Wybory 2015 porażką polskich astrologów

 |  Written by Docent zza morza  |  8

Zajrzałem na blog czołowego polskiego astrologa – Piotra Piotrowskiego – który podobnie jak cała branża - głosił przed I turą wyborów sukces Komorowskiego, bo ciekawiło mnie – co mogło im pójść nie tak?

Garść cytatów:

1. "Wniosek płynie z tego jednoznaczny: Bronisław Komorowski powinien wygrać wybory prezydenckie."

Ale po I turze umieścił taki dopisek:  [11.05.2015: "Horoskop pierwszej tury wyborów nie sprawdził się modelowo. Faworyt sondaży, jakim był Bronisław Komorowski, a którego przyporządkować należało do domu pierwszego, nie miał w tym kosmogramie wielkich szans, mógł jedynie bazować na słabości konkurentów. Ci zaś – wbrew przewidywaniom – okazali się nokautujący i na prowadzenie wysunął się główny rywal – Andrzej Duda, który zdaje się jest teraz faworytem (notabene nie znam astrologa, który przewidział taką sytuację)". http://piotrpiotrowski.blog.onet.pl/2015/05/01/kto-wygra-wybory-prezydenckie-2015/

2. Horoskop dnia wyborów
"Jest to horoskop, który stawia się na dzień (wschód słońca) wyborów. Interpretuje się go zgodnie z regułami horarno-elekcyjnymi. Pierwszy dom i jego władcę przyporządkowuje się faworytowi sondaży, natomiast dom siódmy i jego władcę rywalowi." http://piotrpiotrowski.blog.onet.pl/2015/05/11/jak-astrologowie-przewiduja-wyniki-wyborow/comment-page-1/#comment-3317                                                                                                               …................................

Umieściłem tam kilka komentarzy, które po obróbce redakcyjnej zamieszczam  w formie notki również tutaj.

Bardzo dobrze, że odsłania Pan przed czytelnikami kulisy warsztatu…

Bo ta błędna prognoza wyborcza nie stanowi porażki astrologii, będąc jedynie porażką astrologów.

Bo jej źródłem jest, moim zdaniem, wierność pryncypiom astrologii bez wzięcia poprawki na polskie realia społeczno-polityczne.

Po prostu padł Pan – jak pańscy koledzy po fachu oraz miliony obywateli w ostatnich latach – ofiarą kłamstw i manipulacji medialnych biorąc iluzję świata przez nie kreowanego za obiektywną rzeczywistość.

A skoro nawet polscy astrolodzy - inteligentni, dysponujący wielką wiedzą oraz nawykli do błyskotliwych analiz ludzie - tak się dali omotać szajce hosztaplerów, miglanców i pospolitych oszustów - to czegóż tu wymagać od przeciętnego leminga karmionego religią "zielonej wyspy" oraz kultem "dobrej ciotki z unii"?

I astrologia, i Pan mieliście oczywiście rację – bo wygrał FAWORYT – tyle, że Komorowski tak naprawdę nigdy nim nie był :-)

Gdyż prezentowany - a nawet nachalnie wbijany Polakom do głowy - obraz dominującego nad rywalami i zdecydowanie przed I turą prowadzącego prezydenta nigdy nie był prawdziwy.

A przed decydującym starciem to przegrywał on przecież z A. Dudą we wszystkich głosowaniach internetowych w stosunku 30:70, a u bukmacherów 45:55 – co wydaje się być wynikiem zbliżonym do faktycznej przewagi prezydenta-elekta, chociaż mogła być ona jeszcze większa – biorąc pod uwagę fakt trwałego „niedoszacowania” strony opozycyjnej w sondażach o 5-10% i takiegoż równie utrwalonego „przeszacowania” strony rządowej.

Bo „sondaże” w naszej „ułomnej demokracji” - jaką przecież oficjalnie na świecie jest III RP – to nigdy nie mają odzwierciedlać preferencji wyborczych obywateli – bo one mają te preferencje AKTYWNIE KSZTAŁTOWAC!!!

Andrzej Duda ma b. wyraźne wskazanie sukcesu – progresywną opozycję Słońca z Jowiszem – świadczącą jednocześnie o nieprzyjemnych konsekwencjach składania zbyt wielkich obietnic oraz posługiwania się zbyt porywającą retoryką.

Bo gdyby nie wygrał – to kto by się tam przejmował „czczą gadaniną” byłego kandydata na prezydenta?

Ale teraz - jako Głowa Państwa - to będzie się musiał zmierzyć z realiami oraz konsekwencjami swych wielkich planów i wielu wypowiedzianych w kampanii słów – czyż nie?

Ciekawi mnie też, dlaczego pominął Pan w swej analizie fakt dominowania u obu kandydatów progresywnej opozycji Marsa i Jowisza – będącej przecież klasyczną matrycą typowego polityka?

Układ ten przecież występuje u nich obu – a więc nikomu by się „nie podpadło” image

A elektoratowi taki trzeźwy głos to bardzo by się przydał :-)

Układ ten obdarza wielkim napływem optymizmu, ale grozi też ”zagalopowaniem się” wobec wyborców – co stanowi piętę achillesową współczesnej polityki.

I dobre chęci  łatwo mogą przerodzić się w lekkomyślność, obietnice bez pokrycia, przesadny optymizm, a nawet i pewien brak odpowiedzialności. A dowodów na jego obecność to w trakcie tej kampanii było aż nadto...

Komorowski już się przyznał, błyskawicznie rejterując i wyrzucając do kosza projekt swej wielkiej „reformy emerytalnej”. image

Ale Andrzej Duda nie może i nie ma się gdzie wycofać i będzie musiał wypić to piwo...

Poza tym Komorowski ma przecież od wielu lat progresywną kwadraturę Marsa i Plutona – i broń nas, panie Boże, przed takimi ludźmi – bo dominuje w nich małostkowość, bezwzględność, mściwość i brutalność – i Komorowski dawał im niejednokrotnie wyraz - czy to niszcząc R. Szeremietiewa oraz innych bardziej od niego anonimowych ludzi, czy też podpisując bez mrugnięcia okiem ustawę o „bratniej pomocy” pozwalającą zagrożonemu reżimowi legalnie ściągnąć zbrojne posiłki z zagranicy oraz ustawę ograniczającą nam wszystkim prawo do zgromadzeń i demonstracji – co w debacie słusznie wytknął mu A. Duda (nie stawiając jednak „kropki nad i” w kwestii dyktatorskich ciągot Komorowskiego).

A z kim tak naprawdę mamy do czynienia, to jednoznacznie wynika z "afery marszałkowej" oraz ostatniej książki W. Sumlińskiego...

Dobrze, że na całe nasze szczęście nie doszło do żadnych zamieszek, czy masowych protestów antyrządowych – bo inni peowcy to mogliby się wahać – ale Komorowski nigdy – i strzały na pewno by padły...

Podziękujmy wyborcom Andrzeja Dudy oraz obywatelskiemu Ruchowi Kontroli Wyborów (którego aktywność i obecność tym razem szalenie utrudniła tradycyjne manipulowanie wynikami, co zmusiło GRUPE TRZYMAJACA WŁADZE do pogodzenia się z bezapelacyjnym zwycięstwem Dudy) – bo dzięki nim udało się odsunąć szalenie niebezpiecznego człowieka.

Miejmy nadzieję, że PO „pójdzie za ciosem” i jak najszybciej wyśle Komorowskiego na emeryturę, odsuwając go od jakichkolwiek wpływów - ale przecież nie z troski o Polskę, tylko w ramach wewnętrznej dintojry :-)

Wybory 2015 – porażka astrologów

Ostatnie już pytanie – dlaczego zlekceważył Pan retrogradację Merkurego podczas II tury – wyraźnie wskazującą konieczność gwałtownej korekty wcześniejszych planów, gdyż wtedy na jaw bardzo nieprzyjemnie wychodzą ukryte wady "konstrukcyjne": popełnione wcześniej zaniedbania oraz nierealne założenia - zwłaszcza w sferze komunikacji?

Bo przecież, wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi :-) ”miał wygrać” prezydent Komorowski – mimo, że w ostatnich ”sondażach”  to rywale oficjalnie szli ”łeb w łeb” - co należy rozumieć, że przewaga A. Dudy musiała być miażdżąca, ale urzędujący prezydent i tak by ”wygrał o włos” :-)

A tu taki zonk...

Wybory 2015 – porażka astrologów

P.S. A o wielce prawdopodobnej porażce urzędującego prezydenta to pisałem jeszcze w styczniu, tyle, że wtedy widziałem II turę jako starcie A. Dudy z M. Ogórek :-)

http://prognozydocenta.salon24.pl/627152,ii-tura-andrzej-duda-kontra-magdalena-ogorek

5
5 (2)

8 Comments

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Bieńkowska, Kopacz, Kwaśniewska, czytają horoskopy i podjemują decyzje w sprawach kluczowych dla 38 milionowego państwa w środku Europy.  Ewentualnie reprezentują Polskę na arenie międzynarodowej.  
Gdy zapada zmrok budzą się upiory... niestety.
Tyle za komentarz.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie musi byc ciemnotą, to jest raczej forma rekreacji intelektualnej, w pewnym sensie też rekreacji duchowej. Myslenie astrologiczne to uproszczone analizowanie ludzkiej osobowości, a więc sam wysiłek skierowany na zrozumienie duszy innego człowieka jest z pewnością rozwijający.

Natomiast wróżby w świecie politycznym mają wszelkie znamiona manipulacji i nie mogą być traktowane poważnie. Świat wróżek przypomina mi Rosję Iwana Groźnego, który - jako wzorowy chrześcijański władcadevil - chętnie korzystał z usług tego typu oszustek. Inny smutny przyład, to nasz król Zygmunt August, mamiony zjawami ukochanej żony, wydający ostatnie pieniądze na szarlatanów wszelakiego autoramentu.

Ciekawe jednak, że byli królowie, którzy z usług astrologów czy alchemików korzystali w sposób świadomy. Zygmunt III Waza na przykład korzystał z nieoficjalnych usług dyplomatycznych Michała Sędziwoja - znanego polskiego alchemika. Sądzę, że w tym wypadku pod przykrywką uprawiania alchemii, Sędziwój realizował zadania dyplomatyczne. Takich przykładów można pewnie znaleźć więcej.
Obrazek użytkownika ro

ro
Myślę, że astrologię jako naukę można stosunkowo łatwo zweryfikować.
Swego czasu czytałem, że najważniesze jest precyzyjne ustalenie czasu narodzin (czemu nie poczęcia???).
Na oddziałach położniczych podawany jest czas narodzin z dokładnością do 1 minuty. Myślę, że każdy astrolog bez problemu i z (własnym) przekonaniem co do prawdziwości ustali horoskop osoby, dla której będzie znany rok, miesiąc, dzień, godzina i minuta przyjścia na świat.

W ciągu minuty rodzi się na świecie dwadzieścioro dzieci, niechby 1/3 tylko na porodówkach... 

...Wystarczy ustalić horoskop na jakąś dowolną minutę i dyskretnie odszukać dzieci, które się w ciągu tej minuty urodziły. (Nie mówię, ze to łatwe).
Sprawdzić ich losy i i porównać.

Jeśli w astrologii "coś jest", losy tej siódemki dzieci powinny być identyczne, lub przynajmniej "uderzająco podobne".
devil

Doświadczenie można przeprowadzić w dowolnej ilości serii. 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Mój niezyjący nauczyciel astrologii robił takie rzeczy. Celowała w tym jego Żona, równiez niestety nie ma Jej wśród nas.  Oczywiście robili to trochę inaczej, niż sobie to wyobrażasz. Mój nauczyciel, gdy pierwszy raz dowiedział się coś niecoś o astrologii, poprosił przyjaciół, aby dali zdjęcia nieznanych mu swoich przyjaciół. Następnie na podstawie samych tylko zdjęć próbował ustalić ascendent. Za pierwszym razem miał 100% trafień!

To go przekonało, że w astrologii coś jednak "musi być". Dodam, że z zawodu był wybitnym skrzypkiem - nauczycielem.

Wydaje mi się, że dzisiejszy upadek astrologii ma związek z brakiem kształcenia klasycznego, czyli z brakiem umiejętności prostego myślenia i prawidłowego postrzegania.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Wiarę w horoskopy i wpływ daty urodzenia na charakter i osobowość zatraciłem bezpowrotnie w VIII klasie szkoły podstawowej. Klasę zasilił wówczas pewien Waldemar K. Jedyna, jak do dziś, znana mi osobiście osoba urodzona tego samego dnia co ja. Ta data to jedyne co nas łączyło. :-)
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie rozstrzygając, czy Ty i Waldemar K. macie ze sobą cokolwiek wspólnego, chcę tylko zwrócić uwagę, że w astrologii data urodzenia to nie wszystko. Potrzebne jest miejsce urodzenia (długośc/szerokość geograficzna) oraz dokładna minuta urodzenia.

Dodam jednak coś, co chyba będzie dla nas zaskakujące. Otóż mój nauczyciel astrologii uważał, że wróżyć można dosłownie z wszystkiego, nawet z fusów. Bo liczy się ten, kto wróży, a nie metoda wróżenia. Coś w tym jest, historia ludzkości pokazuje, że systemów wróżenia była ogromna ilość...
Obrazek użytkownika ro

ro
Zauważ, że długość i szerokość geograficzna jest najmniej stałą wartością na tym najlepszym ze światów. Nigdy (słownie: nigdy) punkt o danych współrzędnych na kuli ziemskiej nie znajdzie się drugi raz w tym samym położeniu, także względem gwiazd. O ile oczywiście jest prawdą, że Ziemia krąży wokół Słońca, a wraz z nim wokół jakiegoś środka Drogi Mlecznej (tak na prawdę, to Ziemia wokół Słońca nie krąży, właśnie z powodu tego drugiego ruchu). W dniu moich najbliższych urodzin będę oddalony o jakieś 577 bilionów kilometrów od miejsca moich narodzin i w czasie mojego życia Ziemi ani razu nie udało się dokonać pełnego, zamkniętego obiegu wokół Słońca. 

W tej sytuacji ascedent (musiałem zajrzeć do Wiki)  jest chyba średnio przydatny do określenia "parametrów" człowieka? 

Oczywiście można, biorąc powyższe pod uwagę, mówić o "pewnym przybliżeniu", bo co to jest poł biliarda kilometrów wobec tysięcy lat świetlnych?!  Ale to już nie to samo.

Piszesz, że liczy się ten, kto wróży - czyli człowiek. Oczywiście! Tylko, że zamykanie człowieka w cotangensy i sinusy ciągle - mimo nieustannych prób jakoś się nie udaje.

Innymi słowy - nie wierzę w "statutową" przydatność astrologii. Natomiast szanuję jej dokonania astronomiczne i matematyczne. To tak jak z alchemią - kamienia filozoficznego alchemicy nie znaleźli, ale odkryli i podarowali ludzkości parę ciekawych rzeczy. 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>