
Ostatni miesiąc upłynął mi na intensywnych kontaktach z instytucjami państwowymi. Wymienię – ZUS, Urząd Skarbowy, Opieka zdrowotna, Urząd Pracy, Prokuratura, Magistrat. Nie wszystkie kontakty dotyczyły mnie osobiście, tym niemniej była to doskonała okazja do zaznajomienia się z obecnym stanem państwa. Wszystkie te instytucje zatrudniają przecież urzędników opłacanych z naszych podatków.
Powiem szczerze, iż nie sadziłem, że Polska może popaść w kryzys, którego wprost nie da się opisać zwykłymi słowami. Nie chodzi bynajmniej o kryzys w rozumieniu potocznym objawiający się finansowymi dolegliwościami określanymi jako „niedobór domowego budżetu”. Otóż kryzys o którym chcę te parę słów napisać dotyczy rzeczy tak prostej jak kontakt obywatel – administracja. Ktoś powie, że wszyscy od dawna wiemy, że z tym nie jest najlepiej. To prawda. Wypadałoby jednak oczekiwać od państwa, które zatrudnia coraz większa ilość urzędników, przynajmniej minimum dobrej woli.
Ktoś kto nie odwiedził w krótkim czasie przynajmniej kilku urzędów nie zdaje sobie sprawy z tego, że państwo pod rządami PO wzniosło się na wyżyny wrogości wobec obywatela. To wprost niepojęte, że w ciągu niespełna 6 lat stworzono rozwiązania prawne, które czyhają na niczego nie podejrzewającego obywatela.
W Urzędzie Pracy już na dzień dobry potraktują cię jako „wroga ludu” i zrobią wszystko na dobry początek by nie wypłacić ci zasiłku lub też w ostateczności opóźnią maksymalnie wypłatę świadczenia. To zdanie podstawowe, które stoi przed tym urzędem. Znalezienie dla ciebie pracy, to zadanie dodatkowe. Ostatecznie znajdą coś w rodzaju półrocznego, bezpłatnego stażu lub robotę o znikomym stopniu skomplikowania w rodzaju roznoszenia ulotek, bo nie każdy przecież zna się na kopaniu rowów lub sadzeniu kwiatków. Odmówisz, to jesteś na liście nierobów i tym bardziej nie należy ci się zasiłek oszuście.
Idziesz do ZUS-u. Na wstępie musisz wiedzieć, że jesteś zwykłym naciągaczem, który chce to państwo okraść poprzez wyłudzenie czegoś, co zawsze jest wątpliwe i niedopowiedziane. Zresztą ZUS się nie cacka, bo działa w symbiozie z US i innymi instytucjami.
Jesteś u lekarza. Naczelnym zadaniem osoby w białym kitlu jest odesłać cię z kwitkiem, czyli przesłać do kogoś innego w białym kitlu, który może da ci skierowanie, a najlepiej to zapisze cię do kolejki z terminem , który może okazać się ostatecznie szekspirowskim dylematem – „to be or not to be”. Wszak ochrona zdrowia to racjonalne wydawanie pieniędzy – im mniej się ich wyda, tym mniejsze straty. Tym lepszy wynik na który przecież liczy minister Arłukowicz, bo z tego jest rozliczany przez premiera Tuska.
W prokuraturze praca wre. Przynajmniej na korytarzach, gdzie dwie panie z miotłami, ścierkami, pastami i kubłami wody polerują schody i poręcze, a panie z referatów krążą z dymiącymi czajnikami od drzwi do drzwi. Dostrzegą cię, gdy wybije godzina wezwania. Dla nich i tak jesteś potencjalnie martwy. Nieważne czy świadek, czy obwiniony. Ważne , że potencjalnie skazany o czym informuje cię lista paragrafów do przeczytania i podpisania. Pilnuj się obywatelu, bo władza czuwa. Władza też musi mieć sukcesy. Najlepiej w wymiarze finansowym – wiadomo – budżet się nie dopina nawet u nich.
Magistrat to mały pikuś. Przynajmniej nie postraszą niczym. Przyjmą wypełniony formularz i dopilnują terminu. Jak za miesiąc, to za miesiąc. Jak za rok, to za rok. Żegnaj Gienia, świat się zmienia.
Ktoś by pomyślał, że w większości to zła wola. Tak jednak nie jest. To nie zła wola urzędnicza. To wszystko bierze się z represyjnych przepisów. By było jasne – nie z przepisów, które utrudniają nam wszystkim życie. To wynika ze sposobu podejścia władzy do obywatela. Państwo, które takie przepisy ustala jest państwem opresyjnym z założenia. Opresyjność ma służyć poczuciu niemożności i ostatecznie beznadziei. Mamy zostać sparaliżowani swoistym państwowym paralizatorem. We wszystkich wspomnianych instytucjach widziałem ludzi wściekłych. Nie widziałem uśmiechniętych. Nie ma się przecież z czego śmiać. Chyba czas zmian się zbliża nieuchronnie. To też niejako pokazują sondaże.
Powiem szczerze, iż nie sadziłem, że Polska może popaść w kryzys, którego wprost nie da się opisać zwykłymi słowami. Nie chodzi bynajmniej o kryzys w rozumieniu potocznym objawiający się finansowymi dolegliwościami określanymi jako „niedobór domowego budżetu”. Otóż kryzys o którym chcę te parę słów napisać dotyczy rzeczy tak prostej jak kontakt obywatel – administracja. Ktoś powie, że wszyscy od dawna wiemy, że z tym nie jest najlepiej. To prawda. Wypadałoby jednak oczekiwać od państwa, które zatrudnia coraz większa ilość urzędników, przynajmniej minimum dobrej woli.
Ktoś kto nie odwiedził w krótkim czasie przynajmniej kilku urzędów nie zdaje sobie sprawy z tego, że państwo pod rządami PO wzniosło się na wyżyny wrogości wobec obywatela. To wprost niepojęte, że w ciągu niespełna 6 lat stworzono rozwiązania prawne, które czyhają na niczego nie podejrzewającego obywatela.
W Urzędzie Pracy już na dzień dobry potraktują cię jako „wroga ludu” i zrobią wszystko na dobry początek by nie wypłacić ci zasiłku lub też w ostateczności opóźnią maksymalnie wypłatę świadczenia. To zdanie podstawowe, które stoi przed tym urzędem. Znalezienie dla ciebie pracy, to zadanie dodatkowe. Ostatecznie znajdą coś w rodzaju półrocznego, bezpłatnego stażu lub robotę o znikomym stopniu skomplikowania w rodzaju roznoszenia ulotek, bo nie każdy przecież zna się na kopaniu rowów lub sadzeniu kwiatków. Odmówisz, to jesteś na liście nierobów i tym bardziej nie należy ci się zasiłek oszuście.
Idziesz do ZUS-u. Na wstępie musisz wiedzieć, że jesteś zwykłym naciągaczem, który chce to państwo okraść poprzez wyłudzenie czegoś, co zawsze jest wątpliwe i niedopowiedziane. Zresztą ZUS się nie cacka, bo działa w symbiozie z US i innymi instytucjami.
Jesteś u lekarza. Naczelnym zadaniem osoby w białym kitlu jest odesłać cię z kwitkiem, czyli przesłać do kogoś innego w białym kitlu, który może da ci skierowanie, a najlepiej to zapisze cię do kolejki z terminem , który może okazać się ostatecznie szekspirowskim dylematem – „to be or not to be”. Wszak ochrona zdrowia to racjonalne wydawanie pieniędzy – im mniej się ich wyda, tym mniejsze straty. Tym lepszy wynik na który przecież liczy minister Arłukowicz, bo z tego jest rozliczany przez premiera Tuska.
W prokuraturze praca wre. Przynajmniej na korytarzach, gdzie dwie panie z miotłami, ścierkami, pastami i kubłami wody polerują schody i poręcze, a panie z referatów krążą z dymiącymi czajnikami od drzwi do drzwi. Dostrzegą cię, gdy wybije godzina wezwania. Dla nich i tak jesteś potencjalnie martwy. Nieważne czy świadek, czy obwiniony. Ważne , że potencjalnie skazany o czym informuje cię lista paragrafów do przeczytania i podpisania. Pilnuj się obywatelu, bo władza czuwa. Władza też musi mieć sukcesy. Najlepiej w wymiarze finansowym – wiadomo – budżet się nie dopina nawet u nich.
Magistrat to mały pikuś. Przynajmniej nie postraszą niczym. Przyjmą wypełniony formularz i dopilnują terminu. Jak za miesiąc, to za miesiąc. Jak za rok, to za rok. Żegnaj Gienia, świat się zmienia.
Ktoś by pomyślał, że w większości to zła wola. Tak jednak nie jest. To nie zła wola urzędnicza. To wszystko bierze się z represyjnych przepisów. By było jasne – nie z przepisów, które utrudniają nam wszystkim życie. To wynika ze sposobu podejścia władzy do obywatela. Państwo, które takie przepisy ustala jest państwem opresyjnym z założenia. Opresyjność ma służyć poczuciu niemożności i ostatecznie beznadziei. Mamy zostać sparaliżowani swoistym państwowym paralizatorem. We wszystkich wspomnianych instytucjach widziałem ludzi wściekłych. Nie widziałem uśmiechniętych. Nie ma się przecież z czego śmiać. Chyba czas zmian się zbliża nieuchronnie. To też niejako pokazują sondaże.
(6)
5 Comments
Zebe
06 March, 2014 - 22:55
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kocie!
07 March, 2014 - 09:52
Nawet jeżeli ma się wszystkie papiery w idealnym porządku, urzędnik i tak coś znajdzie. Bo mechanizm działa tak, że jak on nie znajdzie, to jemu znajdzie jego szef. Więc urzędnik znajduje. A że nie ponosi odpowiedzialności za "zbrodnie urzędowe", to od czasu do czasu jedne media mają o czym pisać, a inne - jak w przypadku Romana Kluski, mają co zamiatać pod dywan.
A nawet jeżeli nic nie znajdzie, to żadna kontrola nie jest przyjemnością - podwyższone ciśnienie i kilka dni "w plecy".
Ro,
07 March, 2014 - 10:14
A przy okazji pani zdziwiona, że nie noszę w portfelu aktu ślubu (to przecież normalne, że się go nosi bez przerwy, prawda, wszyscy noszą?). Nie wiem tylko, czy ten sprzed ponad dwudziestu lat by ją satysfakcjonował, czy też co roku powinnam pobierać nowy? Moja mina okazana na jej zapytanie chyba powiedziała, co myślę o niej i całym systemie, zrozumiała, że za moment będzie awantura, łaskawie pozwoliła napisać oświadczenie.
Zapewne w niedługim czasie pedalskie związki będą mogły się wspólnie opodatkowywać, a małżeństwa (szczególnie te z uczącymi się dziećmi, bo jeszcze są odliczenia) będą napotykać na przeszkody.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Witaj ro
08 March, 2014 - 00:26
Pozdrawiam
krisp
Szary Kocie!
07 March, 2014 - 12:01
A za trzy tysiące lat jakiś Deniken będzie snuł dywagacje, czy ten ogień z nieba miał związek z Eurosodomą, czy może z czym innym...