Niedyskretny urok rozmów niekontrolowanych

 |  Written by Seaman  |  2

Zdarzają się takie przypadki, że w Gazecie Wyborczej nikt już nie może sobie poradzić z tematem, nawet kolegium redakcyjne jest bezsilne i wtedy ostatnią deską ratunku jest  Agnieszka Kublik. Tak jest z ekspertyzą IES, w której biegli między innymi wykluczyli długotrwałe przebywanie ofiar tragedii smoleńskiej w atmosferze dużego stężenia tlenku węgla, czego skutkiem byłoby zatrucie. Redaktor Kublik poszła za tym tropem niczym ogary z powieści Żeromskiego i wykoncypowała, że taka konkluzja raportu wyklucza także i wybuch, i pożar i zamach.

Jednak wyrafinowane kryterium Kublik - że zatrucie tlenkiem węgla jest niezbędnym warunkiem zaistnienia wybuchu - już dawno zostało obalone przez niekwestionowany czas przebiegu katastrofy. Albo samolot uderzył w brzozę i niemal natychmiast spadł,  rozbijając się w drobny mak, a pasażerowie  równie nagle zginęli. Albo nastąpił wybuch i samolot rozleciał się także natychmiast, powodując w tej samej niemal chwili śmierć pasażerów. W obu przypadkach nie ma szans na długotrwałe przebywanie w atmosferze tlenku węgla, czyli zatrucie.

Wygląda więc na to, że śledcza Kublik rozwiązuje zagadki, które w pocie czoła sama wymyśla. Zupełnie jak ci strażacy-podpalacze, którzy wzniecają pożary, żeby wykazać się przy ich gaszeniu. Jak długo musi trwać pożar w samolocie, żeby pasażerowie zdążyli zatruć się tlenkiem węgla i spełniło się kryterium Kublikowej? Gazeta Wyborcza jeszcze nie zajęła stanowiska w tej kwestii, ale jest nadzieja, bo gdzie Michnik nie może, tam babę pośle. Na kłopoty Kublik.

Stanisław Ciosek, były sekretarz KC, członek BP i ambasador RP , oświadczył, że gdyby był na miejscu Putina, to „by nie wchłaniał Krymu, ale by nim grał”. Ciekawe czy Putin się kiedykolwiek zastanawiał, co by wchłaniał i czym by grał, będąc na miejscu Cioska? Niestety, Putin nie jest tak wylewny jak Ciosek i świat nie pozna wersji drugiej strony. Czyli ostatnie słowo w kwestii Krymu będzie już na zawsze należało do Cioska. 

Ponieważ zbliżają się wybory i sam premier ostrzega przed wojną, więc nie mogę się powstrzymać przed taką reminiscencją. Podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku szefem kampanii wyborczej PO był niejaki Grzegorz Schetyna, mało kto już dzisiaj o tym gościu pamięta. Otóż on ostrzegał wówczas naród, że jeśli wygra Jarosław Kaczyński, „to będzie wojna z rządem PO i klincz, z którego nic dobrego nie może wyniknąć”. Niestety, ów Schetyna zataił wtedy, że jak wygra Bronisław Komorowski, to i tak będzie wojna Kaczyńskiego z rządem PO, a na domiar złego rząd PO szykuje się do wojny z Rosją. Klincz jest zatem podwójny. Tego Schetynę powinno się teraz odszukać i postawić przed Trybunałem Stanu.

Wczoraj osłabił mnie minister Arłukowicz. Ktoś mi doniósł, że w celu zlikwidowania kolejek do lekarzy, ministerstwo zdrowia zamierza stworzyć centralny elektroniczny system kolejkowy. Nie uwierzyłem, bo wydawało mi się, że taki surrealizm przerasta możliwości nawet tej olsenowskiej ekipy. Ale sprawdziłem i potwierdziło się, powiedzieli tak w dzienniku TVP. Jestem cały czas trochę oszołomiony tym pomysłem, ale powoli dochodzę do siebie. Za wczesnej komuny, jak zabrakło mąki, to utworzono centralny zarząd młynów. Dlaczego nie powołać Centralnego Zarządu Kolejek w Służbie Zdrowia, skoro jest urzędowy precedens? 

Henryka Krzywonos, intensywnie lansowana na spiritus movens strajku w sierpniu 1980 oraz generalnie na  perpetuum mobile Solidarności, wybiera się do Parlamentu Europejskiego. Pytana, co ma zamiar tam robić, odpowiada, że nie chce robić niczego, tylko to samo, co do tej pory robiła, czyli pomagać ludziom, którym żyje się bardzo ciężko. Zanosi się więc na to, że może strawić całą pierwszą kadencję na poszukiwanie wśród europosłów takich, którym żyje się ciężko. A i w drugiej kadencji nie przyjdzie jej łatwo wypełnić swoje posłannictwo. To nie lepiej zostać parlamentarzystą w Sejmie? Tutaj bieda ludzka przychodzi do parlamentu i sama szuka posłów.

Donald Tusk spotkał się na sejmowym korytarzu z rodzicami niepełnosprawnych dzieci, którzy słusznie mu zarzucili, że jest kłamcą, bo nie dotrzymuje danych im obietnic. Jednak pewna racja jest również po stronie premiera. To spotkanie nie pozostawia bowiem wątpliwości, że premier słusznie robi, unikając od siedmiu lat spotkań z dociekliwymi dziennikarzami. Tylko rozmowy kontrolowane pozwalają mu utrzymać pozę męża stanu.

 PS. Zapraszam także do czytania cyklu "Alfabet Szczerego Przywódcy" mojego autorstwa, a publikowanego w każdą sobotę na portalu wSumie.pl. Dzisiaj litera "B" : http://wsumie.pl/tylko-u-nas/102386-b-jak-bartoszewski?notspam

Edit foto SK źródło: http://www.fotosik.pl

5
5 (6)

2 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Jakoś tak się dziwnie składa, że każdy kolejny wprowadzany system elektroniczny czegokolwiektam, jest doskonałą okazją do kolejnego przekrętu na parę setek milionów. I takie są, jedyne jak dotychczas, namacalne efekty unowocześniania wszelkich systemów.

Dzięki za tekst i okazję do uśmiechu w sobotnie przedpołudnie. Nawet jeśli ten uśmiech jest nieco krzywy :) Passus o Ciosku - rozbrajający :)))
Obrazek użytkownika Danz

Danz

Zanosi się więc na to, że może strawić całą pierwszą kadencję na poszukiwanie wśród europosłów takich, którym żyje się ciężko.
 

Genialne, poprawiłeś mi humor.
Dzięks.wink
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Więcej notek tego samego Autora:

=>>