
Początek roku skłonił mnie do gorzkiej refleksji, iż siedem lat rządów Platformy sprowadza się de facto do zabójczego dla interesu państwa ciągu coraz to nowych draństw, niegodziwości, afer i przekrętów tej gangsterskiej partii, a aktywność rządzących ograniczała się do ustawicznego przykrywania dziejącego się zła kolejnymi mutacjami obłudnego kłamstwa.
Pójdę dalej. Wciąż wysokie notowania tej formacji zdają się świadczyć, iż jej popleczników całkowicie zadawala status quoPolski administrowanej przez do cna zdemoralizowanych bezkarnością polityków PO, dla których moralność i przyzwoitość to śmiechu warte banały.
Mówicie, że przesadzam? Że obrażam kilka milionów rodaków?
Więc pozwólcie, że wyjaśnię skąd ta czarna wizja.
Otóż w drugi dzień Świąt obejrzałem w telewizji dramat gangsterski Francisa Forda Coppoli pt. „Ojciec chrzestny” opowiadający o historii mafijnego rodu Corleone i zwyrodniałych obyczajach tego zbrodniczego klanu.
Oglądając film nie mogłem odgonić myśli, iż Polska pod rządami Platformy to wypisz wymaluj nasza rodzima wersja owej gangstersko mafijnej epopei, gdyż w obu przypadkach mechanizm zdobywania wpływów i likwidowania konkurentów celem utrzymania władzy jest niemal identyczny.
I tak, w trakcie oglądania filmu postaci: bezlitosnego gangstera Don Vito Corleone, zdegenerowanego dilera Solozzo, skorumpowanego policjanta McCluskey, butnego właściciela kasyna Moe Greenea i sprzedajnego prawnika Hagena - nieodparcie kojarzyły mi się z sylwetkami właścicieli naszych koncernów telewizyjno-prasowych, lobbystów węszących w sferach sejmowo rządowych, ministerialnych doradców, ekspertów, szefów tajnych służb, pokątnych handlarzy bronią, wpływowych biznesmenów, mętnawych właścicieli kancelarii prawnych…, i tak dalej.
Natomiast, rozpoczynająca film scena z wesela córki Don Corleone z gangsterem Carlem Rizzi skojarzyła mi się ja żywo z trefną socjetą bywającą na ślubach córek i imieninach post-komuszych prezydentów; słynna scena z „propozycją nie do odrzucenia” przypomniała mi zgnojenie pewnego dolnośląskiego barona, a także ustawkę mafiosa z ministerstwa zdrowia z gangsterami zielonogórskimi zgotowaną na studniówkę rządu; szeptanki gangsterów Don Vito Corleone okazały się do złudzenia podobne rozmowom Zbychów, Rychów i Zdzichów na cmentarzach i stacjach benzynowych; filmowa atmosfera mafijnych melin to wypisz wymaluj aura panująca w „Pędzącym króliku” i vipowskiej knajpie „Sowa & Przyjaciele”; a wątek uprowadzenia Hagena to korelat porwania i zamordowania syna płockiego przedsiębiorcy.
Ale to jeszcze nie koniec. Filmowa wojna pięciu gangsterskich rodzin nieodparcie przypomina krwawe porachunki powiązanych z władzą gangów z Prószkowa, Wołomina i Łodzi zespolone z serią zagadkowych samobójstw, a w uszach pobrzękują mi ksywy Komandos, Mrówa, Słowik, Szkatuła, Lewatywa... i tak dalej; zamach na Don Vito Corleone przywiódł mi na pamięć zamordowanie pewnego nadinspektora policji; sceneria pogrzebu i przybyłych nań mafiosów, kanalii i zakapiorów to jota w jotę pierwowzór niedawnego pogrzebu generała, który wydał narodowi wojnę, a twarze zebranych na cmentarzu żałobników przypomniały mi oblicza uczestników pamiętnych rekolekcji u filipinów na Świętej Górze w Gostyniu pod Poznaniem; rozmowy Don Vito z głowami gangsterskich rodzin to dialogi żywcem wzięte z taśm afery podsłuchowej; zaś wymordowanie Greenea, Tattagili, Barziniego, Tessi, Stracci i Cuneo w czasie chrztu nasuwa jednoznaczne skojarzenie z zimnokrwistą „likwidacją” współtwórców partii, która nami rządzi; a desperacka ucieczka Michaela Corleone na Sycylię nieodparcie zatrąca rejteradą byłego szefa rządu po tym, jak stan polskiego państwa doprowadził do ruiny.
Film kończy się sceną, jak gangsterzy Michael Corleone i Rocco Lampone padają sobie w objęcia usatysfakcjonowani wynikiem perfekcyjnej mokrej roboty, ale przezornie nie zdradzę, z którym epizodem ostatnich lat skojarzyła mi się ta pamiętna scena. Powiem tylko, że tych zimnych oczu nigdy nie zapomnę.
Analogie są oczywiste, acz z jedną istotną różnicą. Ci zamerykanizowani sycylijscy gangsterzy mieli mimo wszystko swoistą kindersztubę.
Zaś Polska pod rządami Platformy to skorumpowana „Rzeczpospolita gangsterska”, gdzie pierwsze skrzypce grają nazywani „biznesmenami” prostaccy mafiosi i kolaborujący z nimi cyniczni politycy tworzący układ zamknięty działający na zasadzie: wy kręcicie lody, a my przedstawiamy odpowiednio sprawę w ministerstwie, na posiedzeniu rządu bądź komisji sejmowej, docieramy do kogo trzeba, opiniujemy jak należy wnioski kontraktowe, ustawiamy przetargi, obsadzamy kluczowe stanowiska, kontrolujemy skład rad nadzorczych, komisji i trybunałów, znajdujemy osłonowe furtki prawne, przymykamy oko na obejście procedur…, i tak dalej.
A jak nam się przydarzy jakaś śmierdząca afera robimy oko do służb i prokuratury, po czym zamiatamy sprawę pod dywan, by podobni przewodniczącemu Sekule gangsterzy przemawiając do pustych krzeseł mogli na chama ogłosić, iż rzeczonej afery nie było. A media już zadbają o to, żeby winę zwalić na protestującą opozycję oskarżając ją o utrudnianie pracy rządu i niszczenie państwa.
I tak w koło Macieju, póki jest jeszcze, co szabrować.
Sorry, ale nie o takiej Polsce marzyłem, jak w stanie wojennym biłem się z ZOMO w Nowej Hucie narażając życie!
Jak czas pokazał, Platforma chyba dla hecy „obywatelską” nazywana utrzymuje się przy władzy li tylko dzięki kłamstwu przekazu PR, lękowi partyjnych dołów przed odstawką od konfitur i zdradzie stanu deklarując jednocześnie, o ironio! iż jej szeregi tworzą katolicy szanujący przykazania dekalogu.
Więc od dłuższego czasu męczyło mnie pytanie, czy ci załgani szalbierze rzeczywiście się modlą, a jeśli tak, to do czego im potrzebna ta modlitwa?
Aż znalazłem odpowiedź w jednym z wierszy zmarłego w te święta Stanisława Barańczaka:
”Ojcze nasz, którego nie ma,
Którego imienia nikt nawet nie wzywa
prócz dydaktycznych broszur piszących Cię z małej litery,
bo świat radzi sobie bez Ciebie,
bądź:
ten człowiek, który kładzie się spać i przelicza
wszystkie te dzisiejsze
kłamstwa, lęki, zdrady,
wszystkie hańby konieczne i usprawiedliwione
musi wierzyć, żeś jednak jest,
musi wierzyć, żeś jest, aby przespać
tę jeszcze jedną noc".
(St. Barańczak, „NN próbuje sobie przypomnieć słowa modlitwy")
Ale jeszcze Polska nie zginęła!
Bo wciąż mam nadzieję, iż Polacy mający w pamięci te wszystkie draństwa Platformy, gdy na tegorocznej pasterce w kościołach wszystkich wiosek, miast i miasteczek zaśpiewali: „Bóg się rodzi! Moc truchleje!” zrozumieli, że mit niezastąpionej Platformy właśnie pryska jak bańka mydlana.
I tego winniśmy się trzymać idąc jesienią roku 2015 do wyborów.
Dlaczego?
Bo jeśli naród w tych wyborach nie zdetronizuje Platformy, to pod koniec trzeciej kadencji włodarzenia tej mafii zacznie już wysychać strumień unijnych pieniędzy i zabraknie na wszystko, co niechybnie spowoduje wyjście ludzi na ulicę.
Jak na to nałożyć „wojnę polsko polską” właśnie z premedytacją wznowioną przez kierowaną z tylnego siedzenia pod-szefową, może się to skończyć wendetą, albo jak ktoś woli polskim Majdanem.
Dlaczego tak myślę?
Bo wciąż mam w uszach słowa pewnego „ojca chrzestnego”: „Nie oddam Polski bez walki!”, - czytaj: „a jak będzie trzeba nie zawaham się poprosić o pomoc głów ościennych gangsterskich rodzin”.
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
Gorąco polecam obejrzenie całego filmu Coppoli, a zrozumiecie Państwo, że ja wcale nie przesadzam:
http://www.cda.pl/video/56402b0/Ojciec-chrzestny-1972-Lektor-PL
Pójdę dalej. Wciąż wysokie notowania tej formacji zdają się świadczyć, iż jej popleczników całkowicie zadawala status quoPolski administrowanej przez do cna zdemoralizowanych bezkarnością polityków PO, dla których moralność i przyzwoitość to śmiechu warte banały.
Mówicie, że przesadzam? Że obrażam kilka milionów rodaków?
Więc pozwólcie, że wyjaśnię skąd ta czarna wizja.
Otóż w drugi dzień Świąt obejrzałem w telewizji dramat gangsterski Francisa Forda Coppoli pt. „Ojciec chrzestny” opowiadający o historii mafijnego rodu Corleone i zwyrodniałych obyczajach tego zbrodniczego klanu.
Oglądając film nie mogłem odgonić myśli, iż Polska pod rządami Platformy to wypisz wymaluj nasza rodzima wersja owej gangstersko mafijnej epopei, gdyż w obu przypadkach mechanizm zdobywania wpływów i likwidowania konkurentów celem utrzymania władzy jest niemal identyczny.
I tak, w trakcie oglądania filmu postaci: bezlitosnego gangstera Don Vito Corleone, zdegenerowanego dilera Solozzo, skorumpowanego policjanta McCluskey, butnego właściciela kasyna Moe Greenea i sprzedajnego prawnika Hagena - nieodparcie kojarzyły mi się z sylwetkami właścicieli naszych koncernów telewizyjno-prasowych, lobbystów węszących w sferach sejmowo rządowych, ministerialnych doradców, ekspertów, szefów tajnych służb, pokątnych handlarzy bronią, wpływowych biznesmenów, mętnawych właścicieli kancelarii prawnych…, i tak dalej.
Natomiast, rozpoczynająca film scena z wesela córki Don Corleone z gangsterem Carlem Rizzi skojarzyła mi się ja żywo z trefną socjetą bywającą na ślubach córek i imieninach post-komuszych prezydentów; słynna scena z „propozycją nie do odrzucenia” przypomniała mi zgnojenie pewnego dolnośląskiego barona, a także ustawkę mafiosa z ministerstwa zdrowia z gangsterami zielonogórskimi zgotowaną na studniówkę rządu; szeptanki gangsterów Don Vito Corleone okazały się do złudzenia podobne rozmowom Zbychów, Rychów i Zdzichów na cmentarzach i stacjach benzynowych; filmowa atmosfera mafijnych melin to wypisz wymaluj aura panująca w „Pędzącym króliku” i vipowskiej knajpie „Sowa & Przyjaciele”; a wątek uprowadzenia Hagena to korelat porwania i zamordowania syna płockiego przedsiębiorcy.
Ale to jeszcze nie koniec. Filmowa wojna pięciu gangsterskich rodzin nieodparcie przypomina krwawe porachunki powiązanych z władzą gangów z Prószkowa, Wołomina i Łodzi zespolone z serią zagadkowych samobójstw, a w uszach pobrzękują mi ksywy Komandos, Mrówa, Słowik, Szkatuła, Lewatywa... i tak dalej; zamach na Don Vito Corleone przywiódł mi na pamięć zamordowanie pewnego nadinspektora policji; sceneria pogrzebu i przybyłych nań mafiosów, kanalii i zakapiorów to jota w jotę pierwowzór niedawnego pogrzebu generała, który wydał narodowi wojnę, a twarze zebranych na cmentarzu żałobników przypomniały mi oblicza uczestników pamiętnych rekolekcji u filipinów na Świętej Górze w Gostyniu pod Poznaniem; rozmowy Don Vito z głowami gangsterskich rodzin to dialogi żywcem wzięte z taśm afery podsłuchowej; zaś wymordowanie Greenea, Tattagili, Barziniego, Tessi, Stracci i Cuneo w czasie chrztu nasuwa jednoznaczne skojarzenie z zimnokrwistą „likwidacją” współtwórców partii, która nami rządzi; a desperacka ucieczka Michaela Corleone na Sycylię nieodparcie zatrąca rejteradą byłego szefa rządu po tym, jak stan polskiego państwa doprowadził do ruiny.
Film kończy się sceną, jak gangsterzy Michael Corleone i Rocco Lampone padają sobie w objęcia usatysfakcjonowani wynikiem perfekcyjnej mokrej roboty, ale przezornie nie zdradzę, z którym epizodem ostatnich lat skojarzyła mi się ta pamiętna scena. Powiem tylko, że tych zimnych oczu nigdy nie zapomnę.
Analogie są oczywiste, acz z jedną istotną różnicą. Ci zamerykanizowani sycylijscy gangsterzy mieli mimo wszystko swoistą kindersztubę.
Zaś Polska pod rządami Platformy to skorumpowana „Rzeczpospolita gangsterska”, gdzie pierwsze skrzypce grają nazywani „biznesmenami” prostaccy mafiosi i kolaborujący z nimi cyniczni politycy tworzący układ zamknięty działający na zasadzie: wy kręcicie lody, a my przedstawiamy odpowiednio sprawę w ministerstwie, na posiedzeniu rządu bądź komisji sejmowej, docieramy do kogo trzeba, opiniujemy jak należy wnioski kontraktowe, ustawiamy przetargi, obsadzamy kluczowe stanowiska, kontrolujemy skład rad nadzorczych, komisji i trybunałów, znajdujemy osłonowe furtki prawne, przymykamy oko na obejście procedur…, i tak dalej.
A jak nam się przydarzy jakaś śmierdząca afera robimy oko do służb i prokuratury, po czym zamiatamy sprawę pod dywan, by podobni przewodniczącemu Sekule gangsterzy przemawiając do pustych krzeseł mogli na chama ogłosić, iż rzeczonej afery nie było. A media już zadbają o to, żeby winę zwalić na protestującą opozycję oskarżając ją o utrudnianie pracy rządu i niszczenie państwa.
I tak w koło Macieju, póki jest jeszcze, co szabrować.
Sorry, ale nie o takiej Polsce marzyłem, jak w stanie wojennym biłem się z ZOMO w Nowej Hucie narażając życie!
Jak czas pokazał, Platforma chyba dla hecy „obywatelską” nazywana utrzymuje się przy władzy li tylko dzięki kłamstwu przekazu PR, lękowi partyjnych dołów przed odstawką od konfitur i zdradzie stanu deklarując jednocześnie, o ironio! iż jej szeregi tworzą katolicy szanujący przykazania dekalogu.
Więc od dłuższego czasu męczyło mnie pytanie, czy ci załgani szalbierze rzeczywiście się modlą, a jeśli tak, to do czego im potrzebna ta modlitwa?
Aż znalazłem odpowiedź w jednym z wierszy zmarłego w te święta Stanisława Barańczaka:
”Ojcze nasz, którego nie ma,
Którego imienia nikt nawet nie wzywa
prócz dydaktycznych broszur piszących Cię z małej litery,
bo świat radzi sobie bez Ciebie,
bądź:
ten człowiek, który kładzie się spać i przelicza
wszystkie te dzisiejsze
kłamstwa, lęki, zdrady,
wszystkie hańby konieczne i usprawiedliwione
musi wierzyć, żeś jednak jest,
musi wierzyć, żeś jest, aby przespać
tę jeszcze jedną noc".
(St. Barańczak, „NN próbuje sobie przypomnieć słowa modlitwy")
Ale jeszcze Polska nie zginęła!
Bo wciąż mam nadzieję, iż Polacy mający w pamięci te wszystkie draństwa Platformy, gdy na tegorocznej pasterce w kościołach wszystkich wiosek, miast i miasteczek zaśpiewali: „Bóg się rodzi! Moc truchleje!” zrozumieli, że mit niezastąpionej Platformy właśnie pryska jak bańka mydlana.
I tego winniśmy się trzymać idąc jesienią roku 2015 do wyborów.
Dlaczego?
Bo jeśli naród w tych wyborach nie zdetronizuje Platformy, to pod koniec trzeciej kadencji włodarzenia tej mafii zacznie już wysychać strumień unijnych pieniędzy i zabraknie na wszystko, co niechybnie spowoduje wyjście ludzi na ulicę.
Jak na to nałożyć „wojnę polsko polską” właśnie z premedytacją wznowioną przez kierowaną z tylnego siedzenia pod-szefową, może się to skończyć wendetą, albo jak ktoś woli polskim Majdanem.
Dlaczego tak myślę?
Bo wciąż mam w uszach słowa pewnego „ojca chrzestnego”: „Nie oddam Polski bez walki!”, - czytaj: „a jak będzie trzeba nie zawaham się poprosić o pomoc głów ościennych gangsterskich rodzin”.
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
Gorąco polecam obejrzenie całego filmu Coppoli, a zrozumiecie Państwo, że ja wcale nie przesadzam:
http://www.cda.pl/video/56402b0/Ojciec-chrzestny-1972-Lektor-PL
(2)
23 Comments
@Autor
07 January, 2015 - 21:03
Panie Krzysztofie! Majstersztyk! W jednym zdaniu zawrzeć całą prawdę o rządzącej obecnie w Polsce sitwie - to mistrzostwo świata.
Pozdrawiam.
@van
08 January, 2015 - 12:29
"IM KRÓCEJ, TYM LEPIEJ"
I tej zasady do dzisiaj się trzymam.
Serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Jest jeszcze
07 January, 2015 - 21:11
Też tak jak w realu w Polsce.
Tu wielu kocha Donalda i jego mafię.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
"Odruchowo klasyfikujemy i
07 January, 2015 - 21:20
Ludzie rozumni nie powinni stawac się ofiarami 'syndromu sztokholmskiego', klasyfikującego ich jako gloryfikatorów oprawców i ciemiężycieli. Nie sa chyba masochistami?
Pozdrawiam.
Widz
07 January, 2015 - 21:29
Powinienem stać się rozumnym ludziem, nie wychodzi.
Chyba jestem masochistą.
Pozdrawiam
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Odrobinkę tylko precyzując:
07 January, 2015 - 21:38
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
"Termin „syndrom sztokholmski
07 January, 2015 - 21:42
VAN,
07 January, 2015 - 21:52
A bez żartów:
Do wyborcy PO pasuje: daje ciepłą wodę, grilla, często posadę lub frukta, chroni przed Kaczorem, więc trzeba to PO kochać, bronić. I nie podskakiwać.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Torpedo, Vanie,
07 January, 2015 - 22:00
Przecie Tusk w 2007 r. na białym koniu przybył, od kaczystowskiej nocy wybawił...
Gdzie tam Sztokholm? Wdzięczność dogrobowa!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Kocie, no jak?
07 January, 2015 - 22:09
A Blidy nie zabił?
Same krzywdy. I przyjść o 6 rano zawsze mógł.
To taki "polski " syndrom sztokholmski, gdzie - jak zwykle - Kaczor oprawca winien, a my kochamy Donalda.
Dobrze chociaż, że Porozumienie Zielonogórskie, Pani Kopacz i Pani Gardias wtedy pomogły.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
No i od tego
07 January, 2015 - 22:16
Mogą sobie przekręty robić, mogą wystawiać nas do wiatru, mogą rządzić gangsterzy na zmianę z idiotkami, nic to, kochać partię matkę będziem wiecznie!!!!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obejrzałem właśnie
07 January, 2015 - 21:46
Próbują go zlikwidować, on za cwany. Próbuje coś zmienić w swoim i poznanej prostytuki życiu,
łapie moją sympatię - i nic na to nie poradzę.
Chociaż w pierwszych scenach zabija z zimną krwią zupełnie niewinną dziewczynę.
No to u VANa mam sztejts przeciulane, jak mawiał mój ładowniczy w T55.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Poddawanie się imaginacji za
07 January, 2015 - 21:58
Rozumiem,
07 January, 2015 - 22:03
albo archiwalne obrady Plenum KC PZPR ;o)
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@torpeda
07 January, 2015 - 23:04
A tak w ogóle to pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz,
07 January, 2015 - 23:14
Jaki ostatnio zrobił na Tobie jakieś wrażenie? Mnie " Number Station" lekko zagotował.
Też pozdrawiam :o))
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@torpeda
07 January, 2015 - 23:21
Jeśli możesz polecić dobre filmy, to cały zamieniam sie w słuch.
Pozdrawiam.
P.S.
Warto obejrzeć "Idę", czy nie?
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz,
07 January, 2015 - 23:46
Po kilka razy oglądałem:
Afterwords , The Safehouse, The Number Station.
Trylogia o Worrickerze była niezła, ale na raz. Nieźle pokazuje mechanizmy manipulacji, no i wspomina więzienia CIA w Polsce. Ciekawe, na ile pzrzemycono nim prawdy.
Na "raz " ostatnio obejrzałem Denzela W. w "The Equalizer". Propagandowy film o tym jak to Denzel rozdupcył w mak ruską mafię. Ruscy przedstawieni jako kompletna swołocz. Odebrałem to jako podgatowkę społeczeństwa do jakiejś wojenki z Wołodią.
Mam z 40 filmów , takich trochę starych kanonów. Bo ja - podobnie jak inż. Mamoń - oglądam filmy tylko takie, które znam.
Nie wybieram się na "Idę", jak i podarowałem sobie " Pokłosie " czy " Nazi ojcowie i mamusie".
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@torpeda
08 January, 2015 - 00:03
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz,
08 January, 2015 - 00:12
Po prostu musisz znać przeboje dnia i tygodnia.
Ja mam komfort olania.
Na pewno pójdę na film o rtm. Pileckim. Ten na pewno nie będzie miał szans na Oskara.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@torpeda
08 January, 2015 - 00:23
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Torpeda wulkaniczna
08 January, 2015 - 12:31
-------------------
Ale chyba jednak coraz mniej.
Serdeczności!
Nienawdzę,
07 January, 2015 - 22:26