne. Wystarczy przeprowadzic do konca ekshumacje przerwana przez Zydow, kiedy okazalo sie, ze Niemcy mordowali ich strzelajac do nich, aby zatrzymac i odwrocic ten stek zydowskich klamstw.

 
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Witam Panie Waldemarze!
Kiedy pisałam swoją notkę, nie znałam Pana oceny. Ostatnio mało zaglądałam gdziekolwiek poza radiem i Twitterem (wytrzymałość zmęczeniowa). Mam identyczne spostrzeżenia, jeśli chodzi o rozegranie tematu, ale wciąż ufam, że są wyższe racje, dla których kolejny raz wystawiono Kresowiaków do wiatru.  Może to tylko moje  uleganie przkonywującej narracji doradcy prezydenta, prof. A. Zybertowicza? ;-)
Wkrótce się przekonamy, bo przebieg wizyty prezydenta na Ukrainie wszystko odsłoni. 
Mnie najbardziej wkurza, że niektórzy (może agantura wpływu, a może tylko pożyteczni idioci) wzmacniają fałszowanie historii, a z drugiej strony emocjonalne negowanie zarówno próby ratowania sytuacji przez Sellina jak i uchwały Senatu. 
Jeśli chodzi o politykę to zgadzam się z Pana oceną i przyznam, że w najśmielszych przewidywaniach nie sądziłam,  że nie będzie 11 lipca ustawy o  Dniu Pamięci Ludobójstwa. Nie znam ostatecznych motywów,  ale podobnie oceniam datę 17 września. To próba rozmazania winy OUN i UPA. Ten numer nie przejdzie, z czego chyba zdał sobie sprawę JK i dlatego w uchwale Senatu jest apel o powrót do daty 11 lipca i zapowiedź uchwały Sejmu. Pożywiom, uwidim, jak mówią  nasi "bracia" ze wschodu. 

Wciąż mam nadzieję, że nie będzie w czasie wizyty prezydenta na Ukrainie faszywych gestów, które ten fatalny błąd utrwalą. Kiedy prezydent mówi o kontynuowaniu polityki Lecha Kaczyńskiego, to zaczynam się martwić, że również jego błędy.
Oby nie zagłaskano kota na śmierć. ;-)

Pozdrawiam serdecznie
Katarzyna
 
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
dobrze to rozumiem, tym bardziej że sam bywam w sieci nieregularnie, od czasu do czasu. Wszystkiego człowiek i tak nie połknie, zresztą z racji higienicznych nawet nie powinien : )

Z kilku względów nie chciałem wracać do tego tematu, ale sprowokował mnie kuriozalny List Ukraińców do Polaków z początków czerwca. Napisałem tekst, który został opublikowany w 24 numerze „Do Rzeczy”:  http://waldemar-zyszkiewicz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=760&Itemid=57

Podjęta prawie w tym samym czasie aktywność posła Dworczyka i senatora Żaryna pozwalała przypuszczać, że po 27 latach nominalnej suwerenności zadawnioną sprawę uhonorowania pamięci ofiar ukraińskiego ludobójstwa uda się w sposób cywilizowany załatwić. Dopiero wyjazd marszałka Kuchcińskiego, wpis na twitterze Parubija oraz dziwne lansady ministra Sellina z datą sprawiły, że wróciłem do tematu.

Doprawdy trudno mi zrozumieć, dlaczego polityka w tym zakresie tzw. naszej strony jest nie tylko naganna moralnie, ale przede wszystkim całkowicie chybiona strategicznie. Polska strona, bez najmniejszych ku temu powodów, zachowuje się jak niedźwiedź z Akademii Smorgońskiej. A strona ukraińska nie tylko ma gdzieś naszą wrażliwość historyczną, ale jeszcze czuje się w prawie dyktować, co nam wolno, a co nie, bo jak nie ich posłuchamy to... Kuriozum!

PS Cała nasza polityka zagraniczna po roku 1989 wobec sąsiadów ze Wschodu jest durna, więc kompletnie przeciwskuteczna. Pokorna wobec bezczelnych i aroganckich władz Litwy czy Ukrainy, natomiast bezsensownie twarda wobec Białorusinów, którzy nam niczego złego nie zrobili. Niemcy, Francja, nawet Stany robią z Kremlem różne interesy, a nam każą się srożyć na Łukaszenkę, który szuka jakiejś odskoczni od objęć Putina. I my posłusznie to robiąc, sami sobie szkodzimy...

Jest dla mnie jasne, dlaczego tak działali Kuroń, Michnik czy Sikorski, ale dlaczego nasza strona wciąż ten kurs utrzymuje?
  
Serdecznie Panią pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Dziękuję,dziękuję Panie Waldemarze,  za odpowiedź i może jescze słówko w tej sprawie, choć dziś ma być przyjęta Uchwała zamykająca temat, z naszej strony przynajmniej.

Doprawdy trudno mi zrozumieć, dlaczego polityka w tym zakresie tzw. naszej strony jest nie tylko naganna moralnie, ale przede wszystkim całkowicie chybiona strategicznie.

Wielokrotnie prezydent Andrzej Duda podkreślał, że jest kontynuatorem polityki Lecha Kaczyńskiego, a ta była podporządkowana budowaniu Międzymorza za wszelką cenę. Powiedział to pośrednio prof. Zybertowicz w Klubie Ronina. Czy skuteczna? Udało się solidarnie obronić Gruzję, ale na dalszą metę nie miała ona znaczenia, ponieważ ani Ukraina była państwem wolnym, ani oligarchom nie zależało na tej wolności, skoro do tej pory nie uszczelnili granic wschodnich.
Zgadzam się z Panem, że to Ukraińcy powinni zabiegać, by Polska była ich adwokatem. Nie sprzyja temu hołubienie potomków rezunów i wroga Polakom działalność Związku Ukraińców w Polsce, który wyraźnie jest pod wpływem organizacji ukraińskich w Kanadzie.   Wiele w tej kwestii może wyjaśnić lektura rozpraw Wiktora Poliszczuka.
Polska polityka wobec Ukrainy to próba wyrwania ich z objęć rosyjskich w naszym strategicznym  interesie. Problem w  odpowiedzi czy sami Ukraińcy tego chcą, czy w ogóle Ukraińcy dojrzeli do niepodległego państwa.
Na oko widać, że zdania są u nich podzielone.
Pozdrawiam
Katarzyna

Ps. Odrębną sprawą jest postawa środowisk Kresowiaków. Z moich obserwacji tego środowiska na Warmii  wynika, że ich sympatie polityczne (zwłaszcza do PSL) pozwalają na rozgrywanie wyborcze tematu ludobójstwa  OuN i UPA.

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Powiem tylko króciutko, dziś koncept Międzymorza to ani nie jest pomysł Rzeczypospolitej, ani dla Rzeczypospolitej. Ubieranie Polski w Międzymorze zaczął Friedman Jr z dekadę temu. Tu idzie o zupełnie inne interesy niż Polaków. Sprawa Ukrainy jest w świecie bardzo cynicznie rozgrywana, z udziałem wszystkich wielkich aktorów. I nie tylko jeden Putin jest winien.

Sytuację na Ukrainie świetnie Pani scharakteryzowała, wystarczy uważnie przyjrzeć się rządzącym tam postaciom, także tym obecnym. Obawiam się, że najwyższą cenę (np. podziału terytorium oraz neokolonialnego wyzysku) zapłacą Ukraińcy. Ale jeśli polskie władze nie będą szalenie uważne, to nasz kraj też może oberwać za wyciąganie ukraińskich kasztanów z ognia. W dodatku, wyciąganie nie dla siebie, lecz w interesie pewnych środowisk, nie tylko z USA. 

Od Andrzeja Dudy oczekiwałbym własnej sensownej koncepcji prezydentury, bez mnożenia deklaracji o Lechu Kaczyńskim i Międzymorzu. Nb. jeśli ktoś faktycznie miałby aspiracje do przewodzenia w regionie, to absolutnie nie należało zaakceptować traktatu lizbońskiego. Ta niedobra zmiana w UE, o której dziś się tyle mówi, bez klepnięcia TL nie byłaby możliwa.

PS Że Kresowian łatwo da się rozgrywać? Dziwi się Pani? Po tylu latach rozgoryczenia i poczucia odrzucenia, po przeżyciu tylu zawodów trudno oczekiwać, żeby było inaczej.

Serdecznie pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Panie Waldemarze, przyznałbym byc może Panu rację w kwestii Wołynia, ale Pan zawsze chce i żąda więcej, i więcej. "Nie zna Pan umiaru" - powiedziałbym z wielką dozą emfazy i w wielkim cudzysłowie wink I to mnie powstrzymuje przed uznaniem pewnych racji, bo zawsze mam w tyle głowy: "a co będzie dalej? jakie żądania będą następne?".

W PiS najwyraźniej starły się dwie koncepcje układania się z Ukraińcami. Wyszedł tzw. "zgniły kompromis". On co prawda nikogo nie zadowala, a co więcej może pogłebic problemy, ale też nie jedzie "po bandzie". Nie zamknięto Ukraińcom drogi do przyjaźni z Polską - ale to najwyraźniej też sie Panu nie podoba, bo to jest to okrrrropne międzymorze. Czyli amerykańska okupacja laugh Tylko tak się składa, że istnienie międzymorza jest także w interesie Chin, o czym świadczy znana inicjatywa 16+1, gdzie Polsce przyznano miejsce junior partnera Chin (in spe).

Oczywiście możemy sie obrazić na koniunkturę i wybrać coś w rodzaju splendid isolation, ale tzw. neutralność naszego kraju oznaczała prędzej czy później kłopoty dla naszego kraju.

Przy okazji o międzymorzu:
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Nie dlatego, żebym nie śmiał :) lecz dlatego, że raczej nie podejmuję już starań, które nie rokują sukcesu. Toteż niczego nie żądam, przedstawiam tylko swoje opinie. Tyle.

W PiS-ie starły się dwie koncepcje? Czyżby? A kto tam może skutecznie powalczyć z liderem?

Pan całkiem nietrafnie wnioskuje z mych słów, co mi się podoba, a co nie. Inaczej, chce Pan sobie mnie ustawić do punktującego ciosu. Międzymorze nie jest okropne, tylko dziś po prostu dla nas nierealne. Ot, chcą sprytniejsi uprawiać sobie polskim kosztem geopolitykę, grając na naszych ambicjach. Pan, jako młodzian, w to wchodzi. Ja i kilku innych - już nie :) 

Friedmanowskie Międzymorze nie jest Chinom do niczego potrzebne, ono ma raczej zablokować Jedwabny Szlak, do którego bardzo dobrze, że zgłosiliśmy akces. Duże brawa dla Andrzeja Dudy.

Amerykańska okupacja? Żeby ona chociaż faktycznie była amerykańska :) Strasznie Pan aktywny w tej kwestii, Jakubie.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Chciał Pan napisać "nadaktywny"? wink

Nie, nie chodzi o cios. Chodzi mi o to, że od wąskiego problemu Wołynia zbyt łatwo przechodzi Pan do szerszego problemu Międzymorza. To znaczy: jezeli odniósł Pan, powiedzmy w wielkim cudzysłowie, jedno "zwycięstwo" symboliczne, to zaraz chce Pan obalic projekt, który ze sprawą Wołynia jest zaledwie luźno powiązany. Dlaczego? Czy tylko dlatego, że Friedman dostał od Chodakiewicza jakąś książkę, nagle odkrył, że istnieje Polska i zaczął nam schlebiać? Przeciez projekt międzymorza to projekt na lata. A Amerykańcy odkryli go stosunkowo niedawno, nie jest to oryginalnie ich pomysł.

Na dziś potrzebujemy wstępnego sojuszu państw międzymorza. Ten sojusz może sie rozpaść po kilku miesiącach albo po kilku dniach - to nie ma znaczenia. Wazne, żeby do tego projektu co jakiś czas wracać. W międzyczasie zaś pracowac nad podstawami projektu: ideologią, bibliografią, kartografią, pracami analitycznymi, kontaktami międzyludzkimi z krajów międzymorza, założeniem szkoły języków międzymorza, tworzeniem instytucji. Musimy na przykład wiedzieć w których krajach międzymorza są strategiczne ośrodki przemysłu, które nie mogą się dostać w ręce obce i działać aktywnie, aby się w obce ręce nie dostały. Przykładowo: fabryka uzbrojenia w Charkowie.

Ale, oczywiście, poświęcenia są konieczne. Wyprawa gruzińska Lecha Kaczyńskiego to jeden z wielu kamieni węgielnych pod międzymorze. Wtedy udało mu się to przeżyć i wyjśc cało. 10.04 już nie. Jednak musimy stale komunikować Europie Srodkowej, że jesteśmy gotowi i stale czekamy na reakcję zwrotną. Jedni odpowiedza, inni sie wypną. Ale nam nie wolno się zniechęcać i kwękać.
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
napisałem dokładnie to, co chciałem. Pan jest zabawny, ale Pan tego nie dostrzega. Rozmówcom przypisuje Pan różne intencje, a sam w kółko powtarza jedno. Można i tak, ale to nie jest żadna argumentacja, więc nie ma też specjalnej siły perswazyjnej :) 

Przejście od szczegółu do ogółu to zwykła zasada indukcji. Uprawniona. Ale Pan wyraźnie zapomina, że ja mówiłem wyłącznie o sprawie ludobójstwa oraz o niedopuszczalnej, w dodatku głupiej gloryfikacji zbrodniarzy. Bo przecież to nie żadni bojcy UPA wywalczyli Ukrainie niepodległość, lecz zapewniła ją wyłącznie sprzyjająca koniunktura geopolityczna.

Pan z kolei głosi tezę, że ze względów na taktykę obronną wobec Rosji mamy udawać, że sto tysięcy rodaków nie zostało zabitych z wyjątkowym okrucieństwem, bo Polska musi wraz z Ukrainą robić mityczne Międzymorze. Niech Pan sam znajdzie określenie dla takiej postawy...

Jasne, że koncept Międzymorza nie jest amerykański i że to nie Chodakiewicz podpowiedział go niezbyt mądrej administracji w Waszyngtonie, lecz ktoś zupełnie inny. I Pan wie równie dobrze jak ja, kto to zrobił. Potrzebuje Pan sojuszy? Niech je Pan zawiera. Chce się Pan poświęcać? Proszę bardzo, ale nas z Panem Romanem proszę zostawić już w spokoju :)

Tym, co przekreśliło szansę na podmiotowość Polski w naszym rejonie Europy, było po pierwsze nieodzyskanie realnej niepodległości, po drugie, akces do Unii (w dodatku, na fatalnych warunkach), i wreszcie, już definitywnie - klepnięcie traktatu lizbońskiego, czyli zgoda na dyktat Berlina. Taka to i była polityka Jagiellońska...

Co powiedziawszy, definitywnie kończę rozmowę, bo nic bardziej jałowego nad wysłuchiwanie powtarzanych ad libitum zaklęć entuzjastów, że "potrzebujemy Międzymorza".

PS Nie mam żadnego poczucia zwycięstwa, ani w cydzysłowie, ani bez. Bo ja nie prowadziłem walki, tylko upominałem się o elementarną przyzwoitość i racjonalność prowadzonej polityki. Uchwała to jedynie symbol, Kukiz ma rację. Trzeba jak najszybciej przyjąć ustawę zakazującą gloryfikacji banderyzmu w Polsce.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Strony

Więcej notek tego samego Autora:

=>>