
Chcecie się ubawić? Koniecznie, zaraz sobie wejdźcie na http://ryszardczarnecki.blog.onet.pl/. Zobaczcie ... Tak, ten właśnie europoseł, Czarnecki, Ryszard, któremu wąż w kieszeni z głodu zdechł, który wcisnął się Chrzanowskiemu i Lepperowi, Kaczyńskiemu, do Komitetu Politycznego PIS, na funkcję wiceprzewodniczącego PE, który podaje się czasem za dziennikarza, czasem za specjalistę od sportu lub flirtu. Szybkiego, za sławojką, w stodole. Ten sam, o którym już dawno, dawno temu, jakże trafnie powiedział Krzysztof Daukszewicz: "Normalny człowiek składa się z 90% wody, podczas gdy pan europoseł Czarnecki z 90% wazeliny."
Zobaczcie, czytajcie notkę, zwaną dumnie przez autora "felietonem":
"W Kampali ‒ stolicy Ugandy ‒ o świcie dzień walczy z nocą. Zawsze wygrywa, ale nigdy nie jest to nokaut. To żmudne odpychanie ciemności, minuta po minucie aż stanie się jasność. Jasność i zieleń, bo to jedna z bardziej kolorowych, barwnych, nie w sensie reklam, a kolorów przyrody stolic „Czarnego Lądu”. Poranek to pora, gdy inaczej niż w reszcie dnia, mało jest jeszcze motocykli ‒ półciężarówek: motorów objuczonych do granic możliwości kilkudziesięciokilogramowymi pakami. Niebo jest różowawe. Tylko ziemia czerwona, jakby ze spiekoty ‒ no, ale to norma tego kontynentu."
Niesamowite, prawda? Ja czytając to po raz pierwszy jęknąłem: O Jezu! Brakło mi słów i oddechu. Na onecie Czarnecki nie jest pierwszy, choć pewnie okrutnie cierpi z tego powodu jego ambicja, widnieje dopiero jako czwarty na liście "znanych blogerów", po jakimś Tomaszu Jędrzejczaku, Januszu Piechocińskim i Janie Filipie Libickim. Dziwne, bo tyle książek z jego blogowymi tekstami wydanych, taki pisarz, reporter, felietonista ... Dziwne, bo z takimi tekstami, jak ten o Ugandzie, Czarnecki powinien dostać onetowego Oscara - w dziedzinie kiczu i grafomanii. Musi być więc "wąż kolejki", "maleństwa" muszą "kwilić"... Taki "poetycki" kawałek, a tu tylko 762 wejścia, marnie! Ale nie, Czarnecki nie zniechęciłby się nawet, gdyby nikt nie odwiedzał jego bloga.
Drodzy, Kochani, wchodźcie, odsłaniajcie, czytajcie!
Pisze Czarnecki: "o świcie dzień walczy z nocą", podczas gdy tam dzień włącza się dosłownie "na pstryk" i gaśnie równie szybko, bez nijakiej walki. To u nas, w naszym położeniu geograficznym, dzień długo walczy z nocą, zachód słońca bywa tak romantyczny, a niebo bardzo powoli zasnuwa noc i na odwrót, co znajduje wyraz w języku polskim w licznych określeniach tej przejściowej pory dnia, od zmierzchu, przez półmrok, półzmierzch, szarą godzinę, szarość, szarzyznę, przedświt, świt, rozwidnienie, brzask, świt, ranną zorzę, po poranek, a i to nie wszystkie. Ten opis jest falszywy, daje nieprawdziwy obraz Ugandy. Bywałem w krajch równikowych, gdzie noc zaskakuje, dzień nagle oślepia. Nie ma żadnej walki, żadnego przesilenia. To jest za każdym razem wybuch światła, absolutne święto zwycięstwa słońca nad czarną nocą.
Dalej, stolice "czarnego lądu" rzadko są zielone,kolorowe, a częściej w barwie piaskowego kurzu. Ziemia zaś nie jest czerwona "ze spiekoty" (pamiętam wyschniętą, popękaną dolinę Nilu w Sudanie), ale wtedy, gdy zawiera dużo rudy żelaza i nie jest to wcale "norma tego kontynentu". Powiedziałbym nawet, że w Afryce nie ma żadnych norm, a bogactwo form ziemi, przyrody, urody ludzkiej jest niespotykane nigdzie indziej na świecie. Na koniec autor nie odróżnia metafory od symbolu.
Czarnecki pisze bzdury, pisze byle pisać, a przymiotniki leją się jak w ścieku. Nawet przywoływany jakby na siłę cytat z Sienkiewicza: "Kończ Waść, wstydu oszczędź!" - najbardziej chyba wytarty - brzmi drętwo, nie na miejscu.
Jego relacja z Ugandy jest cały czas gadaniem o tym, co w Polsce. Może lepiej było nie wyjeżdżać nigdzie, skoro głowa nie otwarta na nic nowego? Przypomina mi się, jak Piłsudski zrecenzował pisaninę pewnego towarzysza: "wcale mi się nie podoba, taka płytka, że w potoku jej mądrości kura kolan nie zamoczy, doprawdy..." Czego bym nie napisał, nie przebiję tego tekstu, który dziś idealnie pasuje do bloga Czarneckiego.
2 Comments
@mieszczuch7
04 March, 2016 - 06:03
Pzdr.
Raczej rokokokowy
04 March, 2016 - 09:05
Gorzej by było gdyby trafił na listę lektur obowiązkowych; takie ryzyko, choć niewielkie, przecież istnieje.
Natomiast z przytaczaniem opinii Daukszewicza byłbym ostrożny. We mnie ten pan wywołuje Odruch Wyborczy:
-Tak mówi? Aha! To znaczy, że jest zupełnie inaczej.