Debata nad potrzebą prowadzenia badań nad takimi syntetycznymi gametami, czy ich udostępnianiem parom gejowskim trwa. Ostatnio na ten temat wypowiedział się na łamach „Journal of Medical Ethics” Timothy F. Murphy z College of Medicine University of Illinois w Chicago.
Jego zdaniem istnienie syntetycznych gamet znosiłoby jeden z ostatnich etycznych argumentów przeciwko rodzicielstwu par gejowskich, czyli fakt, że przynajmniej jeden z partnerów w takim związku nie jest biologicznym rodzicem dziecka. Syntetyczne gamety pozwoliłyby sprawić, że obaj partnerzy byliby rodzicami.
W jaki sposób? Otóż część naukowców uważa, że istnieje możliwość przywrócenia komórek dorosłych do stanu pluripotencjalnego i przetworzenie męskich komórek na komórki jajowe, a kobiecych na spermę. W ten sposób zarówno lesbijki, jak i homoseksualiści mogliby mieć swoje biologiczne dzieci.
Murphy, choć podkreśla na łamach „JME”, że syntetyczne gamety mogłyby umożliwić parom gejowskim cieszenie się pełnym, biologicznym rodzicielstwem, to jednocześnie zastrzega, że ocenia moralnie jedynie kwestie równego dostępu do rodzicielstwa, a nie skutki takich decyzji dla rodzicielstwa w ogóle, czy dla poczętych taką metodą dzieci.
Jego zdaniem nie powinno być jednak przeszkodą dla uznania takiej możliwości fakt, że metoda tego typu jest sztuczna. Bioetyk przyjmuje bowiem za swoją opinię brytyjskiego utylitarysty Johna Harrisa, który podkreślał, że nie ma powodów, by uznawać a priori stan naturalny za lepszy od sztucznego i przypominał, że cała medycyna jest w istocie działaniem przeciw naturze.
Wszystko to razem skłania go do tezy, że niebawem towarzystwa ubezpieczeniowe będą finansować takie działania dla par gejowskich, z których część będzie w legalnych związkach małżeńskich. Z tego zaś wynikać ma, że bioetycy –„im wcześniej tym lepiej” - będą zmuszeni do uznania, że homoseksualizm jest równy z heteroseksualizmem w odniesieniu do rodzicielstwa.
http://www.fronda.pl/a/produkacja-sztucznych-gamet-droga-do-rodzicielstw...