
W 1956 roku guru amerykańskich bitników, Allen Ginsberg, opublikował swój poemat „Skowyt”, który stał się pokoleniowym manifestem.
Aby nie być posądzonym o stronniczość, zacytuję fragment poświęconego mu hasła za wikipedią:
„Skowyt – poemat amerykańskiego poety Allena Ginsberga, wydany w roku 1956. Tematem dzieła jest chylące się ku zagładzie społeczeństwo konsumpcyjne, któremu przeciwstawiona zostaje nieśmiertelność sztuki oraz miejsce outsiderów w epoce ścierania się tych dwóch przeciwstawnych kategorii.”
W sześćdziesiąta rocznicę publikacji z USA znowu rozległ się SKOWYT. Skowyt skrzywdzonych „elit”. Zawtórowały mu skrzywdzone – i jeszcze nieskrzywdzone – (przez elektorat) ”elity Starego Kontynentu.
Czy skończyła się epoka „House of Cards”? Nie sądzę. Ale miło słyszeć ten skowyt. Miło słyszeć, że ogarnięci dusznościami „prawdziwi Amerykanie” deklarują emigrację do Kanady. Miło słyszeć, że Trump nie jest „prezydentem wszystkich Amerykanów”, bowiem został nim w efekcie systemu elektorskiego, podczas gdy na Clinton głosowało więcej Amerykanów niż na niego.
Miło się czeka na powstanie KOD w Nowym Świecie. Możemy pomóc, Mateusz przetarł szlak. A może szlag?
Nie wiem, co przyniesie ta prezydentura. Może być gówniana, ale może też „ruszyć z posad bryłę świata”. Dźwignia jest, niezależnie od tego, kto i jak będzie jej używał.
ilustracja z:https://www.atticus.pl/okladki/27000/26943d.jpg
Hun