Religia ruchu drogowego

 |  Written by  |  13

Siła w ideologii...ruchu drogowego?

 

Pewien tutejszy (i nie tutejszy) bloger, który stanowczo nie życzy sobie, żebym z nim polemizował na jego blogu, popełnił tekst: http://www.blog-n-roll.pl/pl/si%C5%82-w-ideologii#.Vs85ceZXnIU

 

W tekście tym znalazł się następujący passus:

 

Aby lepiej przedstawić mój punkt widzenia, proponuję państwu zastanowić  się nad pewną analogią.
Miejscem, w którym bez najmniejszych wątpliwości liczą się reguły i zasady, jest samochód. Bez regulacji ruchu drogowego, bez oczywistych dla wszystkich zdrowych na umyśle ludzi zasad, ruch drogowy nie byłby możliwy. Znajomość przepisów, a mówiąc dokładnie -
powszechność znajomości przepisów ruchu drogowego -  jest znacznie ważniejsza, niż znajomość budowy samochodu. Oczywiście, bez umiejętności konstruowania aut, ruch drogowy we współczesnym rozumieniu nie istniałby wcale, podobnie bez rozumienia wyższej matematyki nie istniała by współczesna cywilizacja. Z tym, że w  odróżnieniu od matematyki (i nie mam na myśli tabliczki mnożenia, ale raczej logarytmy i funkcje kwadratowe) znajomość zasad, a przede wszystkim wewnętrzne przekonanie o ich słuszności, muszą być powszechne. Przepisy ruchu drogowego, jak i  zasady życia w społeczeństwie, są wspólne dla wszystkich uczestników.

 

Chciałbym uzmysłowić Autorowi tych słów, że jego analogia jest całkowicie chybiona, bowiem istnieje wiele krajów, w których – mimo istnienia prawa o ruchu drogowym – odbywa się on w całkowicie sposób całkowicie anarchistyczny. Np. Indie.

 

Ideologią ruchu (także drogowego) jest ruch jako taki, a nie przepisy, które go regulują.

 

Chciałbym także uzmysłowię Autorowi inkryminowanego tekstu, że stawianie znaku równości pomiędzy wynikającą z wiary religią a wynikającymi z regulacji prawnych aktami dotyczącymi ruch drogowy jest co najmniej niestosowne.

 

To oznacza, że w przypadku Polski religii katolickiej należy uczyć w szkołach z dwóch powodów:

 

a. Ponieważ daje ona uniwersalne wskazówki moralne.

b. Ponieważ stanowi ona niezwykle ważną, może najważniejszą, część polskiego – i światowego - dziedzictwa kulturowego.

 

Proszę też Autora, żeby porzucił złudzenia. Tylko rodzina zapewnia wychowanie w wierze i zgodnie z jej zasadami. Szkoła może tylko indoktrynować.

 


 

5
5 (2)

13 Comments

Obrazek użytkownika Bolo Mauser

Bolo Mauser
Nie zgadzam się by analogia tu zaprezentowana była "całkowicie" chybiona,
( w Indiach panauje ruch lewostronny i wszyscy tej regulły zawyczaj przestrzegają;-)
Celem analogi, jako takiej, jest poznanie, przez przybliżenie,
porównanie religii do zasad, ruchu drogowego miało na celu, tak przynajmniej odczytuje intencje autora, ukazanie jej roli jako lepiszcza, kulturowo społecznego w systemie państwowym. I tego że w polskim kontekście takim lepiszczem powinien być Katolicyzm,  sądzę że w swojej notce Lech Losek Mucha to wykazał. (czy uczynił to w sposób elegancki czy nie, to już inna inszość, słowo "idologia" też mi tu zgrzyta)
Cesarz Konstantyn, Cesarz Napoleon, Car Putin, ci władcy doceniali (Putin docenia) religię przedewszytkim jako  społeczne spoiwo i narzędzie inżynierii społecznej.
Nie wyklucza to oczywiście możliwości ,ich szczerego nawrócenia się, zwłaszcza nad grobem, jak to, zdaje sie, było  w dwóch pierwszych przypadkach...

Z drugiej jednak strony, powyższe podejście jest podejściem właściwym,  wobec religii... ?
Pewien bardzo mądry ksiądz  mawiał mi "zawsze oczyszczaj swoje intencje", jeśli będziemy szerzyć traktować Religię Katolicką jako srodek do celu, choćby nawet tak szczytnego jak państwowa integralność, przegramy.
Religia Katolicka ma być wspierana bo jest to jedyna prawdziwa droga do Boga, a obowiązkiem Katolika, a zwłaszca katolickiego polityka  jest promować Krolestwo Boże na ziemi, więc religia nie jest i nie może być sprawą tylko prywatną. Kościół ma być kosciołem Powszechnym a nie tylko domowym.. Ufff...
przepraszam za przydługi post,  trudno wyczerpać temat nie wyczerpując czytelnika,
pozdrawiam serdeczenie


 
Obrazek użytkownika tł

Nie wiem z jakiego powodu, ale poniżej odpowiedziałem na Twój komentarz, który jeszcze nie zawierał tego passusu:

Z drugiej jednak strony, powyższe podejście jest podejściem właściwym,  wobec religii... ?
Pewien bardzo mądry ksiądz  mawiał mi "zawsze oczyszczaj swoje intencje", jeśli będziemy szerzyć traktować Religię Katolicką jako srodek do celu, choćby nawet tak szczytnego jak państwowa integralność, przegramy.
Religia Katolicka ma być wspierana bo jest to jedyna prawdziwa droga do Boga, a obowiązkiem Katolika, a zwłaszca katolickiego polityka  jest promować Krolestwo Boże na ziemi, więc religia nie jest i nie może być sprawą tylko prywatną. Kościół ma być kosciołem Powszechnym a nie tylko domowym.. Ufff...
przepraszam za przydługi post,  trudno wyczerpać temat nie wyczerpując czytelnika,


Błagam Cię Bolo, Ty nie promuj "Królestwa Bożego na ziemi" :-)))! Lepiej po prostu się o Nie modlić: Przyjdz Królestwo Twoje/ jako w Niebie, tak i na ziemi... ;-)))

Pozdrawiam takoż serdecznie :-)
Obrazek użytkownika tł

Widać, że nie miałeś chyba przyjemności uczestniczenia w ruchu drogowym w Indiach ;-)!?

Sądzę, że "rolę lepiszcza" wskazałem w swoim tekście bardziej lapidarnie niż Pan Mucha, nie używając przy tym naciąganych analogii. Najlepiej lepić na poziomie "podstawowej komórki społecznej", nieprawdaż ;-)?

Stanowczo nie życzę sobie, aby religię katolicką  w Polsce sprowadzono do instrumentalnej roli "narzędzia inżynierii społecznej"
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
tylko połowicznie się z Tobą zgodzę.
Masz rację mówiąc, że najważniejsza jest autentyczna wiara. To oczywiste, bo bez więzi z Bogiem, bez modlitwy (nie tylko polegającej na mówieniu , ale i słuchaniu), bez prawdziwej, żywej miłości, wiara będzie letnia, a więc poprowadzi do zamarcia.

Jednak opinii Loska nie odrzucam. Religia, nawet traktowana jako narzędzie pewnego ładu społecznego ma głęboki sens. Wyznacza normy, wprowadza w społeczeństwie ład i chroni najsłabszych.
Weź choćby przykład rodziny, małżeństwa, a nawet szerzej, całą sferę seksualności. Czy dawniej, gdy religia, nawet traktowana przedmiotowo, wyznaczała normy, nie było lepiej? Trwałość małżeństwa to był aksjomat, nie wymieniało się żony, czy męża na nowszy model, tylko, w razie problemów, starano się je rozwiązywać. Tak, wiem, często pod pozorami zgodnej rodziny, czyniono "skoki w bok", więc ktoś może zarzucić hipokryzję, ale... jednak rodzina, i przede wszystkim dzieci, na takich tradycyjnych zasadach zyskiwały.
A ubiór, szczególnie kobiet? Nie, nie wzdycham za krynolinami z epoki wiktoriańskiej wink, ale przestrzeganie pewnych podstawowych zasad, stosowności ubioru, wielu wyszłoby na zdrowie.
A teraz? Gender i "robta co chceta" w pełnej krasie!
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika tł

Tylko połowicznie się z Tobą zgodzę ;-). Wiesz dlaczego? Bo komentujesz "obok". Bowiem istotą mojej polemicznej notki jest chybiono analogia, która na dodatek wydaje mi się niestosowna.
 
PS. Religia "narzędziem pewnego ładu społecznego"? Zimno mi się robi. Jeden pisze o religii jak o jakimś kodeksie drogowym, drugi o promocji Królestwa Bożego, trzecia o narzędziu ładu społecznego... ;-)))! Ludzie, co z Wami??? Nie tylko ubrania muszą być stosowne... :-)))!

PPS. Civitas Dei to ład, a nie narzędzie ładu!
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
to w niebie. A tutaj do nigo idziemy, różnie sobie radząc ze znajdowaniem kierunku. Nie twierdzę przecież, że te zewnętrzne formy są lepsze, czy choćby wystarczające. Ale jeśli zabraknie autentyczności, lepiej kierować się dobrymi przecież normami, niż samowolą.
Żywa wiara i miłość, to swoista winda, która nas do Boga wynosi (sama tego nie wymyśliłam wink zaczerpnięte z pism św. Teresy z Lisieux ) ale.... normy religijne mogą być narzędziem (!), po prostu są drogowskazem w żmudnym pokonywaniu schodów.

To tak w ramach "oboczności" wink
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika ro

ro
Podobnie jak człowiek składa się z duszy i ciała, tak i religia ma swój pierwiastek transcendentny i cywilizacyjny.
Zresztą: przecież jest zarówno chrześcijaństwo jako religia i chrześcijaństwo jako cywilizacja.
Nawiasem mówiąc tylko religia (religie) są w stanie utworzyć cywilizację. Dumny z siebie ateizm jest pod tym wzgledem bezpłodny - gdyby "państwo ateistyczne" mogło powstać, dawno by powstało.

Warto też zauważyć, że wyznawanie religii niekoniecznie oznacza wiarę.
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
to, to!
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika tł

Obocznie:  ;-)))

Winda, czy schody ;-)?

Cywilizacja chrześcijańska to przynajmniej dwie cywilizacje wyrosłe z jednego korzenia ;-)

PS.O,o... of topic :-)))
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Przepraszam, że zmienię temat, albo raczej zepchnę go na boczny tor, ale mam pytanie do Ciebie samego: jak byc dobrym Polakiem, nie będąc katolikiem? Swoją odpowiedź na to pytanie mam, ale chcę usłyszeć Twoją.
Obrazek użytkownika tł

Podaj swoją definicję "dobrego Polaka", a spróbuję Ci odpowiedzieć.
Obrazek użytkownika tł

W zasadzie Anton Gecas to Litwin.

Żadna pułapka. Nie lubię sformułowania "dobry Polak". To stereotyp, który różni ludzie różnie rozumieją. Zatem chcę się dowiedzieć jakim znaczeniem Ty ten stereotyp wypełniasz.

Nawiasem mówiąc, o ile katolickość jest nierozerwalnie związana z polskością, o tyle poparte działaniem przywiązanie do polskości - a to dla mnie podstawowa cecha "dobrego Polaka" - nie wymaga bycia katolikiem.

Co sądzisz o pewnym żydowskim kawalerzyście Żmudzi ;-)))?

Więcej notek tego samego Autora:

=>>