Moja walka z nałogiem.

 |  Written by Recenzent JM  |  53

Niektórzy mają łatwiej. Papierosy, alkohol, czy narkotyki można znienawidzić. A z nałogiem, którego się nienawidzi, łatwiej jest walczyć.

Ja lubię jeść „krówki”. Mało tego – od słodyczy jestem uzależniony.

Przepadałem za nimi od momentu zjedzenia tej pierwszej, czyli od czasów prawie już zamierzchłych. Teraz też, mimo podwyższonego poziomu cukru, zdarza mi się jeszcze po nie sięgać - choć muszę się przyznać, że kiedy żona mnie na tym przyłapie, to radość z ich smakowania jakby nieco przygasa. Ale co robić?

Słyszeliście może o jakimś klubie anonimowych zjadaczy „krówek”? No właśnie, czyli jednak sam muszę walczyć z tym uzależnieniem.

Jakiś czas temu trafił mi się taki „krówkowy” dzień. Udało mi się wygrzebać z jakiejś zapomnianej kieszeni kilka odłożonych na później „krówek”. Żony w pokoju akurat nie było, więc mimowolnie usta same złożyły mi się do uśmiechu i nawet się nie zorientowałem, kiedy ręce odwinęły z pierwszej „krówki” papierek. „Krówka” powędrowała niezwłocznie do ust, zaś papierek już miał powędrować do kosza, kiedy zauważyłem, że po jego wewnętrznej stronie jest jakiś napis. Założyłem okulary i przeczytałem:

„- Jedna krówka nie czyni wiosny”.

Zgodziłem się z tą odkrywczą myślą bez jakichkolwiek oporów, a ręce w tym czasie zdążyły już następną „krówkę” wyciągnąć z kieszeni. Nie wiem jak Wy, ale ja wciąż czekam na wiosnę.

Po chwili druga „krówka” była „rozebrana” z papierka i wzorem tej pierwszej wędrowała do ust. Na papierku zaś znalazłem następny napis. Brzmiał on tak:

„- Pomyśl pozytywnie”.

Pomyślałem i po chwili było już po trzeciej „krówce”. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mam jeszcze aż tak szybkie i sprawne ręce. Przez głowę przeleciała mi wprawdzie niesforna myśl, że gdybym nie zjadł tej trzeciej, to pewnie byłoby dla mnie zdrowiej, a na dodatek pozostałaby mi na później jedna „krówka” więcej. Ale zaraz pojawiła się inna, też sensowna myśl, że „nie czas żałować róż...”, więc nie ma co rozpaczać, że tej „krówki” już nie ma. Zresztą w kieszeni miałem jeszcze dwie. Przeczytałem kolejny napis, który brzmiał tak, jakby mi kto czytał w myślach.

„- Nie czas żałować krówek”.

To mnie pobudziło do działania i sięgnąłem po następną „krówkę”. Oczywiście tylko z czystej ciekawości, co też tym razem napisano na papierku. A, że ręce chciałem mieć wolne, „krówkę” musiałem gdzieś na ten czas odłożyć. Uznałem, że nie znajdę lepszego miejsca niż moje usta i stało się. Znikła czwarta krówka, ale miałem papierek i ostatnią krówkę w kieszeni. Przeczytałem więc hasło na kolejnym papierku.

„- Nie jesteś sam”.

Odruchowo odwróciłem głowę. Rzeczywiście, żona stała w drzwiach i kręcąc z dezaprobatą głową patrzyła, jak się zajadam słodyczami. Cóż było robić? – Ze skruszoną miną wyjąłem ostatnią „krówkę” z kieszeni i podzieliłem się z żoną. W końcu tworzymy małżeńską wspólnotę.

I wierzcie mi, lub nie, ale wcale nie było mi żal tej ostatniej „krówki”.

Dzięki żonie jestem teraz o jedną „krówkę” zdrowszy, a „krówki” - jak to „krówki”. Już znowu kolejne ich stadko czeka z utęsknieniem, by zrobić przyjemność swojemu właścicielowi, czyli mnie.

A niech tam, nie dam im dłużej czekać i chyba się poczęstuję.

Przecież nie jestem bez serca.

 

PS. Czy nie miałem racji pisząc, że niektórym jest łatwiej?

5
5 (10)

53 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Przyznam szczerze, że wafli z taką masą kajmakową nigdy nie próbowałam. To może być dobre smiley.
W moim domu wafle zawsze robiło się na wzór torcików "pischinger", czyli z ucieraną masą wykonaną z mleka, cukru pudru, migdałów, kakao i masła. Czasem z dodatkiem odrobiny alkoholu - koniaku, winiaku lub rumu.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
I papierków nie trzeba było odwijać... Ze swej strony polecam masę do mazurka zrobioną z cytryn i pomarańczy. Są dwie metody:
Metoda 1 (dla wytrwałych o silnych rękach)
Surowe cytryny i pomarańcze w całości przecieramy na tarce o grubych "okach", ewentualnie mielimy w jakowymś malakserze, ale krótku, żeby nie zrobiła się jednolita masa. Następnie smażymy z cukrem na patelni, uwazając aby nie przypalić i cały czas mieszając. Gdy masa zrobi się gęsta i kleista wylewamy na kruche ciasto. Dajemy ostygnąć i przeschnąć. Mazurek nazajutrz jest gotowy.
Metoda 2 (dla leniwych lub o osłabionych rękach)
Rzeczone cytrusy gotujemy w małej ilości wody, ugotowane przecieramy na tarce, mieszamy z cukrem, smażymy na patelni i dalej jak na wstępie.
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Czegoś takiego jeszcze nie próbowałem. Ale mam nadzieję, iż jeszcze tyle życia przede mną, że zdążę spróbować. Myślę, że i żonie będzie smakować.
Pozdrawiam.

Strony

Więcej notek tego samego Autora:

=>>