Drugiego września w życie weszła ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego poprzez nazwy ulic, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Samorządowcy mają rok na zmiany nazw ulic i wyrzucenie z miasta komunistycznych pomników. Niektóre z nich już zabrały się do pracy.
W minionym tygodniu decyzje o usunięciu pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej z ulic miasta podjęli radni Lidzbarka Warmińskiego. Decyzja rady nie była jednogłośna, ale nie zmienia to faktu, że to chyba ostatnia inicjatywa samorządowa usuwająca pomnik-monument podjęta bez ustawowego przymusu. – Dobrze, że wreszcie znikną nazwy ulic i monumenty sowieckie. Długo czekaliśmy na to, aby państwo polskie zaczęło prowadzić rzetelną politykę historyczną – mówi nam dr Jerzy Bukowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie. Jego zdaniem do tej pory w Polsce często żyliśmy w schizofrenii. – Jak możemy mówić o prowadzeniu polityki historycznej, gdy młody człowiek, idąc ulicami, mógł iść najpierw ul. Armii Krajowej, aby po chwili skręcać w Armii Czerwonej? Takie sytuacje mają miejsce, mimo że ten sam człowiek czyta w podręczniku historii o zbrodniach Armii Czerwonej albo o tym, że Bierut był agentem NKWD – mówi nam dr. Jerzy Bukowski.
Teraz w wypadku, gdy samorządy nie będą chciały w ciągu najbliższych 12 miesięcy zlikwidować ulic i monumentów sowieckich, to stosowne decyzje podejmą wojewodowie. Najpóźniej w grudniu 2017 r. z polskich miast znikną komunistyczne ulice i pomniki.
Więcej w sobotniej "Gazecie Polskiej Codziennie"
http://niezalezna.pl/85507-samorzady-maja-rok-na-usuniecie-zlogow-komuni...
W minionym tygodniu decyzje o usunięciu pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej z ulic miasta podjęli radni Lidzbarka Warmińskiego. Decyzja rady nie była jednogłośna, ale nie zmienia to faktu, że to chyba ostatnia inicjatywa samorządowa usuwająca pomnik-monument podjęta bez ustawowego przymusu. – Dobrze, że wreszcie znikną nazwy ulic i monumenty sowieckie. Długo czekaliśmy na to, aby państwo polskie zaczęło prowadzić rzetelną politykę historyczną – mówi nam dr Jerzy Bukowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie. Jego zdaniem do tej pory w Polsce często żyliśmy w schizofrenii. – Jak możemy mówić o prowadzeniu polityki historycznej, gdy młody człowiek, idąc ulicami, mógł iść najpierw ul. Armii Krajowej, aby po chwili skręcać w Armii Czerwonej? Takie sytuacje mają miejsce, mimo że ten sam człowiek czyta w podręczniku historii o zbrodniach Armii Czerwonej albo o tym, że Bierut był agentem NKWD – mówi nam dr. Jerzy Bukowski.
Teraz w wypadku, gdy samorządy nie będą chciały w ciągu najbliższych 12 miesięcy zlikwidować ulic i monumentów sowieckich, to stosowne decyzje podejmą wojewodowie. Najpóźniej w grudniu 2017 r. z polskich miast znikną komunistyczne ulice i pomniki.
Więcej w sobotniej "Gazecie Polskiej Codziennie"
http://niezalezna.pl/85507-samorzady-maja-rok-na-usuniecie-zlogow-komuni...
Brak głosów
1 Comments
„Trzy dni pił, jadł, palił i
02 September, 2016 - 21:43
„Trzy dni pił, jadł, palił i mnie gwałcił". A oni wciąż chcą pomników sowieckich gwałcicieli w Polsce
debata.olsztyn.pl
Wieloletnia tresura Polaków w kulcie „wyboru przyszłości”, grubej kreski musiała przynieść namacalne efekty. Roześmiane ubeckie gęby nakryte markowym kaszkietem mówią więcej o III RP niż największe elaboraty.
Masowa ofiara nie ma twarzy. Dlatego jej losem przejmujemy się na pokaz. Czytając o masowych historycznych mordach, wypadkach czy zamachach terrorystycznych najczęściej wzruszamy ramionami, mówiąc, że świat jest okropny. Banalne wynurzenia zastępują jakąkolwiek głębszą refleksję. Na dodatek zbanalizowana i spłycona wiedza historyczna młodego pokolenia pogłębia znieczulicę na nasze narodowe krzywdy.
Tylko tak mogę sobie wytłumaczyć obojętność mas na debatę o przenoszeniu sowieckich monumentów stojących na polskiej ziemi, tudzież zmianie nazw ulic, które wciąż noszą nazwiska najgorszych zbrodniarzy komunistycznych. Wczoraj przypatrywałem się wielkiej debacie organizowanej przez publiczne media pod olsztyńskim Pomnikiem Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej, pierwotnie nazwanym Pomnikiem Wdzięczności Armii Czerwonej autorstwa Xawerego Dunikowskiego. Debata została wywołana akcją moich kolegów Wojciecha Kozioła i Władysława Kałudzińskiego (internowanych w stanie wojennym), którzy dwa tygodnie temu kolorując na czerwono zdobiącą pomnik sowiecką swastykę, starali się uzmysłowić olsztyniakom mroczny absurd istnienia tego monumentu w ścisłym centrum miasta.
Znakomita akcja! Wystarczyło trochę czerwonej farby, by pokazać czym są rzeczywiście bolszewickie pomniki
Na debacie pojawiły się wszystkie strony sporu: radni SLD domagający się ukarania przez prokuratora (śledztwo jest w toku) moich kolegów, zblazowani własnym niezdecydowaniem politycy PO i sprzeciwiającego się wyniesieniu pomnika klubu prezydenta miasta, historycy z IPN i społecznicy. Czy na otwartą, nadawaną na żywo w Polskim Radio Olsztyn i TVP 3 debatę przyszli masowo mieszkańcy? Poza głośną grupą ONR, Falangą, jedną (sic!) przedstawicielką lewackiej Partii Razem i cynicznie uśmiechniętymi, świetnie ubranymi za wysokie emerytury byłymi ubekami, nikt inny debacie się nie chciał przyglądać.
Cóż, wieloletnia tresura Polaków w kulcie „wyboru przyszłości”, grubej kreski musiała przynieść namacalne efekty. Przysłuchująca się debacie o sowieckim symbolu w sercu Olsztyna, roześmiana ubecka gęba, nakryta markowym kaszkietem, mówi więcej o III RP niż najcięższe elaboraty. Naprawdę miałem ochotę trzasnąć stojącego przede mną ubeka w łeb, by markowy kaszkiet z jego roześmianej gęby uderzył o glebę. Glebę, na którą jego kumple (a może i on?) rzucali w swoim czasie polskich patriotów. No, ale jak bić starca po potylicy, skoro Polska nawet nie może w cywilizowany sposób osądzić takich jak on?
Skoro więc nie potrafimy reagować na zbiorową ofiarę, to może przemówi do nas indywidualna? Skoro godzimy się na to by w centrum stolicy województwa Warmińsko-Mazurskiego stał „Pomnik Wdzięczności Gwałcicielowi”, to powinniśmy zapoznać się z wdzięcznością ofiar?
opowiada swoje wnuczce 83- letnia Pani Pelagia we wstrząsającej książce Małgorzaty Okrafki-Nędzy.
dodaje kobieta, która sama również doświadczyła „wyzwoleńczej dłoni” sowieckich kacapów. Kacapów, którym namiestnicy Moskwy w Polsce stawiali pomniki. Pomniki te, łopatologicznie to przypomnijmy, do dziś stoją w centrach miast. Chronione przez prawo. Do dziś są ozdobione sowiecką swastyką, „zdobiącą” polską ziemię.
pisze jedna z setek tysięcy zgwałconych przez „wyzwolicieli” Polek. Bohaterka książki „Bóg liczy łzy kobiet” została zapłodniona przez „wyzwoliciela”. Choć zrozpaczona rodzina i przyjaciele namawiali by abortowała dziecko, Pani Pelagia je urodziła. Zamieniła nienawiść ruskiego bydlaka w miłość, przelaną na niewinne dziecko. „Po raz pierwszy patrząc na nią, nie myślałam o tym rusku”- mówi o pierwszym wrażeniu, jakie miała, gdy dano jej potrzymać swoją córeczkę.
Czy takie świadectwa zmienią nastawienie zwolenników pozostawiania sowieckich monumentów w Polsce? Czy zmienią nastawienie tych, którzy sprzeciwiają się nawet przerobieniu takich miejsc jak olsztyńskie „szubienice” na symboliczne miejsce edukacyjne, gdzie pokazano by czym w rzeczywistości było „wyzwolenie” Polski przez Sowietów? Takie projekty mają w Olsztynie już swoje wizualizacje. Władza jest nawet na takie rozwiązanie głucha.
Jeżeli odważne wyznania gwałconych Polek nie wpłyną na percepcję decydentów, to co innego zrobi na nich wrażenie? Co innego pozwoli przepędzić elegancko ubranego ubeka w markowym kaszkiecie, który trzymając w ustach slim-fajkę szyderczo śmiał się z PRL-owskich opozycjonistów? Opozycjonistów, o zgrozo!, zapewne niebawem nękanych przez organy ścigania.
Książkę Małgorzaty Okrafki-Nędzy pt. „Bóg liczy łzy kobiet” można kupić TUTAJ!
http://wpolityce.pl/kultura/306935-trzy-dni-pil-jadl-palil-i-mnie-gwalci...