
Erich Priebke i Wojciech. Jeden był kapitanem, drugi generałem.
Obaj już odeszli, ten w 2014 -tym, tamten w 2013 -tym.
Pisali i mówili o obu, że zbrodniarze.
Jakże inne reakcje: Włoch, Niemiec, mieszkańców, potomków – w zestawieniu z naszymi w Polsce. Tu honory, tam przerzucanie gorącego kartofla, z rąk do rąk.
Nikt go nie chciał - ani potomkowie ofiar, ani potomkowie oprawców. Człowiek bez ziemi, choć z konkretnym obywatelstwem. I Argentyna go nie chciała choć tam nic nie przeskrobał i żył przykładnym życiem przeciętnego obywatela.
Nawet zapakowany w drewnianą jesionkę czekał na ostateczny „wyrok” na lotnisku wojskowym Pratica di Mare – zanim nie podjęto salomonowej decyzji co zrobić z jego doczesnością. A i po śmierci ukarano go jeszcze niepewnością...
Nad Wisłą... cóż, tu woda płynie do morza i zawsze tak jest, jak mawiał prezydent.
Tamten dożył setki, ten dziewięćdziesiątki.
Erichowi mszy nie odprawiono. Próbowano gdzieś tam z boku. Pochowano bezimiennie na cmentarzu więziennym - tylko krzyż z numerkiem. Kopertę z numerkiem otrzymał syn na wieczną rzeczy pamiątkę, by wiedział gdzie leży ojciec.
Tutaj msza w katedrze polowej WP /choć to nie klasyczna świątynia/, grób na eksponowanym miejscu, a córka promuje książkę o ojcu.
Kapitanowi przypisuje się odpowiedzialność za egzekucję 335 mieszkańców Rzymu w czasie II WS, generałowi około setki ofiar w Stanie Wojennym! a nie – Wyjątkowym.
Kapitan został skazany i siedział w areszcie domowym, bo stareńki był; generał – ani jedno ani drugie – bo też staruszkiem był.
Tak jak wielu, ja też, czekałem na ten nekrolog.
Burmistrz Rzymu Ignazio Marino rzekł był: że grób hitlerowca byłby „obrazą dla Rzymu”. Tamtejsza gazeta „La Republica” stwierdza:
wybór miejsca anonimowego pochówku hitlerowskiego zbrodniarza oraz przeprowadzenie całej operacji w zupełnej tajemnicy, to "akt cywilizacji i człowieczeństwa", na jaki zdobyła się włoska demokracja, nie tracąc przy tym - jak dodaje - pamięci o ofiarach.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Wlochy-hitlerowski-zbrodniarz-Eri...
Trudno porównywać oprawcę hitlerowskiego od nie hitlerowskiego, ale... szczerze? To oprawca i to oprawca – pomijając przymiotniki. To, że został później prezydentem nie jest tu wytłumaczeniem – raczej dodatkowym obciążeniem. Za oprawcę /zbrodniarza/ uznano Milosevica, syna Kadafiego i wielu, wielu innych.
Jednych oprawców /generałów/ się karze, innych nie.
Kapitana nikt nie tłumaczył z tego co zrobił, biedaczek wykonywał rozkazy. Generała tłumaczyło wielu – ten rozkazy wydawał.
Do końca swego żywota twierdził co innego niż ujawnione w końcu dokumenty. Niczego nie odszczekał! /sprawa Popiełuszki/
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12762&Item...
i nie zmienił swojego zdania o tym co zrobił. Zupełnie jak Erich - ten też nie odwołał.
- A może? – zapytam nieśmiało - są jakieś inne dokumenty świadczące o jego słusznej choć okropnej decyzji. Może były – i są nadal - jakieś Wpływy, które to wszystko zaspawały na 50 lat - jak Anglicy niewygodne dla siebie sprawy - a generał poprzysiągł milczeć do grobowej deski?
Ano, nie ma.
To co jest, jest nadal niejasne, całkiem ja ta przysłowiowa już mgła smoleńska...
I gdy popatrzymy na kondukt żałobny, to głównie wierni czerwoni członkowie, bo trudno uwierzyć, że był przymus jak kiedyś – przymus pierwszomajowy.
Natomiast ci którzy z nim kiedyś walczyli - o ironio! – a teraz piastują, żegnają go z honorami. Bo takiemu Aleksandrowi się nie dziwię, ale nie rozumiem tych co z nim ponoć walczyli... no, chyba że są mu wdzięczni za obecne piastowanie.
Czy oni kierowali się argumentem: trzeba wierzyć /w dobre intencje/, a nie rozumieć /wbrew faktom/ czyny?
Nie będę wymieniał „rarytasów” jakich dostarczył nam ten człowiek w swym całym przedemerytalnym wieku – zrobili to wielokrotnie inni w słowach, wśród których określenie - gorycz – jest delikatnym.
Póki co, dzisiejszy pogrzeb, to konkretny przykład jak można w Polsce zgnojonym kiedyś ludziom pokazać wała. I to kolejnego, jednego po drugim. Mamy was, o tu...
A może?
A może to zależy tylko od ilości belek i szlaczków na pagonach, bo gwiazdki /o wy nieszczęsne!/ te same... o nieszczęsne, nawet w Unii!
Bóg powołuje nas do życia. Gwiazdy kreują, według niektórych, nasz życiorys i drogę w nim. Jak widać po tym przykładzie los ludzki pomimo podobnej ilości gwiazdek może przebiegać różnymi drogami, a na koniec - nie zważając na ilość osiągniętych belek - i tak Bóg zabiera nam życie.
Urodzonym po 2004 -tym życiorys będą kształtowały dodatkowo inne gwiazdy i nie wiem czy przypadkiem nie będzie to kontynuacja gwiazdek generalskich, szla/cz/ków i buław.
Na Bałkanach używa się nadal /a ślad już u Haska w „Przygodach Szwejka”/ pewnego ciężkiego przekleństwa, i nawet nie trzeba go specjalnie tłumaczyć... a przy tym wiernie oddaje pewien stan emocjonalny:
- Jebem ti duszu.
Czy jest on wyrazem: bezgranicznej wściekłości czy już tylko bezsilności?
Jakże czasem adekwatny...
Img http://wpolityce.pl
Obaj już odeszli, ten w 2014 -tym, tamten w 2013 -tym.
Pisali i mówili o obu, że zbrodniarze.
Jakże inne reakcje: Włoch, Niemiec, mieszkańców, potomków – w zestawieniu z naszymi w Polsce. Tu honory, tam przerzucanie gorącego kartofla, z rąk do rąk.
Nikt go nie chciał - ani potomkowie ofiar, ani potomkowie oprawców. Człowiek bez ziemi, choć z konkretnym obywatelstwem. I Argentyna go nie chciała choć tam nic nie przeskrobał i żył przykładnym życiem przeciętnego obywatela.
Nawet zapakowany w drewnianą jesionkę czekał na ostateczny „wyrok” na lotnisku wojskowym Pratica di Mare – zanim nie podjęto salomonowej decyzji co zrobić z jego doczesnością. A i po śmierci ukarano go jeszcze niepewnością...
Nad Wisłą... cóż, tu woda płynie do morza i zawsze tak jest, jak mawiał prezydent.
Tamten dożył setki, ten dziewięćdziesiątki.
Erichowi mszy nie odprawiono. Próbowano gdzieś tam z boku. Pochowano bezimiennie na cmentarzu więziennym - tylko krzyż z numerkiem. Kopertę z numerkiem otrzymał syn na wieczną rzeczy pamiątkę, by wiedział gdzie leży ojciec.
Tutaj msza w katedrze polowej WP /choć to nie klasyczna świątynia/, grób na eksponowanym miejscu, a córka promuje książkę o ojcu.
Kapitanowi przypisuje się odpowiedzialność za egzekucję 335 mieszkańców Rzymu w czasie II WS, generałowi około setki ofiar w Stanie Wojennym! a nie – Wyjątkowym.
Kapitan został skazany i siedział w areszcie domowym, bo stareńki był; generał – ani jedno ani drugie – bo też staruszkiem był.
Tak jak wielu, ja też, czekałem na ten nekrolog.
Burmistrz Rzymu Ignazio Marino rzekł był: że grób hitlerowca byłby „obrazą dla Rzymu”. Tamtejsza gazeta „La Republica” stwierdza:
wybór miejsca anonimowego pochówku hitlerowskiego zbrodniarza oraz przeprowadzenie całej operacji w zupełnej tajemnicy, to "akt cywilizacji i człowieczeństwa", na jaki zdobyła się włoska demokracja, nie tracąc przy tym - jak dodaje - pamięci o ofiarach.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Wlochy-hitlerowski-zbrodniarz-Eri...
Trudno porównywać oprawcę hitlerowskiego od nie hitlerowskiego, ale... szczerze? To oprawca i to oprawca – pomijając przymiotniki. To, że został później prezydentem nie jest tu wytłumaczeniem – raczej dodatkowym obciążeniem. Za oprawcę /zbrodniarza/ uznano Milosevica, syna Kadafiego i wielu, wielu innych.
Jednych oprawców /generałów/ się karze, innych nie.
Kapitana nikt nie tłumaczył z tego co zrobił, biedaczek wykonywał rozkazy. Generała tłumaczyło wielu – ten rozkazy wydawał.
Do końca swego żywota twierdził co innego niż ujawnione w końcu dokumenty. Niczego nie odszczekał! /sprawa Popiełuszki/
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12762&Item...
i nie zmienił swojego zdania o tym co zrobił. Zupełnie jak Erich - ten też nie odwołał.
- A może? – zapytam nieśmiało - są jakieś inne dokumenty świadczące o jego słusznej choć okropnej decyzji. Może były – i są nadal - jakieś Wpływy, które to wszystko zaspawały na 50 lat - jak Anglicy niewygodne dla siebie sprawy - a generał poprzysiągł milczeć do grobowej deski?
Ano, nie ma.
To co jest, jest nadal niejasne, całkiem ja ta przysłowiowa już mgła smoleńska...
I gdy popatrzymy na kondukt żałobny, to głównie wierni czerwoni członkowie, bo trudno uwierzyć, że był przymus jak kiedyś – przymus pierwszomajowy.
Natomiast ci którzy z nim kiedyś walczyli - o ironio! – a teraz piastują, żegnają go z honorami. Bo takiemu Aleksandrowi się nie dziwię, ale nie rozumiem tych co z nim ponoć walczyli... no, chyba że są mu wdzięczni za obecne piastowanie.
Czy oni kierowali się argumentem: trzeba wierzyć /w dobre intencje/, a nie rozumieć /wbrew faktom/ czyny?
Nie będę wymieniał „rarytasów” jakich dostarczył nam ten człowiek w swym całym przedemerytalnym wieku – zrobili to wielokrotnie inni w słowach, wśród których określenie - gorycz – jest delikatnym.
Póki co, dzisiejszy pogrzeb, to konkretny przykład jak można w Polsce zgnojonym kiedyś ludziom pokazać wała. I to kolejnego, jednego po drugim. Mamy was, o tu...
A może?
A może to zależy tylko od ilości belek i szlaczków na pagonach, bo gwiazdki /o wy nieszczęsne!/ te same... o nieszczęsne, nawet w Unii!
Bóg powołuje nas do życia. Gwiazdy kreują, według niektórych, nasz życiorys i drogę w nim. Jak widać po tym przykładzie los ludzki pomimo podobnej ilości gwiazdek może przebiegać różnymi drogami, a na koniec - nie zważając na ilość osiągniętych belek - i tak Bóg zabiera nam życie.
Urodzonym po 2004 -tym życiorys będą kształtowały dodatkowo inne gwiazdy i nie wiem czy przypadkiem nie będzie to kontynuacja gwiazdek generalskich, szla/cz/ków i buław.
Na Bałkanach używa się nadal /a ślad już u Haska w „Przygodach Szwejka”/ pewnego ciężkiego przekleństwa, i nawet nie trzeba go specjalnie tłumaczyć... a przy tym wiernie oddaje pewien stan emocjonalny:
- Jebem ti duszu.
Czy jest on wyrazem: bezgranicznej wściekłości czy już tylko bezsilności?
Jakże czasem adekwatny...
Img http://wpolityce.pl
(4)
1 Comments
Niestety...
31 May, 2014 - 23:13
Pozdrawiam, Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."