QuasiManifa Artystyczna „Krakowski Kredens”

 |  Written by Andrzej Pańta  |  1
Pan Julian Przyboś rzecze, że trzeba ciągle trzymać cienką linię za przegub, żeby się nie zagubić, kiedy przestanie się wyczuwać rytm życia. Dlatego walka z kotłującymi się widmami jest niezbędna, żeby się nie dać omotać sukcesją pozorów i pozornymi sukcesami poznawczymi. Trzeba przeć na nie tym bardziej, im głośniej słychać bicie serc zamierających z rozpaczy. Nie bez przekory zatem pisze Grzegorz Dziamski, że „współczesna kultura Zachodu, choć bywa nazywana kulturą wyczerpania, kulturą odpadków, ciągle pozostaje kulturą nadziei — nadziei na możliwość poprawy świata przez zbiorowy wysiłek ludzi, nadziei na to, że przyszłe generacje mogą żyć w lepiej urządzonym, szczęśliwszym i wolniejszym świecie. Sztuka, odkrywając konkretne, pozateoretyczne sposoby łączenia nowoczesnej kultury europejskiej z innymi, nie-Zachodnimi inspiracjami, podtrzymuje i utwierdza te nadzieje, a jednocześnie stanowi siłę antydoktrynalną, bo sztuka jest badaniem możliwości”. — Czymś takim stała się dla mnie kiedyś choćby poezja Tymoteusza Karpowicza, teraz przewija się to w malarstwie Andrzeja Gudańskiego czy Władysława Edwarda Gałki, w nowotworzeniach Olgi Stalmaszczyk, w zapalczywej eseistyce Natalii Julii Nowak. Nie można tego natomiast powiedzieć o Staszku Dłuskim, który się zaniedbał, ale i zmarnował nie tylko swój potencjał twórczy. Tym bardziej mi przykro, że znamy się przeszło 20 lat, kiedyś mu zaufałem, ogarnięty młodzieńczym entuzjazmem, wysłałem wydawane przezeń pismo artystyczne Giedroyciowi, który mnie zbeształ, nie przebierając w słowach, w 555 nrze „Kultury”: trudności rozumienia po polsku. Odrzekłem, iż trzeba mu dać szansę, nie wolno tak bez potrzeby wylewać tego dziecka z kąpieli życia. — Daliśmy mu szansę, patrzeliśmy przez palce, spoglądalibyśmy mu nawet w oczy, nawet gdyby jeszcze bardziej zamęczał nas Cioranem i jego nihilistycznymi trocinami. Tymczasem ogarnia mnie smutek zbliżającej się epoki zlodowacenia, w efekcie przebiegunowania zwanego potocznie Enantiodromią: Redaktor Giedroyc okazał się bowiem prorokiem, kiedy krakał o takich nauczycielach jak S. Dłuski, który na zgubę tego kraju będą wychowywali jeszcze bardziej niegramotnych nauczycieli. Jedną z nich jest Katarzyna Bolec. Wedle zapowiedzi Staszka szło o genialną poetkę, tymczasem 33-latka pisze nam takie naiwne twory:
 
Wiersz bez tytułu
Na brzegu stoją kobiety w wełnianych sukienkach,
ich bransoletki uderzają równomiernie o siebie jak wiosła.
I znowu jest jak wtedy, gdy popłynęliśmy w górę rzeki,
a mi serce zamarzło sto dni przed maturą.
Wstaję wcześnie rano,
na kilka godzin przed porą deszczową.
Wiążę włosy, w pośpiechu wkładam szorty
i biegnę do szkoły.
Masz mi coś powiedzieć,
pomiędzy lekcją sportu, a lekcją podróży.
Młodsi bracia w tym czasie biegają po piasku,
strzelają do kaczek,
za chwilę przejdą ukradkiem polami sąsiada.
Małe syreny, kobiety w przyszłości,
niosą na przystań deski surfingowe.
Nie wiedzą jeszcze, że zamiast popływać
pójdą grać w klasy na boiskach świata.
 
Można by się zachwycać, gdyby coś takiego napisała dziewięciolatka, nie zaś 33-letnia kobieta, potraktowana całkiem serio przez rzeszowskie radio, w audycji pt. „Młodość wstępuje do literatury”. W tym wieku wielcy zdobywcy schodzili ze świata, odkrywano Ameryki, zdobywano bieguny, popełniano samobójstwa, św. Augustyn został biskupem Mediolanu, a tu co? Czy to nie jest śmieszne, czy nie zagłuszy tego łoskot obcinanych główek przy łuskaniu grochu? – Pan z nimi!
5
5 (1)

1 Comments

Obrazek użytkownika Andrzej Pańta

Andrzej Pańta
Autorem powyższego obrazu jest Pan Władysław Edward Gałka.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>