Piotrusie Pany

 |  Written by ossala  |  49
   Piątkowe popołudnie, w domu dwoje dzieci i dwa psy, u rodziców dwa psy zostawione same: teściowe wyjechali na weekend i prosili, żeby wyprowadzać, dawać jeść i dolewać wody do michy.

   Poprosiła, żeby wyrzucił śmieci. Wziął kosz i zszedł na dół (dwa piętra). Zapadł noc, faceta nie ma, kosza na śmieci też nie i ten brak był chyba bardziej uciążliwy. Pochłonięta opieką nad dziećmi i walką z dwoma psami pomyślała, że pojechał do teściów, wyprowadził te psy, a że zrobiło się późno – postanowił zostać na noc i wróci po porannym spacerze. Zeszła na dół i za drzwiami od klatki schodowej znalazła swój kosz.
   Minęła sobota z niedzielą i nic. Żadnych zmian osobowych w składzie domowników. Niby się ostatnio nie żarli, ale uznała, że widać potrzebował odsapnąć od dzieci drących koty o byle co i że postanowił spędzić cały weekend z pustym mieszkaniu rodziców.
Wrócił w poniedziałek po południu i od progu spytał:
- Byłaś wyprowadzić psy u rodziców?
- Ja?! – wrzasnęła zdumiona.
- O kurwa! – krzyknął i wybiegł.

   Późniejsza opowieść pozwoliła odtworzyć następujący przebieg zdarzeń: gdy był na dole z tym koszem, w bramę podwórka wszedł dobry kumpel (nota bene muzyk z kapeli Wielanka). Kumpel miał już w garści dwa bilety na pociąg do Katowic, który odjeżdżał za godzinę z kawałkiem: jeden dla muzyka, drugi dla wyrzucającego śmieci. Chodziło o to, że podczas ostatniego koncertu w Częstochowie muzyk poczuł się bardzo źle, miał kłopoty z sercem, wylądował w szpitalu a w pokoju hotelowym zostawił mandolinę, która nie dość, że była pamiątkowa, to jeszcze zabytkowa, w każdym razie cenna.
   Ponieważ muzyk bał się, że znowu może poczuć się źle (z sercem nie ma żartów) a mandolinę chciał i musiał odzyskać – poprosił, by ten z nim pojechał, co wyrzucający śmieci chętnie uczynił.
Jak już udało się przedostać do Częstochowy (z tych Katowic) i odzyskać instrument, nic nie stało na przeszkodzie, aby jakoś uczcić odzyskanie instrumentu.

Szczegóły stanu, w jakim wyrzucający śmieci znalazł mieszkanie rodziców pomijam ze względów estetycznych. Dość powiedzieć, że sprzątania było na kilka godzin.

   To, niestety, przykład jeden z tysiąca. Dzielę się nim, bo na fali dyskusji o feministkach, roli kobiety w życiu rodzinnym, omawianiu wyższości kariery zawodowej nad rolą matki/żony (lub odwrotnie) – przemilcza się rolę i pozycję facetów. A wśród tychże, jakże często rosną, jak grzyby po deszczu, Piotrusie Pany. O tym, co pojechał po mandolinę, matka do dziś mówi (facet ma około 60-tki): „Mój ciapciaczek”.

   Niemało znam facetów w wieku lat 30-35 (wśród nich jest niestety, mój syn) których dorosłość polega na przekroczeniu magicznej bariery 18 lat, a niedojrzałość objawia się w nieustannym „To twoja wina, ty mnie tak (lub „źle”) wychowałaś". Żeby przykryć wszystko: nieumiejętność utrzymania pracy, niezdolność do ukończenia studiów, brak pieniędzy, rozbity samochód, ułomność w opiece nad własnymi dziećmi. Żadnego brania odpowiedzialności za własne życie na siebie.

Ale to nie tylko to pokolenie. Znam takiego, co ma 48 lat i gdyby tylko było to możliwe – matka zaniosłaby własny mocz na badanie przed kursem prawa jazdy, na który zapisała, który opłaciła, wybrała godziny i kupiła skrypty do nauki. Samochód też mu kupi, jak tylko on ten kurs zda.

   Przykładów na Piotrusie Pany nie chce mi się mnożyć, ale jest ich aż nadto by twierdzić, że rola, pozycja, przede wszystkim zaś cechy charakteru faceta faceta, takiego z krwi i kości, który jest silny, odpowiedzialny, wie jak i umie chronić rodzinne stado, zaskakuje, bawi, jest zaradny (!), nie użala się, że jest ciężko i sobie nie radzi…- to wszystko gdzieś się rozmyło.
Wiem, wiem, są wyjątki. Sama znam taki jeden (!), ale – jak dla mnie – przy tej skali Piotrusiów Panów to jest wyjątek potwierdzający regułę. Albo tylko ja jakoś nie mam szczęścia, co też jest możliwe.
5
5 (5)

49 Comments

Obrazek użytkownika Animela

Animela

istnieją i będą istnieć. W moim otoczeniu zaś więcej jest (mówiąc szczerze) podstarzałych Piotrusiów, niż młodego pokolenia (które, według moich obserwacji, jest odpowiedzialne,konserwatywne i głęboko prawicowe).
Napisałam, że piszę o mężczyznach? ... Bo kobiety chyba przejęły wszystkie złe cechy męski, tracą w zamian wszystkie dobre kobiece ....
Obrazek użytkownika Hun

Hun
To znaczy, mamy się przyznawać do PiotrusioPaństwa, czy iść w zaparte?...;);)

Pzdr, Hun

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Tylko spytałam... wink
Nie mam zwyczaju niczego nikomu narzucać. Jak mi nie pasi, to się wykłócam o swoje racje.
Powiem cytując samą siebie z innego komentarza, bodaj u Tł: 'Piszta, co chceta".

Ossala

Obrazek użytkownika ossala

ossala
To jest bardzo duże uproszczenie. Bardzo.
W moich obserwacjach na przykład pojawiło się dwóch młodych ludzi w jednym (dwóch facetów w wieku około 30-tki), którzy, stojąc na przystanku tramwajowym w Warszawie przy Hotelu Mariott zachwalali HGW, bo im się wyświetlały minuty do przyjazdu nastepnego tramwaju. Piali z zachwytu, że wiele się zmieniło na dobre i że do końca życia (nie dopowiedzieli czyjego) będą głosować na Hankę dwojga nazwisk.
Odpowiedzialność, konserwatyzm i odpowiedzialność jak cholera.

Co do kobiet zaś sądzę, że nader często są one spychane niemal na siłę do rolę tzw. babochłopów, bo - zanim się obejrzały - okozało się, że trafił się im kolejny Piotruś Pan.

Rozwód za rozwodem, bez żadnych zdrad: dwoje maleńkich dzieci, ona zapieprza, dzieci wychowują jej rodzice, bo on może coś jutro zarobi, a póki to nie nastąpi, to słucha muzyki klasycznej - bo lubi.

Nie podaję tu przykładów ze swojego życia + najbliższej przyjaciółki. To są lata kontaktów i znajomości.

Ossala

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
że w opowieści owej wysiadły wszystkim naraz telefony komórkowe?

Facet, który wynosi śmieci, zostawia kubeł i jedzie ratować mandolinę, pojawia się po kilku dniach - w ogóle nie powinien zakładać rodziny. Wyjdzie po chleb i znajdzie się po tygodniu.

Posraną przez psy chałupę swoich rodziców  SAM  posprzątał ?

Nie mam zamiaru przywoływać genialnych myśli " widzialy gały co brały".
To rzadko kiedy jest tak proste.

W tych sprawach większość odruchów/charakteru/otwartości na innych wynosi się z rodzinnego domu.
Mamy, które obarczane są winą przez  ich   30-letni młodzieńców mogą się zastanowić, czy aby nie za dużo pyłków  z drogi swoim milusińskim zdmuchiwały. Bardzo duża jest rola ojca ( banał, ale cóż).

Dziewczyny, które same wychowują syna  mają naprawdę problem.

Żona moze nauczyć faceta tylko jednego : podnoszenia deski albo siusiania na siedząco.
Wszystko inne to osad/odruch/przyzwyczajenie, którego raczej nie zmienią, choćby bardzo kochały.

Im bardziej chcą faceta zmienić, tym bardziej cierpią i tym więcej pól do draki.




 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika ossala

ossala

Nic nikomu nie wysiadło. Był rok, jeśli dobrze pamiętam tej wizytę u koleżaki, bodaj 1989 i komórki nie były tak powszechne jak dziś.
Pewnie: co się z domu wyniesie lub czego się nie wyniesie. Zjawisko jest, wg mnie, o wiele bardziej skomplikowane niż opowieść o mandolinie. 
Ciężko jest zgadnąć, co na nas działa najbardziej: geny, rodzina, grupa rówieśnicza, środkowisko w pracy. Weź taki najprostszy przykład: niektórzy z domu dziecka zakładają cudowne rodziny, by nigdy nie zaznać tego, co sami zaznali. Inni są do końca życia na marginesie.
Czasem sobie myślę, że nie mając (za komuny) za wiele - chcieliśmy (na pewno ja) czerpać z kapitalizmu garściami: pracować, zarabiać, gonić, ścigać się, kupować, budować sie. Dawać dzieciom, w tym synom to, czego sami nie mieliśmy. Plus myślenie debila (do czego się przyznaję): skoro mnie tyle nie ma w domu, to chociaż kasa jest i dam radę wszystko załatwić za wszytskich, za syna też. Nie jestem w tym błędzie, niestety, osamotniona.
Mam koleżankę z jedynakiem bodaj 36-letnim, który się nie splamił jeszcze żadną pracą dłużej niż 2 tygodnie: bo źle o nim mówią, bo szepcą, bo chodzi brydny (to z budowy), bo wraca przemęczony, bo atmosfera nie taka. Raz mu załatwiłam spotkanie w sprawie pracy, on je chyba olał, bo wcale nie przyszedł. Dzwonię tam, telefon odbiera jego matka i - nie proszona - robi za jego adwokata: bo może się źle czuł, może źle zanotował, może umarł a może miał sraczkę.
I wierz mi, gdyby to był jeden, jedyny przypadek jaki znam, to bym nawet o tym nie wspomniała.

 

Ossala

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
aż tak skomplikowane, wielowątkowe, jeśli przyjmie się kilka założeń ( też banał, ale cóż) do stosowania w każdym wieku brzdąca,
np. takich:

- Traktujemy dziecko jak partnera, np. pytamy go o radę nawet w sprawach, kóre je przerasta,
- Dziecko ponosi konsekwencje swoich czynów, ZAWSZE - choćby symbolicznie,
- Dziecko odpowiada za swojego zwierzaka w pełnym, możliwym zakresie,
- Wspieramy nasze dziecko ZAWSZE. Ale od pewnego momentu/wieku , jeśli jest zdrowe - wymagamy wybicia się na samodzielność.

Tu niżej TŁ ma trochę racji; piszesz, że znasz bardzo dużo takich przykładów.przywołując ten sprzed prawie 30 lat ! Musi siedzieć Ci mocno w głowie, aż przyćmił niewątpliwie wiele pozytywnych przykładów.

Ossalo, mimo wszystkich "mądrych uwag" , obwiniania siebie, świata, życia za to, że  taki goguś dobija do czterdziestki a jeszcze dzieciak  I NIE WIDZI SWOJEJ MATKI - jest jeszcze przecież 
ów dzidziuś.
Posiadający rozum ( chocby w przybliżeniu).

Dzidziuś ma dostęp o wiele lepszy niż my ( w jego wieku )  do:
- innych ludzi
- informacji
- świata.

Ma o wiele więcej możliwości szukania pracy, rozwoju, osiedlenia się.

Zatem na tekst podobny mentalnie maklakiewiczowemu " Mamusia, bo sie pochlastam !!" odpowiadasz takiemu: " A się chlastaj!  Ale  na zewnątrz, nie będę tu plam krwi ścierała! ".

Piszę tu o małym facecie i jego Mamie. Zakładam, że ojca nie ma, albo palant.

Duży Piotruś Pan, mający rodzinę ,  to odrębny problem.
Z mojego punktu widzenia ostateczne rozwiązanie to - kopnąć w dupę i ściągać alimenty.
Jeśli takiemu facetowi umyka odpowiedzialność  za żonę i dzieci to znaczy, że nie można na niego liczyć.
Moim zdaniem i doświadczeniem - jeśli ktoś daje dowody, że w dowolnym,  WYBRANYM PRZEZ SIEBIE momencie może cię zawieść - lepiej wyrzucić go ze swego życia..

Jeśli zostanie --> wzrasta ryzyko, że mimo pracy i chęci Matki taka rodzina wypuści w życie kolejnego Mateusza Alimenta.

Ja nie jestem jakis mądral. Dopiero niedawno, blisko sześćdziesiątki dotarło do mnie, że najcenniejsza rzecz, jaką możemy dać brzdącom to nasz czas.

Jak widać, dotarcie do banału zabiera niektórym sporo lat ;o)








 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika ossala

ossala
Fakt, przygoda z mandoliną miała miejsce dawno, ale zjawisko nie zanikło, żeby nie powiedzieć, że się nasila.
Widzę, że niektóre kobiety (moje znajome) tak robią: rozwodzą się po latach samotnego użerania się z rzeczywistością zawodową + dwójką maleńkich dzieci na karku. Mąż ma firmę, raz idzie lepiej, częściej gorzej a żyć trzeba na bieżąco. Tylko że i rozwód jest nieszczęściem, chocby ze względu na dzieci.
Co się jeszcze zaś tyczy współczesności, to bodaj wczoraj odebrałam telefon innej mamy 40-letniego byka (choć on mnie zna i mógły zadzwonić sam!) czy bym mu czegoś nie znalazła, nie przyjęła na start, etc. Bo jak tak, to ona mu w każdej chwili naklei znaczek na czoło i do mnie prześle.
Nie wiem też, czy wychowanie załatwia wszystko. mój brat i ja chowaliśmy się w jednym domu... On się do dziś szczyci, że w życiu nie przeczytał żadnej książki. Bez komentarza. To odmienne dorastanie widać też np. na przykładzie braci Kurskich, kiedyś o tym wspominaliśmy.

 

Ossala

Obrazek użytkownika tł

""Wiem, wiem, są wyjątki."

Sama opisałaś wyjątek. Po czym uczyniłaś z niego pars pro toto.

Ale oczywiście, piszta co chceta ;-).
 
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Wiesz, Tł, właśnie sobie uświadomiłam, że zjawisko Piotrusiów Panów XXI wieku zostało już skrzętnie opisane przez psychologów. Nie jestem więc znów taka nowatorska - niezależnie od tego, co uczyniłam.
P.S. Naście lat temu siedzę i gadam ze znajomymi i w drzwiach pojawia się ich syn (lat 19), że dostał wezwanie do WKU. Spytał matkę, czy by nie napisała usprawiedliwienia.

Ossala

Obrazek użytkownika tł

Nie twierdzę, że zjawisko nie istnieje. Nie twierdzę, że nie zostało opisane. Twierdzę tylko, że uogólnienie posunęłaś zbyt daleko.

Mógłbym Ci się zrewanżoważ opisem sytuacji, w której młoda matka (dziecko powyżej roku) w trakcie rozwodu zostawia je rodzicom i wyjeżdża za granicę do pracy, a potem się dziwi, że prawa do opieki przyznano ojcu. Czy wynika z tego, że kobiety, młode matki i blondynki - bo blondynką była - są głupie ;-)?

Nie, wynika tylko tyle, że ta konkretna wykazała się wyjątkową głupotą.

Niedawno jeden z tutejszych Blogerów uznał brak zimowego kamuflażu pojazdów wojsk USA w Polsce za "widomy znak" pod adresem Putina, że cała impreza jest niepoważna. Pytał też retorycznie, czy brygada ma amunicję. Przedwczoraj okazało się, że ma, bo skraksowała ciężarówka z amunicją czołgową ;-)! To ten sam sposób rozumowania...
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
W punkt!
Po raz kolejny:):):
Niedawno powołałem się na tezę, że feministki (i nie tylko one, bo robią to też egoistyczne, zapatrzone w siebie suki - nie szukając naukowego alibi) kastrują facetów, a potem twierdzą, że... tacy jacy są , do niczego się nie nadają.
No, nie nadają się na przykład do wyprowadzania na siusiu i kupę psów teściowej...
Nie są na posyłki?
Ależ skandal!
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Moim zdaniem kobieta powinna być delikatna, subtelna, wrażliwa wtedy wywołuje zdrowe odruchy opiekuńcze), owszem - silna, rozsądna i zaradna (bo tylko taka ochroni rodzinne gniazdo) i lojalna wobec męża. Lojalna we własnym, dobrze pojętym, interesie. Nie tylko zresztą własnym, bo chodzi też o dzieci.
Mężowie też mają wiele obowiązków i powinni je wypełniać, jak na samca przystało:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Ja bym, Dixi, akurat feministek do tego nie mieszała. Sama już czasem nie wiem, kiedy z potencjalnie kobiecej kobiety robi się babochłop, bo nie każdej odpowiada wegetacja z dnia na dzień. Kiedy te role się odwracają, własnie taki model rodziny wunoszą z domu dzieci - tak dziewczynki jak chłopcy.
Znam dwie takie, które mogły w życiu liczyć tylko i wyłącznie na zaradność matki, więc nigdy nie założyły rodziny i nie będą już miały własnych dzieci (bo jest za późno). Taki zniechęcający obraz rodziny z domu wyniosły.
Chłopcy zaś powielają (bo co mają innego powielać???) obraz rodziny, w której matka zapieprza a ojciec czyta bardzo mądre książki, słucha muzyki i zna się świetnie na polityce, tylko jakoś to jakości rodzinnego życia nie polepsza.
 I, powtarzam, nie wiem, gdzie jest początek w odwróceniu tych ról.

Ossala

Obrazek użytkownika ossala

ossala
Opisałam je dlatego, że (w mojej ocenie - w innej nie zwykłam pisywać) jest powszechniejsze, niż się zdaje.
Rozwody, o których ktoś tu wspomniał powodują, że często, proporcjonalnie do populacji chłopców, są oni wychowywani przez mamy + babcie i/lub teściowe. To sie nie musi odbijać negatywnie, ale częściej się odbija niż nie. Tyle widzę wokół siebie, to skala kilkudziesięciu rodzin. Nie tysięcy, to prawda. W tym sensie przyznaję Ci rację.
Tł, sama wychowałam trójkę dzieci: ja jedna, ta sama matka, z pewnością zmieniająca się z upływem czasu. I jakieś tam porównanie (syn + dwie córki mam).
Gdyby to nie było symptomatyczne, to by było zabawne, bo najmłodsza córka urodziła się, gdy syn miał lat 19 a starsza córka 14. Upoważnienie do odbioru małej z przedszkola miał syn, bo był pełnoletni, ale do przedszkola szli razem i po odbiorze dziecka opiekę nad nim przejmowała 14-letnia córka. Bardziej jej ufałam i była dojrzalsza.
To może być, wg Ciebie, kolejny przykład, który o nim nie świadczy, ale ta przepaść w dorosłości została im do dziś.

 

Ossala

Obrazek użytkownika Anna.

Anna.
jako mężczyzni i kobiety. Związek mężczyzny i kobiety jest najbardziej pierwotnym i naturalnym związkiem międzyludzkim. I jedynym owocnym, jeśli idzie o rozwój ludzkości.
Mężczyzna bez kobiety jest samotny ("nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam"), a kobieta bez mężczyzny - zagubiona ("ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia").
Inżynierowie świata próbują zmieniać nie tylko świat, ale i ludzkość - poprzez wypaczanie tego, co naturalne, zacieranie granic między tym, co odmienne, czy poprzez próby wymieszania natur. Jak dotąd inżynierowie ci wykreowali ideologię feministyczną, czyli przeciwstawili kobiety mężczyznom, promując czy wręcz hodując zniewieściałych facetów (np. emo) czy kobiety babochłopy. Teraz  czas na symetryczny ruch mizoginistyczny - i ludzkość zostanie skłócona dokładnie pół na pół, i to według podstawowej i najbardziej newralgicznej dla niej samej linii: mężczyzna - kobieta. Majstersztyk węża. Bo po grzechu Adama i Ewy Pan Bóg wprowdził nieprzyjaźń nie między mężczyznę a niewiastę, ale między niewiastę a węża. Obie połowy ludzkości mają nadal trzymać się razem - bo stanowią jedną ludzkość, złożoną z przedstawicieli dwóch płci.
Piotrusie Pany to często owoce matczynych błędów (zaborczość), a babochłopy - ojcowskich błędów (chciał syna). Patologii jest wiele, ideały są nieosiągalne, ale to po nie mamy sięgać, a nie staczać się ku patologiom.
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
"Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu.
Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!"
Kol 3,18-19
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Wiesz co, Anno? Masz niemal 100% racji. Napisałam niemal, bo jest w nas jednak jakaś część genetyki i wpływu na nas tych pierwszych, najważniejszych lat życia. Pokolenie moje czy mojego śp. męża to nie jest jednak XXI wiek a i nam zdarzało się mieć czasem zabawne spięcia piotrusio-pano podobne :-)
A żeby było śmieszniej, impulsem do napisania tej notki nie była przedmiotowa mandolina, którą częściej opowiadam w towarzystwie jako dowcip niż dramat weekendowy koleżanki.
W zeszłym tygodniu dostałam wiadomość od bardzo bliskich znajomych, że ich córka jednak wniosła o rozwód, bo miała w osobie męża trzecie dziecko do opiekowania się. Przeurocza para, dwóch cudownych chłopców w wieku lat 4 i 7. Gdy wysłuchałam tej opowieści zostało mi już tylko uznać, ze ona i tak długo wytrzymała starając się za wszelką cenę ratować rodzinę.

Ossala

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
"Widziały gały, co brały".
Ludzie się nie zmieniają, jak twierdzi dr House (pomijajac już to, że "wszyscy kłamią":):):))
Ta koleżanka oczywiście była wzorem matki i żony, nie?:):):)
Nie watpię, że w swoim przekonaniu - jak najbardziej.
Powinna sobie była szukać lepszego samca.
A ludzie głupi w ogóle nie powinni się rozmnażać, bo psują pulę genów:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Widziały jak brały męża. Zobaczyć, jakim będzie ojcem na wyrost, bez dzieci jest jakby trochę ciężkawo, Dixi. To przynosi dopiero pojawienie się maluchów na świecie.
"I nagle coś zepsuło. Oto płaczesz..."
W mojej małej, podwarszawskiej wsi mieszka sobie facet, który zostawił żonę w chwili, gdy jeden z synów umierał w szpitalu na białaczkę. Nie dał rady, choć opiekował się dwoma synami perfekcyjnie, dość powiedzieć, że chłopak zmarł mając 17 lat, więc miał czas sprawdzić się jako ojciec. Niestety, śmiertelnej chorobie syna nie sprostał.

Ossala

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
tragedia może - jak widać - wypalić miłość aż do pewnej obojętności na drugiego brzdąca.
A przecież śmierć brata to też trauma dla żyjącego syna.

Nie mnie  oceniać, ale ojciec dorzucił żyjącemu synowi dodatkowy, paskudny bagaż samotności.

 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika ossala

ossala
Ano, dorzucił. W sumie do dziś nie mogę tego pojąć, bo znam faceta od lat i znakomicie się mieścił w określeniu "przyzwoity facet" w najlepszym tego słowa znaczeniu. Woził tych chłopaków na treningi, organizował zawody siatkówki u siebie na boisku, reasumując: było widać, że dba o dom, o żonę i o tych chłopaków.
Pozostały syn, jeśli się czegoś nauczył, to chyba tylko tego, że człowiek, każdy, w tym ojciec, czasem w życiu nie wyrabia.

Ossala

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Będziemy się licytować?
Mój znajomy, reżyser, więc swego czasu całkiem niezła partia, zrobił o jeden raz za dużo to, co na ogół robią reżyserzy - pojechał do roboty (w tym wypadku nie sprawdza sie przysłowie "robota nie zając...") mimo ciężkiej grypy.
Cóz, wszyscy wiedzą, że takie zachowanie grozi powikłaniami, ale nie każdy od razu musi się o tym przekonać w tak... spektakularny sposób - facet doznał paraliżu wszystkich kończyn. W tej chwili, po długiej rehabilitacji, suwa się jakoś do przodu o kulach, a kiedy podaje mu się rekę, należy uważać na jego podgięte palce...
Taki wrak przestał być dobrym partnerem, więc oszukana przez podłego samca (miał być zdrowy i zarabiać) kobieta rozwiodła się z nim czym prędzej.
Teraz skaży go o dwa tysiące alimentów...
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
kilka takich historii.
Facet tyra za granicą nie wiedząc, że rogi mu już do windy nie wchodzą.
Wraca, awantura, jakieś pojednanie.

I dalej to samo. Znosi cierpliwie , bo są dzieci.
Prosi tylko, żeby "wujki"  do domu nie przychodziły.

Ktoś powie " żałosny mamlas", ktoś inny " odpowiedzialny facet".
Ktoś jeszcze inny dorzuci kilka "dobrych rad".

Nie ma recept.

 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Nie ma recept.
Nie warto też uogólniać, na co zresztą zwrócił już uwagę TŁ.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Opisałam zjawisko uogólnione przez mądrzejszych ode mnie, Dixi. Opisanie to wpisało się w moje obserwacje i doświadczenia w nawiązką.

Ossala

Obrazek użytkownika ossala

ossala
Ludzie, którzy się kochają lub których łączy głębokie uczucie, więź, przyjaźń -  nie rozstają się z takiego powodu. Jeśli tak się dzieje, nigdy się nie kochali. Sam to niejako napisałeś: "miał być zdrowy i zarabiać".
 

Ossala

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
znajomości.
Co rusz coś się rozlatuje fajnym ludziom.
Odważne dziewczyny; szkoda ,że tak to się kończy.

Tyle "mądrych" seriali   " z życia",   jakieś "trudne sprawy", poradniki gazetowe - i kicha.
Każdy przypadek to konglomerat emocji, marzeń, oczekiwań.

Nie ma recept.
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Żona Kaczmarskiego, ta australijska, domagała się od niego, żeby przestał coś tam pisać i brzdąkać, tylko zatrudnił się jako sprzedawaca w sklepie.
Ktoś musi czytać te "mądre" książli, ba, ktoś musi je pisać. .
Faktem jest, że z tego nie zawsze da się wyżyć.
Freud czekał z ożenkiem do ponad czterdziestki, bo uważał, że przedtem powinien zdobyć środki na utrzymanie rodziny.
Potem... miał swoje obsesje seksualne:):):)
Panienki, którym inponuje, że ktoś pisze lub gra, a potem domagają się, żeby ten ktoś po ślubie rzucił wszystko w diabły i szedł, powiedzmy, nalewać benzynę na stacji paliw, zachowują się nieracjonalnie i, pardon, po świńsku.
Facet, który ma "wyższe aspiracje, a żeni się z pazerną ku.wą, materialistką i idiotką - też.
PS
Podobno za Einsteina to żona wyprowadzała najważniejsze wzory.
Możliwe, ale to nie ona wymyślała genialne koncepcje.
Żona noblisty Johna Nasha (inaczej niż w filmie "Piękny umysł", wsadziła go do wariatkowa, a potem rozwiodła się z nim...
" (...) i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci)...
Nie ma podłych facetów?
Oczywiście są.
Poczynając od znawcy "natury ludzkiej", sentymentalnego Jeana-Jacquesa Rousseau (który płodził dzieci ze służącą i... oddawał je do przytułku, żeby tam sobie zdychały z dala od jego wrażliwych, romantycznych oczek), po... Kijowskiego:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Nie całkiem rozumiem jak się to ma do tego, co napisałam. Ty o żonach oczekujących Bóg wie czego, ja o normalnej rodzinie, normalnym facecie, który po śmierci syna niczego nie zmienił, zwłaszcza pracy. Po ślubie też nie.
Nie wyrobił i tyle, niektórzy tak mają!
I nie bierz wszystkiego tak bardzo do siebie!
Myślisz że nie widzę czysto męskich charakterów wśród kobiet? Ależ widzę i mam wrażenie, że je ktoś za karę odział w damską powłokę: 3 fakultety, trzy i pół etatu a dzieci w domu już jej nie poznają. I tylko się zastanawiam, skąd się w jej głowie zrodziła myśl, aby te dzieci mieć!

Ossala

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Nie biorę nic do siebie, Ossala, nie pytam też Ciebie o życiowe doświadczenia.
Powinienem zapytać, jaki sens miał Twój post.
Powinienem, bo nie rozumiem.
Krzyczałaś, żeby odezwali się faceci, więc się odezwałem.
Merytorycznie i z przykładami.
PS
Spotkałem się z teorią, że Tusk jest Piotrusiem Panem.
Kijowski pewnie też jest...
I co z tego?
Kim/czym są te rozbestwione, wściekłe a głupie baby z PO i .Nowoczesnej (włączając w to Szczerbę i Nitrasa:):):)), kim/czym są te stare, obrzydliwe kaszaloty z KOD-u, te "feministki" z parasolkami...?
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Chętnie się przyjrzę sensowi Twojego posta - jak tylko jakiś powstanie.
Czego nie rozumiesz? Temat jak temat! O feministkach, kolorach czołgów można, o facetach - nie! Tak?
Taki sam ma sens jak każdy inny wszędzie!
O co Ci chodzi? Cenzura jakaś czy co?
Mam najpierw do Ciebie wysłać, być zdecydował, czy ma sens czy nie?
 

Ossala

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Nie będę pisał postów, bo szkoda mi czasu i energii.
Wszyscy piszą, nikt nie czyta.
I mało kto komentuje.
Potraktuj moje "komenty" jako prezent.
Może już ostatni.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
to, co "Puchatki lubią najbardziej" - masz się z kim kłócić laugh! A gdybyś "popełnił" jakiś post - to mógłbyś się jeszcze pokłócić ze mną.
Na razie - trudno mi porównać własne doświadczenia z "Piotrusiem", choć je miałam i źle się dla "Piotrusia" skończyło - z wszelkimi innymi doświadczeniami "piotrusiowymi". Mój Tatko był człowiekiem niezwykle dojrzałym i odpowiedzialnym, a jednak Mamusia nie czuła się w małżeństwie szczęśliwa ani spełniona. Miała przy tym dość idylliczne wyobrażenia o innych "szefach", czy mężczyznach. Gdy podejmowała pracę u "szefa", który był nim także dla mnie - wyobrażała sobie naiwnie, że ten "szef" to ideał, a moja o nim krytyczna opinia to malkontenctwo. Była bardzo lojalnym pracownikiem, a jednak wkrótce mogła się przekonać, że "szef" miał całkiem inne poczucie "lojalności" czyli - "nie je ważne czyje co je, ważne to je, co je moje."
Mój "własny" natomiast "Piotruś" po ślubie "był uprzejmy" poinformować mnie, że ma do spłacenia stypendium zwrotne (spłacaliśmy już razem), a także - zrezygnował z dodatkowego zatrudnienia - bo przecież ja mogłam "łatwiej dorobić". Było jeszcze parę podobnych "ruchów", na przykład opowieści teściowej o "dobrej żonie Jurka"czyli szkolnego kolegi "Piotrusia", ponieważ ową żonę służbowy samochód wozi ze szpitala do przychodni, a z przychodni na wizyty i do domu, podczas gdy mnie, jeśli się "dało" mógł podwieźć "Piotruś" naszą, kupowaną na raty, Syrenką. Ale zimowym wieczorem, na wsi - mogłam pójść na wizyty sama (ewentualnie w towarzystwie rodziny pacjenta). Ostatecznie - "Piotruś" zabrał samochód, zostawiając dla mnie - naszą córeczkę. A potem - trafiał na nielojalnych szefów, nieuczciwych kolegów-współpracowników... Nie żyje już blisko od 14-tu lat, i - współczuję Mu, gdyż patrząc wstecz uważam, że "nie był dostosowany" - teść ciężko pracował i praktycznie nie było go w domu, a teściowa (nauczycielka, która po wojnie nie podjęła pracy "bo nie uznawała systemu") kreowała wyobrażenie o "dobrej żonie" - jako o takiej "jurkowej"...
A obecny - Duńczyk - znany mi od przeszło 53 lat, poślubiony przed 10-ciu... Pierwsza Żona kupowała Mu samochód, ale to On kierował jej przewodem doktorskim, choć oficjalnym promotorem był ktoś inny. To On robił karierę międzynarodową, a Ona - towarzyszyła Mu we wszystkich poczynaniach.
Dzisiaj On angażuje się w moje "aktywności", choć fizycznie - to ja muszę być silniejsza. 
Z doświadczenia mogę twierdzić, że ważne jest, aby zgodnie "ciągnąć wóz", ale przede wszystkim - że podstawą małżeństwa, ściśle - jego Opoką - musi być Jezus Chrystus. Jeśli działamy wyłącznie o własnych siłach - nie mamy co oczekiwać nadzwyczajnych sukcesów, dobrych relacji, wielkiego szczęścia. 
Wybaczcie - "wyszło" mi niemal kazanie. Toteż kończę. 
Pozdrawiam najserdeczniej!  
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Zaraz kazanie! Wcale nie.
Wychodzi, że priotrusiowe zachowania, że wspominałam wink, są częstsze niż się wydaje. W sumie już nie wiem gdze się to wszystko zaczyna, bo w sumie mam też na tyle wrażliwe i delikatne koleżanki, które by się w życiu w rolę babochłopa nie wpisały.
Wydaje mi się, że tyle mamy w danym związku, układzie, znajomości, na ile sobie pozwalamy. To z kolei, to na co pozwalamy, ma swoje źródło gdzieś w wychowaniu.
Pozdrawiam Kasiu. Wrócę tu później, bo do pracy się trzeba szykować.
 

Ossala

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Tu akurat nie chodzi o "kłócenie się".
Jakos tak się porobiło, że w modzie jest utyskiwanie na "facetów, którzy do niczego się nie nadają i do niczego nie są potrzebni", natomiast nikt nie odważy się pisać o podłych, samolubnych "babach" (choć swego czasu literatura i kino eksploatowały motyw femme fatale, który... paradoksalnie, oddawał cześć kobietom, choć była to cześć oddawana z... lękiem:):):)).
Zgadzam się z Anną, że szczucie płci na siebie to prosta droga do upadku cywilizacj.
Dodam, że jest to stara komunistyczna metoda tworzenia "nowego społeczeństwa" i "nowego człowieka", tyle że "walkę klas" zastąpiła "walka płci".
Efekt?
Wśród moich znajomych ze świecą w ręku szukać trzeba trwałych, szczęśliwych małżeństw. Większość z nich jest już po rozwodzie lub w trakcie rozwodu, przy czym w mniejszości znajdują się przypadki "wymiany żony na nowszy model", więcej trafia się tych... "emancypacyjnych".
Jakiś czas temu byłem zaproszony do radia na dyskusję o Dickensie, niby pod pretekstem "Opowieści wigilijnej" (zblizały się Święta), ale właściwie chodziło o nową książkę, której bohaterką była nieszczęsna żona tego wielkiego pisarza, oczywiście podłego, zdradzieckiego i okrutnego gnojka. Cóż, jeśli trochę poszperamy, możemy dowiedzieć się, że żona Dickensa nie tyle nawet spełniała wszelkie kryteria "głupiej blontynki", co wręcz pukała od dołu w ten stereotyp. Cóż, "widziały gały co brały", faktem jednak jest, że kobieta zdecydowała się zrobić mu "koło pióra" i wybuchła afera, jako że prywatne sprawy rodzinne Dickensów przedostały się "przypadkiem" do prasy. Pamietajmy, że były to czasy wiktoriańskie, więc możemy sobie wyobrazić ogrom tego skandalu. A przecież nawet pani Dulska (kobieta całkiem rozsądna:):):)) wiedziała, że brudy należy prać w domu...
No, w każdym razie Catherine Dickens awansowała na świętą-meczennicę emancypantek i feministek.
Wracając do teraźniejszosci - jakiś dzwonek mi zadzwonił w głowie i pospieszyłem sprawdzić, któż to mnie do tego radia zaprasza. Okazało sie, że była to pani redaktor, której udała się niezła sztuczka - wściekła się kiedyś na męża (swego czasu dyrektora Radia Kraków - i z takim "kimś" wzięła "bezinteresownie" ślub) i obiecała mu, że załatwi go na amen. Zaangażowała kancelarię adwokacką specjalizująca się w "feministycznych" rozwodach i tępieniu "szowinistycznych, męskich świń", po czym... wsadziła faceta na rok z kawałkiem za kraty, pod zarzutem molestowania seksualnego... ich wpólnego dziecka. No, ten zboczeniec kąpał  małego synka i to - cóż za skandal - rozebranego "do rosołu"!!! Wyrodny ojciec z czasem został uniewinniony, ale cóż z tego? Co się nasiedział, to się nasiedział, o co dostał (i gdzie) od wieźnów, którzy, rzecz jasna, mają swoje zasady i nienawidzą pedofilów, to dostał. Z karierą też się pożegnał. A pani redaktor kwitnie... W towarzystwie sfory jej podobnych (o takich mawiało się, pardon, że "miały w ustach wiecej ch.jów niz pierogów"). Ba, to takie właśnie redaktorki od lat trzęsą mediami... Jakiś facet na najwyższym stanowisku (czeka na proces?), a potem od góry do dołu wyzwolone (ze wszystkiego) dumne kobiety.
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Dixi, sama znam taką, która się zarzeka, że jak jej mąż będzie podskakiwał (a nie podskakuje), to go upije, się pobije sama i wezwie policję.
Po drugie: sama jestem jak nadalsza od skłócania płci, a do feminizmu (cokolwiek on dziś znaczy) jeszcze mi dalej.
Jest czy raczej: ma być, jak powiedziałeś: żona dba o domowe ognisko, co nie oznacza, że jest debilnym kocmołuchem bez ambicji, mąż broni tego ogniska pazurami i gra główne skrzypce w zakresie utrzymania rodziny.
Chciałabym: kiedyś i teraz.
I jakby to śmiesznie nie zabrzmiało przy okazji tej akurat rozmowy: strasznie żałuję, że takiego programu jak 500+ nie było, gdy moje dzieci były małe, bo może dane by mi było zostać z dziećmi dłużej, skoro już trafił mi się jakiś Piotruś Pan.

Jak wspomniałam: ja już głupia jestem, gdzie to się zaczyna, w którym momoncie przychodzi kobiecie przymuszonej just codziennymi obowiązkami (trzeba zapłacić za gaz) przepoczwarzyć się w babochłopa.

Poza wszystkim też, pisząc o Piotrusiach Panach XXI miałam głównie (choć nie tylko) na myśli pokolenie 30-, 35-latków, który frazą "To twoja wina, bo mnie tak wychowałaś" są w stanie wytłumaczyć wszystko, w tym fakt, że jego mała córeczka stłukła szklanę.

Ossala

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Szkoda, że nie powiedziała o tym "ukochanemu" przed slubem...
Jeśli nie powiedziała, ślub (nawet sakrament) jest nieważny.
PS
Gdyby mi się jakaś znajoma czymś podobnym pochwaliła, natychmiast zerwałbym z nią (ostrożnie:):):)) stosunki.
Przecież i mnie mogłaby oskarzyć o "pobicie i gwałt":):):)
Ludzie nie tylko dziala się na mężczyzn i kobiety, przede wszystkim dzielą się na uczciwych ludzi i.... świnie (niezależnie od płci).
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika ossala

ossala
Pewnie: kobiety i mężczyźni, świnie i uczciwi ludzie a wśród tych uczciwych ludzi - Piotrusie Pany. Jedno nie przeczy drugiemu!
 

Ossala

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
o tym Dickensie u Pani Popłuczynowej Po Catherine?

Ja chyba nie dałbym rady.
Boję się takich kobiet.
Strach się odezwać, bo zarzuci, że ją antycypujesz...



 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Podyskutowałem, bo lubię Dickensa ("Opowieść wigilijną" akurat najmniej).
Rozmowa odbyła się przy świadkach, ręki babie nie podałem (brak fizycznego kontaktu, więc mogło dojść tylko do "agresji psychicznej"), a w studio nie było nagiego dziecka i wanienki:):):)
PS
A propos...
Kiedyś przemieszkiwała u nas szwagierka z kilkuletnim (moze 8 lat) synem i zabawialiśmy się z nim w pisanie (na kompach) i drukowanie domowych gazet. Doszło do polemiki, po czym inteligentny, ale mocno rozpuszczony, młodzian poskarżył się mamie, babci i cioci, że wujek go "spolemizował".
Skandal!
Ja się nie zmieniłem (za stary jestem na zmiany), on - mam nadzieję, że tak, chociaż... po jakimś czasie pokłócił się z matką i uciekł do babki.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Coś mi się jeszcze przypomniało - przy okazji programu poznałem nauczyciela języka polskiego, który nie znał (nawet nie kojarzył) Faulknera i Vonneguta.
Cóż, studiował przecież polonistykę, nie - amerykanistykę...
Facet "nauczał" w liceum.
W czasach licealnych my czytaliśmy Joyce'a i Prousta...
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
W końcu bliski kumpel Kwinty ;o))

A ten potrafił zadbać. o rodzinę. A tej, co nie czekała na niego to meble rozkręcił.
I ani słowem nie uderzył.

 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
wink, a z Duńczyka zrobiono "przynętę". I Kwinto się sfrajerował, czyli w nomenklaturze .Nowoczesnych - "spostponował" albo "spauperyzował". 
Niestety - "język polska to trudna język". W domu częstokroć bawiliśmy się grą słów ("słówek" - Ale jemu już wychłódło, bo to było stare "fudło"). To np. o "tej pierwszej" od Kwinto. Ja już, także "fudło", z Duńczykiem (moim), w słówka nie pogram smiley.
Natomiast historie o podłych osobach - bolą szczególnie. I obojętne, czy to kobieta, czy mężczyzna. Z takimi ludźmi nie chciałabym nigdy mieć cokolwiek do czynienia. Nie mniej - każda z tych osób doczeka się sprawiedliwości. Zapewne lepiejby było, gdyby stało się to za życia. A dla "znających sprawę" - sprawiedliwość byłaby widoma.
Być może dlatego, iż zbyt wiele smutnych historii widziałam w swym życiu, chciałabym teraz oglądać ludzi szczęśliwych, kochających, wspierających i szanujących się nawzajem. Ponadto uważam, że do upadku moralności przyczyniają się amoralni przywódcy państw, partii politycznych, grup czy organizacji społecznych. Tacy różni Kijowscy, Petru, różne Szczuki, Środy, różni zdemoralizowani nauczyciele, dziennikarze, literaci, publicyści. Wreszcie sądzę, że podstawowe pryncypia i zasady moralne wynosi się z domu. Nie mniej - dwudziestolecie międzywojenne charakteryzowało się m.in. silnie wyrażoną zasadą "kształcenia" patriotycznego i obywatelskiego etosu. Na wielu poziomach życia społecznego. Uważam, że również dziś jest ta zasada niezwykle potrzebna naszemu Państwu, naszemu Narodowi (i znów jakiś "dydaktyczny smrodek"). Przepraszam, więcej nie będę (choćby - na razie laugh!).
Pozdrawiam!
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Gra półsłowek:):):)

A u Boya szło tak:
 

Tadeusz Boy-ŻeleńskiSłówka (zbiór) Stefania

Powieść psychologiczna z kajetu pensjonarki

 

"Kto poznał panią Stefanią,

Ten wolał od innych pań ją.

Coś w niej już takiego było,

Że popatrzyć na nią miło.

 

Oczy miała jak bławatki

I na sobie ładne szmatki.

Chociaż to rzecz dosyć trudna,

Zawsze była bardzo schludna.

Aż mówił każdy przechodzień:

 

«Ta się musi kąpać co dzień».

Choć męża miała filistra,

W innych rzeczach była bystra.

Jeździła aż do Abacji

Po temat do konwersacji.

 

Prócz tego natura szczodra

Dała jej b. ładne biodra.

Pożądanie, Flirt, Miłość niespełnionaRaz ją poznał jeden malarz,

Który często pijał alasz.

Jak ją zobaczył na fiksie

 

Zaraz w niej zakochał w mig się.

Miała w uszach wielki topaz

I była wycięta po pas.

Przedtem widział różne panie,

Ale zawsze bardzo tanie,

 

I do swego interesu

Miały dosyć podłe dessous

Strasznie się zapalił do niej,

Wszędzie za Stefanią goni.

Miał kolorową koszulę

 

I przemawiał bardzo czule,

Żeby dała mu natchnienie,

Ale ona mówi, że nie.

Że umi kochać bez granic,

Ale to tyż było na nic.

 

Potem jej mówił na raucie:

«Dałbym życie, żebym miał cię».

Jak zobaczył, że nie sposób,

Poszedł znów do tamtych osób.

Ale już zaraz za bramą

 

Mówił, że to nie to samo.

Takiej dostał dziwnej manii,

Że chciał tylko od Stefanii.

Bo to zawsze jest najgłupsze,

Kiedy się kto przy czym uprze.

 

Mówili mu przyjaciele:

«Czemu jesteś takie cielę,

Z kobietami trzeba twardo,

A nie cackać się z pulardą.»

Więc jej zaczął szarpać suknie,

 

A ta jak na niego fuknie.

Wtedy całkiem stracił humor

I upijał się na umor.

Samobójstwo, Samolubstwo

Potem do Stefanii lubej

List napisał dosyć gruby,

 

Że to będzie znakomicie,

Jak sobie odbierze życie.

A ona myślała chytrze:

«To by było nie najbrzydsze.»

Lecz jak przyszło co do czego,

 

Jakoś nic nie było z tego.

Potem znowu za lat kilka

Przyszła na nią taka chwilka.

I myślała, czy to warto

Było być taką upartą.

 

Lecz tymczasem mu wychłódło,

Bo już była stare pudło.

Tak to ludzie trwonią lata,

Że nie są jak brat dla brata.

Z tym największy jest ambaras,

Żeby dwoje chciało naraz."


Ostatnie zdanie weszło do kanonu:):):)

PS
Uwielbiem też "Ludmiłę", ale nie będę już cytował:):):)
 
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
Kasiu... Kasiu...!
To nie była korekta.
Zwyczajnie zacytowałem.
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"

Więcej notek tego samego Autora:

=>>