
Sytuacja na Ukrainie wymusza obecnie całkowitą weryfikację założeń dotyczących bezpieczeństwa naszego kraju w obliczu zagrożeń, których do tej pory nasze społeczeństwo nie było świadome, lub świadomość ta była ograniczona. To, co się dzieje na Ukrainie jest kolejną formą agresji Rosji wobec niepodległego państwa i jako takie powinno być postrzegane. Aby w pełni zrozumieć, że nie mamy do czynienia na Ukrainie jedynie z buntem społecznym wobec reżimowej władzy, tylko z dokładnie przemyślana strategią agresji, wykorzystującej społeczeństwo ukraińskie jako element gry strategicznej, potrzebna jest dokładna analiza nie tylko bieżących wydarzeń, ale również zadanie pytania o działania Rosji na przestrzeni ostatnich lat – szczególnie z odniesieniem do roku 2010 oraz istotnych sygnałów zmian, występujących wcześniej – m.in. wojny w Gruzji w 2008 roku.
Ostatnie dni przyniosły wiele komentarzy odnoszących się do słynnego przemówienia Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi, w którym jednoznacznie i dobitnie, w kilku słowach, nasz tragicznie zmarły prezydent w kilku słowach zdefiniował „politykę” Rosji wobec krajów, które po 1989 roku zostały oderwane od sowieckiej strefy wpływów i starały się zintegrować z tzw. Zachodem. Wcześniejsze wydarzenia w Gruzji, a obecnie na Ukrainie pokazują jednak, że zmiany ustrojowe i geopolityczne w Europie środkowo-wschodniej nie gwarantują bezpieczeństwa dawnym państwom satelickim ZSRR, bowiem wraz ze zmianą ustrojów zmieniła się również taktyka Rosji, zmierzającej do odbudowania utraconej (choć nie do końca) strefy swoich dawnych wpływów.
Lech Kaczyński doskonale to rozumiał i jego diagnoza, co do prawdziwego oblicza Rosji, pozostaje ciągle aktualna.
Aby w pełni zrozumieć różnicę polityki Lecha Kaczyńskiego i naszego obecnego rządu, wobec Rosji, należy wrócić do roku 2008, do dnia w którym nasz prezydent postanowił udać się do Tibilisi, wcześniej udając się na szczyt UE, poświęcony „gruzińskiemu konfliktowi”
(…) Na poniedziałkowy szczyt Unii Europejskiej poświęcony gruzińskiemu konfliktowi polski prezydent pojedzie na specjalne zaproszenie prezydenta Francji, ustalił "Dziennik". To oznacza, że Polskę w Brukseli będą reprezentować Lech Kaczyński i Donald Tusk.
Gazeta pisze w związku z tym, że prezydent i premier mają zupełnie inną wizję polskiego stanowiska. Lech Kaczyński chce sankcji dla Rosji. Tusk pragnie doprowadzić do konsensusu, a to wyklucza nadmierną ostrość wobec Moskwy. Według "Dziennika" polski rząd za najważniejszy cel uważa ustalenie wspólnego stanowiska całej Rady Unii.
- "Najgorsze, co można sobie wyobrazić, to zakończenie szczytu bez konsensusu", usłyszał "Dziennik" od rozmówcy w MSZ. - "A to musi oznaczać kompromis np. z bardzo prorosyjskimi Włochami, co wymusza dużą ostrożność w przedstawianiu rozwiązań".
Prezydent ma znacznie twardsze stanowisko, twierdzi gazeta. Lech Kaczyński chce m.in. by państwa członkowskie UE zrezygnowały ze wszystkich ułatwień wizowych dla obywateli rosyjskich i nie podpisywały żadnych nowych umów bilateralnych z Moskwą do czasu odwołania przez Kreml deklaracji o uznaniu niepodległości Abchazji i Południowej Osetii.
Prezydent ma też być aktywny w kuluarach szczytu. Zamierza przekonywać inne kraje, by odrzuciły lansowany przez Rzym, Paryż i Berlin pogląd, że Europa nie ma szans w starciu ekonomicznym z Rosją. Jak się dowiedział "Dziennik" Lech Kaczyński chce też namawiać kanclerz Angelę Merkel do wycofania się Niemiec z projektu budowy Gazociągu Północnego. Tematem kuluarowych rozmów będzie także przyszłość Gruzji w NATO. W tej sprawie akurat prezydent z premierem są zgodni: w grudniu Gruzini muszą zostać zaproszeni do Paktu.
http://www.wprost.pl/ar/137331/Sarkozy-zaprosil-Kaczynskiego/
Jak widać dziś , w obecnej sytuacji Ukrainy, realizowana jest polityka „nierobienia niczego”, co mogłoby „zaszkodzić” Moskwie. Bowiem Moskwa zmieniła taktykę agresji. Zamiast otwartego ataku na niepodległe państwo, doprowadziła do ustanowienia prezydentem prorosyjskiego satrapy, który w kilka lat doprowadził do destabilizacji polityczno- ekonomicznej Ukrainy, tworząc jednocześnie silne struktury służb specjalnych, szkolonych zapewne wg takich samych wzorców i przez tych samych ludzi, którzy szkolili OMON, Specnaz i inne jednostki rosyjskiego systemu „sprawowania władzy”.
Marionetka Kremla wykonała swoje zadanie, za co została sowicie wynagrodzona przez swoich Kremlowskich mocodawców.
Komu i w jaki sposób mogłaby w chwili obecnej pomóc na Ukrainie Unia Europejska ? Wycieczka przedstawicieli UE, w tym naszego obecnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego do Kijowa jest doskonałym przykładem wykorzystania Unii Europejskiej przez Kreml do własnych celów. Dzięki tej „wycieczce” i „wynegocjowanemu” porozumieniu satrapa Janukowycz zapewne nie tylko zyskał czas na ucieczkę ale również dało ono możliwość realizacji najczarniejszego scenariusza nie tylko dla Ukrainy, lecz również dla Polski.
Czy scenariusz wojny domowej, którą straszono w mediach był w ogóle możliwy ? Jeśli przyjąć, że walka miałaby się toczyć pomiędzy społeczeństwem, a siłami reżimowymi, to nie można tego nazywać wojną domową. Jeśli dodać do tego, że sygnały docierające z innych obszarów Ukrainy jednoznacznie wskazywały, że zarówno część armii Ukraińskiej, jak również część sił porządkowych Ukrainy nie brałaby udziału w rzezi ludności cywilnej, lecz przeszłaby na stronę demonstrujących, to scenariusz tego konfliktu byłby tylko jeden – bardzo szybka eliminacja struktur prorosyjskich w ukraińskim państwie.
Z informacji, które docierają dość szybko z tego rejonu można wnioskować, że będzie realizowany plan podziału Ukrainy, co jest dla Rosji najkorzystniejszym rozwiązaniem. Podobnie jak to miało miejsce w Gruzji, Rosja będzie nie tylko popierać separatystyczne dążenia wschodniej części tego kraju, ale na pewno będzie je również aktywnie wspierać, pod pretekstem, użytym już podczas wojny gruzińskiej – czyli ochrony swoich obywateli. To zaś może skutkować eskalacją konfliktu i włączeniem do niego innych państw. Dla Polski jest to sytuacja bardzo niebezpieczna, bo nasze państwo będzie w tym momencie musiało zadeklarować po czyjej stronie się opowiada – czy po stronie nowego rządu , powołanego w Kijowie, w miejsce obecnej władzy, czy też po stronie Kremla – co nie jest również wykluczone, biorą pod uwagę obecną, prorosyjska politykę naszej władzy.
Sytuacja na Ukrainie może oczywiście rozwinąć się w nieprzewidywalny sposób, ale jak dotąd wszystko wskazuje na to, że choć Kreml milczy, to z całą konsekwencją realizuje, z góry założony, plan destabilizacji tej części Europy, dla poszerzenia swojej bezpośredniej strefy wpływów o wschodnią Ukrainę i tym samym niebezpiecznego zbliżenia jej do granic Polski.
A reakcje Zachodu, zgodnie z tym co nauczyła nas już historia, są takie same jak zawsze – całkowity brak, adekwatnej do sytuacji, reakcji na wydarzenia, grożące nowym konfliktem zbrojnym w Europie Środkowo-Wschodniej.
ed.img. SG
Ostatnie dni przyniosły wiele komentarzy odnoszących się do słynnego przemówienia Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi, w którym jednoznacznie i dobitnie, w kilku słowach, nasz tragicznie zmarły prezydent w kilku słowach zdefiniował „politykę” Rosji wobec krajów, które po 1989 roku zostały oderwane od sowieckiej strefy wpływów i starały się zintegrować z tzw. Zachodem. Wcześniejsze wydarzenia w Gruzji, a obecnie na Ukrainie pokazują jednak, że zmiany ustrojowe i geopolityczne w Europie środkowo-wschodniej nie gwarantują bezpieczeństwa dawnym państwom satelickim ZSRR, bowiem wraz ze zmianą ustrojów zmieniła się również taktyka Rosji, zmierzającej do odbudowania utraconej (choć nie do końca) strefy swoich dawnych wpływów.
Lech Kaczyński doskonale to rozumiał i jego diagnoza, co do prawdziwego oblicza Rosji, pozostaje ciągle aktualna.
Aby w pełni zrozumieć różnicę polityki Lecha Kaczyńskiego i naszego obecnego rządu, wobec Rosji, należy wrócić do roku 2008, do dnia w którym nasz prezydent postanowił udać się do Tibilisi, wcześniej udając się na szczyt UE, poświęcony „gruzińskiemu konfliktowi”
(…) Na poniedziałkowy szczyt Unii Europejskiej poświęcony gruzińskiemu konfliktowi polski prezydent pojedzie na specjalne zaproszenie prezydenta Francji, ustalił "Dziennik". To oznacza, że Polskę w Brukseli będą reprezentować Lech Kaczyński i Donald Tusk.
Gazeta pisze w związku z tym, że prezydent i premier mają zupełnie inną wizję polskiego stanowiska. Lech Kaczyński chce sankcji dla Rosji. Tusk pragnie doprowadzić do konsensusu, a to wyklucza nadmierną ostrość wobec Moskwy. Według "Dziennika" polski rząd za najważniejszy cel uważa ustalenie wspólnego stanowiska całej Rady Unii.
- "Najgorsze, co można sobie wyobrazić, to zakończenie szczytu bez konsensusu", usłyszał "Dziennik" od rozmówcy w MSZ. - "A to musi oznaczać kompromis np. z bardzo prorosyjskimi Włochami, co wymusza dużą ostrożność w przedstawianiu rozwiązań".
Prezydent ma znacznie twardsze stanowisko, twierdzi gazeta. Lech Kaczyński chce m.in. by państwa członkowskie UE zrezygnowały ze wszystkich ułatwień wizowych dla obywateli rosyjskich i nie podpisywały żadnych nowych umów bilateralnych z Moskwą do czasu odwołania przez Kreml deklaracji o uznaniu niepodległości Abchazji i Południowej Osetii.
Prezydent ma też być aktywny w kuluarach szczytu. Zamierza przekonywać inne kraje, by odrzuciły lansowany przez Rzym, Paryż i Berlin pogląd, że Europa nie ma szans w starciu ekonomicznym z Rosją. Jak się dowiedział "Dziennik" Lech Kaczyński chce też namawiać kanclerz Angelę Merkel do wycofania się Niemiec z projektu budowy Gazociągu Północnego. Tematem kuluarowych rozmów będzie także przyszłość Gruzji w NATO. W tej sprawie akurat prezydent z premierem są zgodni: w grudniu Gruzini muszą zostać zaproszeni do Paktu.
http://www.wprost.pl/ar/137331/Sarkozy-zaprosil-Kaczynskiego/
Jak widać dziś , w obecnej sytuacji Ukrainy, realizowana jest polityka „nierobienia niczego”, co mogłoby „zaszkodzić” Moskwie. Bowiem Moskwa zmieniła taktykę agresji. Zamiast otwartego ataku na niepodległe państwo, doprowadziła do ustanowienia prezydentem prorosyjskiego satrapy, który w kilka lat doprowadził do destabilizacji polityczno- ekonomicznej Ukrainy, tworząc jednocześnie silne struktury służb specjalnych, szkolonych zapewne wg takich samych wzorców i przez tych samych ludzi, którzy szkolili OMON, Specnaz i inne jednostki rosyjskiego systemu „sprawowania władzy”.
Marionetka Kremla wykonała swoje zadanie, za co została sowicie wynagrodzona przez swoich Kremlowskich mocodawców.
Komu i w jaki sposób mogłaby w chwili obecnej pomóc na Ukrainie Unia Europejska ? Wycieczka przedstawicieli UE, w tym naszego obecnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego do Kijowa jest doskonałym przykładem wykorzystania Unii Europejskiej przez Kreml do własnych celów. Dzięki tej „wycieczce” i „wynegocjowanemu” porozumieniu satrapa Janukowycz zapewne nie tylko zyskał czas na ucieczkę ale również dało ono możliwość realizacji najczarniejszego scenariusza nie tylko dla Ukrainy, lecz również dla Polski.
Czy scenariusz wojny domowej, którą straszono w mediach był w ogóle możliwy ? Jeśli przyjąć, że walka miałaby się toczyć pomiędzy społeczeństwem, a siłami reżimowymi, to nie można tego nazywać wojną domową. Jeśli dodać do tego, że sygnały docierające z innych obszarów Ukrainy jednoznacznie wskazywały, że zarówno część armii Ukraińskiej, jak również część sił porządkowych Ukrainy nie brałaby udziału w rzezi ludności cywilnej, lecz przeszłaby na stronę demonstrujących, to scenariusz tego konfliktu byłby tylko jeden – bardzo szybka eliminacja struktur prorosyjskich w ukraińskim państwie.
Z informacji, które docierają dość szybko z tego rejonu można wnioskować, że będzie realizowany plan podziału Ukrainy, co jest dla Rosji najkorzystniejszym rozwiązaniem. Podobnie jak to miało miejsce w Gruzji, Rosja będzie nie tylko popierać separatystyczne dążenia wschodniej części tego kraju, ale na pewno będzie je również aktywnie wspierać, pod pretekstem, użytym już podczas wojny gruzińskiej – czyli ochrony swoich obywateli. To zaś może skutkować eskalacją konfliktu i włączeniem do niego innych państw. Dla Polski jest to sytuacja bardzo niebezpieczna, bo nasze państwo będzie w tym momencie musiało zadeklarować po czyjej stronie się opowiada – czy po stronie nowego rządu , powołanego w Kijowie, w miejsce obecnej władzy, czy też po stronie Kremla – co nie jest również wykluczone, biorą pod uwagę obecną, prorosyjska politykę naszej władzy.
Sytuacja na Ukrainie może oczywiście rozwinąć się w nieprzewidywalny sposób, ale jak dotąd wszystko wskazuje na to, że choć Kreml milczy, to z całą konsekwencją realizuje, z góry założony, plan destabilizacji tej części Europy, dla poszerzenia swojej bezpośredniej strefy wpływów o wschodnią Ukrainę i tym samym niebezpiecznego zbliżenia jej do granic Polski.
A reakcje Zachodu, zgodnie z tym co nauczyła nas już historia, są takie same jak zawsze – całkowity brak, adekwatnej do sytuacji, reakcji na wydarzenia, grożące nowym konfliktem zbrojnym w Europie Środkowo-Wschodniej.
ed.img. SG
(10)
12 Comments
Całkowicie się zgadzam z tą diagnozą
22 February, 2014 - 20:12
Kłaniam się
mieszczuch7
Sikorski jest politykiem
22 February, 2014 - 22:03
Pzdr !
Każdy podział Ukrainy
22 February, 2014 - 21:15
Dlatego mam nadzieję, że Ukraina się podzieli. Wolę Rosję w Charkowie niż we Lwowie.
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
Mam jednak troche inne zdanie
22 February, 2014 - 21:57
Najlepszymi przyczółkami
22 February, 2014 - 22:08
Ukraina w dzisiejszym kształcie jest silniejsza niz Polska - i demograficznie i surowcowo i - o ironio- przemysłowo. A przyjazna nam nie była NIGDY.
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
@Smok Gorynycz
22 February, 2014 - 22:11
Doraźny... Pewnie, historia
22 February, 2014 - 22:26
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
I tu się zgodzę. Oczywiście,
23 February, 2014 - 10:30
Dla Rosji własciwie każde "przejęcię" lub kontrola jest sukcesem. To poszerza strefę wpływów i daje nowe możliwości ekspansji - oczywiście nie tylko terytorialnej.
żeby tak rosja była taka
23 February, 2014 - 03:04
Serce rośnie jak te leniny padają w kolejnych miastach.
@ all
23 February, 2014 - 05:09
Zachodzę w głowę co się działo za kulisami Majdanu, że silny potęgą Putina, Janukowycz zniknął. W czym tkwi siła Ukraińców?
Bardzo dobre pytania. Sądzę,
23 February, 2014 - 10:54
wydaje mi się że część
23 February, 2014 - 09:09
Jedno jest tu pewne: ruskie okazały się tu z jakiegoś powodu za słabe. Mają na pewno jakiś brutalny "plan B" ciekawe czy się na niego zdecydują?