Z dr. Konradem Zasztowtem, analitykiem z Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, rozmawia Izabela Kozłowska
Świat z niepokojem patrzy w stronę Rosji i Ukrainy, oczekując decyzji prezydenta Władimira Putina. Od wybuchu wojny dzielą nas godziny?
– Jeszcze niedawno taka interwencja wydawałaby się raczej rodem z literatury political fiction. Obecnie, w moim przekonaniu, taka interwencja jest bardzo realna. Rosyjskie wojska są już obecne na Krymie – poza bazą Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Okupują strategicznie ważne punkty, lotniska, budynki administracji publicznej. Oficjalna deklaracja Putina o „użyciu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej” na Ukrainie będzie jedynie przyznaniem się do działań, które już zostały podjęte. Jest to sytuacja bardzo przypominająca wojnę w Gruzji w 2008 roku. Wówczas także wojska rosyjskie były już od dawna obecne na terytorium Gruzji, oprócz przebywających tam legalnie rosyjskich sił pokojowych pojawiły się dodatkowe jednostki, których obecność łamała międzynarodowe umowy. Systematycznie naruszana była przez rosyjskie samoloty przestrzeń powietrzna Gruzji. A dopiero w propagandowo najlepszym momencie, gdy Gruzini sami zdecydowali się na użycie siły, Rosja ogłosiła oficjalnie początek interwencji w celu „ochrony własnych obywateli”. Na Ukrainie realizowany jest ten sam scenariusz.
Kto stanie się sprzymierzeńcem Rosji w podejmowanych przez nią działaniach wymierzonych w Ukrainę?
– Konflikt w Gruzji pokazał osamotnienie Rosji. Nie uzyskała ona żadnego poparcia w swoich działaniach nawet ze strony najbliższych sojuszników, takich jak Białoruś i Kazachstan. Obecnie będzie podobnie. Autorytarni przywódcy Białorusi i Kazachstanu z niepokojem obserwowali rewolucję na Ukrainie. Niemniej ani Łukaszenka, ani Nazarbajew nie mogą uznać prawa Rosji do militarnej interwencji na terytorium sąsiednich byłych republik sowieckich. Tym samym przyznaliby Putinowi prawo do ingerencji także w wewnętrzne problemy ich państw.Jaką rolę odegrają w tym konflikcie Chiny?
– Znów warto przypomnieć reakcję Chin na gruzińską operację Putina z 2008 roku. Pekin nie poparł i nie mógł poprzeć wsparcia Moskwy dla separatystów w Gruzji. Zwalczanie wszelkiego separatyzmu jest jedną z trzech głównych zasad chińskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Za trzy największe zagrożenia Chińczycy uznają terroryzm, ekstremizm religijny i właśnie separatyzm. To oczywiście wiąże się z chińskimi problemami z Tybetem czy Sinkiangiem.
Jakie działania powinny zostać podjęte ze strony Zachodu, aby powstrzymać Kreml przed interwencją zbrojną?
– Sojusz Północnoatlantycki, Unia Europejska, rządy państw europejskich, Stany Zjednoczone, cała społeczność euroatlantycka powinny jednogłośnie potępić działania rosyjskie i dać wyraźnie do zrozumienia, że nie ma usprawiedliwienia dla obecnych działań rosyjskich. W przypadku wojny w Gruzji Zachód był podzielony, gdyż znaczna część europejskiej opinii publicznej uwierzyła w narrację rosyjską, która całą odpowiedzialnością za konflikt obarczała Saakaszwilego. Obecnie Putin próbuje zastosować ten sam manewr propagandowy. Jest on nadal skuteczny, jeśli chodzi o zmanipulowanie rosyjskiej opinii publicznej. Nie zadziała natomiast w przypadku zachodnich mediów, tak jak w 2008 roku. Politycy i dziennikarze zachodnioeuropejscy nie mają powodów, aby uwierzyć w rosyjskie mity o dyskryminacji języka i kultury rosyjskiej na Ukrainie i rzekomo faszystowskich poglądach Euromajdanu.
Istnieje realne zagrożenie dla Polski, jeśli dojdzie do rosyjskiej interwencji?
– Utrata niepodległości przez Ukrainę, czego nie można wykluczać w przypadku militarnej interwencji Rosji na Ukrainie i ustanowienia tam przez Kreml marionetkowego rządu, będzie oznaczać zagrożenie dla bezpieczeństwa w regionie, w tym także dla Polski.
http://www.naszdziennik.pl/swiat/69814,powtorka-z-gruzji.html