
Mija 70 lat od pogromu w Koniuchach. Ponieważ jego ofiarami byli Polacy, a sprawcami Żydzi, to jako niepoprawnie polityczny skazany jest na niepamięć. IPN ma niebawem …umorzyć śledztwo w sprawie masakry.
Koniuchy, wieś w centralnej Polsce, w powiecie lidzkim w województwie nowogródzkim. Typowa, polska wioska. Nadszedł świt 29 stycznia 1944 roku. Na śpiącą wioskę wydano wyrok śmierci. Nastąpiła bezlitosna rzeź. Ile osób zginęło, tego dokładnie nie wiadomo. Jeden z napastników, żydowski bojowiec,
Chaim Lazar
zeznał, że celem operacji była zagłada całej ludności, łącznie z dziećmi. Operacja zagłada była tylko jedną z akcji, przeprowadzonych przez żydowskich bojców w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej (w Nalibokach wymordowano co najmniej 120). Oficjalnie określa się liczbę ofiar na co najmniej 38. Tymczasem
Kongres Polonii Kanadyjskiej
ustalił, że 130. A co na to IPN? Niewygodna sprawa. Polacy z Kanady uważają, że Instytut nie wywiązał się z obowiązków – czytam w Do Rzeczy. Zastraszająca jest informacja, jakoby IPN postanowił umorzyć dochodzenie w sprawie zagłady w Koniuchach. Czy zatem ostatni zabójcy umrą bezkarnie?
http://wirtualnapolonia.com/2014/01/29/koniuchy-mordowali-bezbronnych/
Post scriptum: Polska nie tylko nie prowadzi polityki historycznej, ale brakuje jej historycznej pamięci. Zastąpił ją (anty) narodowy masochizm. Napisałem kiedyś, przy okazji dyskusji o rzekomym „polskim” pogromie w Jedwabnem, że Żydzi mają na sumieniu więcej Polaków, niż odwrotnie. Zwłaszcza w okresie okupacji rosyjskiej w Polsce 1939-1956. Na temat kolaboracji obywateli polskich narodowości żydowskiej z okupantem dowodów jest bez liku; wynika to z zeznań Żydów, składanych po wojnie i przechowywanych w archiwach, w tym w Żydowskim Instytucie Historycznym. Już nawet sama kolaboracja z okupantem to zdrada stanu. Czy dla IPN to trudne, zasięgnąć tam informacji?
Z wielką ciekawością przeczytałem prawie dwudziestostronicowe zeznanie Menachema Turka z Tykocina.
Poniżej wstrząsające fragmenty zeznania zdrajcy, dumnego z kolaboracji z Rosjanami:
„Tykocin jest małym polskim miasteczkiem położonym na brzegu rzeki Narew. Do wojny ludność liczyła blisko 4.000 osób, Żydów było 2.000 osób.
Wśród wszystkich okolicznych społeczności żydowskich na ziemi podlaskiej samo miasto, jak także żydowskie osadnictwo, zaliczało się do najstarszych. Tykocin był miastem słynącym daleko ze znakomitości, wielkich uczonych, znawców Tory, Żydów z patriarchalnymi brodami, a przy tym wielkich kupców i przedsiębiorców.
(…)
Nadszedł rok 1939. Złe wichry atakującego hitlerowskiego faszyzmu zaczęły siać nieporządek, rzezie i zagładę we wszystkich krajach Europy. Po Czechach ognisty pysk hitlerowskiego molocha pochłonął Polskę i najpierw diabelska ręka dosięgła żydowska społeczność w Polsce, do której Berlin i Monachium już od lat słały groźby i zapowiedzi zagłady i zniszczenia.
Na początku wojny, we wrześniu 1939 r. Tykocin niewiele ucierpiał. Podczas zajmowania Polski pojedyncze niemieckie oddziały wojskowe zatrzymały się tylko na 3 dni w miasteczku. Po zajęciu miasteczka żołnierze niemieccy chodzili od domu do domu. Zabrali wszystkich mężczyzn i umieścili w kościele razem z mężczyznami polskiej narodowości. Kościół został obstawiony bronią maszynową, bez wody i chleba ludzie ci przesiedzieli tam trzy dni, dopiero kiedy oddziały wojskowe pomaszerowały dalej, ludzie ci zostali wypuszczeni na wolność.
W ciągu tych trzech dni wiele domów żydowskich zostało ograbionych. Wkrótce poczuliśmy, że wszystko jest bezpańskie, nie tylko zgromadzone rzeczy materialne, ale nawet życie ludzkie.
Dzięki szybkiemu marszowi Armii Czerwonej nazistowskim mordercom nie udało się zbyt wiele zdziałać. W Jom Kipur w trakcie recytowania modlitwy kolnidre, kiedy Żydzi zgromadzili się w synagodze i prosili Boga o litość, do miasteczka zajechało 5 samochodów ciężarowych z niemieckimi żołnierzami z pobliskiej szosy od Jeżewa, którą się wycofywali zgodnie z umową z Rosją Sowiecką. Siekierami wyważali zamknięte żydowskie sklepy, ładowali wszystko na samochody i zadowoleni z zebranego łupu opuścili miasteczko.
(…)
Żydzi z Tykocina ze szczególną sympatią przyjęli i powitali Armię Czerwoną, poczuli się wolni, odetchnęli świeżym powietrzem i z wdzięcznością i uznaniem stawili się na służbę władzy sowieckiej, która przystąpiła do zaprowadzania porządku, opartego na zasadach miłości ludzi i narodów, równouprawnienia, wolności i równości.
źródło: Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Podkreślenie moje.
Ps.2: w programie Arte telewizji niemieckiej nadawano ostatnio materiał o pewnym Żydzie, nazwiskiem Lemberger, który opowiadał o tym, jak udało mu się przed wojną na fałszywym paszporcie uciec z antysemickiej Polski.
Dlaczego akurat pan Lemberger musiał „uciekać” z Polski na fałszywym paszporcie dowiedziałem się z dalszej części filmu:; otóż państwo Lemberger byli zaangażowani w działalność komunistyczną; w sprawie papy Lembergera zapadł wyrok. Domyślam się, że p. Lemberger był towarzyszem partyjnym w KPZU pana Ozjasza Szechtera, ojca pana Adama Michnika, skazanego za zdradę stanu i być może p. Lemberger preferował w tej sytuacji dać dyla z Polski. Zrozumiałe. Ale po co do tego ten nimb męczennika, ofiary rzekomego polskiego antysemityzmu? Po prostu – to brzmi ładniej od zdrady stanu. A poza tym, także dzięki GW, świat wie o tym, że przed wojną w Polsce panował straszny antysemityzm. Może wreszcie Polska wypłaci ofiarom odszkodowania?
Koniuchy, wieś w centralnej Polsce, w powiecie lidzkim w województwie nowogródzkim. Typowa, polska wioska. Nadszedł świt 29 stycznia 1944 roku. Na śpiącą wioskę wydano wyrok śmierci. Nastąpiła bezlitosna rzeź. Ile osób zginęło, tego dokładnie nie wiadomo. Jeden z napastników, żydowski bojowiec,
Chaim Lazar
zeznał, że celem operacji była zagłada całej ludności, łącznie z dziećmi. Operacja zagłada była tylko jedną z akcji, przeprowadzonych przez żydowskich bojców w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej (w Nalibokach wymordowano co najmniej 120). Oficjalnie określa się liczbę ofiar na co najmniej 38. Tymczasem
Kongres Polonii Kanadyjskiej
ustalił, że 130. A co na to IPN? Niewygodna sprawa. Polacy z Kanady uważają, że Instytut nie wywiązał się z obowiązków – czytam w Do Rzeczy. Zastraszająca jest informacja, jakoby IPN postanowił umorzyć dochodzenie w sprawie zagłady w Koniuchach. Czy zatem ostatni zabójcy umrą bezkarnie?
http://wirtualnapolonia.com/2014/01/29/koniuchy-mordowali-bezbronnych/
Post scriptum: Polska nie tylko nie prowadzi polityki historycznej, ale brakuje jej historycznej pamięci. Zastąpił ją (anty) narodowy masochizm. Napisałem kiedyś, przy okazji dyskusji o rzekomym „polskim” pogromie w Jedwabnem, że Żydzi mają na sumieniu więcej Polaków, niż odwrotnie. Zwłaszcza w okresie okupacji rosyjskiej w Polsce 1939-1956. Na temat kolaboracji obywateli polskich narodowości żydowskiej z okupantem dowodów jest bez liku; wynika to z zeznań Żydów, składanych po wojnie i przechowywanych w archiwach, w tym w Żydowskim Instytucie Historycznym. Już nawet sama kolaboracja z okupantem to zdrada stanu. Czy dla IPN to trudne, zasięgnąć tam informacji?
Z wielką ciekawością przeczytałem prawie dwudziestostronicowe zeznanie Menachema Turka z Tykocina.
Poniżej wstrząsające fragmenty zeznania zdrajcy, dumnego z kolaboracji z Rosjanami:
„Tykocin jest małym polskim miasteczkiem położonym na brzegu rzeki Narew. Do wojny ludność liczyła blisko 4.000 osób, Żydów było 2.000 osób.
Wśród wszystkich okolicznych społeczności żydowskich na ziemi podlaskiej samo miasto, jak także żydowskie osadnictwo, zaliczało się do najstarszych. Tykocin był miastem słynącym daleko ze znakomitości, wielkich uczonych, znawców Tory, Żydów z patriarchalnymi brodami, a przy tym wielkich kupców i przedsiębiorców.
(…)
Nadszedł rok 1939. Złe wichry atakującego hitlerowskiego faszyzmu zaczęły siać nieporządek, rzezie i zagładę we wszystkich krajach Europy. Po Czechach ognisty pysk hitlerowskiego molocha pochłonął Polskę i najpierw diabelska ręka dosięgła żydowska społeczność w Polsce, do której Berlin i Monachium już od lat słały groźby i zapowiedzi zagłady i zniszczenia.
Na początku wojny, we wrześniu 1939 r. Tykocin niewiele ucierpiał. Podczas zajmowania Polski pojedyncze niemieckie oddziały wojskowe zatrzymały się tylko na 3 dni w miasteczku. Po zajęciu miasteczka żołnierze niemieccy chodzili od domu do domu. Zabrali wszystkich mężczyzn i umieścili w kościele razem z mężczyznami polskiej narodowości. Kościół został obstawiony bronią maszynową, bez wody i chleba ludzie ci przesiedzieli tam trzy dni, dopiero kiedy oddziały wojskowe pomaszerowały dalej, ludzie ci zostali wypuszczeni na wolność.
W ciągu tych trzech dni wiele domów żydowskich zostało ograbionych. Wkrótce poczuliśmy, że wszystko jest bezpańskie, nie tylko zgromadzone rzeczy materialne, ale nawet życie ludzkie.
Dzięki szybkiemu marszowi Armii Czerwonej nazistowskim mordercom nie udało się zbyt wiele zdziałać. W Jom Kipur w trakcie recytowania modlitwy kolnidre, kiedy Żydzi zgromadzili się w synagodze i prosili Boga o litość, do miasteczka zajechało 5 samochodów ciężarowych z niemieckimi żołnierzami z pobliskiej szosy od Jeżewa, którą się wycofywali zgodnie z umową z Rosją Sowiecką. Siekierami wyważali zamknięte żydowskie sklepy, ładowali wszystko na samochody i zadowoleni z zebranego łupu opuścili miasteczko.
(…)
Żydzi z Tykocina ze szczególną sympatią przyjęli i powitali Armię Czerwoną, poczuli się wolni, odetchnęli świeżym powietrzem i z wdzięcznością i uznaniem stawili się na służbę władzy sowieckiej, która przystąpiła do zaprowadzania porządku, opartego na zasadach miłości ludzi i narodów, równouprawnienia, wolności i równości.
źródło: Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Podkreślenie moje.
Ps.2: w programie Arte telewizji niemieckiej nadawano ostatnio materiał o pewnym Żydzie, nazwiskiem Lemberger, który opowiadał o tym, jak udało mu się przed wojną na fałszywym paszporcie uciec z antysemickiej Polski.
Dlaczego akurat pan Lemberger musiał „uciekać” z Polski na fałszywym paszporcie dowiedziałem się z dalszej części filmu:; otóż państwo Lemberger byli zaangażowani w działalność komunistyczną; w sprawie papy Lembergera zapadł wyrok. Domyślam się, że p. Lemberger był towarzyszem partyjnym w KPZU pana Ozjasza Szechtera, ojca pana Adama Michnika, skazanego za zdradę stanu i być może p. Lemberger preferował w tej sytuacji dać dyla z Polski. Zrozumiałe. Ale po co do tego ten nimb męczennika, ofiary rzekomego polskiego antysemityzmu? Po prostu – to brzmi ładniej od zdrady stanu. A poza tym, także dzięki GW, świat wie o tym, że przed wojną w Polsce panował straszny antysemityzm. Może wreszcie Polska wypłaci ofiarom odszkodowania?
(7)
14 Comments
Witamy Panie Janie
13 February, 2014 - 21:55
Dziękujemy za przypomnienie.
Pozdrawiam i witam na portalu.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Cieszę się ze spotkania z
14 February, 2014 - 09:57
pozdrawiam
Miło i ciekawie jest
13 February, 2014 - 22:43
Pozdrawiam
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
Dziękuję, cieszę się!
14 February, 2014 - 09:57
Pozdrawiam,
Drogi Pani Janie
14 February, 2014 - 01:08
krisp
Serdecznie witam, pozdrawiam,
14 February, 2014 - 09:58
pozdrawiam,
serdecznosci nocne panie Janie
14 February, 2014 - 01:18
serdeczne pozdrowienia z drogi do wolnej Polski
<p>gość z drogi</p>
Pozdrawiam w drodze!
14 February, 2014 - 09:59
Zebrowski opowiadal o tym bestialskim mordzie
14 February, 2014 - 12:18
Link do wypowiedzi Zebrowskiego (viedo) bylby swietnym uzupelnieniem.
Nie zauwazylem, ze link wlasnie do Leszka Zebrowskiego prowadzi,
14 February, 2014 - 12:24
Ja też, pozdrawiam,
14 February, 2014 - 12:31
pozdrawiam,
Dziękuję
14 February, 2014 - 13:30
Serdecznie pozdrawiam
To ja dziękuję za uwagę,
14 February, 2014 - 14:52
pozdrawiam,
Witam Panie Janie!
14 February, 2014 - 15:28
Amelia