Słyszałem kiedyś, bardzo dawno temu, taką absurdalną przyśpiewkę, śpiewaną przez jakąś grupę kabaretową na znaną wszystkim melodię ( no, w każdym razie znaną wszystkim przedstawicielom mojego pokolenia, bo jak to jest z dzisiejszą młodzieżą, to nie wiem):
„Siedziały gołębie na dębie
i skubały mech!
I skubały mech!
A jeden nie skubał…
... bo to był wiewiórek!”
Proszę mi wybaczyć, Szanowni Czytelnicy, ten mocno nonsensowny wierszyk, ale – jak zapewne Państwo się domyślają – nie znalazł się on tutaj przez zwykły kaprys i jego znaczenie się na koniec ujawni.
Mamy za sobą cztery lata samodzielnych rządów Zjednoczonej Prawicy, koalicji, której politycy twierdzą, że jest to formacja prawicowa. Zastanówmy się, jak w ciągu tych lat zmienił się nasz zasób wolności. Bo to właśnie zasób wolności obywatela, wielkość strefy wolności poszczególnego człowieka, rozległość praw, którymi osobiście dysponujemy jest w mojej opinii miarą prawicowości danej władzy.
W momencie zmiany, w chwili, w której siła polityczna, nazywająca się „zjednoczoną prawicą” wygrała wybory z taką przewagą, że mogła samodzielnie stworzyć rząd, miałem nadzieję na to, że moja strefa wolności szybko ulegnie powiększeniu. Liczyłem na to, że skoro do władzy dochodzi prawica, to moja wolność wzrośnie. I początkowo wydawało się, że nie jest to nadzieja płonna. Jedną z pierwszych decyzji nowej władzy, która dotyczyła mojej osobistej wolności i moich praw, była zmiana przepisów dotyczących wycinki drzew. Wreszcie zlikwidowano przepis ograniczający wolnemu człowiekowi możliwość dysponowania swoją własnością, czyli pozwolono ludziom ścinać swoje własne drzewa, rosnące na ich własnej ziemi. Niestety radość była mocno przedwczesna, ta pierwsza jaskółka prawicowej wiosny szybko została przepędzona i nie minęło wiele czasu gdy ta dobra zmiana została wycofana (co, zresztą, było wróżbą na przyszłość). I dziś znów trzeba prosić urząd o zgodę na dysponowanie swoją własnością. Co prawda, ustawodawca ograniczył czas, w którym urzędnik musi się w sprawie wypowiedzieć, ale dalej to od urzędnika zależy, czy wolno mi ściąć moje drzewo na mojej ziemi. Niestety, dalej było już tylko gorzej.
Władza poniosła klęskę przy próbie reformy sądownictwa i można się oczywiście spierać, na ile była to klęska nieunikniona, biorąc pod uwagę opór materii i działania totalnej opozycji, a na ile efekt nieudolności reformatorów, ale sam fakt klęski jest niezaprzeczalny, podobnie, jak niezaprzeczalny jest fakt klęski w sprawie nowelizacji ustawy o IPN i niepodważalny jest związany z tym bardzo poważny grzech zaniechania – czyli brak ustawy reprywatyzacyjnej. Te dwie sprawy mają dla wolności obywateli zasadnicze znaczenie. Brak reformy sądownictwa narusza w sposób oczywisty nasze prawo do sprawiedliwego wyroku, a brak ustawy reprywatyzacyjnej naraża nas na przyszłe roszczenia ze strony środowisk żydowskich.
Realna wolność, jak wiadomo, wymaga pieniędzy. Byśmy mogli się cieszyć wolnością wyjazdu na wakacje, musimy mieć za co te wakacje kupić. Wolny wybór przy kupnie, powiedzmy, samochodu jest tylko w takim zakresie wolny, w jakim stać nas na zakup tego, czy innego pojazdu. Byśmy mogli realizować naszą wolność w dowolnej sferze życia musimy mieć na to środki. I wbrew opinii rządzących nami socjalistów, by mieć te środki, nie „wystarczy nie kraść”, ktoś te środki musi wypracować. Program 500+ w oczywisty sposób powiększył wolność tych, którzy są jego beneficjentami, ale pomniejszył wolność tych, którzy się na niego zrzucają. Żeby komuś dać, rząd musi komuś innemu zabrać! Tymczasem nie zrobiono nic konkretnego, by pomóc tym, którzy tworzą dobrobyt, czyli ludziom pracującym, zarówno pracownikom, jak i przedsiębiorcom i pracodawcom. Nie obniżono podatków ani kosztów pracy, nie podniesiono kwoty wolnej od opodatkowania, nie zrobiono praktycznie nic by nakłonić Polaków, którzy wyjechali na Zachód do powrotu, a za to na masową skalę wpuszczono do kraju imigrantów, traktując ich jako tanią siłę roboczą. Do czego prowadzi takie myślenie, można bardzo łatwo sprawdzić. Wystarczy się przyjrzeć temu, co dziś dzieje się w krajach, które kilkadziesiąt lat temu na taki sposób poradzenia sobie z problemami się zdecydowały.
Jedną z istotnych sfer wolności, jest wolność słowa. W ciągu czterech lat rządów PiS wolność słowa uległa znacznemu ograniczeniu. Stało się tak zarówno na skutek biernej postawy władzy wobec tego co się dzieje na świecie, jak i poprzez jej aktywne działanie. W ciągu ostatnich lat nasiliła się wyraźnie cenzura mediów społecznościowych. Facebook, Youtube, Twitter, wszystkie media o istotnym zasięgu są cenzurowane i o ile nie ma problemu, by atakować, oczerniać i hejtować tam katolików, o tyle krytyka skierowana w stronę przeciwną jest wycinana. I tu również, tak jak w opisanych powyżej sprawach władza nie zrobiła nic. Zupełnie nic. Nie przekonują mnie niestety opinie betonowego elektoratu PiS-u twierdzącego, że właściciele portali społecznościowych mają prawo dysponowania przestrzenią swojej własności. Facebook i inni nie działają dla idei, tylko dla zysku i udostępniają nam przestrzeń internetową, pod postacią naszych profili, nie z dobrego serca, tylko dla określonych korzyści. I my w związku z tym musimy mieć określone prawa w stosunku do naszej przestrzeni na tych naszych profilach. Między innymi powinniśmy mieć prawo wyrażania naszych opinii. Ciekawe, że zwolennicy władzy, tak ochoczo broniący jej bezradności w stosunku do Facebooka, i uzasadniający tę niemożność działania prawem do dysponowania własnością, tak ochoczo nie protestują w przypadku ingerencji we własność na każdym innym polu. Oprócz bierności w sprawie cenzury, Prawo i Sprawiedliwość przyczyniło się do ograniczenia wolności słowa również czynnie, poprzez zaostrzenie (zamiast obiecanej likwidacji) artykułu 212 KK. To dzięki zmianom wprowadzonym przez Ministerstwo Sprawiedliwości pod rządami ministra Ziobro przestępstwa z tego postkomunistycznego artykułu ścigane będą przez prokuraturę z urzędu!
Skoro już o kodeksie karnym mowa, to, jak twierdzą znawcy tematu, po ostatniej nowelizacji mamy jeden z najbardziej represyjnych kodeksów w całej Unii Europejskiej. I nie chodzi tu tylko o to, że z powodów politycznych zaostrzono kary za pedofilię, w reakcji na film Tylko nie mów nikomu, który mógł wpłynąć na wyniki wyborów. Nowelizacja KK była przygotowywana od miesięcy i – zgodnie z tym, co twierdzą politycy PiS-u – jest odpowiedzią na oczekiwania społeczeństwa. Według mnie społeczeństwo oczekuje skutecznego ścigania przestępców, a nie specjalnie zaostrzenia kar za przestępstwa nieumyślne. A jak to się ma do twierdzenia, którym nas karmiono całe dziesięciolecia, wedle którego wysokość kar nie wpływa na częstość występowania poszczególnych przestępstw? Szczególnie nie wiem, jak może wpływać w przypadku działań nieumyślnych.
Znajomy kioskarz opowiadał, że w dniu ogłoszenia wyników wyborów w 2016 roku, w jego kiosku nie sprzedano ani jednego egzemplarza Gazety Wyborczej! Pamiętam, że była to wiadomość, która mnie niezwykle ucieszyła. Miałem nadzieję, że wraz z Wyborczą, na śmietniku historii wyląduje również chamska, toporna i kłamliwa propaganda. Oczekiwałem, że politycy, którzy mają usta tek pełne haseł o demokracji, wolności itd., zapewnią nam wolność dostępu do rzetelnej informacji. Niestety znów czekało mnie dramatyczne rozczarowanie. Z deszczu Gazety Wyborczej, trafiliśmy pod rynnę Gazety Polskiej, a nadredaktora Michnika, zastąpił redaktor Sakiewicz. Dziś, po czterech latach, w czasie których PiS, odpowiada za publiczne media należy z przykrością stwierdzić, że propaganda TVP, od propagandy TVN różni się tylko kierunkiem. Co do jakości, rzetelności przekazywanych informacji, różnic specjalnych nie widzę.
W 2016 roku miałem również nadzieję, że władza mieniąca się prawicową, odda obywatelom, tym uczciwym i zdrowym, a takich jest większość, prawo do posiadania broni. Tymczasem nie tylko, że nic takiego nie zrobiono, to jeszcze ustawodawca podjął próbę ograniczenia naszych praw w tym względzie tylnymi drzwiami. (Bardziej szczegółowo opisałem tę nieudaną, na szczęście, sztuczkę w felietonie Niszczenie strzelectwa Polsce) Postępowanie władzy w tej kwestii stoi w jawnej sprzeczności z deklaracjami sprzed wyborów, w których mówiono o strzelnicy w każdej gminie, ale przede wszystkim stoi w sprzeczności z faktami. Mówienie, że jako społeczeństwo nie jesteśmy na tyle odpowiedzialni by posiadać broń, stoi w sprzeczności z rzeczywistością. Kilkaset tysięcy osób w Polsce ma broń, w tym również broń czarno prochową, którą można kupić przez Internet i nawet władza sama przyznała, w jednym z oficjalnych dokumentów, że nie zdarzają się przypadki użycia legalnie posiadanej broni do celów przestępczych. A zatem należy przyjąć, że niechęć władzy do tego, by uczciwi ludzie mogli uzyskać prawo do posiadania broni nie jest oparta o jakąkolwiek troskę o społeczeństwo, ale wynika z lewicowych poglądów.
Jednak momentem, w którym straciłem wszelkie złudzenia co do charakteru obecnej władzy, było uchwalenie – w ramach tzw. ustawy łowieckiej – zakazu zabierania dzieci na polowania. Jak wieść gminna niesie, prezes Kaczyński nie lubi myśliwych. Tylko, czy to jest dostateczny powód, by ingerować we władzę rodzicielską? Ten zakaz to już nie jest socjalizm, to marksizm. To jest coś zupełnie niedopuszczalnego. Polowania nie są zakazane prawem i wara władzy od tego, by za rodziców decydować kiedy można zapoznać dziecko z łowiectwem.
Jak to jest, że nasz „prawicowy” rząd, nie postępuje tak, jak na prawicę przystało, tylko wręcz przeciwnie. Dlaczego nie postępuje tak, jak wszystkie przyzwoite, prawicowe rządy? Dlaczego nie oddaje więcej wolności obywatelom, a coraz to ją ogranicza, lub przynajmniej próbuje ją ograniczać. Otóż jest tak na dokładnie takiej samej zasadzie, na której wszystkie gołębie na dębie skubią mech i tylko jeden nie skubie. Otóż on nie skubie, bo to nie jest żaden gołąb, tylko wiewiór! Bo nasz rząd, to jest taki lewicowy wiewiór, wśród prawicowych gołębi. A może raczej, marksistowski wilk w prawicowej, owczej skórze! To jest socjalistyczna władza, która tylko po to, by sobie znaleźć miejsce na scenie politycznej, jakiś czas temu zaczęła ukrywać swą wiewiórowatą albo wilczą naturę i podszywać się pod owce albo gołębie. I nie stało się to wcale w 2016 roku, tylko dużo, dużo wcześniej. W czasach tworzenia Porozumienia Centrum prezes Jarosław Kaczyński, sam od zawsze będący szczerym socjalistą zdał sobie sprawę, że na scenie politycznej gra już cymbalistów tak wielu, że brakuje już dostępnych lewicowych cymbałów, na których jeszcze możnaby pograć i ograć społeczeństwo i postanowił przywdziać owczą skórę prawicowca. Politycy PiS robią to, co robią z powodów ideologicznych, ponieważ stoją po stronie marksistów, a przede wszystkim dlatego, że wyżej stawiają interes partii niż interes narodu. To dlatego władza zamiast obniżać podatki, to je podwyższa, ukrywając tylko te fakty skrzętnie przed społeczeństwem, rzucając tylko jakieś ochłapy, pod pozorem ulg i zmian, na których nie korzysta nikt, albo prawie nikt. Dlatego nie zwiększono wolności słowa, tylko ją pomniejszono. Dlatego nie poprawiono zasad działania demokracji, tylko pozostawiono je na obecnym, niewystarczającym poziomie. Dlatego nie poprawiono prawa, tylko je zepsuto. To dlatego obecna władza tak bezwzględnie, z zupełnym brakiem poszanowania demokracji, ale przede wszystkim z brakiem szacunku do prawdy, zwalcza każdą opozycję, która jest prawicą prawdziwą, a nie tylko taką z nazwy. Oni robią to z powodów ideologicznych, ponieważ stoją w tym sporze po stronie marksistów, a przede wszystkim dlatego, że wyżej stawiają interes partii niż interes narodu.
Obecna władza to ludzie, którzy władzy mieć nie powinni, ponieważ nie potrafią, ale przede wszystkim nie chcą oddać ludziom wolności. Ponieważ ich celem nie jest dobro obywateli, a tylko słupki sondażowe i chęć wygrania następnych wyborów. Ponieważ jeszcze nigdzie socjalizm się nie udał i u nas też na pewno się nie uda. I to, że opozycja jest jeszcze gorsza, że opozycja jeszcze mniej godna jest tego, by władzę posiadać, niczego w tej ocenie nie zmienia.
P.S. Jest w naszym biednym kraju jedna taka grupa, której wolność w czasie rządów PiS wyraźnie wzrosła. Nazwa tej dużej grupy zaczyna się od liter LGBT…
Lech Mucha
Tekst ukazała się w miesięczniku Polska Niepodległa
(3)
3 Comments
Piątal poszedł.
16 July, 2019 - 20:27
Może i tak to powinno być - dwa kroki do przodu , jeden w tył - jednak kisielowatość tych posunięć wskazuje też na wpływ obcych aspektów.
Gratuluję notki Autorowi, mialem bardzo podobne odczucia, ale tak elegancko ich nie ująlbym.
Pozdrawiam
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
A, i jeszcze :
16 July, 2019 - 20:31
gruchały gołębie.
A jeden nie gruchał, bo to byl wiewiórek..."
To "Samba Sikoreczka" Wojtka Filara.
Tam byl jeszcze fajny wtręt :
"Stop, kapela, stop kapela !, Szwagra biją.
A potem :
Grać kapela !. Szwagier bije".
Pozdr :o)
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Reductio ad Marxum
18 July, 2019 - 00:41
Tak, porażka boli, nawet jeżeli jest się do porażek przyzwyczajonym od zarania.
Ale może zamiast szukać dookoła prawdziwych czy urojonych "izomerów L", dobrze byłoby odpowiedzieć na zadane sobie pytanie: dlaczego wciąż jeszcze w miarę prawicowy naród tak uparcie nie chce wybrać prawdziwszej, czy wręcz prawdziwej prawicy?
Może treść nie do końca ta? Albo forma?
A może jedno i drugie?
Forma. Pewnie jestem małostkowy, ale to niby ironiczne, a brzmiące przecież bardzo serio "Jego Błogorodie Władimir Władimirowicz". No, nie potrafię odpędzić myśli, sorry. Albo czołówka czołowego programu publicystycznego prawdziwej prawicy "Real24". Redaktor Rola rusza na kamerę, z miną jakby chciał powiedzieć:
-Czego tu k... szukasz?
Mnie zniechęca.
Treść. Treść która się sprowadza do powtarzania w kółko "PiS PO jedno zło"?
No przepraszam! A gdzie program na cztery co najmniej lata rządów PO, gdy się już skutecznie odbierze PiSowi większość?
Czy czuję się zniewolony? Pewnie powinienem, bo nie dość, że nie zabieram dzieci na polowania, to w dodatku sam nie chodzę. Czy powinienem mieć z tego powodu wyrzuty? Pewnie tak, skoro przecież nie przepadam za lewicą (szczególnie tą lewicową).
A tak serio: nie słyszałem, żeby ojcowie zabierali dzieci do rzeźni, a przecież ubojnie są tak samo potrzebne, jak łowiectwo.
Tylko że pracownicy ubojni nie mają swojego świętego Huberta, nie śpiewają "Pojedziemy na rzeź, na rzeź, towarzyszu mój", nie używają żargonu unieważniającego zabijaną zwierzynę, nie grają na rogach (bawolich, długich, cętkowanych, krętych). Pracownicy ubojni robią swoje. A gdy mają dość, nie zalewaja pały Książęcą Myśliwską, Jegermeistrem, czy Domaine l’Ameillaud Cairanne (idealne pod comber z jelenia) tylko zwykłą czystą z Biedronki.
Pozdrawiam