Haniebna ucieczka ze Lwowa w 1941 roku nie przekreśliła kariery Wasilewskiej w Związku Sowieckim.
Na początku 1943 roku Stalin postanowił ponownie ją wykorzystać. W trakcie rozmowy z jej ówczesnym mężem - Korniejczukiem - powiedział, iż „sytuacja wygląda tak, że chyba dojdzie do decydującego konfliktu między emigracyjnym rządem a Związkiem Radzieckim, i my sądzimy, że w tej sytuacji Wanda mogłaby dużo zrobić.”.
W efekcie doszło do powstania tzw. Związku Patriotów Polskich z Wasilewską na czele.
„Wola Stalina zawróciła Wasilewską z drogi luksemburgizmu. – wspominał Berling - Bez wahania rzuciła swoich dotychczasowych towarzyszy i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odrodził się jej polski patriotyzm. Jak na mustrze dokonała zwrotu o całe sto osiemdziesiąt stopni, podjęła walkę ze swoimi niedawnymi przyjaciółmi politycznymi i prowadziła ją bezwzględnie, z pasją. Miarą tej bezwzględności niech będzie fakt, że nie cofnęła się nawet przed zastosowaniem ostrej represji w stosunku do nich, i to w dodatku przy pomocy NKWD. Żarliwie, jak nowo nawrócony grzesznik” .
Zapewne zrobiła to także aby mieć otwartą drogę do kariery, pozwalającą na zaspokojenie wielkich ambicji. Potwierdza to także Berling wspominając, że „uwierzyłem naiwnie w jej patriotyzm, zapominając o wypowiedzi Kondratika, że ona zrobi to, co jej każą. Sądziłem ją w swojej prostocie na podstawie jej podniosłych przemówień, gdy tymczasem w rzeczywistości była ona mściwym, tchórzliwym i przebiegłym żonglerem politycznym, zawsze gotowym do politycznego manewru”.
Jednak walczyła jak lwica z orzełkiem z 1939 roku. „Odnosiłem wrażenie, - wspominał Berling - że i ona postanowiła o czymś zadecydować. Obie z Broniewską wygrzebały gdzieś – chyba z fotografii starego grobowca – wzór orła piastowskiego i on miał ozdobić czapki l. DP. Pomysł był kulawy, ale nie miał wielkiego znaczenia. Ustąpiłem zgodnie z przysłowiem. Nie było lekarstwa” .
I tak dobrze, że niw wpadła na pomysł „udekorowania” orła gwiazdą, ale na to nie pozwoliłby zapewne Stalin, który nie chciał drażnić Polaków takimi emblematami. Poświadcza to incydent z Bierutem i zmianą tekstu hymnu narodowego.
Zdaniem Juliana Stryjkowskiego „jej podpis znaczył prawie tyle, co podpis Stalina” , dlatego działacze i urzędnicy mieli bez dyskusji stosować się do każdego z jej pism i uznawać wszelkie dokumenty przez nią sygnowane! „Jeśli zadzwoniła do jakiegoś urzędu – potwierdza Maria Sokorska – nie odmawiano jej niczego. Trzeba przyznać, że w ogóle nastawienie władz radzieckich do naszych spraw było bardzo przychylne. Jako pracownik ZG ZPP załatwiałam
wiele spraw w różnych urzędach radzieckich. A już jeśli załatwiałam z pełnomocnictwem Wandy Wasilewskiej, to i sprawy bardzo trudne kończyły się pozytywnie” .
Charakterystyczną dla Wasilewskiej postawę opisywał w swoich wspomnieniach Zygmunt Berling: „Była bardzo niezadowolona, kiedy jej powiedziałem o mojej rozmowie z Żukowem i o jego prośbie, skierowanej do Poskriebyszewa, w sprawie przyjęcia u Stalina. Chciała być pierwsza”.
Marian Hemar w 1943 roku napisał satyrę „Madame Wasilewska”, w której napisał między innymi:
„Od Tamizy do Uralu
Ona pierwsza nasza Hacha,
Polska Leni Riefenstahl u
Sowieckiego monomacha.
Od „Płomyczka” do rzemyczka,
Czort sam się rozczulić gotów,
Onaż teraz przewodniczka
W „Związku Polskich Patryjotów”.
Teraz frontem „Tass” ku Wandzie,
Wanda frontem ku „Tassowi”,
Nie ustanie w propagandzie.
Aż się polski rząd odnowi.
Marzy jej się w głębi duszy
Rząd jedności, that’s the question,
Z socjalistów, agrariuszy,
Pułkowników, drobnomieszcz’n.
Z narodowców i kułaków
I bundowców też, a jakże,
W Rosji wybór dla Polaków:
Albo w rządzie, albo w łagrze”.
Józef Łobodowski w fraszce jej poświęconej napisał zaś:
„Wasilewskiego córka, krwie zacnej panienka,
razem ze złodziejami?! Azjatycka ręka
ludzi z domów porywa, w noc, w zimową porę,
a oważ Wandzia Moskwie dziś służy? O, horror!
O, crimen!
I głos rzekł mi, gdym w żałości urwał:
Czasem i z senatora urodzi się kurwa!”
Z kolei Róża Thun w latach 2002–2003 należała do grupy ekspertów przy przedstawicielu Rady Ministrów do Konwentu Europejskiego, minister Danucie Hübner, wieloletniej działaczce PZPR, wywodzącej się z ubeckiej rodziny.
W okresie przedreferendalnym w 2003 Thun była inicjatorką i współorganizatorką licznych spotkań publicznych. Wspierała powstawanie szkolnych klubów europejskich oraz szkół noszących imię Roberta Schumana, a także organizowała Inicjatywę Obywatelskiej „TAK w Referendum”.
W ostatniej fazie kampanii referendalnej blisko współpracowała z Pałacem Prezydenckim. Na billboardach Fundacji „Tak, jestem Europejczykiem”, pojawiła się prezydencka para.
Ta bliska współpraca ze środowiskami postkomunistycznymi sprawiała, iż część komentatorów podejrzewała ją o udział w realizacji politycznego planu przebudowy sceny politycznej z uwzględnieniem części Unii Wolności oraz obozu postkomunistycznego.
Powstałe w 2006 roku ugrupowanie koalicyjne Lewica i Demokraci nie odniosło sukcesu i po niespełna dwóch latach przestało istnieć.
Thun starała się aby Fundacja Schumana zdominowała inne organizacje pozarządowe skupione w ruchu „Tak w referendum” i pilnowała, by nikt nie przyćmił jej na pierwszym planie medialnym.
I osiągnęła swój cel - w dniu, w którym Polacy w referendum powiedzieli Europie „tak”, była trzecią osobą pokazaną w TVP. Media pokazywały najpierw relację z Pałacu Prezydenckiego, potem premiera Leszka Millera, ale już w następnej kolejności Różę Thun, która na dziedzińcu Pałacu Ujazdowskiego fetowała zwycięstwo wraz z organizacjami pozarządowymi.
Jej udział w kampanii referendalnej został właściwie doceniony zarówno przez obóz pokomunistyczny jak i decydentów w Brukseli. W uznaniu zasług Thun w 2005 objęła stanowisko dyrektora Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, które zajmowała do 2009 roku. Był to niewątpliwie dowód całkowitego zaufania Brukseli w stosunku do niej.
Na początku 1943 roku Stalin postanowił ponownie ją wykorzystać. W trakcie rozmowy z jej ówczesnym mężem - Korniejczukiem - powiedział, iż „sytuacja wygląda tak, że chyba dojdzie do decydującego konfliktu między emigracyjnym rządem a Związkiem Radzieckim, i my sądzimy, że w tej sytuacji Wanda mogłaby dużo zrobić.”.
W efekcie doszło do powstania tzw. Związku Patriotów Polskich z Wasilewską na czele.
„Wola Stalina zawróciła Wasilewską z drogi luksemburgizmu. – wspominał Berling - Bez wahania rzuciła swoich dotychczasowych towarzyszy i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odrodził się jej polski patriotyzm. Jak na mustrze dokonała zwrotu o całe sto osiemdziesiąt stopni, podjęła walkę ze swoimi niedawnymi przyjaciółmi politycznymi i prowadziła ją bezwzględnie, z pasją. Miarą tej bezwzględności niech będzie fakt, że nie cofnęła się nawet przed zastosowaniem ostrej represji w stosunku do nich, i to w dodatku przy pomocy NKWD. Żarliwie, jak nowo nawrócony grzesznik” .
Zapewne zrobiła to także aby mieć otwartą drogę do kariery, pozwalającą na zaspokojenie wielkich ambicji. Potwierdza to także Berling wspominając, że „uwierzyłem naiwnie w jej patriotyzm, zapominając o wypowiedzi Kondratika, że ona zrobi to, co jej każą. Sądziłem ją w swojej prostocie na podstawie jej podniosłych przemówień, gdy tymczasem w rzeczywistości była ona mściwym, tchórzliwym i przebiegłym żonglerem politycznym, zawsze gotowym do politycznego manewru”.
Jednak walczyła jak lwica z orzełkiem z 1939 roku. „Odnosiłem wrażenie, - wspominał Berling - że i ona postanowiła o czymś zadecydować. Obie z Broniewską wygrzebały gdzieś – chyba z fotografii starego grobowca – wzór orła piastowskiego i on miał ozdobić czapki l. DP. Pomysł był kulawy, ale nie miał wielkiego znaczenia. Ustąpiłem zgodnie z przysłowiem. Nie było lekarstwa” .
I tak dobrze, że niw wpadła na pomysł „udekorowania” orła gwiazdą, ale na to nie pozwoliłby zapewne Stalin, który nie chciał drażnić Polaków takimi emblematami. Poświadcza to incydent z Bierutem i zmianą tekstu hymnu narodowego.
Zdaniem Juliana Stryjkowskiego „jej podpis znaczył prawie tyle, co podpis Stalina” , dlatego działacze i urzędnicy mieli bez dyskusji stosować się do każdego z jej pism i uznawać wszelkie dokumenty przez nią sygnowane! „Jeśli zadzwoniła do jakiegoś urzędu – potwierdza Maria Sokorska – nie odmawiano jej niczego. Trzeba przyznać, że w ogóle nastawienie władz radzieckich do naszych spraw było bardzo przychylne. Jako pracownik ZG ZPP załatwiałam
wiele spraw w różnych urzędach radzieckich. A już jeśli załatwiałam z pełnomocnictwem Wandy Wasilewskiej, to i sprawy bardzo trudne kończyły się pozytywnie” .
Charakterystyczną dla Wasilewskiej postawę opisywał w swoich wspomnieniach Zygmunt Berling: „Była bardzo niezadowolona, kiedy jej powiedziałem o mojej rozmowie z Żukowem i o jego prośbie, skierowanej do Poskriebyszewa, w sprawie przyjęcia u Stalina. Chciała być pierwsza”.
Marian Hemar w 1943 roku napisał satyrę „Madame Wasilewska”, w której napisał między innymi:
„Od Tamizy do Uralu
Ona pierwsza nasza Hacha,
Polska Leni Riefenstahl u
Sowieckiego monomacha.
Od „Płomyczka” do rzemyczka,
Czort sam się rozczulić gotów,
Onaż teraz przewodniczka
W „Związku Polskich Patryjotów”.
Teraz frontem „Tass” ku Wandzie,
Wanda frontem ku „Tassowi”,
Nie ustanie w propagandzie.
Aż się polski rząd odnowi.
Marzy jej się w głębi duszy
Rząd jedności, that’s the question,
Z socjalistów, agrariuszy,
Pułkowników, drobnomieszcz’n.
Z narodowców i kułaków
I bundowców też, a jakże,
W Rosji wybór dla Polaków:
Albo w rządzie, albo w łagrze”.
Józef Łobodowski w fraszce jej poświęconej napisał zaś:
„Wasilewskiego córka, krwie zacnej panienka,
razem ze złodziejami?! Azjatycka ręka
ludzi z domów porywa, w noc, w zimową porę,
a oważ Wandzia Moskwie dziś służy? O, horror!
O, crimen!
I głos rzekł mi, gdym w żałości urwał:
Czasem i z senatora urodzi się kurwa!”
Z kolei Róża Thun w latach 2002–2003 należała do grupy ekspertów przy przedstawicielu Rady Ministrów do Konwentu Europejskiego, minister Danucie Hübner, wieloletniej działaczce PZPR, wywodzącej się z ubeckiej rodziny.
W okresie przedreferendalnym w 2003 Thun była inicjatorką i współorganizatorką licznych spotkań publicznych. Wspierała powstawanie szkolnych klubów europejskich oraz szkół noszących imię Roberta Schumana, a także organizowała Inicjatywę Obywatelskiej „TAK w Referendum”.
W ostatniej fazie kampanii referendalnej blisko współpracowała z Pałacem Prezydenckim. Na billboardach Fundacji „Tak, jestem Europejczykiem”, pojawiła się prezydencka para.
Ta bliska współpraca ze środowiskami postkomunistycznymi sprawiała, iż część komentatorów podejrzewała ją o udział w realizacji politycznego planu przebudowy sceny politycznej z uwzględnieniem części Unii Wolności oraz obozu postkomunistycznego.
Powstałe w 2006 roku ugrupowanie koalicyjne Lewica i Demokraci nie odniosło sukcesu i po niespełna dwóch latach przestało istnieć.
Thun starała się aby Fundacja Schumana zdominowała inne organizacje pozarządowe skupione w ruchu „Tak w referendum” i pilnowała, by nikt nie przyćmił jej na pierwszym planie medialnym.
I osiągnęła swój cel - w dniu, w którym Polacy w referendum powiedzieli Europie „tak”, była trzecią osobą pokazaną w TVP. Media pokazywały najpierw relację z Pałacu Prezydenckiego, potem premiera Leszka Millera, ale już w następnej kolejności Różę Thun, która na dziedzińcu Pałacu Ujazdowskiego fetowała zwycięstwo wraz z organizacjami pozarządowymi.
Jej udział w kampanii referendalnej został właściwie doceniony zarówno przez obóz pokomunistyczny jak i decydentów w Brukseli. W uznaniu zasług Thun w 2005 objęła stanowisko dyrektora Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, które zajmowała do 2009 roku. Był to niewątpliwie dowód całkowitego zaufania Brukseli w stosunku do niej.
CDN.
(2)