
Od parunastu lat śledzę dyskusje na tematy polityczne w USA i Polsce.
Czasami jestem pytany w jakim stopniu polityka w USA jest różna od tej uprawianej na co dzień w Polsce. Jednym słowem: jest bardzo różna, dam taki przykład z brzegu zarówno w USA jak również w Polsce zbliżają się listopadowe wybory (w USA są to mid-term elections w Polsce wybory samorządowe), zarówno w prasie/telewizji amerykańskiej jak i w polskiej dochodzi do wymiany poglądów. Dyskusja w okręgach wyborczych USA jest konkretna, uwarunkowana specyfiką stanu i oparta na wyolbrzymianiu różnic pomiędzy kandydatami. Dla porównania dyskusja w polskich mediach jest praktycznie jałowa, nie wyraża prawdziwych problemów, które powinny być tematem dyskusji. Przykładowo Ewa Kopacz obiecywała wprowadzenie programów ekonomiczno-społecznych, które mają wejść w życie w roku 2020, czyli za kadencji nie następnego, ale rządu, który zostanie wybrany w 2019!
Oglądając polską telewizję odnoszę wrażenie, że publiczna debata jest przygnieciona wszechobecną cenzurą głównych mediów, które według standartów demokratycznych powinny obiektywnie informować obywateli swojego państwa o faktycznym stanie kraju. Tak nie jest, media prorządowe w Polsce nie dopuszczają do prezentacji jakichkolwiek informacji, które mogłyby zaszkodzić rządzącej koalicji, czy raczej rządzącemu układowi. Truizm prawda, pewnie tak, ale jest to ta zasadnicza różnica pomiędzy przekazem medialnym w Polsce i USA.
Można powiedzieć, że patologia systemu medialnego, swoistej neo-cenzury III-ej erpe, stoi w konflikcie z ideami demokracji i wolności. Cóż z tego, jeśli większość społeczeństwa jest zupełnie bierna, a protesty opozycji są przyjmowane przez zwykłego Polaka ze wzruszeniem ramion. Obecna kondycja polskich mediów powinna zwrócić uwagę międzynarodowych instytucji strzegących standardów demokratycznych i wolności słowa. Cóż z tego jeśli te instytucje pilnują wolności gejów i feministek, nie mając już czasu, ani ochoty na monitorowanie sytuacji w Polsce. Zupełna obojętność na sytuację w Polsce to również wynik polityki niemieckiej. To więcej niż pewne, że główny gracz polityki europejskiej, jest zainteresowany utrzymaniem status quo w Polsce. Zarówno Niemcom jak I Rosjanom obecny układ polityczny zapewnia pełną kontrolę, pełne profity, przy minimalnych własnych kosztach.
Jednak największą różnicą pomiędzy Polską i USA widzę w zafałszowanym systemie wyborczym. Moim zdaniem wybory w Polsce są fałszowane od samego zarania “niepodległej Polski 1989”.
Dam tu kilka przykładów. Na przykład, głosów nieważnych z powodu dwóch krzyżyków w wyborach 2010 r. do sejmików wojewódzkich było prawie pół miliona. Niewyobrażalna liczba jak na warunki polskie. Od roku 1998 głosów nieważnych przybywa, a nie ubywa, a mapy “nieważnych głosów” pokrywają się z granicami wojewódzkimi/powiatowymi (czyli komisji wyborczych w których dochodzi do fałszerstw).
To co się dzieje na wieszających się serwerach leśnych dziadków jest trudno zrozumieć człowiekowi, który ma jakiekolwiek pojęcie na temat informatyki i liczenia głosów.
Innym skandalem jest zamiatanie sprawy na styku prokuratura-PKW, który można zobrazować w postaci takiego standartowego komunikatu:
Smutnym faktem jest to, że PiS nie jest w stanie zapewnić właściwego monitoringu komisji wyborczych, i tak w ostatnich wyborach ponad 35% komisji wyborczych nie było monitorowanych przez osoby wskazane przez PiS.
Tak zwana cisza wyborcza, zafałszowane wyniki sondażowni, współpraca media-rząd w przykrywaniu afer, wszystkie te elementy jedynie dopełnieją patologiczny system politycznej fikcji.
Amerykanie nie zaakceptowaliby politycznej fikcji, która tak doskonale funkcjonuje w Polsce. I to jest właśnie ta największa różnica pomiędzy polityką uprawianą w USA i w Polsce.
Czy Polakom można pomóc, a jeśli pomagać, ratować, to kogo? Poświęcać czas i życie dla sąsiada spod 19-tki, czy można leminga z blachami WWA?
Czy warto?
Oto pytania dla nas wszystkich...
Czasami jestem pytany w jakim stopniu polityka w USA jest różna od tej uprawianej na co dzień w Polsce. Jednym słowem: jest bardzo różna, dam taki przykład z brzegu zarówno w USA jak również w Polsce zbliżają się listopadowe wybory (w USA są to mid-term elections w Polsce wybory samorządowe), zarówno w prasie/telewizji amerykańskiej jak i w polskiej dochodzi do wymiany poglądów. Dyskusja w okręgach wyborczych USA jest konkretna, uwarunkowana specyfiką stanu i oparta na wyolbrzymianiu różnic pomiędzy kandydatami. Dla porównania dyskusja w polskich mediach jest praktycznie jałowa, nie wyraża prawdziwych problemów, które powinny być tematem dyskusji. Przykładowo Ewa Kopacz obiecywała wprowadzenie programów ekonomiczno-społecznych, które mają wejść w życie w roku 2020, czyli za kadencji nie następnego, ale rządu, który zostanie wybrany w 2019!
Oglądając polską telewizję odnoszę wrażenie, że publiczna debata jest przygnieciona wszechobecną cenzurą głównych mediów, które według standartów demokratycznych powinny obiektywnie informować obywateli swojego państwa o faktycznym stanie kraju. Tak nie jest, media prorządowe w Polsce nie dopuszczają do prezentacji jakichkolwiek informacji, które mogłyby zaszkodzić rządzącej koalicji, czy raczej rządzącemu układowi. Truizm prawda, pewnie tak, ale jest to ta zasadnicza różnica pomiędzy przekazem medialnym w Polsce i USA.
Można powiedzieć, że patologia systemu medialnego, swoistej neo-cenzury III-ej erpe, stoi w konflikcie z ideami demokracji i wolności. Cóż z tego, jeśli większość społeczeństwa jest zupełnie bierna, a protesty opozycji są przyjmowane przez zwykłego Polaka ze wzruszeniem ramion. Obecna kondycja polskich mediów powinna zwrócić uwagę międzynarodowych instytucji strzegących standardów demokratycznych i wolności słowa. Cóż z tego jeśli te instytucje pilnują wolności gejów i feministek, nie mając już czasu, ani ochoty na monitorowanie sytuacji w Polsce. Zupełna obojętność na sytuację w Polsce to również wynik polityki niemieckiej. To więcej niż pewne, że główny gracz polityki europejskiej, jest zainteresowany utrzymaniem status quo w Polsce. Zarówno Niemcom jak I Rosjanom obecny układ polityczny zapewnia pełną kontrolę, pełne profity, przy minimalnych własnych kosztach.
Jednak największą różnicą pomiędzy Polską i USA widzę w zafałszowanym systemie wyborczym. Moim zdaniem wybory w Polsce są fałszowane od samego zarania “niepodległej Polski 1989”.
Dam tu kilka przykładów. Na przykład, głosów nieważnych z powodu dwóch krzyżyków w wyborach 2010 r. do sejmików wojewódzkich było prawie pół miliona. Niewyobrażalna liczba jak na warunki polskie. Od roku 1998 głosów nieważnych przybywa, a nie ubywa, a mapy “nieważnych głosów” pokrywają się z granicami wojewódzkimi/powiatowymi (czyli komisji wyborczych w których dochodzi do fałszerstw).
To co się dzieje na wieszających się serwerach leśnych dziadków jest trudno zrozumieć człowiekowi, który ma jakiekolwiek pojęcie na temat informatyki i liczenia głosów.
Innym skandalem jest zamiatanie sprawy na styku prokuratura-PKW, który można zobrazować w postaci takiego standartowego komunikatu:
I tak to właśnie działa, prokuratura odmawia wszczęcia dochodzenia, a Polacy żyją w przekonaniu, że PO "po raz kolejny wygrała wybory".Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota odmówiła wszczęcia dochodzenia wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa
Smutnym faktem jest to, że PiS nie jest w stanie zapewnić właściwego monitoringu komisji wyborczych, i tak w ostatnich wyborach ponad 35% komisji wyborczych nie było monitorowanych przez osoby wskazane przez PiS.
Tak zwana cisza wyborcza, zafałszowane wyniki sondażowni, współpraca media-rząd w przykrywaniu afer, wszystkie te elementy jedynie dopełnieją patologiczny system politycznej fikcji.
Amerykanie nie zaakceptowaliby politycznej fikcji, która tak doskonale funkcjonuje w Polsce. I to jest właśnie ta największa różnica pomiędzy polityką uprawianą w USA i w Polsce.
Czy Polakom można pomóc, a jeśli pomagać, ratować, to kogo? Poświęcać czas i życie dla sąsiada spod 19-tki, czy można leminga z blachami WWA?
Czy warto?
Oto pytania dla nas wszystkich...
(10)
40 Comments
Inne punkty wyjścia, inna sytuacja kulturowa, inny nadzorca
09 October, 2014 - 01:51
Jedyne wygrane wybory, to te z czerwca 1989 roku, dlatego że na fali ekshumowanego entuzjazmu z Karnawału Solidarności wychodzący z podziemia Związek przygotował i skutecznie przeprowadził monitoring wyborów na terenie całego kraju.
Potem, po skandalu z listą krajową PZPR, którą zdradzieckie elity doradcze "S" kazały ludziom zakaceptować wbrew wynikowi głosowania, entuzjazm siadł raz na zawsze. Tylko w roku 2005 zaszło jakieś niedopatrzenie: albo kompradorskie lewactwo uwierzyło skłamanym sondażom, albo służby uznały, że po kompromitacji rządów SLD trzeba taktycznie oddać władzę POPiS-owi.
Rachuby, że Platforma dopilnuje (zwiąże w koalicji) PiS, tak jak poprzednio Mumia Wolności trzymała za uzdę rząd AWS-u, wzięły w łeb. Ale na krótko, bo PiS (będąc w trudnej koalicji, ale trochę na własne życzenie)w połowie kadencji oddał władzę.
A potem, to już było tak jak Pan pisze... Przerażająca, ale wytłumaczalna jest bierność Polaków po 2007 roku. Ludzie zobaczyli, że za wymianą partii/koalicji rządzącej nie szła nigdy istotna zmiana rządzenia, która byłaby jakoś korzystna dla ludzi. Gospodarczy rozbiór Polski po 1989 roku (dezindustrializacja, grabież majątku narodowego, strukturalne bezrobocie), sytuacja społeczna (ogromna emigracja, zadłużenie i pauperyzacja, niż demograficzny), wreszcie demontaż tożsamości narodowej oraz instynktu samozachowawczego (pedagogika wstydu, ataki na Kościół, niszczenie szkoły, moralności, religijności, obce ideowo i kapitałowo media)...
To, co obserwujemy, ten marazm, niewiarę, przyzwolenie na rzeczy niegodne w sferze publicznej, to nie kryzys, lecz niestety zaplanowany rezultat.
A najgorsze, chyba już niestety nieuleczalne zjawisko to BP-NTP, czyli bicie piany na tematy podrzucone przez sprzedajnych polityków i wrogie Polakom media:( Więc trudno o optymizm.
Waldemar Żyszkiewicz
@Waldemar
09 October, 2014 - 06:53
W punkt !
@Waldemar Żyszkiewicz
09 October, 2014 - 21:13
Nie wierzę w przypadki, to była świadoma gra "rozprowadzających", którzy nie przewidzieli tego, że PO będzie miała mniej głosów niż PiS. Ale na stanowisku był Donald Tusk, tefałen i media.
Myślę, że tego błędu (oddania władzy) "wajchowi" już w przyszłości nie popełnią , nawet gdyby musieli wprowadzić nowy stan wojenny.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz
09 October, 2014 - 07:11
to ten przykład co i jak można zrobić, dałem to "w nie przegap":
W dniu 7 września 2014 roku powołaliśmy do życia stowarzyszenie kibiców pod nazwą "Socios Górnik".
Pochodzimy z różnych miejsc Polski, jesteśmy w różnym wieku, wiele nas różni, ale łączy jedno: wszyscy jesteśmy kibicami "Górnika". I to dla Niego, dla naszego klubu właśnie powstała ta inicjatywa. Pomimo starań władz miasta Zabrze, jako większościowego udziałowca klubu, oraz innych podmiotów i instytucji wspierających klub, jego sytuacja ekonomiczna budzi niepokój wśród wielu z nas. Dlatego my, kibice Górnika Zabrze, pragniemy wspólnie z wszystkimi, którym dobro Górnika leży na sercu, krok po kroku, przywracać należne mu miejsce. Mamy jeden cel: za wszelką cenę i przy pomocy wszystkich możliwych środków odbudować renomę naszego ukochanego klubu.
Coś takiego mi chodzi po głowie w naszych sprawach. Więc jeżeli wcześniej nie było to wyrażone jasno i wprost, to teraz tak właśnie czynię.
Pozdrawiam
brakuje dyskusji na temat "co
09 October, 2014 - 21:23
No właśnie, ale jak to zmienić? Jaki widzisz sposób? Z drugiej strony to być może jest nas (blogerów) zbyt mało, aby cokolwiek zmienić w realnym świecie? Skoro w Polsce zapanował miękki totalitaryzm, to czy opinie niszowego portalu mogą coś zmienić?
Pozdrawiam i polecam:
http://wpolityce.pl/polityka/217361-gadowski-za-rzadow-po-psl-mamy-rodza...
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
To pierwsza z możliwości -
09 October, 2014 - 07:59
Chociaż - osobiście przewodniczyłem komisji wyborczej podczas ostatnich wyborów do europarlamentu, w Krakowie połączonych z lokalnym referendum dotyczącym planowanych w moim mieście Igrzysk Zimowych w 2022 r. Były w tym referendum jeszcze trzy inne pytania, nieistotne jakie, w każdym razie właśnie w referendalnej KW wylądowałem.
Dwie obserwacje. Pierwsza taka, że w Krakowie frekwencja wyborcza w głosowaniu do europarlamentu była dwa razy wyższa, niż gdzie indziej. Ze wględu na połaczenie terminu referendum z wyborami. Lokale wyborcze były w tym samym miejscu, choć komisje funkcjonowały w osobnych pomieszczeniach. Ciekawe, prawda?
Druga. Jak myślisz, jaki miałem procent głosów nieważnych w stosunkowo "niewinnym" referendum? Otóż, w zalezności od pytania (liczono jako cztery równoległe głosowania) - trzy do czterech procent (!). Dobre, nie?
Niezorientowanym wyjaśniam, że kryteria klasyfikowania głosu jako ważny są cokolwiek zaostrzone - choć i w miarę ogarniety szympans bez Parkinsona może dac sobie radę... ;) Vide: krzyżyk musi krzyżować się dokładnie w kratce, nie obok...
Zaręczam Ci, że u mnie żadnych przekrętów nie było. Byłem wszędzie i pilnowałem wszystkiego, znasz mnie. :)
Czyli co, Polacy to naród niechlujów, tak? Którzy nie umieją postawić krzyżyka tam gdzie trzeba i jak trzeba. Bo ponad 3% głosów nieważnych to jednak olbrzymia ilość.
Wracając do Twoich rozważań. Gdybyśmy załozyli, że takie a nie inne wyniki wyborów to jedynie wynik fałszerstw, byłby to, paradoksalnie, wniosek optymistyczny. Wystarczy przypilnować, wywalić oszustów, zmienić system i sposoby głosowania i wyjdzie dobrze.
Tylko, że mnie przychodzi do głowy jeszcze coś innego. Na pewno nie wszystko jest w porządku z liczeniem głosów. Ale jak patrzę dookoła, słucham opinii ludzi, tych na ulicy, w autobusie, w pracy, znajomych - wychodzi mi, że rzeczywiscie, statystycznie PO i inne śmieciowiska cieszą się poparciem zbliżonym do wyników wyborów. Niestety.
Na pytanie "dlaczego tak jest" dyskutowaliśmy wielokrotnie, żeby nie przedłużac mojego komentarza, nie będę się, tym razem, powtarzał.
Słuchaj - miarą wszystkiego były wybory prezydenckie w 2010 roku.W praktycznie każdym kraju, który doświadzcył czegoś takiego jak Smoleńsk, Kaczyński miałby prezydenturę w kieszeni. I niezależnie od tego jak by poprowadził kampanię, troszkę lepiej lub troszkę gorzej. Powszechnie przecenia się wpływ jakości przekazu kierowanego do wyborców w trakcie kampanii - na wyniki.
Ludzie nie zmieniają w Polsce pogladów na przestrzeni tygodnia czy dwóch, bez względu na to jak wypada debata, czy też co Jarosław powie o Merkel. Tak może się dziac w innych krajach, nie u nas. Byc może w Stanach jest tak, że istnieje, prawie do końca, spora grupa niezdecydowanych, dla których kilka opcji jest dopuszczalnych. I oni śledzą kampanię, debaty, dają się przekonywać.
Ale nie u nas.
W Polsce społeczeństwo ma poglądy dośc stabilne. Istnieje mocna polaryzacja - o ile możliwe są wahnięcia między PO, PSL, SLD czy Palikotem, o tyle praktycznie nie ma przepływu na linii PiS - reszta. Po prostu, oni to oni, a my to my. I jest też grupa bardzo mocno zabetonowana w swojej decyzji o niegłosowaniu - cokolwiek by się nie stało, nie zostało powiedziane, oni nie pójdą na wybory. Ten stan utrzymuje się, circa, od 2007.
Nawet wspomniany Smoleńsk, summa summarum, ludzi nie ruszył. Przezabawne: opłakiwali prezydenta Kaczyńskiego, pół Polski na pogrzeb przyjechało, choć był to przecież gest jedynie o znaczeniu - sentymentalnym. Ważne były wybory. Sam dopowiedz sobie resztę...
Lecę do pracy...
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
"Przezabawne: opłakiwali prezydenta Kaczyńskiego,
09 October, 2014 - 09:29
I tu tkwi wyjaśnienie tej hydrozagadki, czyli wody z mózgów - bo telewizja tak chciała!
Potem telewizja nie chciała pomnika i nie chciała Kaczyńskiego, a za nią tak plus minus trzy czwarte narodu.
Od dawna uważam, że dopiero ostra jazda tyłkami po asfalcie przywróci przytomność szerszym grupom wyborców. Ale do tego jeszcze daleko, Rostowski czuwa.
Hydrozagadka
09 October, 2014 - 09:53
To że w komisji Maxa fałszerstw nie było, nie znaczy, że i "jego" głosy nie zostały sfałszowane, tyle że szczebel wyżej.
Za "łącznym wariantem" przemawiają noce cudów.
Za stanem umysłowym - obserwacje, niestety.
Okazja, jaką jest pogrzeb szkolnego kolegi, sprawia, że ożywają stare zakurzone kontakty. Przypadkowo schodzi na politykę, choć przy wcześniejszych spotkaniach był to temat starannie omijany. Jednak z półsłówek, czy opowiadanych dowcipów można to i owo odgadnąć.
-Ja tam nie mam swojego faworyta, ale nienawidzę PiS - oznajmia Janek.
Janek miał w szkole łeb "sześć na dziewięć", studia na najtrudniejszym wydziale politechniki ukończył z wyróżnieniem.
A miałem nadzieję, że chociaż on...
@ro
09 October, 2014 - 10:03
Polficu
09 October, 2014 - 10:07
@ro
09 October, 2014 - 10:10
Nie wiem, co było z głosami
09 October, 2014 - 10:13
Choć akurat w lokalnym ,średnio ważnym, referendum fałszerstw raczej bym się nie spodziewał. Chyba.
Ale coś innego chciałem podkreślić: niesamowicie wysoki procent nieważnych głosów. Przecież 3-4% to mnóstwo. Postawienie krzyżyka w jednej z dwóch kratek obok "wyboru" - co to za filozofia?
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
09 October, 2014 - 11:36
Z tego, co wiem, nie wystarczy. Dopiski nie przekreślają ważności głosu, podobnie jak nie przekresla jej zaznaczenie więcej niż jednego krzyżyka na jednej liście (liczy się wtedy ten najwyżej postawiony). Natomiast nieważność głosu powoduje (oprócz przypadku, który Ty przytoczyłeś) postawienie kilku krzyżyków na różnych listach.
Zastanowiło mnie, skąd te pytania. Otóż wszystko wskazuje na to, ze znakomita część społeczeństwa przestała wierzyc w możliwość jakiejkolwiek zmiany i nie dostrzega żadnej rożnicy pomiędzy poszczególnymi partiami, do czego dodatkowo przyczynia się dosyc swobodna u nas rotacja polityków pomiędzy partiami. Inna część dostrzegła mafijność PO i głosowac już na nią nie chce, natomiast udało się im zaszczepić nienawiść do PiS, której albo nie potrafią, albo wręcz nie chcą zwalczyć. Część ostatnio próbowała "chwytać się brzytwy" - i stąd takie nagłe powodzenie kiedyś Palikota, a teraz Korwina i bardzo szybkie rozczarowanie nimi. Większość takich ludzi w ogóle na wybory nie pójdzie. Część jednak obawia się, że ich karty do głosowania mogą zostać wykorzystane do fałszowania wyborów. Właśnie ci chcą mieć pewność, że oddadzą głos nieważny. Zadziwia mnie aż taka powszechność tej postawy wśród osób, z którymi z jakichś powodów muszę się stykać, że nie sposób jej lekceważyć.
Bazując w dalszym ciągu na
09 October, 2014 - 13:59
Tak, dopiski nei unieważniają. Można sobie na marginesie narysować Babę Jagę i bazyliszka... :)
Najogólniej mówiąc, głos musi być oddany, "oddany jednoznacznie", no i trzeba sobie w kratkę trafić. :)
Aha - ja cały czas piszę o referendum. Tutaj procedura byłą maksymalnie uproszczona.
Pytanie, pod spodem kwadracik koło "nie" i kwadracik koło "tak". Potem kolejne trzy pytania, pod każdym kwadracik na "nie" i na "tak". I każde z putań rozpatrywane było jako osobne głosowanie - czyli pomyłka w jednym nie unieważniałą prawidłowego głosu w innych (tak, błędy by się mogły niejako multiplikować - ale nie...)
Prościej już się chyba nie da. Nie ma list, ilości mandatów, a to najczęściej powoduje pomyłki.
I dalej - prawie 4% nieważnych głosów. Moim skromnym zdaniem, i tak niektórych, po prostu, przerosło...
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Pewien sąd za PRLu stwierdził w uzasadnieniu
09 October, 2014 - 11:51
Jesteśmy w podobnej sytuacji, co ten sąd, pojęcia nie mamy jak, stwierdzamy tylko fakt fałszowania.
[..] Prof. Przemysław Śleszyński zbadał rozkład głosów nieważnych i wykrył, że nie jest on przypadkowy. Szczególnie dużo było głosów unieważnionych z powodu postawienia dodatkowych krzyżyków. A to praktycznie najłatwiejszy sposób dokonania fałszerstwa.
Okazało się, że liczba głosów nieważnych ściśle zależy od województwa. Przoduje w tym mazowieckie, gdzie było ich kilkakrotnie więcej niż w sąsiednich województwach! Jak to możliwe? Co sprawia, że w jednym powiecie głosów nieważnych jest niemal 30 proc., a w sąsiednim 0? [..]" (GP nr 41 z 08.10.2014r. str. 16)
W ostatnich wyborach parlamentarnych głosów nieważnych było 5% ! Profesor też się dziwi jak to możliwe i jedyne dla niego wytłumaczenie, to fałszerstwo. Ale jego mechanizmu nie zna.
Wicenigga (ciekawy nick)
09 October, 2014 - 11:55
Mazowieckie jest zarządzanie przez Struzika, spore wpływy tzw. PSL-u.
Waldemar Żyszkiewicz
Ale że ciemne chłopstwo nie umie głosować?
09 October, 2014 - 16:39
Bo nie, bo to jątrzenie, język nienawiści i juszzz!
pees
wicenigga czyli "nie będzie mi szwarcenegger pluł w twarz" :)
Chłopstwo głosuje na siebie, per fas et nefas
10 October, 2014 - 00:01
Tak, właśnie tak. Info o fałszerstwach...ups, o nieważnych głosach na Mazowszu odnosiło się do poprzednich wyborów samorządowych niskiego szczebla, w których zdecydowanie wygrywał PSL, na terenach rządzonych przez ludowców, gdzie składy komisji były z grubsza w 100 proc. obsadzone przez ludzi PSL-u. Praktycznie bezkarnych, bo PO nie mogła wykopsać koalicjanta, jeśli chciała nadal spokojnie sprawować władzę w kraju. Tak to wygląda, stąd przywołanie Struzika.
PS Dzięki za wyjaśnienie, szczerze mówiąc, kształt nicka (odczytywanego fonetycznie z angielską artykulacją) sprawiał, że moje skojarzenia semantyczne zawierały się w słowie: mulat... Ale nie chciałem przeszarżować :)
Waldemar Żyszkiewicz
@Max
09 October, 2014 - 21:30
Mam duże wątpliwości, czy w 35% niepilnowanych komisji nie dochodziło do grubszych przekrętów.
Tak na marginesie, PiS-owcom chyba zależało na tym, aby przegrać wybory skoro nie miało swoich ludzi w każdej komisji na terenie Polski? Jak to nazwać... lenistwo, głupota, czy coś jeszcze gorszego?
Nie wiem...
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Mówisz o wyborach do tzw.
10 October, 2014 - 10:02
Prawda taka, że nikt ich tutaj nie traktuje poważnie, poza garstką głosujących, no i walczącycmi o stołki. Frekwencja w ostatnich wyniosła jakies 20%, o czymś to świadczy.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Ro
09 October, 2014 - 11:47
Za stanem umysłowym - obserwacje, niestety.
I to, IMO, stanowi trafną diagnozę. Tylko podział głosów circa pół na pół umożliwia skuteczne fałszerstwo wyborcze (dopóki głosujemy na piechotę i na papierze). Przy głosowaniu elektronicznym i ten warunek da się przeskoczyć.
A jedną z istotnych przyczyn takiego podziału jest oddanie po 1989 roku (najpierw) władzy w ręce osób obcych ideowo, kulturowo, etnicznie, a zaraz potem analogiczne pozbycie się mediów elektronicznych i papierowych. 90 proc. prasy lokalnej wydaje kapitał niemiecki. To jak ludzie mają mieć poukładane w głowie? Jasne, że po niemiecku. A przestrzegał dawno temu Rosiewicz, żeby przy dziecku nie mówić po niemiecku. Całkiem spore obszary myślenia po sowiecku (choć w nowomowie) też są wciąż obecne... Stąd jest, jak jest.
PS Janek miał głowę 6 na 9, więc zrobił karierę i... nie chce utracić stanu posiadania :)
Dość racjonalna postawa.
Waldemar Żyszkiewicz
Waldemarze
09 October, 2014 - 13:17
Najzabawniesze jest to, że Janek nie zrobił kariery. Całe życie zawodowe przepracował jako sztygar brygady automatyków w kopalni (po to kończył Automatykę - najwyżej oceniany w tamtych latach wydział Politechniki Śląskiej; nawet ci z Mat-Fizu kłaniali się tym z Automatyki). Teraz jest emerytem.
Ale Twoja diagnoza społeczno-polityczna jest trafna: w `89 przegraliśmy Polskę.
Myśląc, że wygrywamy.
Trzeba IM przyznać: mają kiepełe.
Najzabawniesze jest to, że
10 October, 2014 - 00:54
A zatem wariant B. Tak, jako politechnik krakowski (lądówka, inżynier niepraktykujący) pamiętam famę, jaką była otoczona legendarna "automatyka" :) I pewnie była dobra, pewnie Janek był niezły, lecz później utknął gdzieś w kopalni i życie (zawodowe) przeciekło między wskazówkami zegara...
Powodów jego zapiekłości może być tysiące, przyczyn zaadresowania jej do PiS-u też niemało. Może jakaś prywatna estetyka, jakaś osobiste przeświadczenia o tym, co wartościowe, a co nie. Możliwa jest też uraźliwość, podzielanie środowiskowych fobii, zastąpienie krytycznego (weryfikującego cudze opinie) myślenia podatnością na dominujące poglądy etc. Zresztą nie brak też wcale realnych deficytów PiS i jego liderów: fatalna polityka kadrowa, brak mediów, błędy wizerunkowe, częste skupianie się raczej na interesie partii niż Polski...
Trzeba IM przyznać: mają kiepełe
Zgoda, ale ONI też mieli pole position, wsadzili swoich ludzi na szefów "S": Bolek, Jurczyk, Sienkiewicz. A to tylko pierwszy rzut... Nasłali na związek kilka odrębnych ekip tzw. doradców, niezależna Staniszkis od razu została wymiksowana. Jak to się tam męłło, dobrze opowiada Wyszkowski... Sumując, to był ciągle ich scenariusz, ich gra... Gdy zaczęli mimo wszystko przegrywać, Jaruzel zamroził sytuację na osiem lat, dał im czas na wykształcenie operatorów nowej rzeczywistości finansowo-medialno-gospodarczej w USA (stypendia departamentu stanu, Fulbrighta), cała późniejsza czołówka jeździła tam się uczyć i praktykować.
Oczywiście, po 1989 była szansa: należało po prostu odebrać im władzę, ale byliśmy (jako wspólnota) zbyt grzeczni, chcieliśmy wolności bezkosztowo. A przecież dobre rzeczy kosztują.
Trzeba było przypomnieć ludziom, kim w istocie był Mazowiecki, kim był Geremek. Trzeba było (wbrew Magdalence) zająć majątek byłej PZPR, otworzyć archiwa, dokonać praktycznej lustracji i dekomunizacji. Oni się wtedy bali... Dlatego uruchomili całą kościelną agenturę, a Urban z Michnikiem zaczęli na wyprzódki uczyć Polaków katolickiego miłosierdzia i zawstydzać rzekomym antysemityzmem, innymi wadami... I poszło im z górki. A my przegraliśmy Polskę.
Waldemar Żyszkiewicz
Najnowszy sondaż poparcia partii politycznych potwierdza,
09 October, 2014 - 18:59
"Nie liczą się dla niego fakty, prawda, kwestie merytoryczne. Nie przeszkadza mu, że obecna ekipa oddała śledztwo smoleńskie w ręce państwa, które dziś powszechnie oceniane jest w świecie zachodnim – do którego ponoć aspirujemy – jako kraj bandycki. Nie przeszkadzają mu liczne afery, w których przeciekają przez palce miliardy złotych. Nie przeszkadzają mu umowy śmieciowe i głodowe pensje. Można by tak długo wymieniać – jako naród wydajemy się zbieraniną – bo przecież nie wspólnotą – wyzbytą refleksji, dumy i poczucia własnej wartości. W tej sytuacji jednym z najważniejszych wyzwań prawicy staje się odbudowanie kręgosłupa moralnego Polaków. Nie uczyni ona jednak tego bez przejęcia władzy. Ale skoro po tylu latach kryminalnych skandali związanych z władzą PO sondaże są, jakie są, oznacza to także, że dotychczasowa polityka opozycji nie dociera do tych, którzy z ulgą, że Tuska już nie ma, dają kredyt zaufania Kopacz. Może w paskudnym świecie PR‑u czas sięgnąć raczej po „Księcia” niż po „Państwo”…?"
Hmm.. i sondaże i wybory nie do końca są rzetelne, ale generalnie tak właśnie jest.
@wicenigga
09 October, 2014 - 19:05
No nareszcie .....
Tak jak piszę:
"Panie Kurski, nie znoszę Pana, uważam, że jest Pan kawałem sk… syna, zdrajcą i sprzedawczykiem; ale jednak skoro do nas wróciłeś: Bierz się Pan do roboty bo w Panu jedyna moja nadzieja…"
Przegapiłem coś?
09 October, 2014 - 19:30
@wicenigga
09 October, 2014 - 19:51
@polfic, uważasz, że taki loser jak Kurski
09 October, 2014 - 20:37
W dziwnych ludziach lokujesz swoje nadzieje :)
Ale cuszz, to wolny kraj,..
@wicenigga
10 October, 2014 - 07:01
Uważam, że samymi św. Franciszkami nie da się tej wojny wygrać. Nigdy się nie dawało.
Wiceniggo
09 October, 2014 - 21:10
Zupełnie osobną sprawą jest to, czy ten głos zostanie zliczony jako jeden z "1054" zebranych w tej ankiecie, czy będzie tylko przypadkowo zbieżny z głosami przedstawionymi jako zebrane.
Być może owa sondażownia będzie bawić się w "podwójną księgowość" i prawdziwe wyniki, w tym mój głos zostaną odczytane przez zleceniodawcę badań. Ale jestem jakoś dziwnie przekonany, że nie będą się miały nijak do tych, któe opublikuje "jutrzejsza prasa".
Pozdrawiam
@wicenigga
09 October, 2014 - 21:33
Brzmi interesująco, czyli co trucizna, sztylet, czy jakaś "kurtyzana" szpcząca słodko do uszka, co może zadziałać?
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
"Kurtyzana", owszem, nie zaszkodzi :)
10 October, 2014 - 18:38
Ale przed ostateczną rozgrywką może jakąś maksymę z "Księcia" da się zastosować, np. - Książę nie może, niestety, dotrzymywać wiary, jeśli przynosi mu to szkodę. Choć dobry książę powinien być litościwy, ludzki, religijny, prawy i powinien dotrzymywać słowa, to "nie jest potrzebnym, by książę posiadał wszystkie owe zalety, (...) lecz jest bardzo potrzebnym, aby wydawało się, że je posiada". Szczególnie, że są sytuacje, w których by utrzymać władzę, trzeba postępować wbrew nim.
Jak to swego czasu mówiono - nikt nie sądzi zwycięców. Może warto pogłówkować i zdiagnozować tych co nie biorą, dlaczego nie biorą, i w ostatnim momencie, takim, żeby nie zetknąć się z ripostą obiecać im wszystko co ich interesuje. Łącznie z darmowymi telewizorami i zwolnieniem z abonamentu :))
A może dobrą sztuczką byłoby obiecać realizację tusowych obietnic na zasadzie "jak Tusk obieca wam gruszki na wierzbie, to PiS wam te gruszki dostarczy. Na adres domowy albo do korespondencji" :))
No przecie tu już nic nie jest uczciwe, miliardy w tą czy w tamtą, nikt za to nie ponosi kary! Ale spróbuj nie zapłacić ZUSu, czy jakiegoś tam PITa. Nie ma zmiłuj, komornik zabierze ci wszystko.
O właśnie, upadłość konsumencka. Taka z prawdziwego zdarzenia!
@Max
09 October, 2014 - 21:26
A może rozwiniesz ten fragment? Teza ta brzmi dość frapująco i pesymistycznie.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Proszę bardzo.
10 October, 2014 - 11:01
Kluczowym jest słowo, którego użyłem w poprzednim komentarzu: polaryzacja. W Polsce istnieje jeden zasadniczy podział polityczny, na PiS i anty-PiS, wszystkie inne różnice są kosmetyczne.
Zaczęło się 9 lat temu, kiedy PO rozpoczęła kampanię przeciwko PiS, szermując hasłami nowoczesności, europejskości, wielkomiejskości - określając zwolenników PIS mianem ciemnogrodzian i moherów. Padło, jak wiemy, na podatny grunt - niewiele trzeba było czekać, aby zwolennicy PiS odpowiedzieli pogardą na pogardę. W Polsce nie ocenia się polityków, w Polsce antypatie dotyczą głównie wyborców drugiej strony. Społeczeństwo jest skutecznie podzielone na dwa obozy, a upływ czasu wzajemne animozje tylko powiększył.
W kazdym kraju istnieje "żelazny elektorat" danej partii, któy choć by się waliło i paliło, poglądów nie zmieni. To normalne. Ale istnieje też elektorat "przepływowy", mniej dogmatyczny, skłonny głosować bazując na osiągnięciach ostatniego rządu (czy ich braku), kierujący się własnym interesem, czy też trzeźwo kalkulujący "na bieżąco".
W Polsce tej ostatniej grupy praktycznie nie ma. Jest się za PiS lub przeciwko PiS. Co ciekawe, podobnie podchodzi przeważająca część spośród tych, którzy na wybory nie uczęszczają.
Zapytasz o inne partie, oprócz PO i PiS? Dla wyborcy PiS to jeden szajs, czy ktoś zagłosuje na SLD, Korwina, PO, PSL czy Palikota. Dla tamtych, każdy wybór jest akceptowalny i praktycznie równouprawniony, byle nie poprzeć znienawidzonego "Kaczora".
Wspomniany podział jest w tym momencie immanentną cześcią mentalności każdego Polaka, który choć minimalnie polityką się interesuje. Ze względu na głeboką niechęć, którą obie strony się darzą, ze względu na wdrukowane ludziom schematy, zmiana poglądów z antypisowskich na propisowskie jest procesem długim, mozolnym i bolesnym. To jak umeblowanie sobie głowy zupełnie od nowa, zmiana sposobu myślenia o wszystkim, nie tylko o polityce. Propaganda uwarunkowała lemingi tak, że przekonania polityczne są częścią "stylu życia".
Zaczynasz rozumieć problem?
Popatrz, czym owocują kolejne kompromitacje rządó PO. Wzrostem poparcia a to dla Palikota, a to, ostatnio dla Korwina. Leming może się do PO rozczarować, wtedy poszuka na chwilę czegoś innego - byle to nie był PiS. W ostatecznosci na wyboty nie pójdzie. Z drugiej strony, PiS swojego elektoratu łatwo nie straci. ci ludzie, z kolei, są przekonani, że nie ma zupełnie żadnej alternatywy.
Rożne analizy, gdzie rozważa się wpływ takiego czy innego, gestu, hasła, debaty, ba, całej kampanii wyborczej na preferencje polityczne Polaków - są jedynie akademicką zabawą. Wpływ ten jest marginalny, wręcz niezauważalny. Co w krajach demokracji zachodniej byłoby istnym trzęsieniem ziemi, u nas będzie tylko pretekstem do dalszego, może bardziej intensywnego obrzucania błotem drugiej strony tudzież drwin - a wierni i tak pozostaną wiernymi.
Sondaże? Bez żartów. Sondaże robione są tak, aby pokazały, co mają pokazać. Zamówiony wynik. I nawet nie trzeba w tym celu oszukiwać, wystarczy odpowiednia "metodologia" badań. Zresztą, to kolejny instrument, i tylko tyle, służący kształtowaniu opinii publicznej.
Pokładanie nadziei w 50 procentach Polaków, którzy nie głosują, jest iluzją. Najprawdpodobniej oni i tak się nie ruszą, jeśli nie ruszyli się do tej pory. A gdyby nawet część z nich postanowiła to zrobić, nic by się nie zmieniło. Nie są ani trochę inaczej nastawieni niż głosujący, proporcje w poglądach PiS i anty-PiS są zachowane.
A już najbardziej nonsensowne są pretensje do opozycji, która źle działa, bo jakby działała dobrze, to PO przegrałoby dawno temu. Naró mądry, tylko ta opozycja do dupy...
Pomijając wcześniej wspomniane uwarunkowania (przepaść między frakcjami zbyt głęboka, aby można ją było, ot tak, przeskoczyć) przypomnę znowu o Smoleńsku. Katastrofa prezydenckiego samolotu, śmierć ponad 90 osób, najprawpodobniej zamach - nie "ruszyło" polskiego społeczeństwa. A jedno zdanie Kaczyńskiego, zły lub dobry występ Hofmana ma spowodować przełom? Proszę, to urąga logice. To jak zestawienie gwałtu na żonie z kradzieżą 5 złotych. Żonę zgwałcili, w porządku, co będę szukał zemsty na winnym. Ale jak potem ten sam ukradnie mi parę groszy będę go gonił i krzyczał "złodziej!"?
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Danz
09 October, 2014 - 21:40
W obu przypadkach tłumaczono mi, jakimi kretynami są/byli Kaczyńscy.
Ta druga była po Smoleńsku.
Wysłuchałem w miarę cierpliwie relacji o głupich pilotach co to o drzewo skrzydłem zahaczyli.
Mało tego, słyszałem kpiny z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego po śmierci matki. "Dureń liczy na głosy na litość."
Przebywałem, jako jeden z dwóch lub jedyny, polski zagraniczniak w grupie 10 do 20 rodaków, wśród których wstydem byłoby przyznanie się nawet nie do głosowania na PiS, ale do pozytywnej o nim opinii.
Wycieczka do Iranu była organizowana dosłownie przez Kościół.
Ci ludzie mi tłumaczyli, że ja nic nie rozumiem, bo nie mieszkam w Polsce i nie mam pojęcia co się za rządów Kaczora działo.
Na wybory w 2007 roku jechałem do Sztokholmu z moimi najbliższymi tutejszymi przyjaciółmi. Ku uciesze grupy byłem jedynym, który miał oddać głosy na PiS.
W kolejce przed konsulatem nie było najmniejszych wątpliwości, kogo popiera większość z dużej grupy oczekujących.
Moja bliska przyjaciółka donosiła mi dzień po wyborach, jaka radość panowała w klinice stomatologicznej, którą w czasie pobytu w Polsce odwiedziła. Tylko nasza wspólna pani doktór była markotna, bo PiS przegrał, ale wszyscy inni się cieszyli, a ta doktór jest super jako dentysta,ale nieco nienormalna, bo lubi Kaczory...
Parę dni temu czytałem, że Gronkiewicz-Waltz w cuglach może wygrać wybory, bo ponad połowa warszawiaków jest gotowa na nią głosować.
Tam nie trzeba niczego fałszować.
Przykre, ale myślę, że tak jest.
@Traube
09 October, 2014 - 21:49
A tak poważniej, to wielu moich znajomych potwierdza Twoją opinię...
Sam nie wiem, co musi się stać, aby ci ludzie się przebudzili... Czy jest na to szansa?
Pozdrawiam.
p.s.
To brzmi naprawdę przerażająco... Amok nienawiści rodem z onetu.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Traube
09 October, 2014 - 23:17
Przykre, ale myślę, że tak jest.
Chciałabym móc się z Tobą nie zgodzić, ale niestety uważam, że masz absolutną rację.
Mozliwe, że fałszerstwa sie zdarzają. Być może są nawet częstsze niż to mi się wydaje, ale mam bardzo poważne wątpliwości, że można przede wszystkim własnie nimi tłumaczyć kolejne niepowodzenia wyborcze PiS. Swego czasu sama także bylam w komisji wyborczej, jako obserwator (mąż zaufania) właśnie z ramienia PiS. W tej komisji z całą pewnością nadużyć nie było, choć oczywiście nie wyklucza to, że mogły być gdzieś już na "wyższym poziomie".
Niemniej jednak proporcje procentowe poszczególnych ugrupowań nie odbiegały od tych w innych warszawskich komisjach.
Natomiast porażajace dla mnie juz od lat są opinie ludzi, z którymi stykam się na co dzień.
Garstka moich znajomych - tak nieliczna, że nawet powiedzenie "garstka" jest nieco na wyrost - popiera i głosuje na PiS. Inni gremialnie głosują od lat na PO, z pojedynczymi wyjątkami miotającymi się pomiędzy Palikotem, Korwinem czy partiami kanapowymi.
Utyskują, mają za złe, omawiają kolejne afery, krytykują, a potem jednogłośnie stwierdzają, że nie ma alternatywy, bo "wszystko jest lepsze niż PiS i Kaczor". Mnie uważają za dziwaczkę, bo przecież "na PiS głosują same mohery, analfabeci, frustraci, którzy nic w zyciu nie osiągnęli i nie osiągną, zawistnicy, niedojdy wyciągające rękę po jałmużnę od państwa itd... itd..."
Kim są ci ludzie? Ano od sasa do lasa, choć wszyscy jakoś tam wykształceni: młodzi pracownicy korporacji, makler giełdowy, lekarze, pracownicy organizacji pozarządowych z wykształceniem na ogól uniwersyteckim humanistycznym (historia sztuki, polonistyka, historia, socjologia, psychologia), nauczyciele, wykładowcy akademiccy, właściciele niedużych firm, przewodnicy turystyczni oraz dwaj muzycy, ekonomistka i dwie emerytki - dawniej na państwowych posadach.
Ludzie ci na rózne sprawy mają niejednokrotnie odmienne opinie - z katastrofą smoleńską, o dziwo, włącznie. Łączy ich jedno - rządów PiS boją się niczym diabeł święconej wody. Jeśli mieliby głosować na PiS, to woleliby nie głosować wcale. Nie jestem niestety w stanie dowiedzieć się, czego własciwie powinnam się bać, głosując na PiS. Pytani, patrzą na mnie ze współczuciem pomieszanym za zdumieniem, jakby mieli przed sobą kogoś niepełnosprawnego umysłowo.
Zdołałam dowiedzieć się jedynie jednego - za Kaczora było strasznie, byliśmy pośmiewiskiem wszystkich i - UWAGA! - afera goniła aferę. Serio!
Nie mam wątpliwości - w Warszawie wygra HGW, a w Poznaniu Grobelny. I to zapewne juz w pierwszej turze.
Naprawdę nie wiem, co musiałoby się stać, by ci ludzie przejrzeli na oczy. Jakiś kataklizm?
Traube - Za mało danych na generalizację
10 October, 2014 - 01:38
cruising ang. - dosłownie krążenie, manewrowanie, czyli to, co robią krążowniki :) Tu: rejs wycieczkowca, połączony z zawijaniem do wielu portów po drodze...
kryssning szw. - rejs (za Kubitskym)
PS Na merytoryczną analizę już zbyt późno. Na chybcika odparłbym tak: publika z kraju na takim rejsie nie jest w żaden sposób reprezentatywna dla całego społeczeństwa; to klasyczna klientela Peło :) Niestety, całkiem liczna.
Waldemar Żyszkiewicz
Waldemar Żyszkiewicz
10 October, 2014 - 05:00
Traube
10 October, 2014 - 12:54
Bardzo możliwe, że te pielęgniarki, nie chcąc uchodzić w szpitalu za dziwaczki, a może i żyjąc bliżej z personelem wyższego stopnia, przejmują oceny i opinie lekarzy, którym pewnie (nieszczęsny Dorn) bliżej do Peło :)
Waldemar Żyszkiewicz