
Bardzo to mi przypominało prześmieszną sytuację z czasu rządów PiS, kiedy to cały medialny front antypisowski powtarzał jak mantrę szlachetne porzekadło, że obowiązkiem mediów jest patrzeć na ręce władzy. Jednak ledwo co władza się zmieniła, nastał Tusk ze swoją olsenowską ekipą i nagle wszystkie te radiozety i tokefemy nabrały wody wody w mikrofony w temacie patrzenia władzy na ręce, dosłownie jakby oślepły od blasku słoneczka naszego peruwiańskiego. Dzisiejsza rozpaczliwa próba wykazania wyższości rezultatu badania opinii publicznej nad rezultatem faktycznego głosowania w wyborach, bardzo przypomina tamtą hucpę.
Wedle owej śmiałej teorii politologicznej, lansowanej tu i ówdzie, wybory uzupełniające są mniej reprezentatywne od sondaży z powodu niskiej frekwencji. Jednak przecież nawet najniższa frekwencja jest jak najgorsza pogoda – dotyczy wszystkich i dotyka każde ugrupowanie oraz opcję polityczną. Ale żaden ze śmiałków obalających stary ład politologiczny nie wspomina, że „frekwencja w sondażach” jest jeszcze mniejsza niż w wyborach. Próby sondażowe wynoszą w najlepszych razach około tysiąca osób, podczas gdy w wyborach, nawet przy najniższym zainteresowaniu, jest to kilkadziesiąt tysięcy, a zatem wybory w sensie frekwencyjnym są kilkadziesiąt razy bardziej reprezentatywne niż sondaże. Ten argument jest zatem bzdurny do kwadratu i nie ma sensu się nad nim zatrzymywać.
Z kolei inni nieustraszeni zaklinacze sukcesu naszego szczerego przywódcy dowodzą, iż niska frekwencja działa rzekomo na korzyść PiS, natomiast szkodzi PO. Wyborcy PiS bowiem mają być wyjątkowo zdeterminowani i zdyscyplinowani (tu w domyśle sugeruje się fanatyzm, sekciarstwo, kult wodza i inne plagi dławiące naród), zaś wyborcy Platformy, jak te Polacy złote ptacy, czyli wolne i niezależne dusze, za nic mają karność i posłuszeństwo, dlatego na wybory uzupełniające nie chadzają, stworzeni są do wyższych celów.
Co ciekawe, według naszych mniemanologów ów brak frekwencji determinuje niereprezentatywość wyborów uzupełniających, natomiast sondaż rzekomo jest reprezentatywny, gdyż uwzględnia najnowszy sukces Donalda Tuska, czyli jego wybór Rady Europejskiej. Ale w takim razie wybory uzupełniające w tym kontekście również są reprezentatywne, gdyż także uwzględniają ów wybór Tuska. Odbyły się dość długo po tym fakcie, a sam Tusk, już jako szef-elekt RE wraz z wicepremier Bieńkowską agitowali w okręgach wyborczych jeszcze przedwczoraj. Czy taka porażka nie jest reprezentatywnym faktem dla prognoz wyborczych, nie dowodzi, że „efekt Tuska” istnieje tylko na czerskim papierze gazetowym? Tego aspektu mniemanolodzy wcale nie podnoszą.
Tymczasem wybory odbyły się w trzech całkowicie różnych okręgach, niekoniecznie preferujących PiS do tej pory: na Górnym Śląsku, w świętokrzyskiem i na Mazowszu, wszędzie wygrała partia Jarosława Kaczyńskiego. Można wskazywać brak mobilizacji wyborców Platformy jako przyczynę porażki, ale nie można jednocześnie twierdzić, że ta demobilizacja nie jest reprezentatywna dla prognoz na wybory samorządowe za dwa miesiące. Otóż jest i to pomimo rzekomego „efektu Tuska”, a nawet wbrew niemu, co by świadczyło o niewiarygodności sondażu.
Jakby nie było, decyzje podjęte przez wyborców w wyborach uzupełniających do Senatu były prawdziwe, natomiast odpowiedzi na pytania ankieterów dotyczą przyszłości, są domniemaniami, wyrażają hipotetyczne zamiary. Tak jest dopóty, dopóki nie wystąpi wyraźny trend. A nasi pocieszni mniemanolodzy na trend nie czekali, odtrąbili zwycięstwo po pierwszym sondażu dającym przewagę ich faworytowi. To jeszcze oczywiście nie świadczy o głupocie, ale o strachu już tak.
I to jest prawdziwa przyczyna, dlaczego poważni ludzie chwytają się brzytwy, czyli mniemanologii stosowanej. A kto się chwyta brzytwy, to przecież wszyscy wiemy, choćby z mądrości ludowych porzekadeł. A lud wie, że ładna miska jeść nie da, więc i efekt Tuska okazał się faktem prasowym, w dodatku z bardzo krótkimi nóżkami. I to byłoby na tyle w temacie świeżo nabytej wyższości sondaży na wyborami.
6 Comments
"Można wskazywać brak
09 September, 2014 - 16:37
Na pewno urzędnicy - wyborcy PO byli mocno zmobilizowani :)
polfic
09 September, 2014 - 18:24
Ci zawsze, chyba że czują zmianę...
@seaman
09 September, 2014 - 18:36
znaczy rzeczywiście efekt Tuska :))))
(Brak tytułu)
09 September, 2014 - 16:54
Seamanie,
09 September, 2014 - 18:39
Frekwencja. Cóż, to prawda, że niska nam sprzyja ale przecie rok temu tak gorliwie nawoływali, odwoływali się do wolności obywatelskiej, a teraz lament, że społeczeństwo to kupiło.
Wyniki badań sondażowych. Sondażownie mają tak zszarganą opinię, że z reguły przyzwoici ludzie raczej odmawiają odpowiedzi. Zostają same mętne lemingi. To optymistyczna wersja zakładająca, że próbują zrobić prawdziwe badania. Jest jeszcze wersja, że jedyna, prawdziwa, pełna miłości partia nie może zbyt długo znajdować się na przegranej. Wyniki muszą to wyraźnie pokazywać.
No i "efekt Tuska". Właśnie go widzimy w pełnej okazałości. Poza świadomością, że Tusk ucieka przed odpowiedzialnością i zostawia bu....., do wielu, naprawdę wielu, przemówiła wysokość jego dochodów i przyszłej emerytury. A PiS bęcie ostatnia fajtłapą, jeśli tego tematu, plus kolacyjek za równowatrość pensji, nie wykorzysta w kampanii wyborczej.
P.S.
Seamanie, dawno Cię tu nie było widać. Dobrze wreszcie poczytać!!!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
09 September, 2014 - 19:38